Któż z nas? Może nikt nie pójdzie za jedną... wliczamy w straty.
Ale On pójdzie. Wie, iż ją zgubił. Gdy znajdzie cieszy się.
Moje odnalezienie ostatnie. Przeprowadzka do Szczecina i obowiązki inne niż przez ostatnie lata w Krakowie sprawiły, iż dałam się wciągnąć w wir, iż zaczęłam pędzić... Do tego jeszcze hałas z ulicy, który jest słyszalny mimo zamkniętych okien, sprawiał, iż czułam napięcie w ciele i swoiste drganie... Jedno pewnie drugie napędzało, choćby nie wiem, które pierwsze :).
Odnalezienie się moje polegało na tym, iż uświadomiłam sobie: skoro nie mogę zmienić tego drgania we mnie, to mogę je przyjąć. Popatrzyłam na nie jak na grającą strunę np. gitary. I zgodziłam się na bycie struną w rękach Grającego. :) Odnalazł mnie w moim zagubieniu.