Przeczytałam sobie dziś na fb tekst ks. Andrzeja Muszali i chcę nim się podzielić, bo mnie poruszył:
"To zdanie słyszymy dziś z ust Elżbiety. W całym misterium wcielenia Syna Bożego najważniejsza jest WIARA. Ona otwiera nasze serca na Jego przyjście i na Jego obecność.
Czy wierzysz?...
Czy wierzysz, iż Bóg mieszka w tobie? Że jest obecny w każdej chwili twojego życia? I w tych chwilach radosnych, i w tych smutnych? Czy wierzysz także wtedy, gdy sprawy nie idą po twojej myśli?... Kiedy życie małżeńskie ci się nie układa, dzieci odchodzą od Boga, masz problemy w pracy, nie możesz dojść do porozumienia z kimś bliskim. Kiedy zdrowie szwankuje… [bardzo pragnę, aby nie szwankowało, abyś nie cierpiał(a)… bardzo pragnę cię pocieszyć choć tym małym dobrym słowem…].
Czy wierzysz wtedy?... Że On jest Emanuelem – Bogiem z nami, z tobą, ze mną?... „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła…”
Wiara pociąga NADZIEJĘ. Nadzieja zaś, jak pisze Vaclav Havel, „nie jest przekonaniem, iż coś dobrze się skończy, ale pewnością, iż coś ma sens bez względu na to, jak się skończy”. Życie Jana Chrzciciela nie skończyło się dobrze. Życie Jezusa – też nie. Ale i jedno i drugie miało głęboki sens. Twoje życie też ma sens. Bardzo głęboki! Nie pojawiłaś się na świecie przypadkowo, choć może tak ci się często wydaje. Tylko spójrz głębiej – właśnie w tych trudnych doświadczeniach dokonuje się coś najważniejszego, największego w twoim życiu. Coś, czego nie widzisz w obecnym mroku, ale kiedyś ujrzysz w pełnym świetle. I wierz dalej, iż On – Jezus – jest z tobą także w tym mroku. On urodził się w mroku nocy. Zmartwychwstał w mroku nocy…
I w końcu wiara z nadzieją rodzi MIŁOŚĆ. Jak to widzimy u Maryi, która nie pozostaje w domu, aby cieszyć się radosną nowiną o poczęciu Syna Bożego w jej łonie, ale biegnie po górach, skacze po pagórkach, aby przybyć do starej Elżbiety i pozostać u niej trzy miesiące. Aby jej służyć, pomagać, być przy porodzie dziecka, kiedy ta nigdy wcześniej nie rodziła, a jest już starszą kobietą. I pewnie boi się tego porodu… I pewnie nie wie, co ma robić w tych ostatnich tygodniach ciąży oraz zaraz po urodzeniu dziecka. Maryja jest z nią. Sama obecność już jest bezcenna. ale ona nie poprzestaje na samej obecności – pierze, gotuje, rozmawia z Elżbietą, chodzi na zakupy, bo przecież Zachariasz nie może powiedzieć niczego w sklepie. I modli się z nimi, i czyta Pismo natchnione od Boga. I śpiewają wspólnie Magnificat…
To jest dziś najważniejsze – owe trzy siostry-cnoty, które poruszają serce samego Boga: wiara-nadzieja-miłość. I otwierają twoje serce na Jego przyjście.
„Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła…”" (ks. Andrzej Muszala)
To słowo "błogosławiona" jest odpowiednikiem błogosławieństw i użyte jest tu słowo greckie μακαρια, co znaczy "szczęśliwa". Ciekawe, bo dwa razy wyżej pada słowo "błogosławiona" i "błogosławiony" do Maryi i Jezusa (owoc łona) i tam jest użyte inne słowo ευλογημενη, oznaczające raczej "wysławianie kogoś", czyli coś z zewnątrz -> ktoś sławi i błogosławi. A słowo końcowe μακαρια "makaria" mówi o czymś wewnątrz Maryi, co stanowi jej przymiot...