🔉Żywot Świętego Serafina, Zakonnika.

salveregina.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Św. Serafin Zakonnik


12-go Października.

(Żył około Roku Pańskiego 1604).

— Grób znajduje się w kościele kapucynów w Ascoli Piceno we Włoszech.

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku opracowane podług Ks. Piotra Skargi TJ, Ojca Prokopa Kapucyna, Ojca Bitschnaua Benedyktyna i innych wybitnych autorów wyd. III, 1937r

więty Serafin był rodem z Granaru, małej wioski położonej we Włoszech w diecezji Firmińskiej. Przyszedł na świat Roku Pańskiego 1540. Ojciec jego ubogi mularz, imieniem Hieronim, a matka Teodora, wielce pobożni, wychowywali go jak młodego Tobiasza, ucząc od dzieciństwa aby się brzydził grzechem, a z całego serca miłował Pana Boga i służył Mu jak najwierniej. Gdy podrósł, oddany był na usługi pewnemu włościaninowi, który go przeznaczył do paszenia owiec. Pobożny ten pastuszek dnie całe spędzał na modlitwie, nie spuszczając jednak z oczu powierzonej mu trzódki. Na korze u drzew wyżłabiał sobie już to krzyże, już Imię Maryi i przed tak skromnymi ołtarzami przez długie godziny zatapiał się w bogomyślności. Do Matki Bożej miał szczególne nabożeństwo i za Jej Pośrednictwem wtedy już cudowne Swoje Łaski Pan Bóg nad nim okazywał, gdyż po dwakroć wezbraną rzekę Potencję, z podziwieniem na to patrzących, suchą nogą przebył.

Po śmierci ojca, starszy brat, który mularkę po ojcu dalej prowadził, wziął go do swego domu. Był to człowiek bardzo gwałtowny, od którego nasz Święty wiele wycierpiał. Przeciążał go robotą, a chociaż Feliks (takie bowiem miał imię zanim wstąpił do Zakonu) pracował nad siły, brat go ciągle łajał, a często bił bez miłosierdzia, co wszystko młodzieniaszek znosił w milczeniu i z przedziwną cierpliwością.

Zdarzyło się, iż gdy razu pewnego był na robocie u pewnej pobożnej pani, słyszał ją głośno czytającą rozmyślania o strasznym Sądzie Bożym, na którym każda dusza staje zaraz po śmierci. Wywarło to na nim takie wrażenie, iż rzekł do osoby czytającej: „Gdy tak się rzeczy mają, trzeba iść na puszczę, aby zbawienie swoje zabezpieczyć“. — „To w dzisiejszych czasach nie łatwo, — odrzekła mu ta pobożna pani, — ale jeżeli chcesz odsunąć się od świata, wstąp do Zakonu Kapucynów, który oto świeżo założony, odznacza się wielką ścisłością w zachowaniu życia odosobnionego i pokutnego“. Niezwłocznie też Feliks udał się do miasta Tolentynu, gdzie był klasztor Kapucynów, z prośbą, aby go do Zakonu przyjęto. Z razu robiono mu trudności, z powodu iż był to prostaczek, który ani pisać, ani czytać nie umiał; ale po usilnych prośbach przyjęty został na Braciszka i do nowicjatu w klasztorze w Wiesi odesłany, gdzie przywdział habit przyjmując imię Serafina. Miał wtenczas lat szesnaście. Od chwili wstąpienia do nowicjatu tak zajaśniał cnotami doskonałego zakonnika, iż dla najstarszych był wzorem do naśladowania. Nie poprzestając na wielkich ostrościach przepisanych przez Regułę, zadawał sobie jeszcze inne umartwienia, które magister jego musiał ciągle miarkować. W pokorze, która główną jest cechą synów Św. Franciszka Patryarchy tego Zakonu, nikt mu z braci nie wyrównywał.

Po wykonaniu ślubów uroczystych, jeszcze gorliwiej na tej drodze postępował. Pragnął być przeznaczonym za towarzysza kapłanom wysyłanym na misję do niewiernych, wzdychając za koroną męczeńską, ale Pan Bóg nie tą drogą miał go do Nieba poprowadzić. Przełożeni przeznaczyli go na kwestarza klasztoru w Askoli, gdzie na tym obowiązku całe swoje zakonne życie spędził, a miasta tego, chociaż nie był kapłanem, stał się jakby Apostołem: tak zbawienny bowiem wpływ wywierał na wszystkich mieszkańców wysoką świętobliwością z której powszechnie był znany, a której przydawał Pan Bóg blasku darem cudów, jakim zajaśniał.

Prosty ten braciszek zakonny, w tak szczególnym był u wszystkich szacunku i takiej zażywał powagi, iż każda rozmowa jego z osobami świeckimi, zbawienniejsze nieraz wywierała na nich skutki, niż najwymowniejsze kazania. W mieście Askoli za czasów jego tam pobytu, prawdziwą plagą dla dusz była upowszechniona gra w karty, która najzamożniejszych przywodziła do straty majątków, w biedniejszych rozbudzała niepohamowaną chęć zysków, a dla wszystkich stawała się pobudką do kłótni, bitew, bluźnierstw i niesnasek domowych. Serafinowi Pan Bóg podał do serca, aby na tę zdrożność uderzał. Jako kwestarz klasztoru często bywał w mieście: wtedy zachodził do domów, gdzie się na gry zbierano; z początku przypatrywał się temu w milczeniu, a potem zawiązywał z grającymi rozmowę, po której przychodziło zwykle do tego, iż najzapamiętalsi gracze oddawali mu karty, które on rozdzierając, mówił: „Nie gniewajcie się za to, co czynię, gdyż krzywdzę tym nie was, ale szatana, który przez wasze ręce tymi kartami wygrywa dusze wasze“. Tak też go powszechnie z tej strony znano, iż niekiedy gracze do kart zasiadłszy, gdy ujrzeli go nadchodzącego, zaniechiwali gry, mówiąc: „Nie ma rady, porzućmy karty, gdyż oto brat Serafin idzie“.

Św. Serafin Zakonnik

Druga zdrożność, na którą ten pokorny braciszek również gorliwie uderzał, był to niechrześcijański zwyczaj rozwieszania po ścianach obrazów skromność obrażających. Powstawał Serafin na te wszeteczeństwa z najświętszym zapałem. Po wszystkich domach gdzie tylko bywał, a w których go z największą czcią i uszanowaniem zawsze przyjmowano, jeżeli coś podobnego widział, w najżywszych wyrazach przedstawiał wielkie stąd dla każdej duszy szkody i zapowiadał, iż noga jego w tym domu nie postanie, jeżeli tego rodzaju zgorszenia nie usuną. Niekiedy, gdy uważał to adekwatnym i najskuteczniejszym, sam własną ręką takie obrazy i sztychy niszczył i palił. A gdy je znajdował bogato przyozdobione, mawiał ze słusznym oburzeniem: „Czy godzi się Chrześcijaninowi, grzechy śmiertelne w ramy złote oprawiać?“ Mnóstwo też tego rodzaju obrzydliwości za jego wpływem usuniętych zostało z oczów ludzkich na zawsze.

Jak nieskromne obrazy pobudzały w nim słuszne oburzenie, tak jeszcze bardziej nieskromne noszenie się niewiast wzniecało w nim litość nad tymi płochymi istotami, które się tego dopuszczały i nad duszami, dla których stawało się to powodem do grzechu. Powstawał więc i przeciw temu Serafin, a iż jak wszystko tak i to czynił z wielką miłością i pokorą, wiele niewiast od podobnego rodzaju strojów na zawsze odwiódł. Zdarzyło się, iż upominał o to pewną młodą kobietę, która mu szydersko odpowiedziała: „Jak się postarzeję, wtedy za tą radą pójdę, ale pókim młoda trudno mi bez tego się obejść“. Na to odpowiedział jej Święty: „Ja zaś radzę ci teraz słuchać Głosu Bożego, bo niedługo nie będziesz już miała na to czasu“. Co było proroctwem, gdyż lekkomyślna ta kobieta niedługo potem, wiodąc życie bardzo naganne nagle umarła, nie mając czasu pojednać się z Panem Bogiem.

Sam, jak wspomnieliśmy, nieumiejący czytać, Duchem Świętym oświecony, żywo był przejęty tymi znowu niezrównanymi szkodami, jakie odnoszą dusze z czytania złych książek, a najbardziej powieści tak zwanych romansowych. Pojmował on doskonale, iż jest to środek, przez który szatan najwięcej dusz pozyskuje. I tej więc równie, już za jego czasów upowszechniającej się, a podobno największej dla serc i umysłów chrześcijańskich pladze, wypowiedział wojnę. Korzystając z całej swojej powagi, która z latami wzrastała i uczyniła go już była jakby wyrocznią całego miasta, powstawał przeciw czytaniu złych książek z taką świętą gorliwością, wymową i trafnością, iż je wyrywał z rąk tych nawet, którym zdawało się, iż bez tego zabójczego dla dusz pokarmu żyć by już nie mogli.

Także obdarzył go Pan Bóg darem jednania zagniewanych na siebie osób i często się zdarzało, iż gdy długa nienawiść trzymała w ciężkich grzechach powaśnionych między sobą, jedno wdanie się w to Świętego Serafina wyrywało z tego nieszczęsnego stanu dusze i przywracało serdeczną i trwałą zgodę tam, gdzie przedtem panowała nienawiść zawzięta.

Umiał podobnież trafiać do najzatwardzialszych grzeszników. W więzieniu w Askoli trzymany był przywódca zabójców, słynny ze swoich okrucieństw, a który śmiertelną chorobą złożony, spowiadać się nie chciał. Gdy na próżno starali się nakłonić go do tego najgorliwsi kapłani, posłano do niego Serafina. Po jednej z nim rozmowie zbójca ten z największą skruchą wyspowiadał się i przyjął Święte Sakramenty.

Dla ubogich okazywał największe miłosierdzie, na jakie tylko, sam będąc ubogim zakonnikiem, mógł się zdobywać. Podczas panującego w Askoli i w okolicach tego miasta głodu, poprzestawał co dzień na suchym kawałku chleba, a resztę przeznaczonego dla siebie posiłku za pozwoleniem przełożonego ubogim rozdawał. Innym razem zdarzyło się, iż gdy był w klasztorze odźwiernym, zauważał przełożony, iż Serafin bardzo wiele jarzyny z ogrodu rozdaje biednym. Kiedy chciał mu tego zakazać, Święty pokornie mu powiedział: „Dozwólcie Ojcze na takowe wsparcie biednych, a Pan Bóg wynagrodzi nam to większą urodzajnością ogrodu“. Jakoż, dnia każdego w którym Serafin wycinał jarzynę z wieczora dla rozdania ubogim, nazajutrz rano znajdowano ją jeszcze bujniej odrośniętą. Nastał niedługo potem inny gwardian to jest przełożony, który wyznaczył Serafinowi małą kwaterę w ogrodzie, aby z niej tylko zbieranymi jarzynami wspierał ubogich. Chociaż Sługa Boży nie wielkie miał około niej staranie, okazało się w końcu, iż więcej z niej doczekał się warzywa i owoców, niż to co z całego wielkiego ogrodu, pracowicie uprawionego, zbierano.

Cnoty takie raczył Pan Bóg wynagradzać w nim i uświetnić darem czynienia cudów. Niezliczoną liczbę ciężko chorych samym znakiem krzyża uzdrawiał. Przepowiedział także wiele przyszłych wypadków. Posiadał dar rozpoznawania najskrytszych tajników serc ludzkich, co mu szczególnie ułatwiało wpływ na największych grzeszników, gdy ich nieraz upominał o grzechy, o których według ich przekonania prócz Boga i ich samych nikt wiedzieć nie mógł. A i na modlitwie szczególne odbierał Łaski, między innymi i tę, iż Najświętsza Marya Panna w objawieniach raczyła z nim rozmawiać. Razu pewnego, kiedy doznał był od ludzi wielkiej przykrości i zniewagi, modląc się przed Przenajświętszym Sakramentem, usłyszał głos z Puszki wychodzący, który zalecał mu jak największą cierpliwość, łagodność i pokorę. W tych też cnotach tak był nie tylko wyćwiczony ale utrwalony, iż pomimo tego iż jako prosty braciszek zakonny często na wielkie nie tylko upokorzenia ale i obelgi bywał wystawiony, nigdy w nim najmniejszego obruszenia się albo zmieszania nie dopatrzono. Zapytany razu pewnego od jednego ze swoich znajomych, podziwiającego w nim niezachwianą łagodność, jakim sposobem takowej dostąpił, odpowiedział: „Ciężko przez lat trzydzieści pracować musiałem na pokonanie w sobie pychy i porywczości; aż na koniec dał mi Pan Bóg tę Łaskę, iż na największe upokorzenia najmniejszego oburzenia nie czuję“.

Czterdzieści lat już z górą upłynęło, jak Święty Serafin służył Panu Bogu w Zakonie, kiedy lekko zapadłszy na zdrowiu prosił, aby mu ostatnich Sakramentów udzielono. Gdy przełożony opierając się na zdaniu lekarza odpowiedział, iż nic nagłego nie ma, Serafin nie nalegając więcej, gdy gwardian odszedł, powiedział do braci: „Będziecie musieli potem z wielką skwapliwością udzielać mi Sakramentów Świętych“. Co się też sprawdziło, gdyż nazajutrz wśród gorącej modlitwy, na której już trwał ciągle odkąd zachorował, zapadł nagle w konanie, a gdy mu z pośpiechem udzielono Ostatniego Olejem Świętego Namaszczenia, zaraz oddał Panu Bogu ducha 12 października Roku Pańskiego 1604. W poczet Świętych wpisany został przez Papieża Klemensa XIII.

Nauka moralna.

Podziwiając w Świętych Pańskich wysokie cnoty, jakimi jaśnieli, jeżeli pragniesz stać się im w tym podobnym, naśladujże ich najpierw w pracy, przez którą oni też cnoty nabywali. Chcesz-li szczerze wykorzenić w sobie jaki zły nałóg, walcz z nim tak wytrwale, jak to czynił Święty Serafin z wadą pychy i porywczości, który dla nabycia cnót pokory i łagodności aż lat trzydzieści pracował.

Pokora jest to cnota, która przez doskonałe poznanie samego siebie nie dopuszcza, aby wysoko o sobie rozumieć, nad innych się wynosić i pragnąć być szanowanym od innych. Trzy są główne stopnie pokory: pierwszy polega na tym, aby człowiek uznał, iż jest niczym i nic z siebie nie ma oprócz słabości i nędzy; iż nic sam nie może, tylko grzeszyć. Potrzeba, aby miał o swym ubóstwie i nędzy prawdziwe przekonanie i z tego powodu upokarzał się przed Panem Bogiem, nic sobie nie przypisywał, z niczego się nie chełpił, nie szukał u ludzi sławy i szacunku, chociażby mu się słusznie należały. Pochwały mu oddawane powinien za niesłuszne uznawać, a ciągle upokarzać się przed Panem Bogiem, cieszyć się z tego, iż Pan Bóg jest wszystkim, a on niczym. Drugi stopień pokory na tym polega, aby znosić z cierpliwością, gdy się jest lekce traktowanym od innych. Nie miło jest doznawać pogardy, ale Pan Bóg tego godzien, aby ją znosić dla Niego. Nadto — albo zasłużyłem na to, aby mną gardzono, albo nie zasłużyłem; jeżeli zasłużyłem, żadna mi się krzywda nie dzieje i niesłusznie się uskarżam; a o ile na wzgardę nie zasłużyłem, to ten, który mną pogardza, większą sobie aniżeli mnie krzywdę wyrządza. Gwałci on bowiem prawdę, grzeszy przeciwko miłości bliźniego, a przez to utraca Łaskę Boską. Czyż Chrześcijanin może powiedzieć: pomścij wzgardę wzgardą; jego obowiązkiem na wzór Chrystusa Pana znosić z cierpliwością, ubolewać i uwzględniać tego, który mu wzgardę wyrządza. Niech kto chce, mną gardzi i co chce o mnie mówi, ja będę tylko tym, czym jestem w oczach Pana Boga. Nie dbam o to, choć ludzie mną gardzą, abym tylko znalazł Łaskę u Pana Boga.

Modlitwa.

Boże, Który w sercu Błogosławionego Serafina, przedziwne płomienie Miłości Twojej roznieciłeś; spraw prosimy za jego pośrednictwem, abyśmy w jego ślady wstępując, takimiż płomieniami rozpaleni zostali. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.

∗ ∗ ∗

Oprócz tego obchodzi Kościół Święty pamiątkę następujących Świętych Pańskich, zamieszczonych w Rzymskim Martyrologium:

Dnia 12-go października w Rzymie męczeństwo Świętych Ewagriusza, Prysciana i towarzyszów. — W Rawennie przy Via Lauretina pamiątka Św. Edistiusza, Męczennika. — W Lycji pamiątka Św. Domniny, Męczenniczki z czasów cesarza Dioklecjana. — W Afryce pamiątka 4966 Świętych Wyznawców i Męczenników, którzy cierpieli w wandalskim prześladowaniu za ariańskiego króla Hunneryka. Byli to częściowo Biskupi katoliccy, częścią zaś kapłani i diakoni, do których przyłączyły się gromady wiernych. Jako wygnańców odprowadzono ich pod dozorem maurytańskich żołnierzy na straszną puszczę; po drodze zmuszali wielu z nich okrutni najemnicy kłóciem włóczni i rzucaniem kamieni do biegu; innych wleczono, jak gdyby nieżywych za nogi przez góry i doliny, wyrywając im wszystkie członki; aż wreszcie pomordowano ich na różny sposób. Najdostojniejsi i najbardziej poważani między nimi byli Święci Feliks i Cyprian, Biskupi. — W Cilly w Styrii uroczystość Św. Maksymiliana, Biskupa z Lorch. — W Yorku w Anglii pamiątka Św. Walfryda, Biskupa i Wyznawcy. — W Mediolanie uroczystość Św. Monasa, Biskupa. Na zgromadzeniu, mającym obrać nowego Biskupa, otoczyła głowę jego światłość niebieska. Dla cudownego znaku tego wyniesiony został na stolicę Biskupią tegoż miasta. — W Weronie uroczystość Św. Salwina, Biskupa. — W Syrii pamiątka Św. Eustachiusza, Kapłana i Wyznawcy. — W Askoli w Marchiach uroczystość Św. Serafina, Wyznawcy z Zakonu Kapucynów, którego Papież Klemens XIII dla świętości żywota i wielkiej pokory policzył w poczet Świętych.

© salveregina.pl 2024

Idź do oryginalnego materiału