🔉Żywot Św. Szymona z Edessy, przezwanego Sales.

salveregina.pl 2 dni temu
Zdjęcie: Wszyscy Święci


5 Lipca.

Żywot ś. Szymona z Edessy, przezwanego Sales.

(żył około r. 550.)

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. IV, 1880r.

Właściwą jest rzeczą, aby ten kto drugich naucza, przykładem swoim ukazywał tym co go słuchają, jakimi być należy. Ale żeśmy ku dobremu leniwi, i kilka pożytku świadectwem spraw naszych przynieść innym możemy, uciekamy się do Żywotów Świętych Bożych, aby z ich potu i pracy pokarm duchowy czerpać, a wolę i serca nasze miłością dóbr nieskończonych zapalać. Wiele rzeczy w ich życiu niepodobnych do wierzenia, wiele się godnych śmiechu wyda, ale pomnijmy na to co Apostoł powiedział: „Kto chce być na tym świecie mądrym, niech się głupim stanie, aby mądrym został. Przeto, nie dziwujmy się ich postępkom, bo oni głupimi czyniąc się dla Chrystusa, mędrców tego świata pokonywali, i Panu Bogu ich przywodzili.

Za czasów Justyniana cesarza, gdy Chrześcijanie zewsząd na święto Podwyższenia Krzyża Świętego do Jerozolimy się schodzili, Szymon też przezwany Sales, co po grecku znaczy głupiec, młodzieniec urodzony w mieście Edessie w Mezopotamii, a który jako syn zamożnych rodziców, staranne odebrał wychowanie i świetnie przyjął nauki, a przy tym odznaczał się pobożnością i wielkim miłosierdziem dla ubogich; Szymon ów mówię, wraz z przyjacielem swoim 24-letnim i nowo ożenionym Janem, podążyli tam także.

Pełni jeszcze wzruszenia jakiego doznali, zwiedzając miejsca pamiątkami Ofiary Odkupienia naszego uświęcone, gdy powracali do domu a na dolinie Jerycho ujrzeli wiele klasztorów wzdłuż Jordanu pobudowanych, rzekł Jan do Szymona: Czy wiesz kto mieszka w tych miejscach? Oto Aniołowie Boży. A Szymon z podziwieniem: – O! gdybyśmy ich widzieć mogli. – Możemy, powie Jan, tym łatwiej jeżeli im się podobnymi staniemy. – I zsiadłszy z koni, wysłali je na przód ze sługami, a sami pieszo idąc modlili się, prosząc Pana Boga by im oznajmił, jeżeli by chciał ich mieć wzgardzicielami świata, i naśladownikami doskonałości cnót, które do Niego prowadzą. Puścili wtedy losy, którą drogę wybrać mieli, czy tę co do domu, czyli tę, co do klasztoru ich wiodła? Padł los na tę ostatnią; dziękując więc Panu Bogu, a zapominając rodziców, majętności i żony, a krzepiąc się wspólnie rozmową o próżności tego żywota, o Dniu Sądnym, kiedy nam z niego zdać przyjdzie Panu Bogu sprawę; o tym, jak młodość, uroda na tym świecie więdnieje i ze śmiercią przemija, zbliżyli się, i weszli do klasztoru niejakiego Gerazyna, gdzie opat Błogosławiony Nikon, po ludzku ich przyjął i uczęstował. Nazajutrz dowiedziawszy się o gorącym ich pragnieniu poświęcenia się na Służbę Bożą, i o tym, iż jednego z nich miłość żony, a drugiego matki 80-cio letniej staruszki niepokoiła nieco w ich postanowieniu, uspokajał ich Nikon, mówiąc: Iż skoro ich Pan Bóg nad wszelkie spodziewanie powołał, nie wolno im gasić ognia jaki serca ich zajął; iż Pan Bóg przyjmując ofiarę jaką mu czynią z serc i uczuć swoich, cieszyć i opatrywać sam będzie tych, z którymi się dla Niego rozłączają. Że Tego Sędziego Niebieskiego nie ubłaga kiedyś miłość ku ojcu, żonie, dzieciom i powinnym, ani bogactwa lub sława, ale tylko żywot pobożny, i posłużenie się tymi świętymi w sobie uczuciami, ku większej Chwale Bożej. Gdyby z was, którego cesarz z domu wezwał, i radnym państwa swego chciał uczynić, iżali by i domu i rodziny nie opuścił? A z jakimże dobrem ziemskim zrównamy cześć, której dostępujemy, gdy Pan Niebieski, Który dla nas własnemu Synowi nie przepuścił, za syny Swoje nas przyjmuje. I gdy tak obu uzbrajał, młodzieńcy padli mu do nóg prosząc, aby ich pogolić kazał. Opierał się temu opat, chcąc, aby się wpierw doświadczyli sami, ale gdy oba wstawiali się tajemnie jeden za drugim, w obawie, ażeby który nie uległ pokusie porzucenia swej pobożnej myśli, zniewolony w końcu Nikon, dał im tonsurę.

Po dniach kilku obleczeni w szaty mniskie, odrodzeni i oczyszczeni z grzechów spełnioną ofiarą, okazali się oni najwierniejszymi Łasce powołania swojego, i po niedługim pobycie w klasztorze, gdzie najprzykładniejszy i ostry bardzo wiedli żywot, wzbudzeni Duchem Świętym, zapragnęli doskonalszego jeszcze spróbować, udając się na puszczę. Uwiadomiony o tym Nikon, przekonawszy się o prawdziwości ich powołania, zezwolił na to, a ściskając ich i błogosławiąc, rzekł im: Synowie moi, na straszną wojnę idziecie, ale Pan Bóg mocny, nie dopuści On pokus nad siłę waszą. Za siebie się nie oglądajcie, chwyćcie się pługa obiema rękami, aby się do was nie stosowała owa przymówka Słów Pańskich: „Człowiek ten począł budować, ale nie mógł dokończyć”. Bądźcież mężni, krótka wojna, ale długa i wielka zapłata.

Poszli wtedy na pustynię gdzie ich oczy niosły, gdy kierując się w stronę morza Martwego, napotkali chatkę zmarłego niedawno pustelnika, z ogródkiem jarzynami ku żywności zasadzonym, i tam razem osiedli. Tęsknota za rodziną, wstrzymanie się od mięsa, dręczyły ich wielce; jedną jednak jak i drugie pokonać potrafili. Czasem jak na ciśnienie kamienia z dala od siebie mieszkali, a gdy lenistwo w nabożeństwie ogarniać ich poczynało, na wspólną schodzili się modlitwę. Strawiwszy tak lat dwadzieścia na pustyni wśród zimna, upałów, niewczasu i utrudzenia ciała; zwyciężywszy za Boską Pomocą wszelkie pokusy tak, iż już namiętność żadna władzy nad nimi nie miała; Szymon czując w swej duszy tę moc Ducha Świętego, rzekł raz do Jana:

Porzućmy tę puszczę, a pójdźmy bliźnim naszym ku zbawieniu służyć, bo tu sobie tylko samym pożytecznymi jesteśmy. A Pismo Święte mówi: „Nie szukaj żaden swego, ale bliźniego pożytku; stałem się wszystkim dla wszystkich, abym pozyskał wszystkich”. A gdy Jan długo mu odradzał, mieniąc to nową pokusą, która mu wielkim groziła niebezpieczeństwem, Szymon powiedział: Za Łaską Chrystusową pójdę, i z świata śmiać się będę. Nie bolej nad rozstaniem naszym; poznasz z czasem, iż postanowienie moje z Pana Boga jest, a nim umrę, nawiedzę ciebie.

Pożegnawszy wtedy ze łzami Jana, udał się najpierw do Jerozolimy, i tam oddając cześć miejscom świętym prosił Pana Boga, aby pokrył sprawy jego, a ludziom go za głupiego pokazał. I wyjednał to sobie wierny sługa u Pana Boga, bo gdy pogan i żydów do Wiary Świętej przywodził, rzeczy przyszłe opowiadał, chorych leczył, niewiasty złego życia jedne za mąż wydawał, a drugie w klasztorze osadzał, i tym podobne wielkie cuda czynił, ludzie nie poznając się na świętobliwości jego, za szalonego, póki żył, go mieli, tak świętość i cudowność spraw swoich pokrywać umiał.

Z Jerozolimy puścił się Szymon do Emeseny w Syrii, dokąd wchodząc, uwiązał psa zgniłego u nogi, i włóczył go po mieście. Nazajutrz poprzewracał przekupkom chleb i kołacze, a uliczniki za takie psoty szarpali go i bili, o ziemię rzucając. To znowu głupca udając, igrał z dziećmi po ulicach, a sławy się tylko ludzkiej wystrzegał. Heretyk jeden imieniem Fuskariusz zaczepił go raz, mówiąc: Pójdź mnichu do mnie, a zamiast się włóczyć, sprzedawaj u mnie krupy. Przystał na to Szymon, i siedząc, rozdawał krupy ubogim, albo sam je gryzł po całotygodniowym poście. Widząc to pan jego, zbił go, za brodę wytargał i wypędził. Święty jednak leżał przed domem, niespodziewane niekiedy oddając posługi. Razu pewnego, żona Fuskariusza zapotrzebowała węgli żarzących do kadzenia; nie znajdując skorupy, nabrał ich Szymon w gołe ręce i podał pani, która krzyknęła: – Co ty robisz, czemu się palisz? A on w płaszcz zsypawszy węgle kadził, mówiąc: Jeślić się w ręce nie podobało, to w płaszczu służę. Ani płaszcz ani ręka na tym nie ucierpiały; a owi państwo tknięci tym cudem, poznali w mniemanym głupcu Świętego, i oboje nawrócili się na Łono Kościoła Bożego. Szymon zaś uciekł, i nie pokazał się tam więcej.

— Innym razem, człowiek jeden zgubił pieniądze i pytał Szymona, kto by je ukradł? Wiedząc Święty, iż to był człowiek gwałtowny i bił czeladź swą bez litości, powiedział: – o ile się zarzekniesz, iż póki żyć będziesz, nie uderzysz nikogo, wrócą ci się pieniądze. Co gdy uczynił, znalazł swą zgubę, i przez cały czas wyrozumiałym był i łagodnym.

Tak to ów głupiec rozmiłowany w ludzkim zbawieniu, zbliżał się do wszelkiego rodzaju grzeszników lub cierpiących, by jednym słówkiem zręcznie wtrąconym, naprowadzić ich na dobrą drogę. Wyrywał ich ze zbrodniczego życia, wspomagał, a wpadając do szpitali, Znakiem Krzyża Świętego lub dotknięciem tylko uzdrawiał. Sam zaś wśród tak na pozór szalonego postępowania, nie przestał równie pokutnego jak na puszczy, wieść życia. Całe nocy na modlitwie i płakaniu przepędzał, raz tylko na dni kilka brał posiłek, a gdy z rana wychodził na ulicę, kładł wieniec z liści, i wołał: Zwycięstwo cesarzowi i miastu! Zwiąc cesarzem rozum, który ma rozkazywać namiętnościom duszy.

Pomiędzy całym zastępem ludzi, których ten Święty dobrodziejstwami swymi obdarzał, był tylko jeden, to jest Jan diakon, który go znał jakim był w istocie, i który miał o nim staranie. Jemu to Szymon pokornie żywot swój opowiedział, po czym poszedł do towarzysza swego Jana, na puszczę, oznajmił mu bliską już śmierć jego i swoją, oraz koronę jaka ich od Pana Boga czekała. Powróciwszy zaś do Emeseny, upominał owego diakona, aby ubogimi i tymi, co w pocie czoła chleb jedzą, nie gardził, mówiąc: iż między nimi wiele jest dusz świętych i czystych jak złoto. Aby czynił miłosierdzie, które nad wszystkie cnoty nas samych zdobi i ubogaca, oraz by nigdy z sercem gniewnym na bliźniego, do Ołtarza nie przystępował. Zaś po upływie dwóch dni, kazał mu przyjść do swej chatki.

Tymczasem, chcąc i po śmierci ustrzec się czci ludzkiej, czując zbliżającą się ostatnią godzinę, skrył się w izdebce swojej w wiązkę chrustu winnego, na którym zwykł był sypiać, i tam ducha Panu Bogu oddał. Nie widząc go od dwóch dni znajomi, poszli, i znaleźli go tam już umarłego. Patrzcie, mówili, jako i po śmierci głupstwo pokazał. – I bez żadnej czci i śpiewu pogrzebali go między pielgrzymami. Kiedy ciało niesiono, dziwna muzyka słyszeć się dała, a żyd jeden nawrócony uderzony tym, zawołał: Odmówili ci ludzie obchodu i śpiewu, ale masz za to w Niebie cześć i muzykę.

Sława świętobliwości i cuda jego, po śmierci ujawniły się dopiero, ku czci Pana Boga w Trójcy Świętej Jedynego, Którego Panowanie i Władza słynie na wieki wieków. Amen.

Pożytki duchowne.

Wielkiej uczy nas mądrości, ów Św. Szymona żywot. Nie ze względu zaiste, iżbyśmy pomysł jego w tak szczególnym przedstawieniu się ludziom, naśladować mieli; nie wolno nam albowiem kusić Pana Boga, Który tylko w widokach wysokiego uznania i Opatrzności Swojej, Darem i wyłącznym Natchnieniem, na podobną człowieka naprowadza drogę. Ale mamy tu najgłębszej, doskonałej wzgardy samych siebie naukę, my, tak drażliwi na najmniejsze uchybienie od drugich. Z niej to dowiadujemy się, iż takie to właśnie uniżenie się jak tego Świętego zaleca nam Pan, gdy mówi: „Gdyć kto co twego bierze, nie upominaj się”. Albo: „Gdy cię kto w prawy policzek uderzy, nadstaw mu i lewy. A kto ci suknię bierze, oddaj mu i płaszcz”. To się ma znaczyć: Nie mścij się krzywdy żadnej; odpuszczaj tym, którzy ci dobro tego świata, aż do sławy wydzierają, i zachowaj się w cierpliwości, dobrze im czyniąc.

© salveregina.pl 2024

Idź do oryginalnego materiału