🔉Żywot Św. Ludwika, królewicza Neapolitańskiego.

salveregina.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Żywot Św. Ludwika


19 Sierpnia.

Żywot Św. Ludwika, królewicza Neapolitańskiego.

(żył około roku 1280.)

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. IV, 1880r.

Ludwik Święty, biskup Tuluzy, wnuk Św. Ludwika, króla francuskiego, siostrzeniec Św. Elżbiety Węgierskiej, a syn Karola II., króla Neapolitańskiego i Marii, królewny Węgierskiej, urodził się w Brignol we Francji 1274 r. Najstarszy między bracią, odznaczał on się od lat dziecinnych szczególną dojrzałością umysłu i statkiem obyczajów. Wrodzona mu bojaźń Boża, rozwijała w nim coraz żywszą pobożność, to też gdy rówieśnicy jego oddawali się adekwatnym ich wiekowi rozrywkom, on uchodząc na stronę, modlił się gorąco, i wielkie do Matki Bożej miał zawsze nabożeństwo. Potulny przy tym, posłuszny starszym, cichy, pokorny, roztropny, budował innych postępowaniem swoim, a z tym wszystkim, niepospolitymi odznaczając się zdolnościami, wielkie w udzielanych mu naukach czynił postępy.

Miał Ludwik zaledwie lat czternaście kiedy wraz z dwoma braćmi posłany został jako zakładnik królowi arragońskiemu, za wziętego do niewoli ojca. Przepędził tam lat siedem w towarzystwie nauczycieli swoich zakonników Św. Franciszka, z pomocą których tak się ćwiczył w naukach, a mianowicie w Piśmie Świętym, iż najuczeńszym i mędrcom, w rozprawach i rozumieniu Słowa Bożego, wyrównał. Przeciwności i upokorzenia jakie go w niewoli spotykały, z dziwnym weselem i cierpliwością znosił, powtarzając swym braciom: Radujmy się w cierpieniach, a wtedy to dopiero miłości naszej dowiedziemy Panu Bogu. Pomyślność zaślepia nas często, i na złą drogę wprowadza; strapienie i ból przeciwnie, zwracają nas do Pana Boga. Postępując z dniem każdym w pobożności, częstą Spowiedzią coraz oczyszczał i urabiał piękniej, a używaniem Najświętszego Sakramentu, zasilał swą duszę. Rozpatrując się zaś coraz głębiej w marności i zmienności tego świata; w tym, jak rozrywki jego w grzechy człowieka wiodą, a od niebieskich odwracają go rzeczy; jak ani żadne królestwo, ani też stan wysoki od śmierci i od Sądu Bożego nas nie uchroni, a owszem, często do złego bywa przyczyną; umyślił wyrzec się czekającej go korony wielkiego państwa, a w pokornym stanie i naśladowaniu Pana Jezusa, Syna Bożego, zbawienia swojego szukać. W Hiszpanii wtedy jeszcze uczynił Panu Bogu ślub tajemny: wszystkiego zaniechawszy żyć w ubóstwie, i do Zakonu Braci Mniejszych Św. Franciszka wstąpić.

Powróciwszy tymczasem na dwór ojca, młodzieniec Święty postępowaniem swoim torował sobie drogę do zamierzonego celu. O ile mu tylko przywiązane do jego stanowiska zajęcia pozwalały, poświęcał wszystek czas swój modlitwie, czytaniu ksiąg Świętych, słuchaniu Słowa Bożego, usługom chorych po szpitalach, i innym dobrym uczynkom. Czystości tak duszy jak i ciała swego pilnie przestrzegał; słów i rozmów nieprzystojnych słuchać nigdy nie mógł, i strofował natychmiast każdego, kto sobie pozwolił choćby najmniejszym słówkiem, w obecności jego skromności ubliżyć; znał on bowiem, iż złe rozmowy psują dobre obyczaje. Z żadną niewiastą, oprócz matki i siostry, nigdy nie mówił, a poskramiając swe ciało, tajemnie zawsze włosiennicę nosił.

Nadeszła jednak pora, w której miał jawnie z zamiarów swoich otworzyć się ludziom, i kiedy siostrze jego małżeńskie gody z królem arragonskim, w celu uczynienia z nim pokoju sprawiano, Ludwik uroczyście oddał się Panu Bogu, i w obecności dwóch królów, dwóch posłów papieskich, i licznie zgromadzonych prałatów i ludu, klerykiem został. Niedługo potem pojechał z ojcem do Rzymu, gdzie Papież Bonifacy VIII poświęcił go na poddiakona. Zabawiwszy tam nieco, powrócił znowu do Neapolu, i przyjąwszy święcenie diakona, a następnie kapłana, zamieszkał przy klasztorze Franciszkanów, i z każdym dniem gorętszym pałając nabożeństwem, umysł swój coraz wyższą nauką, a duszę coraz doskonalszymi ubogacał cnotami. Gdy bracia Św. Franciszka na kapitułę się zebrali, udał się tam święty kapłan i prosił, aby go do Zakonu swego przyjęli. Oni bojąc się króla, ojca jego, nie chcieli tego uczynić; a wtedy on sam, nie mogąc jeszcze dopiąć ostatecznie zamiaru swego, jawnie przed nimi ślub wstąpienia do ich Zakonu odnowił.

Tymczasem biskupstwo tuluzkie zawakowało. Papież Bonifacy starał się skłonić 22-letniego Ludwika, aby owe biskupstwo przyjął. Długo się wymawiał Święty, aż nareszcie ulegając woli Ojca Świętego, przychylił się do niej, oznajmiając zarazem ślub swój Papieżowi, i zastrzegając sobie, iż pierwej zakonnikiem Św. Franciszka zostanie. Gdy Papież na to zezwolił, młodzieniec śluby jawne w ręce generała tego zakonu złożył, habit przywdział, a niezwłocznie potem na biskupa wyświęcony został.

Mając wzgląd na króla ojca jego, który wstąpieniu jego do Zakonu był przeciwny, kazał mu Papież habit, czyli kapicę szatą biskupią pokrywać. Poddał się temu Ludwik z początku, ale po kilku miesiącach w Rzymie publicznie, i w obecności dwóch kardynałów, kapicę oblókł, w niej boso do kościoła Św. Piotra przyszedł, i odtąd aż do śmierci otwarcie ją nosił.

Objąwszy urząd biskupi, nie pomnąc ów Sługa Boży iż był synem królewskim a sam wysoką piastował godność, zawsze równie umartwione, ubogiego zakonnika wiódł życie. Obliczywszy dochody biskupstwa swego, zostawiał sobie tyle tylko, ile dom jego na najskromniejsze potrzebował utrzymanie; resztę na hojne rozliczne jałmużny obracał, zaradzając wszelkiego rodzaju nędzy. Jadąc raz do Paryża, spotkał na drodze nagiego żebraka, zdjął przeto z siebie habit a jemu oddał, przyodziewając się czym innym tymczasowo. Miał zwykle Ludwik Święty w domu swym 25 ubogich, którym do stołu służył, własną ich ręką karmił z najwyższą pokorą, czcząc w nich i naśladując Chrystusa Pana. Szpitale nawiedzał i uposażał, a tak dla bliźnich wylany, czujnym był i surowym dla samego siebie. Dyscyplinował się własną ręką, a niekiedy brata swego wzywał, aby go na pamiątkę męki Chrystusowej żelaznymi łańcuszkami biczował. Pas z węzełkami na gołym ciele nosił trapiąc je, a Woli Bożej i rozumowi posłusznym czyniąc. Zwykle dwóch, a czasem czterech braci zakonnych jako świadków jego życia, sypiało w jego celi.

Urząd swój biskup wiernie i mądrze sprawował; beneficjami godnych tylko obdarzał; kazania i nauki gorącości ducha pełne, często i wszędzie miewał, tak, iż lud zewsząd do owego duchowego pokarmu się cisnął. Karności kościelnej nad wstępnymi pilnie przestrzegał; a w czasie krótkiego pasterstwa swego wielu żydów i innych kacerzy do Wiary Świętej przywiódł, i sam niektórym ojcem chrzestnym zostawał. U króla ojca swego, liczne ów syn Święty łaski i dobrodziejstwa dla nieszczęśliwych wypraszał; a razu jednego 150 jeńców wojennych na śmierć skazanych, za wstawieniem się jego, przebaczenie uzyskało.

Tak to wzgardziwszy wysokością rodu, blaskiem korony i pompą królewską, pełen cnót młodzian Święty, pokorą rajskie, niezmienne państwo kupował A gdy bogaty w zasługi, dojrzałym już był dla Nieba, jakkolwiek dopiero 25 lat liczył, Pan Bóg zesłał na niego chorobę właśnie, gdy w przejeździe do Prowancji, zatrzymał się w Brignol, rodzinnym swym zamku. Czując Ludwik Święty zbliżający się koniec, zażądał Sakramentów Świętych. Gdy po Spowiedzi przyniesiono mu Ciało i Krew Pańską, porwał się z łóżka ze skruchą i czcią wielką, ażeby użyć tego zbawiennego, na drogę wieczności zostawionego wiernym Pokarmu. Potem Krzyż ucałowawszy, odmawiał bezustannie „Pozdrowienie Anielskie”, uciekając się tym goręcej w ostatniej życia chwili do Przeczystej Panny Opieki. A gdy wymówił słowa: „Święta Maryo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen”, zasnął w Panu Bogu. Stało się to 19 Sierpnia 1299 roku. Ciało jego spoczywa w kościele OO. Franciszkanów w Marsylii. Tam ludzie w wielkich niemocach swoich przyczyny jego wzywając, cudownie od Pana Boga pocieszeni bywają. Pomiędzy zdziałanymi tam cudami, Papież Jan XXII wylicza w procesie kanonizacji Ludwika Świętego, kilkoro dzieci w różnym wieku zmarłych, u grobu jego przywróconych do życia; przez Moc i Łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, Którego Panowanie i Władza nieskończona na wieki wieków. Amen.

Pożytki duchowne.

Zastanawiając się nad tym, jak najpotężniejsi panowie tego świata dobrowolnie wyzuwali się ze wszystkiego, aby w ubóstwie i pokorze czcić i naśladować Chrystusa Pana; usiłujmy wstępować w ich ślady o tyle przynajmniej, abyśmy nie ubiegając się sposobami mało szlachetnymi za bogactwami, w skromnej mierności szczęśliwymi być umieli; a pogardzając zbytkiem, strzegąc się marnotrawstwa, znaleźli jeszcze zawsze czym podzielić się z uboższymi.

Dawne owe czasy gorącej Wiary, liczne zostawiły nam przykłady panujących królów i książąt, którzy rzucając świetności i korony doczesne, szli w ubóstwie i najsroższym umartwieniu duszy i ciała, dobijać się o wieczne. Pomiędzy tymi byli także: Weremund, pierwszy król hiszpański; Karloman, król francuski, brat Pepina, który po bitwie z Almanami pojechał do Rzymu, i tam zamknął się w klasztorze najistotniejsze czyniąc posługi, a znosząc niekiedy najcięższe obelgi od nieznających go towarzyszy. Dalej, Sygebert król francuski, kilku królów angielskich, Jan Kazimierz polski, i Jozafat indyjski, Sebald król Dacji, Piotr Urseolus i Witalis, książęta Wenecji, i bardzo wielu innych. Ci oto poczytywali sobie za sławę Chrystusowe ubóstwo, wieleż to niskiego stanu ludzi wstydzi się go dzisiaj lub niegodnymi drogami za dostatkami goni!

© salveregina.pl 2024

Idź do oryginalnego materiału