10 Października.
Żywot Św. Franciszka Borgiasza.
(żył około roku 1560.)
— Grób znajduje się w Domu Profesów Tow. Jezusowego w Madrycie; podczas pożaru kościoła w 1931 r. został prawie zupełnie zniszczony.
Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. V, 1880r.
Słuszną jest rzeczą żywoty wielkich ludzi wypisując, od ich rodowodu poczynać, bo o ile cnota w niskiego stanu człowieku wysoko się podnosi, o tyle wysokiego rodu a dobrowolnie się uniżający i świeckim szczęściem pogardzający, godzien jest uznania i chwały. A jako mędrzec mówi: „W obydwóch jest Łaska Boża”.
Franciszek Borgia książe Gandii, syn Jana Borgia, z przezacnego domu hiszpańskiego, księcia panującego w księstwie tegoż nazwiska i Joanny księżniczki Arragońskiej, wnuczki Ferdynanda Katolickiego, urodził się w mieście Gandii 1510 roku. Pobożnie bardzo przez rodziców wychowany, naśladował on z małego stary zwyczaj domu Borgiów, to jest iż każdy z jego członków, co rok wybierał sobie losem Patrona, i w wigilię święta jego obowiązany był dwóch żebraków nakarmić, a w sam dzień święta dwóm do stołu służyć; mężczyzna mężczyznom, a niewiasta niewiastom. Kiedy później Franciszek generałem swego Zakonu został, comiesięczną praktykę tego zwyczaju do niego wprowadził. Od piątego roku życia miał chłopczyna dwóch mistrzów: jednego duchownego, który go czytać, pisać, po łacinie i innych nauk uczył, a drugiego szlachcica, który go w dworskich obyczajach i obcowaniu z ludźmi ćwiczył. Względem obydwóch poddany był i posłuszny, w pracy pilny i pobożny. Miał lat 10, gdy matkę stracił. W chorobie chcąc jej u Pana Boga zdrowie uprosić, biczował się tajemnie i ostre zadawał sobie umartwienia, a co mu ta pobożna matka kiedy bądź rozkazała lub radziła, to do śmierci pamiętał.
Po jej zgonie powierzył go ojciec wujowi jego, biskupowi Saragossy, gdzie Franciszek najstaranniejsze odebrał wychowanie, znakomite czyniąc w naukach postępy. Razu jednego słuchając wymownego kazania o Sądzie Bożym i o Męce Pańskiej, tak silnego doznał wrażenia, iż postanowił świat porzucić, a w zakonie się jakim zamknąć. Wiek atoli i czuwająca nad nim władza, tłumiły te jego zapały. Pomimo to przecież nie opuszczając swej myśli, przystępował często do Sakramentów Świętych, a modlitwą i czytaniem ksiąg pobożnych karmić jej nie przestawał, przestrzegając zarazem nieskażonej czystości obyczajów.
Doszedłszy lat 19-stu, posłany na dwór króla hiszpańskiego Karola V go, dowiódł: iż dworzanin może zarazem i Chrystusowi Panu i królowi służyć. Pochlebców i stołowych przyjaciół z dala od siebie trzymał, przyjmując chętnie tych tylko, którzy przykładnym odznaczając się żywotem, prawdę swobodnie powiedzieć mogli. Nikomu łaski żadnej nie pozazdrościł, obmów się ludzkich wystrzegał, a sługom mawiał: – Jako wy pana uległością mu waszą czcicie, tak też z pana uczciwość brać macie. W żołnierskim ćwiczeniu kochał się bardzo, do gonitw, konnych wyścigów, do potyczek z wołami dzikimi, zawsze był pierwszy a najdzielniejszy. Król poważając go bardzo, a uzyskawszy pozwolenie ojca, dał mu za żonę Leonorę de Kastro, wielkiego rodu portugalskiego i wielkiej pobożności dziewicę, przydając do tego margrabstwo Lombay i urząd koniuszego wielkiego.
Cnotliwe to i zgodne bardzo małżeństwo, dary hojności królewskiej na ubogich przelewało; Pan Bóg zaś w licznym, a dobrym potomstwie, szczodrze ich błogosławił. I wszyscy ich synowie, wysokie a zasłużone piastowali z czasem godności.
Towarzyszył cesarzowi Franciszek na wyprawę wojenną do Afryki, przeciw Barbarossie, i tam prawdziwą odznaczył się walecznością. A cesarz oceniając go bardzo, w każdej okoliczności zasięgał jego rady i na niej poprzestawał. Wpadał zacny młodzieniec razy parę w ciężką chorobę, i zwykle wówczas rozbudzała się w nim myśl zamknięcia się w klasztorze. Podwajał wtedy nabożeństwa, postanowił nic nie czytywać, prócz Ewangelii Świętej, Żywotów Świętych Pańskich i listów Św. Pawła. Aż nareszcie poniższa okoliczność, utwierdziła go w jego zamiarach. Cesarz Karol będąc na sejmie w Toledo, odebrał wiadomość o śmierci swej żony Izabelli, wielkich zalet niewiasty, i strapiony tym bardzo, powierzył Borgii, aby ciało jej poprowadził do Grenady i tam je w grobie królów jej przodków złożył. Odprawił Borgia tę podróż z wielką czcią i pompą w towarzystwie żony i z wszystkim domem swoim. A kiedy przyszło do otworzenia trumny dla sprawdzenia tożsamości osoby cesarzowej i ujrzano twarz zmarłej wielce już zeszpeconą, a woń odrażająca uderzyła wszystkich, Franciszek wzruszony tym widokiem do głębi duszy, stał się od razu jakby innym człowiekiem. – Ty żeś to Izabello? A gdzież twoja uroda – zawoła. I dotknięty ową znikomością powabów, bogactw, czci i przyjaźni tego świata, krótkością tego żywota, a wiecznością zguby lub szczęśliwości, która duszę czeka, modląc się i zalewając łzami przez całą noc następną, ślubował Panu Bogu: iż jeśliby żonę swą przeżył, wszystek natenczas na wyłączną Jego Służbę się odda.
Powróciwszy do cesarza Franciszek Borgia, mianowany został wicekrólem Katalonii, a nie mogąc się z tego wymówić, użył wysokiej swej władzy na jak największy pożytek powierzonego sobie kraju: znosił i karcił nadużycia, wymiaru sprawiedliwości pilnował; długi bogatym spłacać zaraz kazał, a za ubogich sam płacił; szkoły zakładał, a biednych studentów własną kieszenią utrzymywał, mówiąc: iż kraj z nich pożytecznych ludzi mieć będzie. Klasztory jałmużną opatrywał, słowem wszelakiej zaradzić nędzy i wszyscy obywatele ojcem ojczyzny go zwali.
Przy tak wzorowym pełnieniu swego urzędu, nie zapominał mąż święty o ćwiczeniach pobożnych, które myśl jego ściśle z Panem Bogiem łączyły: uczęszczał do Sakramentów Świętych, rozmyślał nad Dziełami Mocy, Dobroci, Mądrości, Sprawiedliwości i Miłosierdzia Bożego. A wspominając na Niebo, jak zachwycony, łzy rzewne wylewał, mówiąc: A któż mógł to kamienne serce moje skruszyć, jeno Ty, Miłosierny Boże, Który z opoki wyprowadzasz wodę i z kamienia czynisz syny Abrahamowe? Pięć godzin nocy na modlitwie przepędzał, a pożywienie jego same tylko jarzyny, chleb i woda składały.
Odebrawszy wiadomość o śmierci ojca swego Jana, księcia Gandii, Franciszek za zezwoleniem cesarza złożył urząd wicekróla i do dziedzicznego państwa swego pojechał. Tam jak i w Katalonii, odznaczył znowu swe rządy najpożyteczniejszymi zaprowadzeniami: akademię i dwa klasztory Ojców Jezuitów i Dominikanów założył, miasto Gandię od rozbojów morskich zabezpieczył, szpital tam rozprzestrzenił i nadał, a miasto dla swych fortun przykupiwszy do księstwa przyłączył.
Wkrótce po stracie ojca, stracił Franciszek i żonę po 18 latach najszczęśliwszego z nią pożycia. Z wielkim rozdarciem serca przyjął mąż Boży cios nowy i po niejakim czasie, pomnąc na swoje postanowienie, przemyślać zaczął nad wyborem Zakonu, do którego miał wstąpić. Po wielu modlitwach, postach, jałmużnach, dzięki których chciał sobie poznanie Woli Bożej wyprosić, obrał sobie świeżo wówczas założony Zakon Ojców Jezuitów, i zapytawszy Ignacego Loyoli, czyli go pomiędzy swe syny policzyć zechce, odebrał odpowiedź: iż go rad przyjmie, ale zaleca mu pierwej, aby przede wszystkim postanowieniem losu dzieci swych rozrządził stosownie do ich stanu, a następnie przystąpić musi do przejścia kursu teologii i nauk kapłanowi potrzebnych, w akademii gandyjskiej. Tam to nowicjusz święty nie czekając upływu zwykłego czasu, za pozwoleniem Papieża śluby Zakonu tajemnie wykonał, a po trzech latach pilnej nauki, za daną opinią wszystkich uczonych, został mistrzem filozofii i doktorem teologii w akademii gandyjskiej. I r. 1550 zdawszy księstwo Gandii starszemu synowi swemu Karolowi wraz z błogosławieństwem ojcowskim, puścił się z synem Janem i z 9-ciu braćmi zgromadzenia swego do Rzymu, gdzie zrzekł się uroczyście na rzecz syna księstwa i wszystkiego co posiadał jeszcze, i czyniąc profesje w przytomności sług, dworzan i licznych świadków, gdy inni jak umarłego płakali, on przepełniony weselem, mówił: ,,Potargałeś, Panie, pęta moje, Tobie ofiarę Chwały oddawać będę”
W Rzymie Borgia kilka miesięcy przemieszkał, a gdy się dowiedział Ignacy Święty, iż Papież zamierza uczynić go kardynałem, wyprawił go stamtąd do Hiszpanii. Skierował najpierw Franciszek swą drogę na Kantabrię, dla uczczenia miejsca, gdzie się Św. Ignacy urodził i stąd dopiero puścił się do Ognatii. Przyjąwszy potem święcenie kapłańskie, poszedł znowu powtórnie do zamku Loyoli, w którego kaplicy pierwszą Mszę Świętą odprawił, i Janowi synowi swemu po raz pierwszy swą ręką, Ciało i Krew Najświętszą podał. Kiedy dnia następnego w dalszą szedł drogę, gromadziła się około niego tak wielka rzesza ludu, iż nie mogąc się pomieścić w kościele, by słuchać jego nauki, wystawili na polu ołtarz, przy którym Święty Mszę Świętą mając, kazanie wzruszające powiedział, obdzielał wielu Ciałem i Krwią Pańską, a wszyscy dziwowali się patrząc na księcia, który państwa i tytuły świeckie za ubóstwo Chrystusowe, a jedwabne drogie szaty, za suknię wytartą sprzedał.
Upatrzywszy sobie Borgia w bliskości Ognatii na odosobnionym miejscu kapliczkę, wystawił obok niej mały klasztorek i w nim z kilkoma braćmi Zakonu swego zamieszkał. Oddając hołd pokorze, którą tak miłował, rozpoczął on swój zawód od najskromniejszych domowych posług: drwa i wodę nosił, w kuchni służył, miski pomywał, umiatał itp., a co mu zbywało czasu, wybiegał do wsi i miasteczek, chleba żebrząc. Dzieci zaś i prostaczki dzwonkiem do siebie ściągał, pacierza ich i początków Wiary Świętej nauczał, kazania czynił i wiele bardzo do bogobojności przywodził.
I na ustroniu tak żyjąc, rozsławił się niedługo Franciszek Święty po całej Hiszpanii; najpierwsi panowie i książęta pismem lub osobiście zgłaszali się do niego, prosząc o radę, modlitwę i błogosławieństwo. A wielu zacnych i wielce uczonych, gorącym duchem do jego się zakonu garnęło. Pełen uwielbienia dla niego cesarz Karol V-ty, pisał do Papieża Juliusza III, aby Borgiasza kardynałem uczynił. Papież jak i kardynałowie czcząc wysokie cnoty jego, najchętniej przychylili się do tego żądania. Franciszek Święty o niczym nie wiedział, ale będący podówczas w Rzymie Ignacy, wybłagał i wypłakał u Papieża, aby nie wnosił w nowy Zakon tego, co go psuć, a pożytkowi Kościoła szkodzić mogło. o ile zaś pragnie dać Borgiasza cnocie świadectwo, prosił niechaj go tą godnością udaruje, ale go do jej przyjęcia posłuszeństwem nie obowiązuje. I stało się też po myśli świętego męża, bo kiedy znów później Pius IV i Pius V chcieli go nią obdarzyć, Borgia mówił: – Proszę Boga, aby mnie pierwej z tego świata zabrał, niżelibym do tytułów i dóbr jego miał wrócić.
Po kilkuletnim w Ognacie pobycie, opuścił Święty to miejsce z rozkazu Ignacego Świętego i obchodząc z kolei dalsze miasta, opowiadał Słowo Boże, rozmowami swoimi do cnót chrześcijańskich pobudzał, kolegia i domy profesów umacniał i fundował. Słysząc o nim wiele król portugalski Jan III, wezwał go do Lizbony, a nacieszywszy się nauką duchowną i towarzystwem jego, mówił: Tak mi się kaznodzieja podoba, który rzeczą samą czyni to, czego naucza. – Za powrotem do Hiszpanii, mianowany został Borgia przez Ignacego Świętego generalnym przełożonym wszystkich kolegiów i domów jezuickich w Hiszpanii i w Indiach Wschodnich. A gdy z posłuszeństwa przyjąć na siebie ten ciężar musiał, lękając się by rządząc drugimi, sam nie upadł, różnych sobie surowości w umartwieniu ciała przyczyniał. Dowiedziawszy się o tym Ignacy Święty, bacząc na jego zdrowie, przydał mu jednego z ojców na towarzysza, z poleceniem, aby zbyteczne umartwienia jego hamował, a Święty zawsze był mu posłuszny. Ubóstwa Franciszek Święty w Zakonie swoim ściśle przestrzegał. Będąc raz w Hispalu, a widząc, iż tam piękny bracia jego dom zamieszkali, zganiwszy ich za to, opuścić im go i do starego a ubogiego przeprowadzić się kazał. Nieznani prawie jeszcze miastu, gdy razu jednego jeść tam już co nie mieli, brat który miał o domu staranie rzecze: – Południe mija, a nie ma co dać braci; czy mam na obiad zadzwonić? – A Borgiasz westchnąwszy do Pana Boga, odpowie: – Ufajmy Bogu, On ma o nas staranie. – I kazał dzwonić. W tejże chwili dwaj słudzy u furty stanęli, chleb i potrawy przynosząc. W taki sposób wielokrotnie ręka Opatrzności widocznie nad nimi się ukazała. A Święty powtarzał braciom: Nauczajmy się ufać Bogu; gdy szukamy czci Jego, na niczym nam nie zejdzie. – Jak w tej tak i we wszystkich cnotach Franciszek przykładem swoim drugim przyświecał, drogę im ukazując, ciesząc i nalegając; tym wędzidła, tamtym bodźca dodając. Gdy jeden z nowicjuszów umywaniem się misek brzydził, on napił się wody, którą były umyte, i tak młodzieńca zawstydził, iż upadł mu do nóg i przepraszał go, innej nie potrzebując już nauki. Chodził niekiedy Borgia w kolegiach do kucharzy, którzy go nie znali, i stosownie do odebranego rozkazu, oddawał im posługi. Będąc w Lizbonie, znajdował się właśnie w kuchni takiej na posłudze, gdy odebrał wezwanie od królowej, aby ją dla spraw niektórych nawiedził, rzekł więc do furtiana: – Jestem teraz pod posłuszeństwem kucharza, proś go aby mi pozwolił. – A kucharz na to: Idź ojcze, ale się wracaj bo mi jesteś potrzebny; powiedz królowej, iż teraz kucharzowi usługujesz. Święty poszedł, powtórzył królowej słowa kucharza i za jej zezwoleniem gwałtownie powrócił do kuchni.
Cesarz Karol V-ty zajęty czy to wojnami, czy też wewnętrznymi sprawami państwa, kilka wiedział o Franciszku; niekiedy jednak pytał się o niego. A gdy po sławnych zwycięstwach swoich, chciał się póki czas miał po temu, Panu Bogu za grzechy swoje pokutą wypłacić, złożył koronę cesarską na rzecz syna Filipa, sam zaś zamknął się w klasztorze pod Placencją, aby tam ostatek życia na przygotowaniu się do śmierci przepędzić. Odwiedził go tam Franciszek, z wspólną dla obu pociechą. I niedługie ubiegły czasy, jak zawiadomiony o chorobie cesarza, powrócił znowu do niego i zastawszy pilnie już gotującego się na Sąd Boży, nie mało mu dopomógł do wielkiego przejścia, nauką, przykładami i pociechami jakimi go oświecał i krzepił. A skoro cesarz 21 września 1558 r. Panu Bogu ducha oddał, jego wykonawcą testamentu swego naznaczył.
W 1561 r. Papież Pius IV-ty wezwał go do Rzymu dla narady o ważnych sprawach kościoła. Tam to w parę lat później po śmierci Lainesa, Franciszka Borgia na godność generała całego Zakonu wybrano. Długo opierał się Święty owemu wyniesieniu, ale z posłuszeństwa ulec musiał, i jąwszy się jarzma, mocno i szczęśliwie w nim robił. Z miłości ku niemu, Aleksander Farnezy kardynał, bogaty bardzo i ozdobny kościół w Rzymie dla jego zakonu zbudował. Pius V widząc jak wielkie posługi tenże zakon oddawał Kościołowi, powierzy mu penitencjarię Św. Piotra, z najuczeńszych mistrzów i doktorów złożoną. Rozkazał w tym celu Franciszkowi, ażeby wybrał w Zakonie swoim dwunastu mężów rozmaitej narodowości, uczonych i w prawach kościelnych biegłych i tych mu przedstawił. Wymawiał się mocno z tego generał, ale na próżno. Wreszcie w 1570 r. stanęli wezwani przed Papieżem, a na ich czele znalazł się Andrzej Szkott, Polak. Rozpytawszy się Papież o każdego z nich po szczególe generała, dał im błogosławieństwo, i dom u Św. Piotra, który funduszem wiecznym opatrzył. W czasie grasującego morowego powietrza w Rzymie, Święty takim politowaniem Papieża, duchowieństwo, możnych i senat wzruszył, iż wszyscy składali ofiary swoje; a senatorowie podzielili miasto na 15 części, zakładając w każdej aptekę i kuchnię, – wybrali 12, z pomiędzy siebie, którzy by posługi chorych i ubogich dojrzeli, a kapłani zgromadzenia mając z sobą doktora, obchodzili, po parze na wszystkie strony, równie ciałom ich, jak i duszom służąc.
Za generalstwa Franciszka Świętego zgromadzenie Jezuitów po różnych krajach szerzyć się zaczęło. Oprócz w Hiszpanii i Galii, czyli Francji, osiedli oni jeszcze w Pułtusku, Wilnie, Jarosławiu i Poznaniu; w Niemczech, w Sycylii, we Włoszech. A wysyłani do Indii Zachodnich, do Peru, Meksyku, Florydy i Japonii przez generała swego na szczepienie Ewangelii Świętej, tam gdzie się jeszcze żaden z zakonnych nie pokazał, z wielką jechali na pewną śmierć skwapliwością i wielka ich tam liczba koronę męczeńską odniosła. Pozostający przy życiu, wiele tam kolegiów pozakładali, a mąż Boży wszystkim rządził mądrze, wyrozumiale i roztropnie. Sam względem siebie surowy, dla innych łaskawym był i łagodnym. Żadnemu z braci zakonnych nigdy nic nie rozkazał, dopóki nie wiedział, jak to, który przyjmie, i o ile chętnie wypełni. A wtenczas mówił: – Proszę cię, uczyń to dla Boga. Nieprzyjaciołom i potwarcom miłość okazywał i dobrze się o nich wyrażał, a niewiadomością grzech ich tłumaczył, dodając: Grzechy moje na nie równie więcej zasłużyły. – Krewnym i powinowatym swoim żadnego w niczym nie dawał pierwszeństwa. Słysząc o tym Karol cesarz rzekł raz do niego: – Kardona starosta Arragonii, uskarża się na syna twego Karola, iż niektóre dobra królewskie niesłusznie trzyma. – Oddaj je lepiej Kardonie – odpowie Święty. Także to dzieci swe miłujesz? – powie cesarz. – Podobno Kardona potrzebniejszy niżeli syn mój – rzekł Borgiasz.
W martwieniu ciała, w zwyciężaniu samego siebie, dziwnie był wyćwiczony. Gdy kogo chwalono z jakiej cnoty, Franciszek Święty mówił: Będzie taki, o ile sam się zwyciężyć potrafi. – Ciało zwał głównym nieprzyjacielem, z którym przymierza czynić się nie godzi; a wszelkie dolegliwości ciała i choroby zwał przyjaciółmi, dzięki których zwalczał nieprzyjaciela. Im więcej mąż Boży zbliżał się do kresu życia, tym się więcej w bogomyślności pomnażał. Rachunek sumienia pilnie bardzo czynił, rozbierając myśli, słowa i uczynki spełnione w dniu, lub opuszczone. Codziennie się spowiadał, a chociaż spowiednicy znali, iż go nie było z czego rozgrzeszać, on jednak surowym okiem patrzał na siebie, pamiętając na Sąd Boży, który inny jest jak ludzki. Ubóstwo wysoko sobie ważył jako wyrażające Tego, o którym rzekł Apostoł: „Będąc bogatym stał się ubogim dla nas, abyśmy się ubóstwem Jego wzbogacili.” I od czasu uczynionego Panu Bogu ślubu, nigdy się więcej pieniędzy nie dotkną. Gdzie sam zakonne domy budował, szczupłe i z najprostszego czynił to materiału.
Znękany pracą, pokutą. podróżami, mąż święty przyciśniony już i wiekiem, zlecone miał sobie jeszcze poselstwo w ważnych dla Chrześcijan sprawach, do królów: hiszpańskiego Filipa, portugalskiego Sebastiana, francuskiego Karola IX, i powracając do Rzymu dla zdania sprawy Ojcu Świętemu z tego co za wolą jego dokonał, zachorował w drodze i nazajutrz po przybyciu do Rzymu opatrzony Sakramentami Świętymi, z wielkim nabożeństwem ducha Panu Bogu oddał r. 1572 mając lat 62. Papież Klemens X-ty policzył go w poczet Świętych, aby sławione było Imię Pańskie w wielkich cnotach tego męża Bożego na wieki wieków. Amen.
Pożytki duchowne.
Ma Pan Bóg rozliczne sposoby, którymi serce człowieka zwraca ku sobie; sposoby te są przede wszystkim słabą iskierką, dającą początek pierwszym promykom światła, poprzedzającym ukazanie się słońca, które je kiedyś w zupełności ogarnie, jeżeli duszę na przyjęcie Prawd Odwiecznych przygotowaną znajdzie. Tak się działo ze Świętymi: chwytali się oni oburącz wskazanej im nieznaczną lub nadspodziewaną jakąś okolicznością, przez Zbawiciela drogi Wiary i poświęcenia, a w Sakramentach Świętych czerpali tyle potrzebną Łaskę Bożą i siłę do przebieżenia ciężkiego życia zawodu. I postępując coraz wyżej a wyżej na drodze doskonałości, dosięgali owego szczytu, na którym już duchem tylko w powłoce ciała żyli. Tak nam się przedstawia przebieg życia tego Franciszka Świętego, który przejęty znikomością wielkości i szczęścia tego świata, sam wyniszczył siebie jakoby nie istniał ciałem, a cały zatopił się w Panu Bogu i Świętej Jego Woli. Tak żył i tak żyć uczył owych braci Zakonu, któremu nieświadomość lub uprzedzenie, ani czystości zamiarów, ani tak wielkich a niczym nie zatartych zasług, przyznać nie chce.
Poznaj także żywot Św. Franciszka Borgiasza, Wyznawcy napisanego przez:
- O. Prokopa Kapucyna.
- X. Juliana A. Łukaszkiewicza.
Zachęcamy do:
- uczczenia Najświętszej Maryi Panny Królowej Różańca Świętego ku czci Jej poświęconym: Miesiąc październik poświęcony ku czci Różańca Świętego — dzień 10
- Dzieci w hołdzie i czci dla Królowej Różańca Świętego – dzień 10
- uczczenia Świętych Aniołów Stróżów w miesiącu Październiku ku Ich czci poświęconym: Miesiąc Październik ku czci Świętych Aniołów Stróżów – dzień 10
© salveregina.pl 2024