ŻYWOT BŁOGOSŁ: FILIPY MARERII PANNY 2. ZAKONU S. FRANCISZKA SIÓSTR MNIEJSZYCH (16 lutego)

mocniwwierzeuplf.blogspot.com 3 tygodni temu

Lutego 16 dnia

ŻYWOT BŁOGOSŁ: FILIPY MARERII PANNY 2. ZAKONU S. FRANCISZKA SIÓSTR MNIEJSZYCH (Lucas Wagingus in Annual. Tomo 2. et Breviarium Romano Seraph.) ŻYŁA OKOŁO ROKU PAŃS. 1236

Błogosławiona Filipa M arena urodziła się w Cikulano w Diecezyi Reatinskiej z ojca Filipa i matki Imperatriki, znakomitych jak z szlachetności, tak i z dostatków. Gdy ją matka nosiła w żywocie, nie czuła żadnego ciężaru, ani boleści przy porodzeniu. Mało co pierwiej przed zawitaniem jej na świat, widziała jej matka imperatrika we śnie, Pielgrzyma dziwnej powierzchowności, podającego jej i wnet odbierającego kwitnącą palmę. To widzenie, dało poznać rzecz przyszłą, iż z łaski Boskiej, miała urodzić córkę cnotami kwitnącą, i godną palmy zwycięzkiej. Rosnąc w lata, zbogacała się też w dary i przymioty; wszystkim miła, wdzięczna i przyjemna, zdaniem też wszystkich celować miała darami przyrodzenia nad innych. Po wyuczeniu się języka łacińskiego, czytaniem pisma świętego, tłumaczeniem Mistrza, który uczył zdań zawiłych, rozwijała swój umysł, i starała się to uczynkiem wypełnić, co ze słów pojmowała. W dziecinnym wieku, nic dziecinnego, ani płochego nie okazywała po sobie; ale cale ułożenie dziwnej skromności, było dowodem świątobliwości przyszłej.
Wielką swą dobrocią, pozyskała dobrego Nauczyciela S. Franciszka, przyjętego przez rodziców jej w gościnę, gdy on zwiedzał Valle i Reatińskie strony, w których dają się widzieć aż dotąd, zostawione przezeń święte ślady jego bytności. Od niego i od pobożnych towarzyszek ucząc się pogardzać doczesnym światem, gdy już doszła do lat stałych i pory zamężścia, a wielu przedniejszych Panów do niej się udawało, i ojciec jednego jej zalecał, statecznie odrzuciła go mówiąc; „Lepszego sobie wybrałam oblubieńca, któremu zupełnie poświęciłam nieoszacowany skarb czystości." Od koniecznych zaś nalegań rodziców i zalotników prawie przymuszających, postanowiła usunąć się, i zamknęła się w komorze i w skrytym zakącie ojcowskiego domu, nie dając wstępu do siebie żadnemu, oprócz rodziców i sług potrzebnych. ale tu gdzie się spodziewała znaleść pokój, ujrzała siebie w bardzo wielkim ucisku, przez nalegania brata swego Tomasza, zmuszającego ją do zamężścia, Zaczem ostrzygła warkocze sobie, I odziała się w prostą suknię, i uszła tajemnie na górę Marerii z kilką niewiastami, które wiedziały o jej przedsięwzięciu, gdzie poleciła Boskiej opieee siebie i towarzyszki swoje,mając prowadzić pustelnicze życie, nim Bóg jej objawi, co ma dalej czynić. Tam , aby się uchronić od ludzi, i ukryć się od niepogodnego powietrza, przyzwała robotników, i kazała owe górzyste miejsce, opasać murem, a wewnątrz wymurować pustelnicze celi dla każdej osobne.
Zdziwiony wzmiankowany Tomasz statecznością swej siostry, i żądzą oddalonego od świata życia, a sądząc przy tem, iż była natchniona od Boga, wstąpił na górę i upadłszy jej do nóg, prosił o przebaczenie za wyrządzone jej przez się przykrości. Ażeby zaś z towarzyszkami zamkniona, wygodniejsze i przystojniejsze w służbie Bożej mogła prowadzić życie, oddał jej kościół S. Piotra de Mileto, prawem do niego należący, razem z oficynami i innemi budynkami przyległemi. Nic dla Bogomyślnej Dziewicy nie mogło być przyjemniejszego nad tę ofiarę; przyjąwszy więc ów podarunek, gdy już były sporządzone mieszkania, zstąpiła z góry z towarzyszkami, i przeniosła się do tego domu, mając prowadzić życie według Reguły S. Franciszka, przepisanej świętej Klarze Assyżskiej. Gdy już zabudowania przerobione zostały na wzór klasztoru, wielu z krewnych, kilka wnuczek i siostra jej rodzona juz zaręczona, częścią z namowy przyjaciółek, częścią z przykładu siostry swojej Błogosławionej Filipy, przyjęło tęż ustawę Franciszkanek. Posagiem tych panien i swoim wziętym od ojca, dokończyła te fabrykę, oficyny przyłączyła do klasztoru, i dalsze potrzeby osobliwie służące ku służbie Bożej obmyśliła i przygotowała. A jeszcze bardziej troskliwa o pomnożeniu budowy, nic nie opuściła, czego można było żądać i spodziewać się od pobożnej matki, lub dobrej Mistrzyni.
W pokorze, zawsze była gotową do spełnienia jakichkolwiek choćby najniższych obowiązków klasztornych; nic nie było dla niej milszego, jak przywodzić siostry do obowiązków miłości; nic słuszniejszego, jak stosować się do ustaw zakonnych i Przykazań Boskich. Ciało swoje tak trapiła postami, iż ledwie mogła stać na nogach dla słabości. Próżnowania tego to pochlebnego duszy nieprzyjaciela, strzegła się najusilniej, używając pomocy rąk swoich, przez zajęcie się robotą użyteczną dla klasztoru. W chorobach, któremi często bywała dotykaną, dawała wielki i godny naśladowania przykład cierpliwości, nazywając te boleści łaskami Bożemi, przez które się cnota doskonali; a gdy na koniec cierpienia gwałtowniej ją dręczyły, powtarzała owe słowa z Psalmu 45: „Bóg nasz ucieczką i mocą, pomocnikiem w uciskach, które znalazły nas bardzo." Bogactwami i zbiorem dóbr doczesnych, wielce się brzydziła i nie chciała, aby siostry zakonne myślały o jutrze, ale aby nadzieję pokładając w Bogu, co nad potrzebę zbywało, rozdawały ubogim. Szanowała wielce głosy żebraków dla miłości Boskiej proszących, którym zwykła mawiać: „Wy umysły wiernych do dzieła zasług zapraszacie, i zapalacie ich do miłości braterskiej" Nad uciśnionemi i strapionemi, wielce ubolewała, a najbardziej nad temi, którzy upadali na umyśle i duchu; w grzechach zaś zostających, jakiemi mogła sposobami wspierała do powstania z kału występków, modlitwą i radą, a także posyłając do nich od siebie pobożnych łudzi. Pysznych i hardych, zawstydzała swoją pokorą, i mało było takich, którzyby po rozmowach z nią, nie odeszli lepszemi.

Przez zapał ducha na modlitwie, otrzymywała wielkie dary od Boga. Gdy córka szlachetnego Męża Rogeriusza z Montano, wnuczka Błogosławionej Filipy na imię Imperatryka, wstąpiła do zakonu, ojciec jej i bracia przyszli do klasztoru z wielkim krzy kiem, gniewem i groźbami przykazując, aby była wydana. Gdy więc Imperatryka została wyprowadzona za klauzurę, żałowała Filipa jako Przełożona, iż wydała ją i natychmiast upadłszy na kolana, prosiła Pana Boga, aby się wstrzymała i nie odchodziła; i wnet Duch święty napełnił Imperatrykę, i stała się tak ciężką, iż wszyscy jej krewni ile ich tam było, nakształt świętej Lucii Syrakuzańskiej i błogosławionej Agnieszki Assyżskiej, nie mogli jej z miejsca ruszyć, a zatem wrócili ją klasztorowi. Modliła się za Małgorzatę córkę znakomitego obywatela Bernarda z Walwiano, której choroba strasznie zeszpeciła usta, i wnet przywróconą jej została pierwiastkowa piękność. Gdy Szafarka doniosła jej, iż mało się znajduje zboża w spichrzu, napomniawszy ją, aby ufała w Bogu, weszła do spichrza i przewracała rękoma pszenicę, a potem gdy uczyniła modlitwę, tak się pomnożyło zboże, iż na wiele miesięcy aż do żniwa, była go obfitość. Na święto zmartwychwstania Pańskiego, które ona obchodziła najuroczyściej, gdy pobłogosławiła małą ilość położonego na stole cłileba za przykładem S. Klary, wystarczyło go na wszystkie dni oktawy lego święta. Skrytości serc podwładnych sióstr swoich przenikała, i we dług potrzeby każdej zaradzała środkami stosownemi Myśli próżne, niegodziwe i błędne, albo gniew i nienawiść w sercach innych wzniecające, poprawiała łagodnem napominaniem, uporne zaś prostowała ostrzejszemi środkami. Na koniec ciężką uciśniona chorobą, gdy przewidziała za sprawą Boską czas zbliżający się zgonu, trzema dniami przedtem, siostrom przepowiedziała słowami pocieszającemi i do cnoty skłaniającemu Wytrwanie w dobrem i pokój święty nade wszystko im zalecała, kończąc swą mowę na tych słowach: „Pokój Pański, który pomnaża zmysł wszelki, niech strzeże serca wasze i pojęcie wasze w służbie swojej.“ Potem przyjąwszy święte Sakramenta, w zachwyceniu widziała Chrystusa otwierającego jej Niebo, i modlącym się za nią siostrom, w obecności ojca Rogeriusza swego spowiednika, do niego się przeniosła, w Niedzielę przed północą, dnia 14. Marca 1236 roku. Przed świtaniem jeszcze rozniesła się wieść w pobliższych zamkach i wioskach o śmierci świętej Panny, i bardzo rano zewsząd się zeszło wiele mężów i niewiast, także i z Kleru nie mało ze świecami dla uczczenia jej, i otrzymania łask i dobrodziejstw od Boga, przez zasługi Błogosławionej Filipy, która za życia czyniła znaki i cuda wielkie. Dnia następnego poczęła słynąć cudami; po uroczystym nabożeństwie, z opowiadania na kazaniu ojca Rogeriusza o jej cnotach i łaskach, które miała od Boga, została złożona w ozdobnym grobie w kościele tegoż klasztoru S. Piotra de Mileto.

O cudach jej czynione były ścisłe badania, i uznano za rzeczywiste z nich dwadzieścia dziewięć, na które przed Urzędowym Notariuszem, świadkowie godni wiary zaprzysięgli. Gdy coraz większych doznawali cudów udający się do jej grobu, Innocenty IV Papież w Bulli swojej nazwał ją świętą, temi słowy: „Prawdziwie pokutującym i szczerze spowiadającym się, którzyby nawiedzali kościół Błogosławionych Apostołów Piotra i Pawła: i świętej Filipy Mareryi w dzień dorocznej uroczystości, nadajemy czterdzieści dni odpustu." Obrzęd Boski odprawowany o niej co rok dotychczas w owym klasztorze de Mileto, Stolica Apostolska przykazała też odprawować zakonowi Braci Mniejszych dnia 16. Lutego.



Ks. Juszkiewicz, Herkulan ,,Żywoty świętych i błogosławionych trzech zakonów św. Franciszka czerpane ze znakomitych w Kościele pisarzy, jako też z Brewiarza i innych autorów i porządkiem dni roku ułożone. T. 1" str. 149-156
Idź do oryginalnego materiału