„Zrób to, kiedy będziesz sama”

news.5v.pl 1 miesiąc temu

— Nie byłoby tej rozmowy, gdyby Kościół poprowadził moją sprawę tak, jak powinien. Nie dostałam żadnej pomocy, zostawili mnie zupełnie samą – mówi Marta, która ma teraz 38 lat i za sobą 18-letni związek z księdzem.

Od grudnia 2022 r. spotykamy się kilka razy, wymieniamy sporo e-maili i połączeń telefonicznych. Dopiero teraz, w lipcu 2024 r., kobieta jest zdecydowana, by powiedzieć o wszystkim, co ją spotkało, a także pokazać dokumenty.

Prosi jedynie, żeby nie ujawniać ani jej imienia, ani nazwiska. Ciągle boi się przeszłości i mężczyzny, który zgotował jej piekło. Dlatego na potrzeby tej historii nazywam ją Martą.

O tym, co ją spotkało, powiadomiła kurię. Spotkanie z biskupem odbyło się w lipcu 2022 r. Wtedy jeszcze nie wiedziała, iż to dopiero początek jej gehenny.

1.

Rok 1995

Taką datę Marta znajduje dziś w swoim pamiętniku. Wtedy ma osiem lat i razem z rodzicami jedzie na wakacje. Pamięta z nich przede wszystkim morze i dwóch mężczyzn, których rodzice zaprosili na wspólny wyjazd. Dziewczynka wie, iż to księża.

Jeden z nich ma na imię Sławek. Wiele lat później dowiedziała się, iż był wtedy klerykiem kieleckiego seminarium. Mimo znacznej różnicy wieku Sławek próbuje nawiązać kontakt z 8-latką. Zaprasza na wspólne pływanie, wymyśla zabawy, proponuje, iż nauczy ją wędkować.

— Bałam się go i raczej przed nim uciekałam — wspomina dziś kobieta.

— Później wiele razy wspominał ten wyjazd. Mówił, iż już wtedy mu się spodobałam — dodaje, choć najchętniej wyparłaby wszystkie wspomnienia z pamięci.

2.

Rok 2006.

Marta ma 19 lat. Jej partner wiezie ją na USG brzucha. Dziewczyna widzi coś na ekranie. Malutki, sześcio-, może ośmiotygodniowy zlepek komórek. I nagle słychać bicie serca.

Pamięta dokładnie to bicie serca dziecka, którego nie urodzi.

Jest w ciąży z księdzem Sławkiem. Panika. Sławek od razu mówi, iż to jej wina, bo nie dopilnowała, iż ma płodne dni. On oczywiście nigdy nie używał prezerwatyw. Krzyczał, iż ma wybić sobie z głowy, iż urodzi.

Po badaniu USG jadą od razu 40 kilometrów do innego miasta. Tam ksiądz ma znajomego lekarza, u którego pracowała niegdyś bliska mu osoba.

Lekarz rzeczowo instruuje Martę: zaraz dostaniesz zastrzyk, który wywoła skurcze i dojdzie do poronienia. Żadnych badań, żadnych pytań o samopoczucie ani o to, czy tego chce. Tylko suche instrukcje. A przecież to jej pierwsza ciąża i mimo iż przypadkowa, to ona chce tego dziecka. Wszystko jeszcze może się ułożyć, on odejdzie z Kościoła, założą rodzinę. Będzie tak, jak kiedyś obiecywał.

Ale Sławek już zapłacił, doktor zrobił zastrzyk. Czekanie na skurcze. Nie ma. Robi się poważnie. Lekarz przepisuje cały blister Arthrotecu. To dopochwowe tabletki wczesnoporonne. Przekonuje, iż są tak silne, iż muszą zadziałać.

sasirin pamai / Shutterstock

Dalsze instrukcje, tym razem od Sławka: włóż je, kiedy będziesz sama w domu.

Wkłada, słucha się go, bo się boi. Poza tym wmówił jej, iż rodzice tego nie zaakceptują. Odrzucą ją, jak się tylko dowiedzą, z kim jest w ciąży. I kocha go, tak jej się przynajmniej wydaje. A jak się ma 19 lat i kocha się księdza, to ten ksiądz wszystko wie lepiej.

Potężny ból i skurcz. Sławek przez telefon uspokaja. Tłumaczy, iż to normalne. Skąd o tym wie? Nie, nie przyjdzie, ma inne obowiązki w kościele. Marta błaga o pomoc, bo ból jest nie do wytrzymania. Przeszywa jej całe ciało. Dziewczyna boi się, iż umrze. Traci przytomność.

3.

Rok 2002.

Marta ma 15 lat. Jest religijna, blisko jej do Kościoła i Pana Boga. Dołącza do parafialnego ruchu neokatechumenalnego. To jedna z trudniejszych dróg w Kościele katolickim, polegająca na odkrywaniu prawdy o sobie, grzeszności i zrozumienia potrzeby odkupienia. Grupa spotyka się średnio dwa razy w tygodniu oraz trzeci raz na specjalnej mszy.

Nieoczekiwanie opiekę nad grupą przejmuje właśnie ksiądz Sławomir. Jego ówczesny przełożony — biskup Kazimierz Ryczan — przeniósł go właśnie do miejscowości, w której mieszkają Marta i jej rodzice.

Młody wikary gwałtownie łapie świetny kontakt z młodzieżą. Organizuje im czas po lekcjach, zabiera na wycieczki, stawia pizzę, a choćby regularnie organizuje u siebie na plebanii imprezy. Młodzi zaczynają go traktować jak kumpla.

Rozmawiam z dwójką uczestników spotkań z księdzem Sławomirem. Opowiadają, iż można było przy nim palić papierosy, pić alkohol i mówić wulgarne dowcipy. Ze Sławkiem można choćby było porozmawiać o randkach, podrywaniu. Doradzał chłopakom, jak postępować z dziewczynami. Nie ukrywał, iż ma w tym spore doświadczenie.

Szczególnie kiedy popił, to stawał się całkiem szczery. Jednej osobie, z którą rozmawialiśmy, miał wyjawić nawet, iż był w długoletnim związku z kobietą i narzekał też na samotność. Zdradził, iż w dzieciństwie był molestowany.

Jednak swojej największej tajemnicy ksiądz Sławek strzegł choćby po alkoholu. O tym, iż najczęstszym gościem na plebanii była Marta, nie wiedział nikt.

www.um.kielce.pl/

Wyższe Seminarium Duchowne w Kielcach

4.

— Ukrywaliście się?

— Tak. Na plebanię chodziłam zwykle w tajemnicy przed moimi rodzicami. Sławek wpuszczał mnie tylnymi drzwiami, by nikt nie zauważył, by nikogo nie gorszyć.

— Czyli spędzaliście ze sobą coraz więcej czasu.

— Traktowaliśmy się, jak przyjaciele, mówiliśmy sobie o wszystkim. On dużo mówił o swoim dzieciństwie, ale też o kobiecie, z którą miał romans. Twierdził, iż wiele razy próbował się z nią rozstać, ale nie potrafił. Bardzo przez to cierpiał. Często powtarzał, iż już nie chce mu się żyć i pamiętam, iż podczas tych rozmów płakał. Dzisiaj jestem pewna, iż były to perfidne manipulacje. Ja mu się żaliłam z relacji z chłopakiem, który mnie niedawno zostawił. On to brutalnie wykorzystał.

— To były szczere rozmowy i emocje czy już wtedy tobą manipulował?

— Myślę, iż był częściowo szczery, ale na pewno też wiedział, iż na mnie, 17-letniej dziewczynie, zrobi to wielkie wrażenie. Nie zauważyłam, iż coraz bardziej byłam wpędzana w poczucie odpowiedzialności.

— Za co?

— Coraz częściej powtarzał mi, iż jestem dla niego najważniejszą osobą, iż beze mnie sobie nie poradzi, iż tylko mi zaufał, iż nie widzi już sensu życia i gdyby nie ja, to by odebrał sobie życie. Oczekiwał ode mnie, iż będę na jego każde życzenie, iż zawsze do niego przyjadę.

— Ktoś o tym wiedział?

— Nikt. Prowadził mnie w taki sposób, iż wiedziałam, iż nie mogę nikomu nic powiedzieć, bo to oznaczałoby kłopoty i dla mnie, i dla niego. Poza tym to on mnie spowiadał, więc doskonale wiedział, czy jestem z nim szczera, czy nie.

5.

Z czasem spotkania między wikarym i młodszą o 19 lat parafianką były już czymś naturalnym.

— Sprzątałam, przygotowywałam jedzenie. Byłam jak gosposia – sama o sobie mówi Marta.

Jej koleżanki i koledzy ze wspólnoty zaczęli coś zauważać, a to, iż Marta czuje się w mieszkaniu Sławka swobodnie, a to, iż się orientuje, gdzie i co leży. Zapewniają jednak, iż nie przypuszczali, iż między Martą a Sławkiem coś jest. Zwłaszcza iż ksiądz raczej pogardliwie mówił o dziewczynach z ich grupy.

Kiedy Marta wspomina tamten czas, opowiada o upijaniu się Sławka, mówi, iż podkreślał, iż darzy dziewczynę uczuciem i ogromnym zaufaniem. Nie, nie było żadnych fizycznych relacji, choćby całowania nie było. Pamięta jednak, iż kiedy najlepsza przyjaciółka zapytała ją kiedyś wprost, czy się z kimś spotyka, odpowiedziała w tajemnicy: „Tak, ale nie mogę o tym mówić, bo on ma żonę”.

6.

Rok 2006.

Kilka dni po 19. urodzinach Marty Sławek pierwszy raz ją całuje.

Kilka miesięcy później oboje są na plebanii. Sławek proponuje wino. Piją obydwoje. Sporo.

Marcie mocno kręci się w głowie. Inaczej wyobrażała sobie swój pierwszy raz. Myślała, iż będzie wyjątkowy, z mężem, po ślubie.

— A było strasznie. On mnie przytrzymywał, jakby bał się, iż ucieknę. Wchodził we mnie, prosiłam, żeby przestał, ale nie reagował. Byłam sparaliżowana. Jak mnie wreszcie puścił, uciekłam zapłakana.

7.

Rok 1996.

Ksiądz Sławomir jest wikarym w swojej pierwszej parafii. Poznaje Karolinę. Dziewczyna studiuje medycynę w oddalonym o 200 km mieście. Przyjeżdża do rodziców, a w zasadzie do Sławka w prawie każdy weekend.

O tej relacji kilka lat później pijany ksiądz opowiada Marcie. Mówi tak, jakby związek z Karoliną ciągle trwał, a on nie wiedział, jak go zakończyć. Żalił się, iż ma przez to problemy i iż popada w depresję.

8.

Rok 2004.

Karolina popełnia samobójstwo. Rodzice znajdują ją martwą w mieszkaniu w Kielcach. Podobno zostawiła list, w którym napisała, iż Sławek odrzucił jej miłość, a rodzice nie zaakceptowali jej uczucia do księdza. Podobno była z księdzem w ciąży. Podobno, bo rodzice Karoliny ogłosili, iż oficjalną przyczyną śmierci był wypadek i związane z nim komplikacje.

9.

Rok 2023.

Postanawiam sprawdzić, czy historia, o której pod wpływem alkoholu mówił Marcie ksiądz Sławek, jest prawdziwa. Czy to możliwe, by romans między duchownym a parafianką doprowadził do wieloletniego, ukrywanego przed światem związku? I w końcu, czy odrzucenie, z którym się spotkała, mogło pchnąć ją do targnięcia się na własne życie?

Odwiedzam świętokrzyską wieś. Starszy mężczyzna wolnym krokiem podchodzi do furtki. Kiedy pytam o księdza Sławka, gwałtownie odwraca się i idzie w stronę domu. Wyraźnie daje znać, iż dla niego to koniec spotkania.

Kiedy pytam o córkę i o prawdziwe powody jej śmierci, słyszę tylko: „dajcie nam już święty spokój!”.

Najprawdopodobniej nie byliśmy jedynymi, którzy rozmawiali z rodzicami Karoliny. Podczas prywatnej rozmowy ojciec zmarłej kobiety miał powiedzieć, iż sprawę wiele lat wcześniej zgłaszał już w kurii, ale nie uzyskał pomocy.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

10.

Lipiec 2024.

— Wcześniej nie miałem o tym wszystkim pojęcia. Dowiedziałem się rok temu – mówi mi brat Karoliny, gdy spotykamy się w restauracji w okolicach Warszawy.

Mężczyzna potwierdza, iż w rodzinie do tej pory utrzymuje się, iż powodem niespodziewanej śmierci kobiety był nieszczęśliwy wypadek. Sam też potrzebował czasu, by poukładać sobie wszystko na nowo.

— Po kilku miesiącach odnalazłem Sławka. Chciałem mu wszystko wygarnąć. Zresztą od razu przyznał się do romansu – wspomina.

— Nie mam wątpliwości, iż Sławek skrzywdził moją siostrę i odpowiada za jej śmierć. Nie wierzę, by sprawa została wyjaśniona przez kościelne organy. Oni robią wszystko, żeby takie sprawy ukręcać – dodaje.

Jak udało nam się ustalić, o historii tragicznej śmierci Karoliny doskonale wie także biskup Jan Piotrowski. Gdy usłyszał ją po raz pierwszy, powiedział nawet, iż jest to „niewyobrażalne”.

Nie wiadomo jednak, czy kuria próbowała ją wyjaśnić. Na nasze pytania o to, czy możliwy udział duchownego w tej tragedii był w jakikolwiek sposób badany, kuria odmawia odpowiedzi i powołuje się na tajemnicę kościelnego i państwowego dochodzenia.

Piotr Polak / PAP

Bazylika katedralna Wniebowzięcia NMP w Kielcach

11.

Grudzień 2022.

— Byłaś w nim zakochana?

— Tak, ale nie od początku. Ale nie było to trudne stopniowo zbudować zaufanie, rozkochać, przywiązać do siebie i uzależnić pełną kompleksów nastolatkę, która czuła się odrzucona. A jak już się to stało, włączyło się poczucie, w którym zostałam wychowana, iż w całym życiu kobiety jest tylko jeden mężczyzna.

— Na czym polegało to uzależnienie?

— Dziś widzę, iż funkcjonowało na wielu polach. Byłam nastolatką, która miała wielkie kompleksy, a on sprawiał, iż czułam się wyjątkowa, bo przecież ksiądz, nasz autorytet, zwracał na mnie uwagę i powtarzał, iż jestem piękna i mądra.

— Podejrzewam, iż nie chodziło tylko o emocje.

— Oczywiście, iż nie. Cały czas byłam uzależniona od niego duchowo. Przez ostatnie lata chodziłam do niego do spowiedzi. Spowiadałam się z grzechów, które popełniałam razem z nim, a on mi dawał rozgrzeszenie. Choć wydawało mi się to dziwne, on mówił, iż tak może być.

Dopiero po tym, jak zaczęliśmy ze sobą sypiać, uznałam, iż to całkowicie niewłaściwe. Co z tego, iż zmieniłam spowiednika, jak i tak co tydzień w niedzielę przyjmowałam Eucharystię z rąk Sławka. Dziś myślę, iż to było obrzydliwe. Jedno wielkie bluźnierstwo. Wtedy miałam poczucie, iż przecież to był ostatni raz, nigdy więcej nie będzie między nami grzechu, iż wszystko wróci do granic przyjaźni.

— Ale nie przerwałaś tego bluźnierstwa.

— To on inicjował współżycie, ja tego nie chciałam. Dziś wiem, iż wielokrotnie podczas naszego współżycia dochodziło po prostu do gwałtów. Wszystkie wyglądały podobnie: zapraszał mnie do siebie, zaczynał się żalić, mówić jak bardzo cierpi, jak jest samotny, jak bardzo potrzebuje mojego wsparcia. Do takich rozmów wyciągał wielokrotnie alkohol, potem upijał, żalił się, iż potrzebuje przytulenia, a później wchodził na mnie bez mojej zgody.

Po prostu leżałam jak sparaliżowana i nie miałam siły, by zaprotestować. Wszystko we mnie krzyczało. Za każdym razem obiecywał, iż będziemy tylko rozmawiać. Kiedy to wspominam, dziwię się, jak mogłam być tak głupia i naiwna… W końcu do tego przywykłam.

12.

Lipiec 2022 r.

Marta spotyka się z biskupem kieleckim Janem Piotrowskim. Oczekuje przede wszystkim jednego: by ksiądz jak najszybciej został odsunięty od pracy i by nikogo już nie spotkało to samo, co ją.

Po krótkim formalnym wstępie hierarcha zachęca, by kobieta opowiedziała szczegółowo, jakich zachowań seksualnych dopuścił się wobec niej Sławek. Marta tłumaczy, iż ciągle nie jest w stanie o tym swobodnie opowiadać. Przygotowała za to kilkanaście stron wspomnień, które w obecności biskupa postanowiła przeczytać.

„Straszył i szantażował mnie, iż się zabije, iż wsiądzie przeze mnie po pijaku w samochód i pojedzie w jezioro. Kiedyś w czasie takiego pijackiego amoku uderzył mnie i popchnął tak, iż upadłam. Po tych pijackich awanturach, które wielokrotnie kończyły się wymuszonym współżyciem, jak już wytrzeźwiał, przychodził i błagał, żebym mu wybaczyła, bo beze mnie sobie nie poradzi” — słyszy biskup.

W trakcie czytania Marta nie jest w stanie powstrzymać płaczu. Musi robić przerwy, by się uspokoić.

Po około roku naszej toksycznej, zniewalającej i zakłamanej relacji zaszłam w ciążę. Byłam bezradna i bezsilna, a on mi wmówił, iż tak wygląda „miłość”… Jak się dowiedział o ciąży, zaczął mnie ogromnie oskarżać i się wściekał. Strach, upokorzenie i cierpienie, które temu towarzyszyły, były ogromne. Miałam wtedy 19 lat, a on 38” – kontynuuje.

Po niemal godzinie zapada głucha cisza. Biskup ściszonym głosem kwituje krótko, iż „trudno mu cokolwiek powiedzieć”. W tym momencie wydaje się, iż zdaje sobie sprawę, jak wielka krzywda spotkała kobietę.

Na koniec hierarcha mówi, iż współczuje Marcie i dziękuje jej za zgłoszenie, ale nie będzie jej przepraszał, bo przepraszać powinien sprawca, czyli ks. Sławek. Zapewnia jednak, iż kuria zrobi wszystko, by jak najszybciej wyjaśnić sprawę.

Kobieta jest także pewna, iż biskup obiecał jej, iż cała sprawa nie tylko ruszy w wymiarze kościelnym, ale także, iż kuria zgłosi sprawę do prokuratury. Pokrzywdzona dziś jest pewna, iż to była pusta obietnica, a kuria nigdy nie przekazała jej zgłoszenia organom ścigania.

To był pierwszy i jedyny kontakt Marty z biskupem. Potem, pomimo obietnic, każda próba połączenia telefonicznego czy e-mailowego kończyła się odesłaniem do kogoś innego, bo biskup się takimi sprawami nie zajmuje.

Piotr Polak / PAP

Biskup Marian Florczyk

13.

Pytam rocznikowych kolegów ks. Sławka, czy wiedzą, z jakiego powodu został nagle odsunięty od pracy duszpasterskiej. Jeszcze kilka lat temu był proboszczem w niewielkiej wsi znajdującej się już na terenie województwa śląskiego.

— Od pana się dowiaduję, iż on w ogóle został odsunięty. Nie miałem o tym pojęcia – stwierdza mój rozmówca.

— On nie utrzymuje kontaktu z naszym rocznikiem, ponieważ na studiach wyjechał gdzieś za granicę, a z nami tylko przyjmował święcenia. Trzeba szukać gdzie indziej – radzi.

Jednak choćby koledzy z tego samego kursu nie znają szczegółów.

— Wiem, iż jest chory, dlatego nie jest czynnym kapłanem — wyjaśnia jeden z księży, który studiował ze Sławkiem.

— Nie jest ukarany, tylko urlopowany — tłumaczy mi. — Dostał pozwolenie od biskupa, by przebywać na urlopie, ale to nie oznacza, iż ma jakieś kary.

Znajomi księdza nie kryją zaskoczenia.

— Nigdy nie było z nim żadnych problemów — dodaje kolejny.

— Na studiach był bardzo towarzyski, otwarty, ale nie mieliśmy wobec niego żadnych podejrzeń. Na pewno był poważany jako ksiądz.

— To był bardzo gorliwy kapłan. Dlatego mówiliśmy na niego „chrześcijanin”. jeżeli to prawda, to naprawdę jestem w szoku. Oczywiście niczego nie można wykluczyć, ale byłbym bardzo ostrożny z takimi oskarżeniami — słyszę.

Gdy Sławek był w seminarium, zmienił się jego rektor. Został nim obecny biskup pomocniczy Marian Florczyk. To właśnie za czasów rektora Florczyka młody diakon odbył roczną praktykę we Włoszech.

Księża nie mają wątpliwości, iż wydanie zgody na roczny wyjazd dla młodego księdza to była wielka gratyfikacja.

— Roczna praktyka we Włoszech to była wielka szansa. Na pewno musiał się czymś wyróżniać, czymś sobie zasłużyć — mówi nam jeden z kieleckich duchownych.

O to, czym ks. Sławek wyróżniał się w seminarium, próbowaliśmy zapytać biskupa Florczyka, ale nie znalazł dla nas czasu.

14.

Jak to możliwe, iż Marta i duchowny spotykali się przez tyle lat na plebanii i nikt nie zwrócił na to uwagi?

Proboszcz parafii, na której wszystko się wydarzyło, dziś jest już na emeryturze. — Niestety, na ten temat nic nie wiedziałem. Ja się tym nie zajmowałem, więc nie mogę udzielić żadnych informacji.

Na nasze pytanie, jak można było nie zauważyć, iż młoda dziewczyna tak często przebywa w mieszkaniu księdza, duchowny wyraźnie się niecierpliwi.

— Do widzenia, wszystkiego dobrego — rzuca i odkłada słuchawkę. Jego telefon już milczy, gdy próbujemy nawiązać kolejne połączenia.

— Nie miałem pojęcia — podobnie twierdzi też jeden z wikarych, który na parafii pracował w tym samym czasie, co Sławek.

— Gdybym wiedział, iż komuś dzieje się krzywda, od razu bym reagował. Ochrona dzieci i młodzieży w Kościele leży mi na sercu.

Nie ma dowodów na to, iż proboszcz wiedział o relacji Sławka i Marty. Z naszych ustaleń wynika natomiast, iż w sprawie samobójstwa Karoliny miał zostać wezwany razem ze Sławomirem na rozmowę do biskupa Ryczana.

15.

Marta była pewna, iż po spotkaniu z ordynariuszem diecezji jej sprawa nabierze rozpędu. Jednak to, co wydarzyło się dwa tygodnie później, było dla niej szokiem.

Jej ojciec miał odebrać telefon z kieleckiej kurii z zaproszeniem na „grzecznościową rozmowę”. Nie wiedział, o co chodzi, więc zgodził się na spotkanie. Mężczyzna od jednego ze współpracowników biskupa miał dowiedzieć się, iż jego córka oskarżyła ks. Sławka o bardzo poważne przestępstwa seksualne. I iż to bardzo delikatna sprawa.

— Byłam przerażona, gdy ojciec mi o tym powiedział. Od razu zapytał mnie, czy to wszystko prawda. Rodzice nie wiedzieli o zgłoszeniu sprawy, dowiedzieli się o tym z kurii! — nie kryje oburzenia pokrzywdzona.

— Jakim prawem kuria naruszyła tajemnicę postępowania i ujawniła treść moich zeznań? — do dziś kobieta nie może uwierzyć w to, co się stało.

Sprawdziliśmy. Faktycznie kościelne postępowania prowadzone w tak poważnych sprawach, zabezpieczone są tajemnicą urzędową. To oznacza, iż prowadzący takie postępowanie są zobowiązani do „zapewnienia ochrony dobrego imienia osób, których sprawa dotyczy tak, aby doniesienie nie prowadziło do wyrządzenia szkody, retorsji lub dyskryminacji”.

Reguluje to między innymi wydane w 2020 r. przez Kongregację Nauki Wiary „Vademecum dotyczące wybranych kwestii proceduralnych w zakresie postępowania w przypadkach nadużyć seksualnych popełnianych przez duchownych wobec małoletnich”.

Pokrzywdzona zdradza nam także, iż puenta rozmowy z jej tatą miała polegać na tym, że, gdyby na spotkanie do kurii zgłosiła się sama, bez osoby towarzyszącej, przedstawiła sprawę „w odpowiedni sposób”, otrzymałaby odszkodowanie i można by całą sprawę załatwić szybciej i bezboleśnie.

— Ojciec do tej pory nie chce ujawnić, kto zaprosił go do kurii. Po tym spotkaniu prosił mnie, żebym wycofała całą sprawę i spróbowała się dogadać, bo przecież nie można atakować Kościoła.

W trakcie wielomiesięcznej pracy udało nam się ustalić, iż faktycznie rodzice Marty i ks. Sławek znają się od dawna. Ksiądz miał od nich choćby w końcu usłyszeć, iż zachowuje się wobec ich córki niestosownie i by dał jej spokój.

W związku z tym próbowaliśmy zapytać ojca Marty o ten tajemniczy telefon z kurii. Usłyszeliśmy tylko, iż „to bzdury, o których nie będzie opowiadał w wywiadzie”. Pokrzywdzona zapewnia nas jednak, iż ojciec był na opisywanym spotkaniu.

Piotr Polak / PAP

Ordynariusz diecezji kieleckiej ksiądz biskup Jan Piotrowski

16.

Kolejny cios przyszedł z drugiej, już bardziej oczekiwanej strony.

Kilka dni po wizycie w kurii Marta dostała SMS-a od Sławka, w którym napisał: „Spotkajmy się, dostaniesz to, czego chcesz. Można tę sprawę załatwić inaczej, by uniknąć cierpienia wielu osób”. Równolegle wysłał jej choćby przelew na kilkadziesiąt tysięcy złotych, choć przez ostatni rok nie mieli żadnego kontaktu.

Po kilkunastu latach relacji z Martą ksiądz uznał, iż kobieta się mści i iż chodzi jej wyłącznie o pieniądze.

— Ta wiadomość mnie przeraziła. Do tego stopnia, iż zemdlałam w pracy. Byłam pewna, iż już się od niego uwolniłam, a on nagle chce się ze mną spotkać – tłumaczy kobieta.

— Zadzwoniłam do kanclerza kurii z informacją, iż zwracam przelew. Poprosiłam też, by kuria zabroniła mu kontaktować się ze mną, bo nie potrzebuję od niego ani żadnych pieniędzy, ani niczego innego. Otrzymałam odpowiedź, iż oni nic z tym nie mogą zrobić, więc proponują, żebym sobie sama zgłosiła sprawę na policję i już dała im spokój.

17.

Maj 2024.

— Opowiedz jeszcze raz o tym, jak zaszłaś z nim w ciążę.

— Jak tylko nabrałam podejrzeń, zrobiłam test, który potwierdził, iż jestem w ciąży. O aborcji już opowiadałam.

— Tylko do momentu, kiedy straciłaś przytomność. Chciałbym wiedzieć, co było dalej.

— Cały czas rozmawiałam z nim przez telefon. Kiedy mnie odcięło, on chyba zdał sobie sprawę, iż dzieje się coś złego, bo od razu przyjechał. Zabrał mnie z domu rodziców i zawiózł do swojej matki. Tam leżałam przez kilka godzin, a potem krwotok. Siedząc na toalecie, poroniłam moje dziecko. Czułam, iż je zabiłam.

— Jak on zareagował?

— Najpierw zaczął mnie przytulać i pocieszać. Mówił, iż wszystko będzie dobrze, iż to była jedyna słuszna decyzja i iż to dziecko już na zawsze nas ze sobą zwiąże. A później zgwałcił mnie jeszcze raz. Cierpiałam i psychicznie, i fizycznie. Ból straszny. Dwa tygodnie później trafiłam do szpitala.

— Dlaczego?

— Okazało się, iż przez te silne skurcze dostałam krwotoku z pękniętego pęcherzyka owulacyjnego. Lekarze mówili, iż to stan zagrażający życiu i iż muszę zostać na dłużej. Mogłam umrzeć. Pod naciskiem Sławka wypisałam się na własne życzenie. Jednak musiałam wrócić do szpitala, bo ból się nasilał. Jeszcze tej samej nocy miałam pilną operację.

18.

Marzec 2023.

Po przeszło siedmiu miesiącach od złożenia zeznań kobieta otrzymała istotny list z kurii.

Kanclerz Adam Perz, który był odpowiedzialny za przeprowadzenie procesu w sprawie oskarżonego księdza, poinformował ją, iż „Stolica Apostolska uznała, iż ks. Sławomir nie popełnił przestępstwa przeciwko VI przykazaniu Bożemu z osobą poniżej 18. roku życia”.

Watykan uznał, iż skoro nie było przestępstwa, to nie będzie nakładał na duchownego żadnych kar. Zauważono jednak, iż zachowanie Sławka było „nielicujące ze statusem księdza”. Jednak ewentualne sankcje miał mu wymierzyć jego biskup. Hierarcha zabronił Sławkowi kontaktowania się z Martą, zobligował go do odbycia rekolekcji zamkniętych i wpłaty pieniędzy na potrzeby Domu Samotnej Matki.

Jak to możliwe, iż Watykan oczyścił księdza, którego Marta oskarżała o uwiedzenie, gdy była nastolatką, wielokrotne gwałty, znęcanie psychiczne, przymuszenie do aborcji czy spowiadanie ją z grzechu, który sam inicjował?

To jednak niejedyne wątpliwości. Jak się dowiadujemy, Sławek jeszcze kilka miesięcy po złożeniu zeznań pokrzywdzonej w kurii pełnił funkcję proboszcza. Hierarcha nie uznał, iż na czas wyjaśnienia całej sprawy należy odsunąć go od pracy. Doszło do tego, dopiero gdy w kurii zainterweniował ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Co więcej, jak wynika z informacji, do których dotarliśmy, niespełna rok po spotkaniu Marty z biskupem ks. Sławek przewodniczył choćby uroczystości Bożego Ciała w jednej ze świętokrzyskich parafii.

19.

Kobieta, która 18 lat swojego życia poświęciła na związek z ks. Sławomirem, dziś znowu czuje się poniżona i ośmieszona. Wyrok Watykanu streszcza mi w rozmowie telefonicznej. Ma poczucie, iż jej krzywda się nie zakończyła, a instytucja, zamiast stanąć w jej obronie, wzięła stronę tego, kto przez lata znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie.

Już w styczniu 2023 r. wobec ks. Sławomira Kościół wszczął swoje postępowanie, a na jego czas duchowny został odsunięty od posługi. Na samym początku postępowania miał choćby zachorować i trafić do szpitala. Z nieoficjalnych informacji, do których dotarliśmy, wynikało, iż powodem mógł być nowotwór.

Zapytaliśmy kurię, czy prawdą jest, iż bliski współpracownik biskupa Piotrowskiego skontaktował się z ojcem Marty i ujawnił tajemnicę postępowania kościelnego, co jest niedopuszczalną praktyką.

— Nikt z powołanych przez księdza biskupa do trybunału nie miał żadnego kontaktu z rodzicami pani Marty — zapewnił rzecznik.

W trakcie naszej półtorarocznej korespondencji z kurią zapytaliśmy także, czy biskup wie o tym, iż jego podwładny miał mieć romans z inną kobietą, która zaszła z nim w ciążę, czy kuria zajęła się wyjaśnieniem związku między relacją księdza z parafianką a jej samobójstwem oraz, czy ks. Sławek przyznał się w toku postępowania kościelnego do zarzucanych mu przez Martę czynów.

Próbowaliśmy ustalić także, czy kościelne dochodzenie, które wszczął biskup Piotrowski, było prowadzone tylko w sprawie popełnienia przestępstwa seksualnego z osobą nieletnią, czy zostało rozszerzone również o pozostałe zarzuty. Niestety do momentu publikacji nie dostaliśmy odpowiedzi na nasze pytania.

Chcieliśmy zapytać o to bezpośrednio kieleckiego biskupa, ale przez ostatni rok nie reagował na nasze próby kontaktu.

20.

— Jestem zaskoczony wyrokiem Stolicy Apostolskiej w tej sprawie — nie kryje ks. Jacek Prusak, który od lat pomaga pokrzywdzonym w Kościele.

— Przecież pokrzywdzona nie zgłaszała faktu molestowania, gdy była nieletnia, tylko uwiedzenia i wielokrotnych gwałtów, gdy skończyła już 18. rok życia, a następnie nakłonienia do aborcji w warunkach zagrażających też jej własnemu życiu. Dodatkowo można by wskazać jeszcze niedozwoloną spowiedź z grzechu, w którym ten ksiądz brał czynny udział – wymienia kolejne przestępstwa duchowny.

Dodaje, iż w toku procesu kościelnego mogło dojść do niewłaściwego sformułowania oskarżenia.

— Ten przypadek absolutnie kwalifikuje się do kategorii, którą wprowadził papież Franciszek, czyli „dorosłych bezbronnych” — wskazuje ks. Prusak.

— Wszystko wskazuje na to, iż kobieta jeszcze jako nastolatka została przez tego księdza uzależniona od siebie, a po kilku latach wykorzystana, również psychicznie i seksualnie. Tak naprawdę była przez niego urabiana od dzieciństwa.

Nasz rozmówca od lat jako psychoterapeuta pracuje zarówno z pokrzywdzonymi, jak i sprawcami podobnych przestępstw. Według niego duchowny, który dopuszcza się takiego postępowania, jest po prostu głęboko niedojrzały i nigdy nie powinien pełnić ważnych funkcji w strukturze Kościoła.

— Takie osoby nie potrafią przeżywać bliskości, intymności. Wydaje im się, iż przed swoimi traumami mogą uciec w kapłaństwo albo celibat. To często kończy się tragedią.

PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

Papież Franciszek

21.

Na pewno tragicznie dla Marty mógł się zakończyć operacja usunięcia jej ciąży, gdy miała 19 lat i dostała wewnętrznego krwotoku. Choć w ciężkim stanie trafiła do szpitala, wypisała się z niego na własną rękę w strachu przed rodzicami.

Postanowiliśmy odszukać doktora, do którego kilkanaście lat temu miał zawieźć dziewczynę ks. Sławek i z którym miał załatwić zabieg pozbycia się ich wspólnego dziecka. Chcieliśmy zapytać go o to, dlaczego zdecydował się pomóc wtedy parze, a także, czy miał świadomość tego, co przeszła młoda kobieta.

Lekarz, który specjalizuje się w anestezjologii i medycynie pracy, cały czas prowadzi prywatną praktykę i ma bardzo dobre opinie. Jego pacjenci mówią o nim, iż jest doświadczony, empatyczny i zawsze można liczyć na jego pomoc.

Szybko w naszej rozmowie doktor przyznaje, iż w przeszłości przepisywał środki wczesnoporonne. Nie pamięta jednak konkretnej sytuacji Sławka i Marty. Tłumaczy, iż w tamtym okresie przyjmował choćby kilkadziesiąt osób dziennie.

Nie miał świadomości, iż tym, który zgłosił się z problemem i za wszystko zapłacił, był ksiądz.

— Dla mnie pacjent jest pacjentem, nie pytam o to, czym się zajmował. Nie miałem pojęcia, iż jest księdzem.

— Takie sytuacje się wtedy zdarzały — przekonuje doktor, mówiąc o sprawie, z którą zgłosił się do niego Sławek.

Dodaje także, iż dziś nie będzie możliwe, by udowodnić, iż to akurat on podał środki, które spowodowały aborcję, ponieważ dokumentacja medyczna jest niszczona po pięciu latach od wizyty.

— Każda wizyta była dokładnie dokumentowana. Gdyby zgłosił się pan kilkanaście lat wcześniej, to moglibyśmy to sprawdzić. Już jest na to za późno.

Udaje nam się także ustalić, dlaczego akurat do tego doktora ksiądz zawiózł Martę, gdy ta była w ciąży. To właśnie z nim pracowała niegdyś inna kobieta Sławka – Karolina. Na koniec rozmowy pytamy o młodą lekarkę.

— Tak, znałem ją. Niestety zginęła tragicznie w wypadku – ożywia się mężczyzna.

22.

Lipiec 2024.

Od momentu, gdy Marta w połowie 2022 r. zgłosiła sprawę do kurii, ks. Sławek formalnie przebywa na urlopie. Taką informację naszej redakcji przekazała kuria. Potwierdziliśmy to także w kościelnych dokumentach. Tak samo wynika z naszych rozmów z księżmi. Oni także uważają, iż powodem odsunięcia proboszcza od posługi była nagła choroba.

Jak się okazuje, duchowny cały czas mieszka w rodzinnych stronach ze swoją mamą. Udaje nam się go odnaleźć. Drzwi mieszkania na piętrze uchylają się i staje za nimi postawny mężczyzna w średnim wieku. Gdy dowiaduje się, iż rozmawia z dziennikarzem, wychodzi na korytarz i zamyka drzwi, by nikt w środku nic nie słyszał.

Już na samym początku dowiaduje się, iż chodzi o Martę. Nie jest tym specjalnie zaskoczony, wydaje się, iż bardziej zaskakuje go sam fakt, iż ktokolwiek go odnalazł i chce z nim porozmawiać osobiście. Po wymianie kilku zdań i podejrzliwych spojrzeń zgadza się, pokazuje palcem, iż za domem jest las i proponuje spacer. „Tam nikt nie będzie podsłuchiwał”.

W jego głosie od samego początku słychać dużo bólu i pretensji. Co chwilę przypomina o tym, iż jest śmiertelnie chory. Uważa, iż został ośmieszony przez Martę i z dnia na dzień pozbawiony pracy i środków do życia. Ubolewa, iż żyje na utrzymaniu chorej matki, przed którą ukrywa prawdziwe powody swojego zawieszenia, bo to „mogłoby ją zabić”.

— Jestem na granicy życia i śmierci. Przez tę panią mam przegrane życie. Myślę, iż chce mnie pogrążyć. To jest forma zemsty za to, iż wiele razy chciałem zerwać tę znajomość – powtarza duchowny.

— Ma ksiądz dziś jakieś wyrzuty sumienia?

— Oczywiście, iż tak. Zrywałem z tą kobietą dosłownie setki razy. Nie chcę zrzucać na nią całej odpowiedzialności, bo naprawdę mi wiele dała. Chciałem to przerwać, ale ona wtedy mnie prosiła, bym tego nie robił. Byłem głupi, bo nie powinienem tego robić. Myśmy się widywali raz na pół roku, to jaki to związek?

— W ogóle nie powinniście się spotykać, bo ślubował ksiądz życie w czystości, w celibacie.

— Tak, ale jesteśmy tylko ludźmi i serce nie jest sługą. W pewnym momencie rzeczy się zaczynają gmatwać, człowiek zaczyna się angażować. Ja wiem, iż zbłądziłem i powierzałem masę moich rzeczy zamiast Panu Bogu, to tej kobiecie. A ona teraz zaczyna to wykorzystywać.

— Skrzywdził ksiądz tę kobietę. Zmusił ją do aborcji.

— Nie, to nieprawda. Nie wierzę, iż powiedziała panu takie rzeczy, iż ja się nią interesowałem, gdy była dzieckiem i iż miałem ją przymuszać do współżycia. Nie było żadnej aborcji. To absolutna nieprawda. Zburzył mi pan tymi ocenami mój obraz tej kobiety.

— Nie bardzo widać, by ksiądz żałował swojego postępowania.

— Żałuję, ale najbardziej żałuję tego, iż moim zachowaniem mogę zniszczyć w kimś wiarę. To byłoby najgorsze. Wierzę, iż prawda nas wyzwoli i iż odpowiedzialność będę ponosił przed Bogiem. On mnie będzie oceniał, nie ludzie ani nie pan.

23.

— Bywa, iż kobiety zakochują się w księżach, ale one nie ślubują wierności Chrystusowi — zaznacza w rozmowie z Onetem prof. Monika Płatek.

— Robią to przewodnicy duchowi i reprezentanci Boga na ziemi. To księża seksualnie wykorzystując kobiety, zdradzają i łamią przysięgi dane wobec Boga oraz Chrystusa.

Znana kryminolożka nie ma wątpliwości, iż Marta została skrzywdzona na całe życie:

— Dramatyczne jest to, iż ta kobieta została obrabowana z dzieciństwa, marzeń, części młodego życia. Niestety, jest jedną z wielu. Istnieje standard systemowego przyzwolenia Kościoła Katolickiego w Polsce na seksualne nadużycia księży.

Z kolei pełnomocnik pokrzywdzonej zwraca uwagę na wieloletnie uwikłanie Marty w relację z dorosłym mężczyzną.

— Spotkałem się już z podobnymi sytuacjami: ksiądz wykorzystał bezradność nastolatki, a później młodej kobiety i ją od siebie uzależnił, a następnie ze sobą związał. To, według prawa karnego, jest przestępstwem – potwierdza adwokat Jarosław Głuchowski.

— Fakt, iż w momencie rozpoczęcia współżycia kobieta była pełnoletnia, nie oznacza, iż nie była bezradna.

24.

Maj 2024.

Spotykam się z Martą ponownie, po ponad półtora roku od naszej pierwszej rozmowy. Jesteśmy w jej mieszkaniu, gdzie zrezygnowana tłumaczy, iż przez ten cały czas miała nadzieję, iż Kościół wyciągnie do niej pomocną dłoń i stanie po jej stronie.

Kobieta ciągle nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego trwała w patologicznej relacji ze Sławkiem przez 18 lat. Dziś, po pomocy psychologa, nie ma jednak wątpliwości, iż ks. Sławek uwiódł ją, gdy była jeszcze nastolatką i nie wiedziała, jak tragiczne mogą być konsekwencje takiej relacji.

— Uzależniał mnie od siebie, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Gdy miałam 18 lat, byłam już całkowicie zniewolona. Nie umiałam się z tego wyrwać.

Poza tym ksiądz też doskonale wiedział, jak manipulować nastolatką, bo znał jej wszystkie słabości, a choćby grzechy. To jemu się spowiadała i jego prosiła o rozgrzeszenie.

— Po pierwszym współżyciu kazał mi złożyć przysięgę małżeńską, iż już na zawsze będziemy razem — zdradza.

Marta uważa, iż wielką rolę odegrało jej wychowanie.

— Byłam nauczona, iż w życiu można być tylko z jednym mężczyzną. Skoro w moim przypadku był to Sławek, to uznałam, iż tak już musi zostać. To był okropny ciężar wierności swojemu oprawcy.

Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: szymon.piegza@redakcjaonet.pl

Czytaj inne artykuły tego autora tutaj.

Idź do oryginalnego materiału