Siedząc w Kaplicy
Wieczystej Adoracji patrzyłam (jak zwykle) prosto na Jezusa, a On patrzył na
mnie. Za każdym razem czuję, jak Jego spojrzenie mnie leczy.
Jego wzrok skanuje mnie
od góry do dołu i często zatrzymuje się na mojej głowie, bo to tu powstają
myśli, które nie zawsze bywają dobre.
Wzrok Jezusa zatrzymuje
się na nich, a one nie wytrzymują tego spojrzenia, dlatego wybuchają i zostają
zniszczone.
Małe drobinki zła jednak
nadal pozostają w moim organizmie. Czas, by przyjąć lekarstwo, którym jest
Komunia Święta i wirus, którym jest pokusa do popełnienia grzechu zostaje
całkowicie zniszczony. Czasem jednak wirus ukryje się i pojawia się już jako
bardziej rozwinięta forma. Pokusa działa z dużym natężeniem i często trudno jej
się oprzeć. Wtedy pojawia się grzech, a jedynym lekarstwem na niego jest spowiedź.
Spowiedź – to tu można
poczuć Boże Miłosierdzie. Wszystkie grzechy zostają nam odpuszczone. Jezus
patrzy na nas wzrokiem pełnym miłości. W konfesjonale ciężko to zauważyć, ale
ja, jako osoba chora siedzę przed księdzem na moim wózku inwalidzkim. Zwykle
patrzę w podłogę, ale podczas jednej ze spowiedzi coś kazało mi podnieść głowę.
Podniosłam i spojrzałam w oczy księdza, a w nich zobaczyłam…spojrzenie Jezusa
pełne miłości i zrozumienia.
Być może wiele osób
traktuje spowiedź, jako przykry obowiązek, ale to jest sakrament uzdrowienia.
Bóg wybacza nam grzechy, które nas zniewalają i obciążają. Ja właśnie tak widzę
spowiedź, a ty?
Ewelina
Szot