Och, ale zauważcie, iż on potwierdza, iż wierzy „w rzeczywistą obecność
Chrystusa w Eucharystii”. Więc w końcu jest ortodoksyjny? Nie, ani trochę. Dogmatem
Kościoła Katolickiego nie jest po prostu Rzeczywista Obecność, jest to Transsubstancjacja bardzo konkretnie i tylko
Transsubstancjacja:
Ponieważ
Chrystus, nasz Odkupiciel, powiedział, iż prawdziwie ciałem Jego było to, co
podawał pod postacią chleba, w Kościele Bożym zawsze istniało przekonanie,
które święty sobór wyraża dzisiaj na nowo, iż przez konsekrację chleba i wina
dokonuje się przemiana całej substancji chleba w substancję Ciała Chrystusa,
naszego Pana, i całej substancji wina w substancję Jego Krwi. Święty Kościół
katolicki słusznie i adekwatnie nazwał tę przemianę przeistoczeniem [transsubstancjacją].
...
Gdyby
ktoś przeczył temu, iż w Najświętszym Sakramencie Eucharystii zawarte są
prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie ciało i krew wraz z duszą i Bóstwem
Pana naszego Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus, a twierdził, iż jest On w
nim tylko jako w znaku, obrazie lub mocy – niech będzie wyklęty.
Gdyby
ktoś mówił, iż w Najświętszym Sakramencie Eucharystii pozostaje substancja
chleba i wina wraz z ciałem i krwią Pana naszego Jezusa Chrystusa, i przeczył
tej przedziwnej i jedynej w swoim rodzaju przemianie całej substancji chleba w
ciało i całej substancji wina w krew, z zachowaniem jedynie postaci chleba i
wina, przemianie, którą Kościół katolicki bardzo trafnie nazywa przeistoczeniem
– niech będzie wyklęty.
(Sobór
Trydencki, sesja 13, rozdział 4 oraz kanony 1 i 2; Denz.
877, 883-884).
https://wydawnictwowam.pl/prod.tom-iv-dokumenty-soborow-powszechnych-1511-1870.7825.htm?sku=63272
Jedynym adekwatnym zrozumieniem tego, co dzieje się z chlebem i winem, gdy
są konsekrowane przez kapłana podczas Mszy Świętej, jest dogmat Przeistoczenia
– nic więcej.
Widzicie, luteranie również wierzą w jakąś rzeczywistą obecność
Chrystusa w Eucharystii, ale nie w Przeistoczenie. Wierzą w to, co nazywa się Konsubstancjacją, zwaną także Impanacją, zgodnie z którą „substancja
Ciała Chrystusa istnieje jednocześnie z substancją chleba i w podobny sposób substancja Jego Krwi
wraz z substancją wina” (Catholic Encyclopedia, s.v. „
Consubstantiation”;
kursywa dodana). To także jest herezją, ponieważ dogmat Przeistoczenia
utrzymuje, iż cała substancja chleba i wina przestaje istnieć, a ich przypadki
(wygląd) pozostają.
Reese nie wstydzi się swojej herezji. Ma czelność napisać: „A więc najpierw
zapomnijcie o transsubstancjacji. Lepiej przyznać, iż obecność Chrystusa w
Eucharystii jest niewytłumaczalną tajemnicą, której nasze małe umysły nie są w
stanie pojąć.”
To też jest typowe dla modernisty. Pod pretekstem odwoływania się do
tajemnicy twierdzi, iż ten dogmat jest fałszywy, a przynajmniej niekoniecznie prawdziwy. U podstaw tego leży
modernistyczne zaprzeczenie natury dogmatu jako prawdy objawionej przez Boga.
W swoim Syllabusie modernistycznych błędów Lamentabili Sane Exitu, papież św. Pius X (1903-1914) potępił następującą propozycję jako
modernistyczną: „Dogmaty, które Kościół podaje jako objawione, nie są prawdami
pochodzenia Boskiego, ale są pewną interpretacją faktów religijnych, którą z
dużym wysiłkiem wypracował sobie umysł ludzki” (błąd nr 22; Denz. 2022).
http://rodzinakatolicka.pl/sw-pius-x-i-swiete-oficjum-lamentabili-sane-exitu/
Wkrótce po opublikowaniu tego Syllabusa, papież Pius X zarządził karę ekskomuniki dla każdego, kto się jej sprzeciwi, to znaczy dla tych, którzy poparliby
którykolwiek z potępionych błędów:
Odrzucając
coraz zuchwałej pojawiające się dążności niektórych modernistów, którzy różnymi
sofizmatami i fortelami osłabić usiłują; nietylko dekret Lamentabili sane exitu,
który z rozkazu naszego wydała Rzymska i Powszechna Inkwizycja 14 lipca r. b.,
ale i encyklikę naszą Pascendi Dominici gregis, wydaną 8 września r. b.,
powtarzamy i zatwierdzamy mocą powagi Naszej Apostolskiej i on dekret
najwyższej św. Kongregacyi i Encyklikę naszą, a uzupełniamy je karą ekskomuniki
na tych, którzy się im sprzeciwiają; oświadczamy też i rozporządzamy: jeśliby
ktoś, broń Boże, w zuchwałości swojej tak daleko miał się posunąć, żeby
cośkolwiek z potępionych w jednym, albo drugim wspomnianym już dokumencie
twierdzeń, poglądów i nauk bronił, popada ipso facto w cenzurę Docentes Konstytucyi Aposiolicae Sedis,
w cenzurę, która pierwszą jest wśród ekskomunik latae sententiae, zastrzeżonych Papieżowi. Ekskomunikę tę należy
tak pojmować, iż kary jej dosięgają tych, którzy występują przeciw przytoczonym
wyżej dokumentom, tak, jak dosięgają rozszerzających i broniących herezyi,
jeśli ich twierdzenia, poglądy, nauki są heretyckie, co u wrogów onych obydwóch
dokumentów dość często się zdarza, zwłaszcza, jeżeli bronią błędów modernistów,
tego zespołu wszelkich herezyi.
(Papież
św. Pius X, Encyklika Praestantiae Scripturae; Denz. 2114;
kursywa dodana.)
[Tekst łacińsko-polski, w: Ks. Antoni
Szlagowski, Wstęp ogólny
historyczno-krytyczny do Pisma świętego. Tom III. Hermeneutyka, Warszawa 1908, ss.
294-296.]
https://archive.org/stream/Szlagowski3/Szlagowski.%20Wst%C4%99p%20og%C3%B3lny%20historyczno-krytyczny%20do%20Pisma%20%C5%9Awi%C4%99tego.%20T.%203%20%281908%29_djvu.txt
Najwyraźniej modernizm Reese’a to poważna sprawa.
Jego argumentacja jest i tak zwodnicza, ponieważ można oczywiście
stwierdzić jedno i drugie: że Transsubstancjacja
jest prawdziwa, a jednak, iż pozostaje niewytłumaczalną
tajemnicą. Tylko dlatego, iż dzieła Boże są ostatecznie niezgłębione, nie
oznacza to, iż nie możemy nic o nich wiedzieć. Kto ostatecznie może zrozumieć
Wcielenie? Nikt, kto jest zwykłym stworzeniem. A jednak wiemy wiele rzeczy o
Wcieleniu, ponieważ Bóg nam je objawił. Objawienie Boże istnieje właśnie
po to, aby umożliwić nam wgląd w Jego niewyczerpane tajemnice. Ale chociaż jest
to tylko przebłysk, jest to jednak przebłysk rzeczywistości.
Reese ostatecznie zaprzecza, iż boskie objawienie daje prawdziwą wiedzę o
tym, co jest prawdą. Mówi:
Tomasz
z Akwinu wykorzystał arystotelizm, awangardową filozofię swoich czasów, aby
wyjaśnić Eucharystię swojemu pokoleniu. To, co działało w XIII wieku, nie
będzie działać dzisiaj. Gdyby żył dzisiaj, nie używałby arystotelizmu, ponieważ
nikt go nie rozumie w XXI wieku.
Ten argument jest dość stary. W rzeczywistości jest tak stary, iż papież
Pius VI (r. 1775-1799) obalił go w 18 wieku, kiedy potępił błędy Synodu w
Pistoi, który był prawdziwym prototypem Soboru Watykańskiego II:
Doktryna
synodalna, w tej części, w której, podejmując się wyjaśnienia doktryny wiary w
obrzędzie konsekracji i pomijając scholastyczne pytania o sposób, w jaki
Chrystus jest w Eucharystii, od których to kwestii napomina kapłanów
wykonujących obowiązek nauczania do powstrzymania się tegoż nauczania,
stwierdza doktrynę tylko w tych dwóch twierdzeniach: 1) po konsekracji Chrystus
jest prawdziwie, rzeczywiście, substancjalnie pod postaciami; 2) wtedy cała
substancja chleba i wina ustaje, pozostają tylko pozory; (doktryna ta)
absolutnie pomija jakąkolwiek wzmiankę o transsubstancjacji, czyli przemianie całej substancji chleba w ciało i całej substancji wina w
krew, co Sobór Trydencki określił jako artykuł wiary i co jest zawarte w
uroczystym wyznaniu wiary; ponieważ przez niedyskretne i podejrzane
pominięcie tego rodzaju pozbawia się wiedzy zarówno o artykule odnoszącym się
do wiary, a także a słowie poświęconym przez Kościół dla ochrony jej
wyznawania, jak gdyby była to dyskusja na temat kwestii czysto scholastycznej
– niebezpieczne, uwłaczające wyłożeniu katolickiej prawdy o dogmacie
transsubstancjacji, korzystne dla heretyków.
(Papież
Pius VI, Konstytucja Apostolska Auctorem Fidei, n. 29; Denz. 1529;
podkreślenie dodane.)
Mamy to. Papież potępia twierdzenie Reese’a, iż Transsubstancjacja
nie jest dogmatem samym w sobie, ale jedynie użytecznymi ramami pojęciowymi,
które przemawiały do myślicieli przesiąkniętych arystotelizmem wiele wieków
temu.
Idea ta, wciąż tak popularna dzisiaj, iż Transsubstancjacja jest jedynie
scholastyczno-arystotelesowskim sposobem wyrażenia ukrytej rzeczywistości,
która równie dobrze może być wyrażona dzięki nowoczesnych koncepcji
filozoficznych, które przemawiają do współczesnego człowieka, jest fałszywa i
niebezpieczna. Została ona wyraźnie potępiona i obalona przez papieża Piusa XII
(1939-1958) w 1950 roku:
W
dziedzinie teologii niektórzy radzi by jak najbardziej osłabić zawartość
treściową dogmatów, sam zaś dogmat pozbawić i sformułowań w Kościele od
dawna przyjętych i pojęć filozoficznych panujących w nauce katolickiej po
to, by powrócić w wykładzie doktryny katolickiej do wyrażeń Pisma św. i Ojców
Kościoła. Spodziewają się bowiem, iż dogmat ogołocony ze składników zdaniem
ich, obcych Bożemu Objawieniu, da się z pożytkiem zestawić z opiniami
dogmatycznymi ludzi pozostających poza jednością Kościoła; tą drogą stopniowo
dojdzie się do wzajemnego upodobania dogmatu katolickiego i poglądów
odszczepieńców.
Sądzą
ponadto, iż przy takim ujęciu doktryny katolickiej przygotowałoby się grunt
do możliwości wyrażenia dogmatu pojęciami dzisiejszych systemów filozoficznych,
np. immanentyzmu, idealizmu lub egzystencjalizmu, zgodnie z potrzebami
umysłowości współczesnej. Jeszcze śmielsi twierdzą, iż można i trzeba to
zrobić, bo tajemnice wiary, według nich, nie dadzą się nigdy określić
pojęciami jednoznacznie przybliżonymi i zmiennymi w czasie, które w pewnym
stopniu określając prawdę, nieuniknienie ją wszakże zniekształcają. Dlatego nie
uważają za rzecz niedorzeczną, a w ręcz konieczną, zastępowanie w teologii
dawnych pojęć nowymi, w zależności od rozmaitych filozofii, którymi
posługuje się teologia jakby narzędziem pracy w ciągu wieków, a to w tym calu,
aby uprzystępnić ludziom zawsze jednakie prawdy Boskie różnymi ujęciami, choćby
nawet w pewnej mierze sprzecznymi, ale – jak powiadają - równoznacznymi. Dodają
też, iż historia dogmatów polega na przedstawieniu różnych form rozwojowych, w
jakie przyoblekły prawdę Objawioną powstające w ciągu wieków zmienne doktryny i
poglądy filozoficzne.
Wynika
jasno z tego, co powiedzieliśmy, iż podobne tendencje nie tylko wiodą do
relatywizmu dogmatycznego, ale go w rzeczy samej już zawierają. Sprzyja
temu zresztą ponadto brak szacunku do nauki tradycyjnej i jej terminologii. Nie
ulega wprawdzie wątpliwości, iż terminologię używaną i w nauczaniu szkolnym i
przez Urząd Nauczycielski Kościoła można udoskonalać i precyzować. Wiadomo też,
że Kościół nie zawsze był stały w jej używaniu. Oczywiste również, iż Kościół
nie może wiązać się z jakimkolwiek krótkotrwałym systemem filozoficznym; na
tak kruchych podstawach nie opierają się bezsprzecznie osiągnięcia jednomyślne
wielowiekowych wysiłków uczonych katolickich nad zrozumieniem dogmatu.
Przeciwnie
opierają się one na zasadach i pojęciach, wynikających z prawdziwego poznania
rzeczy stworzonych, przy czym w zdobywaniu prawd przyświecała
umysłowi ludzkiemu, jak gwiazda, prawda Objawiona przez Boga, poprzez
pośrednictwo Kościoła. Dlatego to niektóre z takich pojęć zostały przez Sobory
Powszechne wykorzystane, a choćby usankcjonowane tak, iż nie wolno od nich
odstępować.
...
Nie
brak i takich, co uważają, iż doktrynę o Przeistoczeniu, opartą jakoby na
przestarzałych pojęciach filozoficznych, należy zmienić w tym sensie, by
obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie sprowadzić do jakiegoś symbolizmu i
Postacie konsekrowane uważać jedynie za znaki skuteczne duchowej obecności
Chrystusa i Jego wewnętrznego jednoczenia się z wiernymi, jako członkami Ciała
Mistycznego.
...
Jest
faktem, iż te i tym podobne poglądy wśliznęły się pomiędzy wielu synów Naszych,
sprowadzonych na manowce przez nierozważna gorliwość duszpasterską lub
nierzetelną wiedzę. I ze smutkiem musimy im powtarzać prawdy jak najbardziej
znane i nie bez zaniepokojenia wskazywać oczywiste błędy lub niebezpieczeństwa
zabłądzenia.
(Papież
Pius XII, Encyklika Humani generis,
nn.
14-16, 26, 28; podkreślenie dodane).
http://rodzinakatolicka.pl/pius-xii-humani-generis-o-bledach-przeciwnych-wierze-katolickiej/
To jest potężna odpowiedź papieża Piusa XII dla neomodernistów, takich jak
Reese i jemu podobni! Transsubstancjacja nie jest po prostu arystotelesowskim
sposobem ujęcia nieuchwytnej rzeczywistości. Jego rozróżnienie substancja-przypadłość
jest raczej oparte „na zasadach i pojęciach, wynikających z prawdziwego
poznania rzeczy stworzonych”.
Twierdzenie Reese’a, iż „nikt nie rozumie” dziś arystotelizmu, jest mylące.
Po pierwsze, to nie arystotelizm musi być przestrzegany, ale dogmat
Transsubstancjacji (niezależnie od tego, czy jest on rozumiany, czy nie, możemy
dodać). Po drugie, jeżeli ludzie naprawdę nie rozumieją dogmatu, to po prostu
dlatego, iż nie został im adekwatnie wyjaśniony. W rzeczywistości, zanim będą
mogły przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej, Kościół wymaga nawet od dzieci,
aby zrozumiały go na podstawowym poziomie, więc nie przesadzajmy z tymi trudnościami.
Pojęcia przypadłości i substancji, zewnętrznego wyglądu i wewnętrznej
rzeczywistości nie są ani trudne do wyjaśnienia, ani trudne do zrozumienia. W
rzeczywistości są one kwestią zdrowego rozsądku i współgrają z codziennym
doświadczeniem. Twierdzenie, iż człowiek XXI wieku jest w jakiś sposób niezdolny
do zrozumienia tego, jest kłamstwem. Jest w stanie to zrozumieć, ponieważ
natura ludzka się nie zmienia. Studium starożytnej filozofii greckiej byłoby
przydatne, ale nie jest konieczne.
Z drugiej strony, gdy próbuje się zastąpić te zdroworozsądkowe pojęcia
czymś „bardziej modnym” dla współczesnego człowieka, można zobaczyć w
teologicznym bełkocie „kardynała” Gerharda Ludwiga
Mullera, który z pewnością nie zostanie przez nikogo zrozumiany:
Termin „ciało
i krew” byłby źle rozumiany, gdyby ktoś przypuszczał, iż ciało i krew oznaczają
fizyczne i biologiczne składniki historycznego człowieka Jezusa. Nie jest to
też po prostu przemienione ciało zmartwychwstałego Pana, jeżeli przez „ciało”
rozumie się materialny wymiar bycia człowiekiem...
W
rzeczywistości „ciało i krew Chrystusa” nie oznaczają materialnych składników
człowieka Jezusa za jego życia lub w jego przemienionej cielesności. Ciało i
krew oznaczają tu raczej obecność Chrystusa w znaku przekazywanym przez chleb i
wino, który staje się przekazywany w tu i teraz ludzkiej percepcji ograniczonej
zmysłami. Tak jak przed Wielkanocą uczniowie byli odczuwalnie razem z Jezusem,
słysząc Jego słowa i postrzegając Go w Jego zmysłowej postaci, zgodnie z ludzką
naturą, tak teraz mamy społeczność z Jezusem Chrystusem, przekazywaną przez spożywanie
i picie chleba i wina.
(Gerhard
Ludwig Müller, The Mass:
Source of Christian Life, s. 139-140)
Możemy dodać, iż ten człowiek był głównym „strażnikiem ortodoksji” w
Watykanie w latach 2012-2017, dzięki „papieżowi” Benedyktowi XVI, który sam nie był zbyt wielkim obrońcą
Transsubstancjacji.
Nawiasem mówiąc, Reese nie ma się czego obawiać ze strony „papieża” Franciszka, który
nieustannie wyraża własną wiarę w luterańską herezję Konsubstancjacji, zgodnie
z którą, jak pamiętamy, chleb pozostaje chlebem, ale Chrystus mimo to staje się
obecny w jakiś sposób razem z nim:
https://novusordo-pl.blogspot.com/2022/09/na-kongresie-eucharystycznym-franciszek.html
https://novusordo-pl.blogspot.com/2021/06/wielkosc-boga-w-kawaku-chleba-komentarz.html
Kolejną błyskotliwą radą, jaką Reese daje na tą „eucharystyczną odnowę”,
jest: „Po drugie, pamiętajcie, iż celem Eucharystii nie jest oddawanie czci
Jezusowi”. Tak, on to napisał! Przyznaje, iż oddawanie czci Chrystusowi w
Eucharystii podczas błogosławieństwa jest „OK” (jego słowo), „ale nie o to
chodzi we Mszy”.
Naprawdę? Katolicy (prawdziwi katolicy, a nie modernistyczni
pseudokatolicy, jak Reese) są uczeni, iż Msza Święta jest odprawiana w czterech
celach: adoracji, zadośćuczynienia,
dziękczynienia i prośby.
W swoim najwspanialszym nabożeństwie eucharystycznym „Więzień
miłości”
ks. Franciszek X. Lasance
pisze, iż pierwszym obowiązkiem, jaki mamy wobec Najświętszej Eucharystii – po
uwierzeniu w rzeczywistą i substancjalną Obecność Chrystusa w niej – jest adorowanie
jej.
To właśnie uczynił św. Tomasz Apostoł, gdy tylko uświadomił sobie, że
Osoba, która ukazuje Mu swoje święte rany, jest rzeczywiście Jego Panem i
Odkupicielem: „Pan mój i Bóg mój” (J 20:28)! Jest to oczywiście również to, co
uczynili Mędrcy, gdy przybyli przed oblicze Boskiego Dzieciątka: „I wszedłszy w
dom, znaleźli dziecię z Maryją, matką jego, i upadłszy, pokłonili się jemu” (Mt
2:11). I to właśnie uczynił niewidomy od urodzenia, gdy Chrystus objawił mu,
kim jest: „I upadłszy, oddał mu pokłon” (J 9:38).
Reese natomiast mówi: „Powinniśmy pamiętać, iż nigdzie w Ewangeliach Jezus
nie mówi swoim uczniom, aby Go adorowali”. Cóż, zobaczmy: Chrystus naucza, że
tylko Bóg powinien być czczony (Mt 22:37-38; Łk 4:8), a także naucza, iż On sam
jest Bogiem (por. J 1:1; 8:58; 10:30,33; Łk 18:19). Większość ludzi
wiedziałaby, co z tego wynika, ale dla dzisiejszych jezuitów może to wymagać
trochę za dużo.
O co więc chodzi w „Eucharystii” według „ks.” Reese? (Ma na myśli Mszę
Świętą, a raczej Novus Ordo Missae.) Ależ oczywiście, „chodzi o nas we
wspólnocie chrześcijańskiej, o to, iż przemieniamy się w ciało Chrystusa, o to,
że włączamy się w misję Jezusa w świecie”, pisze.
Jakże nisko upadli jezuici! To, co kiedyś było chwalebnym Towarzystwem
Jezusowym, jest teraz zgniłym Towarzystwem Judasza. Chociaż może to nie być
całkowicie sprawiedliwe - w końcu Judasz zdradził naszego Pana za 30
srebrników, podczas gdy Tom Reese złożył ślub ubóstwa.
Podsumowując, możemy powiedzieć, iż jezuita Tom Reese zdecydowanie nie jest
zagrożony zdyscyplinowaniem przez Franciszka za podejrzenie o katolicyzm w
najbliższym czasie.
Mówiąc o Franciszku: Pamiętacie, jak fałszywy papież nazwał ubogich „rzeczywistą
obecnością Jezusa pośród nas”? Widzicie, „Rzeczywista
Obecność” może oznaczać różne rzeczy. Najważniejsze jest to, iż jeżeli nie
wierzycie w Przeistoczenie, nie wierzycie w Rzeczywistą Obecność Chrystusa w
Świętej Eucharystii. To dlatego, iż samo Przeistoczenie jest dokładnym opisem
tego, co Bóg objawił na temat swojej obecności w Najświętszym Sakramencie.
W swojej Konstytucji dogmatycznej o wierze katolickiej przeciwko
innowatorom wszelkiego rodzaju Sobór Watykański I ogłosił: „Dlatego należy
nieprzerwanie zachowywać takie znaczenie świętych dogmatów, jakie już raz określiła
święta Matka Kościół, a od tego znaczenia nigdy nie można odejść pod pozorem
lub w imię lepszego zrozumienia” (Dei Filius, rozdz. 4; Denz. 1800).
http://rodzinakatolicka.pl/sobor-watykanski-i-dei-filius-konstytucja-dogmatyczna-o-wierze/
Innymi słowy, we wszystkie dogmaty należy wierzyć dokładnie tak, jak je pierwotnie
zdefiniowano, a nie później nadawać im jakieś inne, rzekomo „bardziej
oświecone” znaczenie, jak Reese uważa, iż ma do tego prawo. Nic więc dziwnego,
że Przysięga Antymodernistyczna papieża
św. Piusa X również zabrania majstrowania przy dogmatach pod pozorem postępu:
Po
czwarte: przyjmuję szczerze naukę wiary przekazaną w tym samym znaczeniu i
wykładzie przez prawowiernych Ojców od Apostołów aż do nas i dlatego
stanowczo odrzucam pogląd heretycki o takim rozwoju dogmatów, który przypuszcza
w tychże zmianę jednego znaczenia w inne, różne od tego, jakie przedtem było w
Kościele, a także potępiam wszelki błąd, który depozyt Boży powierzony
Oblubienicy Chrystusowej, aby go wiernie strzegła, chce zastąpić wymysłem
filozofii lub tworem ludzkiego sumienia, co powoli pracą samych ludzi
powstawało i doskonaliło się – podległe i przez cały czas takiemu doskonaleniu.
(Przysięga Antymodernistyczna; Denz. 2145;
podkreślenie dodane.)
https://www.ultramontes.pl/pius_x_przysiega_antymodernistyczna.htm
Reese nie ma absolutnie żadnego usprawiedliwienia. Nie chodzi o to, iż nie
wie, w co musi wierzyć – raczej wybiera nie wierzyć.
Dla takich jak On ludzi nasz Błogosławiony Pan ma przerażające słowa: „Kto
uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony „
(Mk 16:16; por. J 10:26; Ga 1:8-9; 2 J 1:9).
Ale oczywiście Reese i w to nie wierzy.