Z „Dzienniczka” św. S. Faustyny:
„W pewnej chwili zostałam wezwana na Sąd Boży. Stanęłam przed Panem
sam na sam (twarzą w twarz). Jezus był takim, jakim jest w Męce. Po
chwili znikły te Rany, a pozostało tylko pięć, w rękach, nogach i boku.
Natychmiast ujrzałam cały stan duszy swojej, tak jak Bóg na nią patrzy.
Jasno ujrzałam wszystko, o się Bogu nie podoba. Nie wiedziałam, iż nawet
a takich cieni drobnych trzeba zdawać rachunek przed Panem. Co to za
moment. Kto go opisze? – Stanąć naprzeciw Trzykroć Świętemu. – Zapytał
mnie Jezus: Kto ty jesteś? Odpowiedziałam: ja jestem ulgą Twoją, Panie. – Jesteś winna jednego dnia czyśćcowego. Natychmiast chciałam się rzucić w płomienie ognia czyśćcowego, ale Jezus powstrzymywał mnie i rzekł: co chcesz, czy teraz cierpieć jeden dzień, czy przez krótki czas na ziemi?
… choćby a takich cieni drobnych trzeba zdawać rachunek przed Panem …
Z cz. 2 „Świadków Bożego Miłosierdzia” Anny:
-z rozdz. IV zat. «Relacje bliskich ze śmierci, spotkania z Bogiem i jego miłosierdziem» (http://www.objawienia.pl/anna/anna/sbm-4a.html):
… Tu jawne jest dosłownie wszystko, każda myśl przelotna a zła, nie
tylko czyn. Tu nic nie przemija, niczego nie można pominąć, ukryć,
zataić. … (26-31.I.1980r. ZUZANNA; w książce: s. 84)
i – z rozdz. VI zat. «Świadectwa dane na życzenia Pana» (http://www.objawienia.pl/anna/anna/sbm-6.html):
… tu widzi się nagle siebie takiego, jakim się jest: niegodnym,
brudnym, małym i lichym, niewdzięcznym, bezrozumnie marnotrawiącym Jego
nieustanną miłość, narzekającym, niezadowolonym, pełnym pretensji i
żalów – absolutnie niegodnym. I wtedy, kiedy całe serce wyrywa się, aby
paść do nóg, przylgnąć na zawsze do tych przebitych – za mnie – stóp i
nigdy, nigdy już odeń nie odejść – sumienie mówi: nie jesteś godny!
W oczach Pana jest zrozumienie, współczucie i usprawiedliwienie. On nas
tłumaczy: „nie chciałeś tego”, „nie rozumiałeś”, „nie wiedziałeś, jak
bardzo jesteś kochany”, „cierpiałeś”, „było ci trudno i ciężko”, „byłeś
sam”, „krzywdzono cię”. Jezus wie o mnie wszystko, bo nigdy nie
pozostawił mnie samego. On usprawiedliwia i tłumaczy, ale ja wiem, iż
wiedziałem – byłem ochrzczony, uczyłem się religii, słyszałem Jego
słowa, mogłem w każdej chwili sięgnąć po nie (po Ewangelię) – podczas
gdy miliony ludzi tej pomocy nie miało. Ja miałem ogromny skarb, z
którego nie korzystałem, który zlekceważyłem. To jest stanięcie twarzą w
twarz z prawdą o sobie!
Nie myślcie, iż Pan nas osądza. On rad by przytulić każde swoje dziecko
do serca i za jedno słowo miłości zapomnieć mu wszystko złe, a kiedy Bóg
zapomina – wina przestaje istnieć. Nie ma jej i nie będzie.
Ale my nie możemy darować sami sobie. Nie możemy podejść do
Nieskazitelności Przeczystej – brudni z własnej winy, cuchnący i
ociekający gnojem. To jeszcze bardzo łagodne słowo. Wydaje się nam, iż
wydobyliśmy się z bagna i czuć od nas całą zgniliznę ziemi. Bo w świetle
Pana widoczny jest n a j m n i e j s z y p y ł na nas. Zaczynamy
odczuwać najgłębszy wstyd, zażenowanie i pragnienie natychmiastowej
ucieczki, aby zedrzeć z siebie ten haniebny brud, umyć się, a adekwatnie
myć i myć, aż śladu nie pozostanie z tego, co nas tak plami. To wszystko
są przenośnie, a rzeczywistość jest nieporównywalnie tragiczniejsza. Bo
zrozumienie miłości Pana do nas porywa nas i przemienia, a sumienie
ukazuje wszystko, cośmy zawinili przeciwko sobie i przeciwko bliźnim
naszym jako w przenośni – brud, w rzeczywistości – zło, ohydę, trupi
odór i trupią zgniliznę, gdyż wszystko, co przynieśliśmy ze sobą, a co
przynależy do ducha nienawiści i buntu, jest tu martwe, rozkłada się i
wydziela trupi jad. … (JERZY, 12.IX.1987r.; w książce: s. 149/150)