Wstyd jest zdrowy, ale nie powinien nas paraliżować

2 godzin temu
Zdjęcie: wstyd


Problem rodzi się wtedy, gdy pozwalamy, żeby wstyd stał się sposobem odbioru całego siebie – mówi „Tygodnikowi Powszechnemu” prof. Karolina Krawczak.

Marcin Tusiński rozmawia na łamach „Tygodnika Powszechnego” z prof. Karoliną Krawczak z Wydziału Anglistyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, która naukowo zajmuje się analizą użycia wyrażeń oznaczających negatywne emocje społeczne w różnych językach.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Krawczak opisuje wstyd jako „kategorię poznawczą, którą tworzymy zupełnie podświadomie, żeby nie powiedzieć: nieświadomie, poprzez nasze osobiste doświadczenie, ale w kontekście społeczno-kulturowych oczekiwań, norm, standardów”. Wskazuje również, iż wstyd nie ogranicza się do sfery prywatnej, ale osadza się w strukturach społecznych, kształtując nasze samopoczucie. W konsekwencji, gdy „od nich odstajemy”, pojawia się „poczucie niezadowolenia z własnej osoby” oraz „emocje negatywnej samooceny”.

Badaczka podkreśla jednak funkcję wstydu w relacjach grupowych. – Określany jest mianem self regulatory emotion, pozwala regulować własne zachowanie w celu uniknięcia ewentualnej negatywnej samooceny lub złej oceny od innych. I w tym sensie pełni także pozytywną rolę w społeczeństwie jako mechanizm samokontroli – mówi.

Specjalistka wskazuje również, iż na to, jak interpretujemy swoje zachowanie, ma wpływ również sytuacja klasowa i społeczna. – Im wyżej stoimy w hierarchii społecznej, ale też ekonomicznej, tym bardziej pewni siebie jesteśmy – zauważa.

– Sądzę, iż tzw. elity mogą sobie pozwolić na wstyd bardziej abstrakcyjny, na przykład związany z tym, jak Polska jest postrzegana na arenie międzynarodowej, bo mają mniej obaw bardziej przyziemnych. Niestety, czasami może to prowadzić do arogancji. Obawy o swój wygląd, ubiór, standard domu, posiadany samochód, mogą być podstawą do odczuwania negatywnej samooceny u każdego, ale pewnie częściej występują wśród ludzi niżej usytuowanych społecznie czy ekonomicznie – dodaje prof. Karolina Krawczak.

Podkreśla jednocześnie, iż konieczne jest dostrzeżenie granic wstydu. – Wstyd, który kogoś paraliżuje, to już emocja, która pewnie wymaga porady terapeutycznej, bo nie powinno tak być. „Zdrowy” wstyd to emocja, która pozwala nam lepiej współistnieć w świecie społecznym – mówi prof. Krawczak.

Radzi, aby nie być dla siebie zbyt wymagającym. – Pozwolić sobie na to, iż nie zawsze jest się perfekcjonistą czy perfekcjonistką, i oddzielić to, co wzbudza w nas wstyd, od tego, kim jesteśmy. Problem rodzi się wtedy, gdy pozwalamy, żeby wstyd stał się sposobem odbioru całego siebie – podkreśla.

Przeczytaj również: Rynek emocji – gdzie kończy się terapia, a zaczyna konsumpcja?

KM

Idź do oryginalnego materiału