Wieloetniczność sama się nie ułoży. Ćwiczenie z wyobraźni politycznej

9 godzin temu
Zdjęcie: Wieloetniczność


Na naszych oczach upadła etniczna monokultura, do której dostosowany był polski aparat państwowy, kulturowy i aksjologiczny od 80 lat. Pytanie, przed jakim stoi nasza wspólnota, brzmi: co po jednoetniczności?

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” zima 2025. W wolnym dostępie można przeczytać jedynie jego fragment. W całości jest otwarty tylko dla prenumeratorów naszego pisma i osób z wykupionym pakietem cyfrowym. Subskrypcję można kupić TUTAJ.

To nie będzie kolejny tekst o wzrastającym w Polsce (i nie tylko) populizmie ani płomienna mowa piętnująca ksenofobię i nawołująca do większej tolerancyjności – takich dziś nie brakuje. Będzie to raczej ćwiczenie ze społeczno-politycznej wyobraźni, w którego centrum znajdzie się wspólnota na rozdrożu.

Zacząć trzeba jednak od smutnych danych. Nie ma aktualnie statystyki opisującej stosunek Polaków do Ukraińców, która dawałaby powody do nadziei. Dane policyjne i badania socjologiczne zaczynają niemal „świecić na czerwono”.

Stworzenie wspólnoty wieloetnicznej nie jest ani niemożliwe, jak chcą tego zwolennicy modelu „jedno państwo – jeden naród”, ani tak proste, jak pragnęliby tego ich liberalni oponenci

Karol Grabias

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Za główny wskaźnik niech posłużą motywowane uprzedzeniami ataki na osoby narodowości ukraińskiej. Według Komendy Głównej Policji od stycznia do lipca 2025 r. odnotowano 543 takie incydenty – to o 41% więcej niż w analogicznym okresie roku 2024 (384). Szczególnie alarmujący jest skok gróźb karalnych wobec Ukraińców: z 317 w 2022 r. do 479 w 2024 r. W pierwszych ośmiu miesiącach 2025 r. miały miejsce już 322 takie przypadki, co sugeruje potencjalny niechlubny rekord roczny1.

Podobnie rosną statystyki znęcania się (ze 160 przypadków w 2022 r. do 278 w 2024 r.) oraz napaści powodujących uszczerbek na zdrowiu (odpowiednio: 142 i 204), w tym ataków z powodu ksenofobii, rasizmu czy nietolerancji religijnej (113 i 188). Prof. Przemysław Sadura, autor słynnego raportu Polacy za Ukrainą, ale przeciw Ukraińcom z 2022 r., na łamach portalu Onet postawił następującą diagnozę:

Zachodzą tu dwa mechanizmy. Z jednej strony te opowieści, iż Ukraińcy nas zrujnują, iż nienależnie pobierają 800 plus, mają zbyt szeroki dostęp do usług – to wszystko jest o kruchości naszego warfare state [z ang. „państwo wojenne”, które wydaje środki na zbrojenia kosztem jakości życia obywateli (…)]. Czyli jesteśmy tak niepewni tego, iż państwo zagwarantuje nam bezpieczeństwo socjalne, iż boimy się, iż zabraknie dla nas. Że przysłowiowy Ukrainiec zajmie nasze miejsce w kolejce do lekarza, do przedszkola i zabierze nam pracę […]

drugim aspektem są od początku świadomie rozpowszechniane nieprawdziwe informacje. Jesteśmy dziś w takiej epoce, w której platformy społecznościowe działają jak klasyczna plotka, tylko na cyfrowych sterydach. Byłem bardzo zaskoczony w trakcie badań, kiedy robiąc trzeci fokus, za każdym razem słyszałem inną wersję tej samej historii o roszczeniowej Ukraince, która nie chce zapłacić za usługę fryzjerską. Ludzie opowiadali to tak, jakby usłyszeli to od swojego fryzjera, a to były opowieści-krzaki, które krążyły po Facebooku czy Twitterze2.

Jak wskazuje prof. Sadura, efekt tych zmian jest piorunujący dla społeczności ukraińskiej: ludzie, którzy byli witani z otwartymi ramionami po inwazji Rosji, dziś coraz częściej unikają centrów miast, ograniczają wieczorne wyjścia i boją się w miejscach publicznych używać swojego języka na głos.

To access this content, you must purchase a product that grants access.

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” zima 2025 jako część bloku tematycznego „Polskie ćwiczenia z wieloetniczności”.
Pozostałe teksty bloku:

„Polska–Ukraina: gdy spotykają się dwa traumalandy”, Michał Bilewicz w rozmowie z Karolem Grabiasem
Władysław Jacenko, „Obok siebie, ale osobno. Życie w Polsce oczami Ukraińców”

Idź do oryginalnego materiału