Watykański kaznodzieja: „Wikariusz Chrystusa”
jest mylącym tytułem dla papieża, ponieważ Chrystus nigdy nie jest nieobecny w
swoim Kościele
3 kwietnia 2023 r.
Tłumaczenie polskie za:
https://novusordowatch.org/2023/04/raniero-cantalamessa-rejects-vicar-of-christ-title-for-pope/
Cytaty z Pisma Świętego zaczerpnięte z Biblii Wujka (1962)
Gdyby tylko papieże o tym pomyśleli!
Papiestwo nie jest jedynym dogmatem, z którym apostata Cantalamessa ma problem...
W 1555 roku papież Paweł IV ustanowił urząd Kaznodziei
Apostolskiego, znanego również jako Kaznodzieja Domu
Papieskiego. Ktokolwiek zostaje mianowany Kaznodzieją Domu Papieskiego, jest
jedyną osobą na świecie, która może głosić kazania papieżowi. Jest to funkcja
dość pożyteczna, biorąc pod uwagę, iż i Papież jest tylko człowiekiem,
grzesznikiem, którego dusza potrzebuje duchowego pokarmu z kazań i napomnień
kaznodziei: „A jak usłyszą bez przemawiającego?” (Rz 10:14).
Od 1980 r. funkcję Kaznodziei Domu Papieskiego w posoborowej
sekcie pełni włoski ks. Raniero
Cantalamessa, mający w tej chwili 88 lat. Modernistyczny apostata
o „charyzmatycznym”
charakterze, został wyświęcony na kapłana dla zakonu
franciszkanów-kapucynów w 1958 roku. W listopadzie 2020 r. „papież” Franciszek mianował go „kardynałem”, prawdopodobnie w uznaniu dla świadczonych przezeń usług.
Każdego roku na Adwent i Wielki Post zadaniem „kardynała” Cantalamessy jest przygotowywanie i głoszenie kazań fałszywemu papieżowi i jego rzymskiej kurii, i nie zawodzi w tym. W Wielki Piątek 2002 r., w obecności „świętego” Jana Pawła II, ks. Cantalamessa ogłosił niewiarygodne bluźnierstwo, iż Bóg nie tylko biernie toleruje fałszywe religie, ale pozytywnie chce ich istnienia! Brzmi znajomo?
Kapucyn-bluźnierca powiedział dosłownie, iż takie
religie „są nie tylko tolerowane przez Boga, ale pozytywnie chciane przez Niego
jako wyraz niewyczerpanego bogactwa Jego łaski i Jego woli, aby wszyscy byli
zbawieni” (Kazanie
z 29 marca 2002 r.). Tak zwany Catholic News Service
doniósł o tym 1 kwietnia 2002 r. (nie, to nie był primaaprilisowy żart):
Bezpośredni link do zarchiwizowanej strony internetowej, z której pochodzi ten zrzut ekranu, jest dostępny tutaj. Pełny tekst kazania, w oryginalnym języku włoskim, jest dostępny tutaj (przewińcie w dół do miejsca, w którym tekst zaczyna się od „Le cronache del tempo”).
Jest to oczywiście dziwaczna herezja i jawnie
sprzeczna choćby ze zdrowym rozsądkiem. Zaciąga anatemę ogłoszoną na Soborze
Trydenckim: „Jeśli ktoś twierdzi, iż nie leży w mocy człowieka uczynić złymi
swe drogi, ale iż to Bóg wykonuje zarówno złe jak i dobre uczynki nie tylko z
dopuszczenia, ale adekwatnie i z siebie samego, tak iż zarówno zdrada Judasza,
jak i powołanie Pawła są jego własnym dziełem: niech będzie wyklęty” (Sesja 6;
Kanon 6; Denz.
816).
Przenieśmy się do minionego piątku, 31 marca 2023 r.,
kiedy Cantalamessa wygłosił swoje piąte wielkopostne kazanie w tym roku. Niezbyt
zaskakująco zawarł w nim bombę:
Z
radością zauważyłem, iż pod imieniem papieża w Annuario Pontificio jest tylko
tytuł „Biskup Rzymu”; wszystkie inne tytuły – Wikariusz Jezusa Chrystusa,
Najwyższy Pasterz Kościoła powszechnego, Prymas Włoch itd. – są wymienione jako
„tytuły historyczne” na następnej stronie. Wydaje mi się to słuszne, zwłaszcza
w odniesieniu do „Wikariusza Jezusa Chrystusa”. Wikariusz to ten, który zajmuje
miejsce szefa pod jego nieobecność, ale Jezus Chrystus nigdy nie opuścił i
nigdy nie będzie nieobecny w swoim Kościele. Przez swoją śmierć i
zmartwychwstanie stał się „głową Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1, 18) i nim
pozostanie aż do skończenia świata, prawdziwym i jedynym Panem Kościoła.
(ks.
Raniero Cantalamessa, O.F.M. Cap., “Take
Courage, I have Conquered the World!” , Cantalamessa, 31 marca 2023 r.)
To, do czego odnosi się tutaj „papieski” kaznodzieja,
to usunięcie
przez Watykan oficjalnych tytułów papieskich
Franciszka (Jorge Bergoglio) w roczniku znanym jako Annuario Pontificio.
Podczas gdy w przeszłości tytuły Bergoglio były wymieniane jako „Wikariusz
Chrystusa”, „Sługa Sług Bożych” itp., począwszy od edycji 2020 zostały one
usunięte i zdegradowane do statusu „tytułów historycznych”, prawie jak przypis.
Hiszpański blog tradycjonalistyczny przedstawił porównanie
edycji 2019 i 2020, aby zilustrować zmianę:
W obu wydaniach tytuł Vescovo di Roma („Biskup
Rzymu”) jest wymieniony na poprzedniej stronie (nie pokazano), pod wybranym imieniem
Francesco.
O tym właśnie mówi ks. Raniero, gdy zauważa „z
radością”, iż te tytuły, zwłaszcza „Wikariusz Chrystusa”, zostały porzucone.
Jego rozumowanie jest jednak mniej niż imponujące: „Wikariusz to ten, który
zajmuje miejsce szefa pod jego nieobecność, ale Jezus Chrystus nigdy nie
opuścił i nigdy nie będzie nieobecny w swoim Kościele”.
Podejrzewamy, iż ks. Cantalamessa jest na tyle
inteligentny, by wiedzieć, iż są tu tylko dwie możliwe opcje. Albo jego
argumentacja jest słuszna, w którym to przypadku powinien
zadać sobie pytanie, dlaczego Kościół mylił się przez 1900 lat; albo istnieje
powód, dla którego nikt nigdy nie przyjął jego argumentacji, w którym to
przypadku jest ona prawdopodobnie błędna i nie powinna być artykułowana.
Oczywiście, rozumowanie to jest błędne i
zdradza ignorancję (lub umyślne odrzucenie) tradycyjnego katolickiego nauczania
o papiestwie. Pomóżmy mu trochę.
Po pierwsze, Encyklopedia Katolicka wyjaśnia
bardzo prosto, iż Vicarius Christi to:
Tytuł
papieża implikujący jego najwyższy i powszechny prymat, zarówno honorowy, jak i
jurysdykcyjny, nad Kościołem Chrystusowym. Opiera się na słowach Boskiego
Pasterza skierowanych do św. Piotra: „Paś baranki moje. (...) Paś owce moje” (J
21:16-17), przez co ustanowił Księcia Apostołów stróżem całej swojej owczarni
na Swoim miejscu, czyniąc Go w ten sposób swoim Wikariuszem i wypełniając
obietnicę z Mt 16:18-19.
(
To, czego każdy idący do pierwszej komunii nie będzie
miał większych problemów ze zrozumieniem, a najwyraźniej „Jego Eminencja” nie
pojmuje, zostało zwięźle wyjaśnione przez różnych papieży i niezliczone inne
autorytety katolickie:
Kościół
jest z pewnością jedyną owczarnią Jezusa Chrystusa, który króluje w niebie, jego
jedynego Najwyższego Pasterza. Pozostawił jej widzialnego pasterza tu na ziemi,
człowieka, który jako jedyny jest jego najwyższym Wikariuszem, aby słuchając go,
owce usłyszały w jego głosie głos samego Jezusa Chrystusa, aby nie zostały
zwiedzione głosem obcych, aby nie zostały sprowadzone na manowce, na pastwiska
szkodliwe i śmiercionośne.
(Papież Pius VI, Bulla Super Soliditate)
Prawdziwie na wieki jest królem Chrystus, tak więc niewidzialny, kieruje z nieba i ochrania swoje królestwo, ale ponieważ jednak pragnął, aby władza ta była widzialna, musiał mianować tego, kto sprawowałby władzę na ziemi zamiast Niego, gdy powrócił do nieba: „Gdyby zaś ktoś powiedział, iż Chrystus jest jedną głową i jednym pasterzem i iż jest on jedynym oblubieńcem Kościoła, nie byłaby to pełna odpowiedź. Jest bowiem rzeczą wiadomą, iż sakramentów kościelnych dokonuje sam Chrystus, On bowiem jest Tym, który chrzci, Tym, który odpuszcza grzechy, On jest prawdziwym kapłanem, który się ofiarował na ołtarzu krzyża i którego mocą Jego Ciało jest codziennie konsekrowane na ołtarzu, a ponieważ fizycznie nie miał być obecny ze wszystkimi wiernymi, wybrał pomocników, przez których udziela wiernym wymienionych sakramentów, jak to powiedziano wyżej (cap. 74). Z tego też względu, ponieważ miał odjąć od Kościoła swoją cielesną obecność, trzeba było, by powierzył komuś sprawowanie zamiast Niego pieczy nad całym Kościołem. Dlatego powiedział do św. Piotra przed wniebowstąpieniem: Paś owce moje”. Jezus Chrystus mianował więc św. Piotra najwyższym rządcą Kościoła i tak to ustanowił, by urząd ten ustanowiony wieczyście dla wspólnego zbawienia przechodził jako dziedzictwo na następców w tym, w czym sam św. Piotr był uobecnioną najwyższą władzą. Przecież tak wielkiej obietnicy jak błogosławionemu Piotrowi nie dał poza tym nikomu: „Ty jesteś opoka i na tej opoce zbuduję Kościół mój” (Mt 16, 18). – „Pan powiedział to do Piotra, do niego jednego i dlatego na nim jednym oparł jedność”. – „Bez jakiejkolwiek uprzedniej mowy… wymienia po imieniu tak jego ojca, jak i jego samego (błogosławiony jesteś Szymonie bar Iona) i dalej nie chce go nazywać Szymonem, już wtedy zastrzega go sobie jako swego dla swej władzy i lubi wywodzić to imię Piotr od petra czyli «skała», bo na niej miał zbudować swój Kościół”
(Papież Leon XIII, Encyklika Satis Cognitum, n 11).
W swojej pięknej encyklice o Kościele jako Mistycznym
Ciele Chrystusa, papież Pius XII wyjaśnia to samo nauczanie raz jeszcze:
Nie
trzeba atoli myśleć, iż rządy jego tylko w sposób niewidzialny albo
nadzwyczajny się dzieją. Otóż jest przeciwnie, ponieważ Boski Odkupiciel przez
Namiestnika swego na ziemi w sposób widzialny i zwyczajny nad Mistycznym Ciałem
swoim rządy sprawuje. Wszyscy przecież Czcigodni Bracia, o tym wiedzą, że
Chrystus Pan, gdy w tej ziemskiej pielgrzymce swojej rządził w sposób widzialny
“małą trzódką” (Łk 12, 32), zanim ten świat opuścił, i odszedł do Ojca,
widzialne rządy nad całą założoną przez Siebie społecznością przekazał księciu
Apostołów. Nie mógł oczywiście, jako najmędrszy, ustanowionego przez Siebie
społecznego Ciała Kościoła zostawić bez widzialnej głowy. Chcąc temu
zaprzeczyć, nie wystarcza bynajmniej twierdzenie, iż przez prymat władzy
ustanowionej w Kościele to Ciało Mistyczne otrzymało podwójną głowę. Piotr
albowiem jest na mocy swego prymatu tylko Namiestnikiem Chrystusowym, tak iż
jedna tylko jest naczelna głowa tego Ciała, a tą jest Chrystus Pan, który,
chociaż osobiście w sposób ukryty nie przestaje rządzić Kościołem swoim,
widzialnym jednak sposobem sprawuje rządy Kościoła przez tego, który Go tu na
ziemi zastępuje. Kościół bowiem po Jego chwalebnym do nieba wstąpieniu już nie
na nim samym, ale także na Piotrze jako widzialnym fundamencie został
zbudowany. To, iż Chrystus Pan i Jego zastępca tworzą tylko jedną głowę, już
poprzednik nasz Bonifacy VIII listem apostolskim Unam sanctam uroczyście
ogłosił i to samo później poprzednicy Nasi raz po raz powtarzali.
(Papież Pius XII, Encyklika Mystici Corporis, 40)
Wielkie znaczenie, jakie Papież ma w Kościele właśnie
jako Wikariusz Chrystusa, podkreśla papież Pius XII w tym kolejnym
fragmencie:
Tkwią
zatem w niebezpiecznym błędzie ci wszyscy, którzy sądzą, iż mogą przyjąć
Chrystusa jako Głową Kościoła, chociaż nie trzymają się wiernie Jego
namiestnika na ziemi. Znosząc bowiem tę głowę widzialną i zerwawszy więzy
widzialne jedności, tak oszpecają i zniekształcają Mistyczne Ciało Odkupiciela,
iż szukający portu zbawienia wiecznego ani go dojrzeć, ani znaleźć nie mogą.
(Mystici
Corporis, 41)
Nic z tego nie jest strasznie trudne do zrozumienia.
Jest więc oczywiste, iż obecność Chrystusa dla Kościoła
i w Kościele z jednej strony, a papież rządzący Kościołem Chrystusowym jako
Jego Wikariusz z drugiej, nie są wcale wzajemnie wykluczającymi się ani
sprzecznymi. Wręcz przeciwnie, to właśnie poprzez widzialną władzę Jego
Wikariusza nasz Błogosławiony Pan Jezus w dużym stopniu rządzi Swoim Kościołem.
Szczerze mówiąc, uwaga Cantalamessy była po prostu
głupią, złośliwą uwagą, która najprawdopodobniej ma swoje prawdziwe źródło w
pogardzie dla tradycyjnej doktryny katolickiej niż w jakiejkolwiek prawdziwej
myśli teologicznej. Niestety, dzięki jego statusowi „papieskiego” kaznodziei z
własną stroną internetową, ten idiotyczny komentarz został teraz udostępniony
całemu światu, ze szkodą dla katolickiej doktryny i pobożności.
Odrzucenie nauczania, iż papież jest Wikariuszem
Chrystusa, jest poważną sprawą – w rzeczywistości jest herezją.
Był to jeden z błędów proto-protestanckiego Johna
Wycliffe’a: „Kościół rzymski jest synagogą szatana, a papież nie jest następnym
i bezpośrednim wikariuszem Chrystusa i Jego apostołów” – potępiony przez Sobór
w Konstancji za papieża Grzegorza XII (patrz Denz. 617).
Papież Eugeniusz IV na Soborze Florenckim oświadczył:
Określamy
również, iż święta Stolica Apostolska i Biskup Rzymu sprawują prymat na całym
świecie; i iż sam Biskup Rzymski jest następcą błogosławionego Piotra, księcia
apostołów i prawdziwym wikariuszem Chrystusa, i iż jest głową całego Kościoła,
ojcem i nauczycielem wszystkich chrześcijan; i ta pełna moc została mu dana w
błogosławionym Piotrze przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, aby karmił, rządził
i zarządzał Kościołem powszechnym; tak jak jest to zawarte w aktach soborów
powszechnych i w świętych kanonach.
(Bulla
Laetentur Coeli; Denz. 694).
Co ciekawe, twierdzenie, iż „Papież rzymski, następca Piotra, nie jest zastępcą Chrystusa wobec wszystkich kościołów na całym świecie, ustanowionym przez samego Chrystusa w osobie św. Piotra”, jest również jednym z błędów Marcina Lutra (nr 25), potępionym przez papieża Leona X w bulli Exsurge Domine (Denz. 765). Wyobraźcie to sobie.
Jak każdy typowy posoborowy modernista, ks. Raniero
lubi uderzać w Kościół katolicki wszechczasów. Ludzie tacy jak on mogą
usprawiedliwić swoją Nową Teologię jedynie odrzuceniem starej, więc sporadyczne
umniejszanie historycznej katolickiej wiary i praktyki jest prawie
nieuniknione.
Tak stało się również w ubiegły piątek, i to nie tylko
z jego zniechęceniem tytułu Wikariusza Chrystusa dla papieża. Znalazł
także sposób, aby wepchnąć pod buldożer ogromny przedsoborowy boom powołań:
Nie
wszystko, co kiedyś błyszczało, a teraz za tym tęsknimy, było złotem. Gdyby to
wszystko było czystym złotem, gdyby te pełne seminaria wykuwały świętych
pasterzy, a tradycyjna formacja była dlań solidna i prawdziwa, nie musielibyśmy
dziś opłakiwać tylu skandali...
Z pewnością jednym ze sposobów na ograniczenie skandali
wśród duchownych jest zapewnienie, iż będzie bardzo niewielu duchownych.
Widzicie,
w szaleństwie posoborowia jest metoda!
Tymczasem kapucyn, mistrz teologii, który jest
zaintrygowany tytułem Wikariusza Chrystusa, mówi w
tym samym kazaniu:
Jezus
powiedział do Piotra: „Na tej opoce zbuduję Kościół mój”. Nie powiedział: „Zbuduję
moje kościoły”. Musi istnieć sens, w którym to, co Jezus nazywa „moim Kościołem”,
obejmuje wszystkich wierzących w Niego i wszystkich ochrzczonych. Apostoł Paweł
ma formułę, która może wypełnić to zadanie objęcia wszystkich, którzy wierzą w
Chrystusa. Na początku Pierwszego Listu do Koryntian pozdrawia wszystkich, „co
wzywają imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa, na wszelkim miejscu ich i naszym”
(1 Kor 1, 2).
Oczywiście
nie możemy zadowolić się tą bardzo rozległą, ale zbyt niejasną jednością. A to
usprawiedliwia zaangażowanie i dyskusję, choćby doktrynalną, między Kościołami.
Ale nie możemy też gardzić i lekceważyć tej podstawowej jedności, która polega
na wzywaniu tego samego Pana Jezusa Chrystusa. Kto wierzy w Syna Bożego, wierzy
również w Ojca i Ducha Świętego. Bardzo prawdziwe jest to, co wielokrotnie
powtarzano: „to, co nas łączy, jest ważniejsze niż to, co nas dzieli”.
I to jest człowiek, który ośmiela się pouczać innych o żywej wierze! W tych ludziach nie ma już nic katolickiego! Jakby w ciągu pierwszych 1900 lat historii Kościoła katolickiego nie miał on adekwatnego pojęcia o swojej naturze, a konkretnie o swojej jedności!
Kto wie, co Cantalamessa ma na
myśli, kiedy mówi: „Wierzę w jeden święty, powszechny [katolicki] i
apostolski Kościół”, ale oczywiście nie to mieli na myśli papieże Pius XII i jego
poprzednicy:
Co się
tyczy sposobu i sposobu postępowania w tym dziele [dyskusji z protestantami],
biskupi sami wydadzą przepisy co do tego, co należy czynić, a czego należy
unikać, i będą czuwać nad tym, aby wszyscy tego przestrzegali. Powinni również
mieć się na baczności, aby pod fałszywym pretekstem, iż należy zwracać
większą uwagę na punkty, co do których się zgadzamy, niż na te, w których się
różnimy, nie zachęcało się do niebezpiecznego indyferentyzmu, zwłaszcza wśród osób, których wykształcenie teologiczne nie jest głębokie i
których praktykowanie ich wiary nie jest zbyt silne. Należy bowiem uważać, aby
w tak zwanym duchu „irenistycznym” dnia dzisiejszego, poprzez studium
porównawcze i próżne pragnienie coraz ściślejszego wzajemnego podejścia między
różnymi wyznaniami wiary, doktryna katolicka – czy to w swoich dogmatach, czy w
prawdach, które są z nimi związane – nie była tak dostosowana lub w pewien
sposób zaadaptowana do doktryn sekt dysydenckich, iż czystość doktryny
katolickiej została naruszona lub jej prawdziwe i pewne znaczenie zostało
zaciemnione...
Dlatego
należy przedstawić i wyjaśnić całą i pełną doktrynę katolicką: w żadnym wypadku
nie wolno milczeć ani zasłaniać dwuznacznością katolickiej prawdy o naturze i
sposobie usprawiedliwienia, ustroju Kościoła, prymatu jurysdykcji Biskupa Rzymu
i jedynej prawdziwej unii przez powrót dysydentów do jedynego prawdziwego
Kościoła Chrystusowego. Należy im wyjaśnić, iż powracając do Kościoła, nie
stracą nic z tego dobra, które dzięki łasce Bożej zostało w nich dotąd
wszczepione, ale raczej zostanie ono uzupełnione i dopełnione przez ich powrót.
Nie należy jednak mówić o tym w taki sposób, aby wyobrażali sobie, że
powracając do Kościoła, wnoszą do niego coś istotnego, czego dotychczas mu
brakowało. Trzeba będzie powiedzieć te rzeczy jasno i otwarcie, po pierwsze
dlatego, iż oni sami poszukują prawdy, a ponadto dlatego, iż poza prawdą
nigdy nie można osiągnąć prawdziwej jedności.
(Papież Pius XII, Instrukcja Świętego Oficjum Ecclesia Catholica, par. II; podkreślenie dodane).
Nikt zaś nie może zaprzeczać ani wątpić, iż sam Chrystus Pan zbudował na ziemi swój jedyny Kościół oparty na św. Piotrze, aby wszystkie pokolenia rodzaju ludzkiego mogły otrzymać owoce Jego odkupienia. Kościół ten jest jeden, święty, katolicki i apostolski. Kościołowi temu Chrystus udzielił pełni niezbędnej władzy, aby strzegł nienaruszalnie całego depozytu wiary, a wszystkim ludom, plemionom i narodom przekazywana była ta sama wiara. Chrystus polecił także, aby przez chrzest Kościół włączał wszystkich ludzi do Jego mistycznego ciała, aby w nim na zawsze byli zachowani, wzrastając w nowym życiu łaski, bez której nikt zgoła nie może wysłużyć sobie i osiągnąć życia wiecznego. Dlatego też ten Kościół, który stanowi mistyczne ciało Chrystusa, będzie zawsze trwał, rozwijając się niezmiennie i niewzruszenie w swej własnej naturze aż do końca czasów, przynosząc wszystkim swym członkom niezbędne środki zbawienia.
Ktokolwiek
zaś zwróci uwagę i pilnie rozważy warunki, w jakich znajdują się różne
wzajemnie podzielone wspólnoty religijne oddzielone od Kościoła katolickiego,
który od czasów Chrystusa Pana i Jego apostołów zawsze był kierowany przez
prawowitych pasterzy, a w tej chwili również sprawuje swą Boską władzę, posiadaną od
Pana Boga, ten łatwo się przekona, iż żadna z tych wspólnot religijnych, ani
nawet wszystkie brane łącznie, nie tworzą i nie stanowią w żadnym razie tego
jednego Kościoła katolickiego, który został założony, ustanowiony i powołany do
istnienia przez naszego Pana Jezusa Chrystusa. Ponadto nie można choćby mówić,
że te wspólnoty są czy to członkami, czy też częściami tegoż Kościoła, ponieważ
w sposób widoczny są odłączone od jedności katolickiej.
(Papież Pius IX, List apostolski Iam vos omnes)
Inne dokumenty papieskie o ogromnym znaczeniu dla jedności Kościoła to encykliki Mortalium animos Piusa XI (1928) i Satis Cognitum Leona XIII (1896). Również list pasterski kardynała Samuela Stritcha o jedności religijnej dla wiernych Archidiecezji Chicago, wydany w 1954 r., jest kopalnią złota katolickiego nauczania obalającego ekumenizm posoborowia.
Skoro ludzie tacy jak ks. Raniero Cantalamessa głoszą „papieżowi”
i Kurii Rzymskiej na Adwent i Wielki Post, czy można się dziwić, iż Wielka
Apostazja w Rzymie postępuje coraz szybciej?
W każdym razie jest jeden pozytywny wniosek z tego
wszystkiego: Watykan uznał, iż „Wikariusz Chrystusa”
nie
jest odpowiednim tytułem dla Jorge Bergoglio.
Rzeczywiście, biorąc pod uwagę to, czego naucza i jakie
prawa ustanawia, „Wikariusz Antychrysta” byłby znacznie lepszym
kandydatem.