Byłem wczoraj na koncercie muzyki średniowiecznej zespołu Veratus. Namówiła mnie przyjaciółka. Ciężko mi było się zebrać i pójść, depresyjnie bardzo, ale cieszę się, iż poszedłem. Muzyka szwedzka, hiszpańska, prowansalska, także i ogólnoeuropejska z tekstami łacińskimi, wszystko to było wspaniałe, żywe, ożywiające. Członkowie zespołu, w strojach i z instrumentami z epoki, całą duszę wkładali w wykonywanie tej muzyki, widać było, iż sprawia im to niesłychaną radość. Pocieszyło mnie to bardzo.
Obok siedziała babeczka, która najpierw jadła czekoladę, a potem cały czas grała w coś na telefonie. Gdybym nie widział, to bym nie uwierzył, iż można iść na koncert i zajmować się własnym telefonem. Takież to było uzależnienie?
A Huan w nocy znowu zesikał się na łóżko, może dlatego, iż musiał na mnie czekać do późna (koncert był o 20:00).