Kasia Supeł-Zaboklicka (SalveNet): Podobno niewyspana, ale radosna, mama dwójki dzieci. Dlaczego niewyspana?
Ania: Mam 6-miesięcznego dzieciaczka, córeczkę, która daje w kość. Nazywa się Estera.
Piękne imię. Dlaczego takie?
Estera była piękną i wspaniałą kobietą, Bożą wojowniczką. Z mężem zastanawialiśmy się długo, bo w ciąży byłam po bardzo wielu latach. Mam syna, 19 lat. Nie wiedzieliśmy, czy będzie chłopiec, czy dziewczynka. Estera to było dla dziewczynki. Mąż powiedział, iż dostał Słowo Boże, iż kiedyś będzie miał Esterę. Tylko myślał, iż żonę. Żona trafiła się Ania, więc córka Estera. Wcześniaczka, ale pięknie się rozwija. Chwała Panu!
Jak potoczyło się twoje życie? Od początku.
Pochodzę z rodziny bez żadnych fundamentów katolickich. Biblia leżała u nas na stole zakurzona. Mój tata jest alkoholikiem. W tej chwili już nie pije. Natomiast byłam z rodziny, gdzie małżeństwo kojarzyło mi się bardziej z cmentarzem i z pogrzebem, niż z czymś pięknym, bo było strasznie. Były kłótnie, awantury między rodzicami. Mama była nieszczęśliwa, tata był uzależniony i chodził czasami do kościoła, ale ten kościół mi się jakoś „nie widział”. Nie kojarzyłam Kościoła katolickiego z euforią życia, tylko z czymś, co jest jakimś religijnym zwyczajem. W związku z tym, mając 17 lat, uciekłam z domu. Weszłam w relację, pełną nieczystości również, bo nie mogłam w domu wytrzymać, więc czasami bywałam w tym domu, ale raczej poza nim. Bezpieczniej się czułam – jak to czasami nazywam – w lesie, niż we własnej sypialni, we własnych murach. Taka była moja przeszłość. Potem poszłam na psychologię, bo chciałam sobie pomóc, więc to była taka świecka droga znalezienia Boga gdzie indziej, niż On jest. Byłam w tym dobra. W związku z tym gwałtownie skończyłam studia z bardzo dobrym wynikiem i zaczęłam przyjmować ludzi, bardzo wielu ludzi, którym starałam się pomagać, bo ich kochałam, ale Boga jako takiego nie znałam.
Masz 19-letniego syna?
Tak, dosyć gwałtownie też weszłam w relację, w której zaszłam w ciążę. Mając 24 lata, wiedziałam już, iż będę sama wychowywała to dziecko, pomimo, iż zostałam w relacji z tym mężczyzną – nie chciałam, żeby mój syn był bez ojca, natomiast ja w niej byłam traktowana przemocowo, więc zaczęłam dużo pracować, żeby być niezależna. Sama wychowałam mojego syna.
Jaki jest twój syn?
Cudowny! Nie chodziłam do kościoła, nie przyjmowałam sakramentów, bo byłam w związku niesakramentalnym. Natomiast prosiłam Boga, żeby mi pomógł w tym wychowaniu. Gdzieś miałam poczucie, iż tylko siła wyższa mi pomoże, bo nie mój dom rodzinny.
A doświadczenie zawodowe?
Ono jest, ale czasami bardzo przeszkadza. To jest teoria. Ale bardzo go kocham, myślę, iż ta miłość go wychowała.
To nie są początki tego, iż prosisz Boga, by ci pomógł?
Wierzyłam, iż Bóg jest. Rozmawiałam z Nim, prosiłam, by mi pomógł. Ale byłam poza sakramentami, one mnie nie chroniły. Upadałam, prosiłam Boga o pomoc. Ale te zaułki bez sakramentów doprowadzały mnie do różnych stanów. Miałam też depresyjne stany, myśli samobójcze.
Posłuchaj całego świadectwa:
SalveNet, zś/Stacja7
atom