Ulicami Warszawy przeszła Centralna Droga Krzyżowa

news.5v.pl 14 godzin temu

W strugach deszczu ulicami stolicy przeszła w Wielki Piątek Centralna Droga Krzyżowa. Poprowadził ją metropolita warszawski. Abp Adrian Galbas zachęcał do utkwienia wzroku w Ukrzyżowanym, aby z Jego pomocą mieć siłę znieść wszystko co przynosi życie wspinając się na szczyty człowieczeństwa.

W piątek wieczorem ulicami stolicy przeszła Centralna Droga Krzyżowa, którą poprowadził metropolita warszawski abp Adrian Galbas. Nabożeństwo rozpoczęło się przed kościołem akademickim św. Anny, a zakończyło w tym roku w archikatedrze św. Jana Chrzciciela, gdzie od 500 lat wierni modlą się przed krucyfiksem Baryczków.

Z okazji jubileuszu na czele procesji w strugach deszczu niesiony był wielki krzyż, będący kopią krucyfiksu Baryczków. Została ona wykonana podczas jego renowacji przez prof. Marię Lubryczyńską w pomniejszonej skali. Postać Jezusa jest w drewnie lipowym, tak jak oryginał, ale nie została polichromowana.

Ten krzyż jest z nami na dobre i na złe już od pięciu wieków. Ukrzyżowany Pan ze spokojem większym niż smutek chroni nas i nam pomaga. Dodaje poczucia sensu i stałości na krzyżowych drogach naszego życia

— powiedział abp Adrian Galbas, który przygotował rozważania do poszczególnych stacji Drogi Krzyżowej. Motywem przewodnim refleksji był „Hymn o miłości” z listu św. Pawła Apostoła do Koryntian.

Hierarcha zaapelował, aby nie marnować Bożej łaski, którą wyjednał człowiekowi Chrystus za cenę swojej krwi.

Zwrócił uwagę, iż w zazdrości drugiemu człowiekowi jest „coś demonicznego, bo zawsze prowadzi do zabójstwa”.

Najczęściej robimy to słowem, a jeszcze częściej półsłowem – wyciszonym, wyszeptanym, wymruczanym

— powiedział abp Galbas. Jako antidotum na zazdrość wskazał wdzięczność.

Cieszę się, iż jesteś dobry. Cieszę się, iż jest Ci dobrze i szczerze współczuję z powodu zła, które Cię spotyka. To znak wielkiej szlachetności i kultury ducha

— powiedział.

Przestrzegł również przed szukaniem próżnej chwały.

Takie to żałosne, gdy człowiek nie może się uwolnić od pragnienia aplauzu, gdy jest uzależniony od pochwał. Smutne życie pawia. Dramat lizusa. To bardzo zgubne. Bo ludzkie poklaski są zmienne i ulotne jak motyle. Ledwie przestaniesz robić to, czego żąda publika, a natychmiast zmienią się w gwizdy. Lepiej więc mieć jedną ambicję – przede wszystkim podobać się Bogu

— powiedział.

Metropolita warszawski zwrócił także uwagę, iż w obecnych czasach dominuje pycha wyrażająca się przekonaniem o samowystarczalności.

Liczę się tylko ja, moje sprawy, moje interesy i mój punkt widzenia. Ten drugi, czy to Bóg, czy człowiek, jest mi potrzebny tylko w moim interesie, jak instrument. Pyszałek potrzebuje wokół siebie mnóstwa luster, w których będzie mógł się nieustannie przeglądać i delektować własnym odbiciem

— stwierdził abp Galbas.

Zaznaczył, iż szukanie tylko swego, nie jest miłością, tylko jej karykaturą, a choćby więcej – zaprzeczeniem, czyli egoizmem.

To tragedia małżonków, gdy zamiast: ślubuję ci miłość, choćby kosztem siebie, jest: +Ślubuję sobie miłość, choćby kosztem ciebie+. Tragedia konsekrowanych, gdy miało być: +Miłość Chrystusa przynagla mnie+ a jest: +Miłość własna przynagla mnie+. Tragedia księdza, gdy miał być celebransem spraw Bożych, a jest celebrytą spraw swoich” – powiedział hierarcha. I jak ocenił, „po tym jest gorycz, gdy zostaje się samemu”.

Abp Galbas podkreślił, iż prawdziwa miłość „najbardziej wstydzi się zdrady”. Jako przykład wskazał biblijną postać Samarytanina.

Nie wstydzi się np. zaprotestować, kiedy krzywdzą drugiego ale chce wtedy coś zrobić, choćby coś małego, jak Samarytanin, który nie mógł przejść obojętnie obok pobitego na drodze

— powiedział. I dodał, iż „niesprawiedliwość okazana innym wraca jak bumerang, podobnie jak powraca okazana innym sprawiedliwość”.

Patrzmy na Ukrzyżowanego, aby mieć siłę, by z Jego pomocą znieść wszystko: i trudy codzienności, i brak pracy, i nadmiar pracy, i samotność, i wspólnotę, i udręki ducha, i chorobę, i umieranie, i śmierć. Trudy zawsze będą. Cierpienie zawsze przyjdzie. Dni ciemne, doliny udręczenia, chwile pustki. To wszystko będzie. I to wszystko jest jak drabina, po której można się wspiąć na szczyty człowieczeństwa lub zejść w najokrutniejsze ludzkie otchłanie

— powiedział w rozważaniach podczas Drogi Krzyżowej abp Galbas.

Na zakończenie podziękował wiernym, iż mimo deszczu uczestniczyli w Drodze Krzyżowej.

To jest piękne świadectwo waszej wiary, które daliśmy mieszkańcom naszego miasta i sobie nawzajem

— powiedział.

Krzyż nieśli kolejno przedstawiciele różnych środowisk, począwszy od biskupów i księży, poprzez osoby konsekrowane, studentów, przedstawicieli służb mundurowych, w tym m.in. straży pożarnej i policji, a także przedstawiciele zawodów medycznych, rajcy miejscy oraz członkowie grup i wspólnot aktywnie działających w Kościele, w tym np. Wojownicy Maryi, Żołnierze Chrystusa czy Rycerze Jana Pawła II. Podczas nabożeństwa śpiewano pieśni pasyjne.

W nabożeństwie wzięli także udział biskupi pomocniczy archidiecezji warszawskiej: Michał Janocha, Rafał Markowski.

Po raz pierwszy drogę krzyżową na ulicach Warszawy zorganizowano w 1994 r.

kk/PAP

Idź do oryginalnego materiału