Tolkien: czciciel Maryi, piewca tradycyjnej liturgii
https://pch24.pl/tolkien-czciciel-maryi-piewca-tradycyjnej-liturgii
Chociaż wspaniały cykl „Władca Pierścieni” rozpoczął i zainspirował powstanie nowoczesnego, powieściowego nurtu fantasy, który bardzo gwałtownie odszedł na manowce – a więc w stronę dalekich od chrześcijaństwa, a wręcz wrogich mu ścieżek – to jednak pierwowzór ma ducha na wskroś katolickiego. Nieprzypadkowo, jest bowiem owocem nie tylko niezwykłej wyobraźni, erudycji i wiedzy, ale i głębokiej wiary autora.
„Tolkien nie traktował (…) swojej wiary jako sfery wyodrębnionej z życia. Wątkiem przewijającym się we wspomnieniach tych, którzy go znali, jest integralna więź jego wiary z całą jego osobą; w sposobie, w jaki się przejawiała, nie było nic niezręcznego ani ostentacyjnego. Jego przyjaciel Harvard podkreślał, iż jego przekonania były jawne […], ale nigdy na pokaz” – pisze Holly Ordway na kartach wydanej właśnie na naszym rynku bardzo bogatej w cenne świadectwa, relacje i fotografie biograficznej pozycji pt. „Wiara Tolkiena”.
Działalność literacką, w tym fantastykę, której nowy rozdział sam otworzył, uważał pisarz za naturalny aspekt ludzkiej aktywności. „(…) tworzymy na swą własną miarę i na swój własny, twórczy sposób, ponieważ my także zostaliśmy stworzeni, i to na obraz i podobieństwo naszego Stwórcy” – podkreślał. Kreatywność uważał wprost za dar od Pana Boga. Wspominał, iż opowieść przychodziła do niego w odpowiedzi na modlitwę.
Córka Priscilla zwróciła uwagę, iż choćby z jego listów można wywnioskować, iż fałszywy byłby obraz Tolkiena jako wyidealizowanej postaci prowadzącej rzekomo doskonałe życie. Taki wizerunek chcieliby widzieć niektórzy jego czytelnicy, podziwiający – słusznie – wspaniały świat, wprawdzie wykreowany przez pisarza, ale zgodny z harmonią Bożego stworzenia oraz prawdziwym porządkiem dobra i zła.
„Gipsowy święty? Nie. Papierowy chrześcijanin? Nie. Złożony, fascynujący, pełen wad, pobożny, zabawny i błyskotliwy człowiek – tak, myślę iż tak” – precyzuje Ordway skrótową charakterystykę swego bohatera. Zatem jest on tym bliższy ludziom świadomym swych słabości i ułomności, ale chcącym z Bożą pomocą dążyć do chrześcijańskiego ideału.
Teologia „Władcy Pierścieni”
Sam John Ronald Reuel Tolkien pisał otwarcie o religijności i katolickości swego najgłośniejszego dzieła, uznanego po latach w ojczyźnie za najwybitniejszą powieść wszechczasów. Zwracał jednak uwagę, iż dotyczy to zasady, korzeni i istoty trylogii, a nie jej warstwy wierzchniej. Duchowy element utworu, jak podkreślał twórca, „został (…) wchłonięty przez opowieść i symbolikę”, wpleciony w tekst i starannie ukryty.
„Władca Pierścieni” nie jest alegorycznym przedstawieniem Ewangelii ani opowieścią dydaktycznie wykładająca chrześcijaństwo” – zaznacza pani biograf.
„Cały świat Śródziemia wraz ze wszystkim, co w nim znajdujemy, jest przesiąknięty chrześcijańską wizją rzeczywistości, w owej autorskiej wizji zakorzeniony. Według własnych słów Tolkiena, to zakorzenienie, ten nieplanowany, ale zasadniczy walor jego dzieła wynika z faktu, iż został on wychowany w wierze katolickiej i nią wykarmiony” – podkreśla Holly Ordway.
„Rzeczywiście, we Władcy Pierścieni jest całkiem sporo teologii” – pisał autor dzieła. Wbrew niektórym sądom stwierdził, iż istota konfliktu obecnego w powieści – z której przesłaniem utożsamiało się wiele bardzo różnorodnych środowisk i osób – nie dotyczy wolności, ale „kwestii Boga i Jego wyłącznego prawa do boskiej czci”. Odnosi się też do śmierci i ludzkiego pragnienia nieśmiertelności.
Nauczyciele wiary
O wychowanie syna i ugruntowanie w przywiązaniu do Chrystusa oraz Rzymu zadbała ukochana matka pisarza, Mabel. Wychowana w herezji protestanckiej, odnalazła prawdziwą wiarę, wytrwała w niej mimo wielkiego oporu swego środowiska i potrafiła zaszczepić ją swoim synom. Kilka lat po jej śmierci 21-letni J. R. R. Tolkien zanotował: „Moja kochana matka była prawdziwą męczennicą; nie wszystkim Bóg daje tak łatwą drogę do swych wielkich darów jak [memu bratu] Hillary’emu i mnie; zesłał nam matkę, która zabiła się pracą i kłopotami, starając się, byśmy dochowali wiary”.
Kluczową rolę odegrał też ksiądz Francis, który opiekował się obydwoma chłopcami aż do ich pełnoletności. Był ich prawnym opiekunem z woli wcześnie owdowiałej Mabel. Na ile to możliwe, zastąpił zmarłego w Południowej Afryce ojca.
Oboje, Mabel i ojciec Francis, wypełnili swoje powołania w tym względzie na tyle dobrze, iż wiarą młodego, nadzwyczaj zdolnego, otwartego na świat człowieka nie zachwiały ostatecznie bogate, nieraz dramatyczne życiowe doświadczenia, włącznie z wojennymi – jego własnymi oraz synów, na frontach dwóch światowych konfliktów XX wieku. Nie zachwiał kryzys duchowy w wieku studenckim, ani też – w ostatnich latach życia chaos, jaki zapanował w Kościele w związku z rewolucją Soboru Watykańskiego II.
Maryja, „Gwiazda wieczorna” i Pocieszycielka strapionych
W bogatej duchowości pisarza swoje eksponowane miejsce znalazła osoba Matki Najświętszej. Jednym z wyrazów czci dla Niej był napisany na wojennym froncie w 1916 roku wiersz, rozpoczynający się słowami: „O Pani nasza i Matko, zasiadająca na tronie pośród gwiazd”. Miał on dwa tytuły: łacińskie wezwanie z Litanii Loretańskiej Consolatrix Afflictorum („Pocieszycielka strapionych”) oraz Stella Vespertina („Gwiazda wieczorna”). Pierwszy tytuł odnosi się do obrazu piety – Matki tulącej w swoich ramionach martwe ciało Syna. „Na froncie zachodnim, w obliczu rzezi tak wielu mężczyzn – którzy nierzadko dopiero wyszli z wieku chłopięcego – obraz boleściwej Maryi (…) niewątpliwie nabierał jeszcze wyrazistszej głębi: oto duchowa Matka, która może zaoferować pocieszenie, ponieważ sama doznała podobnych okropności” – zauważa Ordway.
Obydwa tytuły wiersza wiążą się ze sobą, wskazując na rolę Maryi, która jest dla wiernych niezawodnym pocieszeniem i światłem błyszczącym pośród mroku. Po latach pisarz nadał przydomek „Gwiazda wieczorna” (w języku elfów: Undomiel) Arwenie, żonie Aragorna. W powieści tytuł ten jest dwa razy zestawiony z pięknem dziennego światła, uosabianym z kolei przez Galadrielę. Krasnolud Gimli stawia wyżej właśnie jej urodę. Innego zdania jest jego towarzysz Eomer, bardziej urzeczony pięknem Arweny. Z kolei Hobbit Frodo, gdy ujrzał Arwenę, „Gwiazdę wieczorną swego plemienia”, mówi: – Odtąd nie tylko dzień będzie miły, ale noc także piękna i szczęśliwa.
Pisarz przełożył na stworzony przez siebie język elficki zarówno modlitwę Zdrowaś Maryjo, jak i niemal cały Różaniec. Istotny był w jego życiu duchowym dogmat o niepokalanym poczęciu Najświętszej Maryi Panny.
Kościół jak drzewo
Jak pisze autorka biografii, dwie ostatnie dekady pisarza stały pod znakiem chaosu zarówno w sferze kultury, jak i ducha. Państwo spuszczało z łańcucha demony, otwierając pole dla prostytucji, antykoncepcji, krwawego procederu zabijania dzieci nienarodzonych. W życiu publicznym coraz bardziej widoczne stawały się różne przejawy obsceniczności. Z jednej strony kraj, zasilany materialnie przez amerykański Plan Marshalla, unowocześniał się, podnosił z kryzysu i zniszczeń wojennych, z drugiej zaś – laicyzował i w pewien sposób dziczał.
Gwałtowne, rewolucyjne zmiany nie ominęły Mistycznego Ciała Chrystusa, stanowiącego w ciągu większości życia Tolkiena jego podporę i niezmienny punkt odniesienia. „Kościół, który niegdyś był schronieniem, teraz często staje się pułapką” – ubolewał w 1967 roku. Już od lat 50. wierni oglądali sceny, które przypominać mogły – jak wskazuje Holly Ordway – „usuwanie ołtarzy” czasów reformacji. Jezuici prowadzący bliską pisarzowi świątynię pod wezwaniem św. Alojzego w Oxfordzie już w 1954 roku zabrali z niej niemal wszystkie figury i obrazy. Wnętrze kościoła, zamiast różnobarwnego wystroju, przybrało po malowaniu jednolity, stalowoniebieski kolor. Dewastatorzy spalili relikwie, zaś szaty liturgiczne – nie wyłączając tych używanych niegdyś przez Ojca Świętego Piusa IX – rozdali, według opisu J. Bertrama, „amatorskim grupom aktorskim”. Tragiczna i symboliczna zapowiedź naszych czasów?…
Około-soborowa rewolucja w Kościele była przedmiotem wielu zmartwień Tolkiena. Autorka jego biografii cytuje słowa Irene Tolkien Cook, żony wnuka pisarza – Michaela: „nieustannie dyskutował z rodziną i przyjaciółmi, powodowany swoim rosnącym niepokojem i poczuciem zdrady ze strony Rzymu, zwłaszcza w czasie Soboru Watykańskiego II, kiedy ze smutkiem ubolewał nad utratą Mszy Świętej w klasycznym rycie rzymskim oraz wszystkiego, co się z tym wiązało”.
Z relacji różnych świadków wynika, iż twórca Śródziemia „sprzeciwiał się” reformom i postrzegał je jako „błędne i niepotrzebne”. Nie oznacza to, iż z zasady przeciwstawiał się jakimkolwiek zmianom. Doceniał szczególnie zachęty Piusa X do codziennego przyjmowania Komunii Świętej, z czego starał się korzystać. Uważał to za największą reformę tamtych czasów. „Ciekawe, w jakim stanie znajdowałby się Kościół, gdyby nie on” – pisał o papieżu.
Rozważając naturę Kościoła oceniał: „zgodnie z intencją naszego Pana (…) nie miał trwać w stanie wiecznego dzieciństwa, ale miał stanowić żywy organizm (porównany do rośliny), który rozwija się i zmienia zewnętrznie przez wzajemne oddziaływanie przekazywanego mu Boskiego życia i historii. (…) brak jest podobieństwa między ziarnem gorczycy i w pełni wyrośniętym drzewem”.
Dla Tolkiena historia Kościoła stanowiącego żywy organizm „stanowi część jego egzystencji, a historia tego, co Boskie, jest święta”. Ma się on zmieniać, rozwijać, ale pozostać nienaruszonym w swojej istocie.
Pisarz nie stronił od prywatnej krytyki sposobu odprawiania Mszy także w epoce „przedsoborowej”. Zanim „dekonstrukcja” dotknęła liturgii odprawianej w jego kościele, w liście do syna Michaela zwracał uwagę na częste zjawisko złego odprawiania Najświętszej Ofiary, a także nieuważnego i pozbawionego należnego szacunku sposobu słuchania jej przez wiernych.
W jednym z listów dał wyraz swojej gwałtownej natury i gniewu wyrosłego z nadużyć liturgicznych: „Wiele w życiu wycierpiałem z powodu głupich, zmęczonych, otępiałych, a choćby złych księży”. W tym miejscu autorka zaznacza jednak: „darzył Kościół wielkim szacunkiem, choć doskonale zdawał sobie sprawę, iż pełniący w nim posługę mężczyźni, podobnie, jak i inni, nie są bez skazy”.
Zbuntowany tylko prywatnie
Miłośnik tradycyjnej liturgii, a przy tym doskonały znawca łaciny i lingwista nie przyjął do wiadomości wprowadzenia do Mszału języków narodowych. „Nie tylko rozumiał język łaciński na tyle, by podążać za stałymi częściami liturgii, czego z łatwością uczą się ministranci, ale rozumiał całość używanej łaciny, choćby tej w czytaniach z Pisma Świętego i kolektach, które zmieniają się z dnia na dzień; co więcej, w swoim rozumieniu tego języka doceniał go w sposób lingwistyczny i artystyczny. Takim stopniem znajomości łaciny, jakim odznaczał się Tolkien, nie mogła pochwalić się większość księży” – zapewnia Ordway.
Wnuk Simon wspominał, iż gdy po reformie chadzał do świątyni w Bornemouth wraz z dziadkiem, ten bardzo głośno odpowiadał na wezwania po łacinie, w przeciwieństwie do ogółu „dostosowanych” wiernych. Wprowadzało to dziewięcioletniego chłopca w zakłopotanie, ale nie zrażało zupełnie jego siostry Joanny, która przyznała: „Nie miałam najmniejszego problemu z tym, co dziadek robił, więc przyłączałam się do niego”.
Przy całym swym stosunku do zmian liturgicznych – wśród których odejście od łaciny było przecież tylko jednym z przejawów – pisarz powstrzymywał się od publicznego zabierania głosu na ten temat. Nie znajdziemy też jego podpisu pod tak zwanym indultem Agathy Christie. Chodzi o podpisaną w 1971 roku przez wybitnych angielskich pisarzy, uczonych i artystów petycję do Pawła VI o zachowanie tradycyjnej Mszy łacińskiej.
„Listy świętego Mikołaja”
Pisarz dobrze zadbał o religijne wychowanie swych potomków. Chłopcy uczęszczali do szkoły przy Oratorium utworzonym przez świętego Filipa Neri. Córka – do katolickiej szkoły Rye St. Anthony.
Od 1920 roku, gdy John liczył sobie trzy lata, aż do roku 1943, czyli osiągnięcia przez Priscillę wieku 14 lat dzieci otrzymywały każdego roku, w okolicach Bożego Narodzenia, ilustrowane listy „od świętego Mikołaja”. Miał on mieszkać na Biegunie Północnym, w towarzystwie niedźwiedzi polarnych, reniferów, elfów i znosić napastliwość paskudnych goblinów. Autor korespondencji dbał by w baśniowej otoczce adresaci otrzymywali całkiem poważną naukę odnoszącą się do prawd wiary i kalendarza kościelnego. Odnosił się do szczegółów z życia rodzinnego Tolkienów, znał troski, pragnienia dzieci, sam odpowiadał na ich listy i zawarte w nich prośby.
Roman Motoła
Holly Ordway, „Wiara Tolkiena”, wyd. Esprit, Kraków 2024