"To łaska, Pan Bóg nam błogosławi". Polska się kurczy, ale tu wciąż rodzi się dużo dzieci

2 dni temu
Idą pod prąd i są z tego bardzo dumni. – Matka Boska nad nami czuwa. Rodzina z jednym dzieckiem to u nas rzadkość – mówi mieszkanka gminy zwanej "krainą miłości". Gdy inne miasta i gminy się wyludniają, tu ciągle rodzi się najwięcej dzieci w kraju. Fenomen? Na pewno wysoki przyrost naturalny od lat zwraca na nich uwagę, ale teraz sami chcą w tej sprawie zwrócić się do... prezydenta i premiera. Dlaczego? I dlaczego rodzi się tu tyle dzieci?


Sierakowice na Kaszubach to niezwykłe miejsce. Najbardziej dzietna gmina Polsce – tak jest postrzegana, tak od paru lat jest kojarzona.

Co prawda nie każdego roku zajmowali pierwszą pozycję, a ostatnio zanotowali choćby spory spadek liczby urodzeń, ale ciągle znajdują się w ścisłej czołówce. Dumę z tego powodu czuć tu wielką.

– Po publikacjach GUS-u mamy w kategorii gmin pierwsze miejsce, więc możemy się tym szczycić. Przyrost naturalny w naszej gminie wyniósł ponad 8 promili, podczas gdy w skali kraju wynosi on -0,4 – przekazał wójt Mirosław Kuczkowski podczas sesji Rady Gminy 2 września.

"Chcemy wystąpić do pana prezydenta i pana premiera", "Niech nas promują"


Takich gmin jak ta w skali kraju na pewno ze świecą szukać i tu doskonale o tym wiedzą.

Wójt przyznał też, iż owszem, z ilością urodzeń w tym roku jest trochę gorzej, ale jest optymistą. Przedstawił choćby plan:

– W przyszłym roku będzie pewien boom, który znowu wystrzeli i będziemy mieli więcej dzieci, a to w dzisiejszym czasie jest bardzo pozytywna wiadomość. Nie chciałbym tej sytuacji tak sobie podarować. Chcemy wystąpić do pana prezydenta i pana premiera, żebyśmy mieli też jakieś profity z tej racji. Niech nas promują w Polsce, ale też niech nam parę złotych dadzą – usłyszeli sierakowscy radni.

Co na to ludzie? W Sierakowicach słyszymy:


– Warto to promować. Warto mówić to młodym ludziom w innych rejonach Polski. Warto powiedzieć, iż kariera nie jest na pierwszym miejscu. Ważniejsze jest szczęście i dobro rodziny.

Jakie profity wójt gminy ma na myśli? Mimo prób, nie udało nam się z nim porozmawiać. Szkoda, bo mieszkańcy, których o to pytamy, mocno mu przyklaskują.

– Bardzo dobrze wójt powiedział. Każdy był z tego zadowolony. Każdy się cieszy, iż u nas jest tak dużo dzieci. Jesteśmy z tego dumni. Mówimy, iż Sierakowice to kraina miłości, ale w Polsce jeszcze nie wszyscy o nas wiedzą. Myślę, iż warto nas promować i warto się tym chwalić. Inne gminy korzystają z profitów z innych powodów. Dlaczego my nie mielibyśmy skorzystać dlatego, iż u nas jest tak wysoki przyrost dzieci? – reaguje młoda mieszkanka gminy.

Jest matką tójki dzieci. U znajomych mają i po pięcioro, i po czworo, i po troje. Bardzo różnie. Na co przydałyby im się ewentualne profity za wysoką dzietność?

– Dzieci przybywa i bardzo dobrze. Chwała rodzicom, którzy kochają dzieci. Dlatego przydałoby się finansowe wsparcie na rozbudowę i modernizację szkół, przedszkoli, placów zabaw. To są priorytety, których sami jako gmina pewnie finansowo nie dalibyśmy rady zrobić. Dlaczego więc nie skorzystać z jakiegoś rządowego programu? Trzeba też zadbać o bezpieczeństwo dzieci. Brakuje nam chodników, czy bezpiecznego dojazdu do szkoły. Przydałoby się ulepszyć drogi – wymienia całą listę.



Gdy o słowach wójta napisał "Express Kaszubski", w komentarzu od razu ktoś stwierdził: "Tu nadrabiają na całą Polskę".

Dlaczego akurat tu rodzi się tak dużo dzieci?


"Myślę, iż to Pan Bóg nam błogosławi", "Tu działa Matka Boska Sianowska"


– W innych regionach to się za głowę trzymają. Ja mam piątkę dzieci i sama słyszałam zdziwienie: "Piątka dzieci?! Ratunku, co tam się u was dzieje?" Jak ktoś ma więcej dzieci, to gdzieś w Polsce jest to nie do pomyślenia. Ludzie myślą, iż to patologia. A to broń Boże żadna patologia. To jest łaska. To są Kaszuby. Myślę, iż to Pan Bóg nam błogosławi. To jest błogosławieństwo na Kaszuby, które idzie z góry – reaguje inna mieszkanka Sierakowic.

W innych częściach Kaszub nie ma takiego przyrostu naturalnego jak w Sierakowicach.

Kobieta uważa, iż to przez działanie Matki Boskiej Sianowskiej tak u nich jest. To drewniana figura Matki Bożej w złocistej szacie, z Dzieciątkiem Jezus na rękach, która ma czuwać nad całym powiatem kartuskim.

Pochodzi z XV wieku. Znajduje się w sanktuarium w pobliskim Sianowie, które "od wieków słynie jako miejsce kultu Najświętszej Bogurodzicy, która tutaj pośród lasów, jezior i wzgórz wybrała sobie miejsce". Znana jako Królowa Kaszub lub Matka Boża Pięknej Miłości. Patronka młodzieży. Przyjeżdżają do niej i absolwenci szkół, i młodzi planujący małżeństwo.

– Tu działa Matka Boska Sianowska. U nas tak się po prostu dzieje, iż rodzą się dzieci. Dla nas jest to normalne. To jest dla naszego dobra. To nie jest tak, iż my się kochamy i o niczym nie myślimy. Dzieci to największy skarb. Tu jest po prostu naród wierzący i Pan Bóg nam błogosławi. Wydaje mi się, iż to jest naprawdę takie błogosławione miejsce – tłumaczy.

"Dużo księży mówi, iż u nas jest jakiś fenomen, iż ludzie są bardzo pobożni"


Region jest bardzo religijny. Mieszkańcy opowiadają, iż i w kościołach nie jest pusto, i na lekcjach religii w szkołach też uczniów nie brakuje.

– Jesteśmy religijnnym narodem i to widać. Można przyjść i zobaczyć, iż praktycznie na każdej mszy są ludzie, choćby na wieczornej. Raz jeden ksiądz, który był u nas gościnnie i odprawiał wieczorną mszę, powiedział, iż jest zdziwiony, bo u niego na głównej mszy jest tyle ludzi, co u nas wieczorem. Dużo księży mówi, iż u nas jest jakiś fenomen, iż ludzie są bardzo pobożni. Tak było zawsze i oby tak zostało – mówi jeden z nich.

Sam wójt gminy Mirosław Kuczkowski tak w Radiu Głos (Katolicka Rozgłośnia Diecezji Pelplińskiej) odpowiedział niedawno na pytanie o przyczynę wysokiej dzietności:

– Powiązałbym to z tym, iż dominicantes, czyli chodzących w niedzielę do kościoła i nie tylko, jest u nas sporo. Przy liczeniu wiernych jest to wysoki procent. I myślę, iż po części tu też jest odpowiedź, iż ludzie żyjąc w duchu wiary katolickiej mają takie a nie inne postępowanie. U nas nie promuje się różnego rodzaju związków, mam na myśli LGBT i inne tym podobne związki. Jednak tradycyjna rodzina i tradycyjne wartości wciąż tutaj istnieją.

Czuć to w rozmowach. Zresztą politycy PiS w czasie swoich rządów nie raz chcieli wykorzystać przykład Sierakowic.

Jedna z mieszkanek tak ocenia: – Uważam, iż możemy być przykładem dla całej Polski. Ci, co nie mają dzieci, sami sobie robią krzywdę. Wie pani, jakie to jest wsparcie potem na stare lata? Dzieci dzielą się opieką nad rodzicami. Dzielą się wizytami u lekarzy. A jakie są zjazdy rodzinne! Dzieci są dobre i dla rodziny, i dla społeczeństwa. W wieku produkcyjnym chodzą do pracy, płacą podatki. Mi jest żal tych rodziców, którzy mają jedno dziecko lub dwoje.

Dodaje: – Dla mnie to najmilszy widok, gdy widzę matki z dziećmi. Jak idą całymi rodzinami do kościoła. Jest mama, tata, dziecko siedzi w wózku, inne stoją obok. Serce mi się raduje, taki to piękny widok.

Nie tylko ona o tym mówi: – U nas jest tak, iż jak chodzimy do kościoła, to dzieci idą z nami. Nie ma tak, iż im się nie chce. Raz w innym mieście poszliśmy do kościoła i patrzyli na nas jak na jakieś zjawisko, iż przyszło małżeństwo z dziećmi.

"12-osobowa rodzina nikogo nie dziwi", "Moim zdaniem powoli coś się zmienia"


Dziennikarka naTemat Daria Różańska-Danisz była w Sierakowicach w 2018 roku.

"Wszystko tu kręci się wokół dzieci: inwestycje (właśnie kończą budować przedszkole za prawie 10 milionów złotych), sklepy (naliczyliśmy przynajmniej trzy z odzieżą i kolejne z zabawkami dla dzieci). – Jest zapotrzebowanie na dziecięce ciuszki, da się z tego wyżyć, nie powiem – uśmiecha się jedna z ekspedientek" – opisywała w reportażu pt. "Polska kraina miłości. Tutaj 12-osobowa rodzina nikogo nie dziwi".



Przyrost naturalny był tu wtedy o 13 razy wyższy niż średnia krajowa. "Niektórzy wytłumaczenia tak dużej dzietności szukają w powietrzu, inni w gasnącym świetle, jeszcze inni powtarzają, iż swoje robi przywiązanie do religii" – pisała.

Teraz przyrost jest niższy, choć też wysoko plasuje się ponad średnią.

Czy dziś 12-osobowa rodzina też nikogo tu nie dziwi?


– Nie dziwi, choć bardziej nie dziwi rodzina z 5-6 dzieci. Teraz najczęściej widać matkę z 3-4 dzieci – mówi jedna z mieszkanek.

– Absolutnie nie dziwi nas 12-osobowa rodzina. Choć częściej są mieszkańcy, którzy mają po siedmioro, ośmioro dzieci. Ale moim zdaniem ten model powolutku się zmienia – zwraca uwagę młody mężczyzna.

Z jego obserwacji, jako przedstawiciela młodszego pokolenia, dziś demograficzny obraz Sierakowic wygląda tak: – Najczęściej widać model 2+3/4. Maksymalnie czwórka dzieci. Myślę, iż ludzie są bardziej świadomi. Chcą, żeby dzieci miały lepsze wykształcenie, większe doświadczenie, większy dobrobyt. Wszystko chyba powoli zmierza w tę stronę. A kiedyś było więcej gospodarzy. Liczyła się każda para rąk. Dziś takich gospodarzy jest coraz mniej.

"U nas jest praca", "Są działania prorodzinne"


Ktoś powie – na wschodzie Polski też jest wiele gmin, które są bardzo religijne, a diecezja tarnowska wręcz przoduje pod tym względem w skali kraju. A jednak tam o takiej dzietności raczej nie słychać.

– Może bardziej chodzi o czynnik ekonomiczny? U nas jest praca. Blisko Trójmiasto. Zarobki też nie są bardzo skromne. Zawsze można dorobić, a Kaszubi słyną z tego, iż idą do jednej pracy, a po pracy dorabiają – zwraca uwagę jeden z rozmówców.

Niektórzy przekonują, iż to nie 500 plus miało tu znaczenie. Podkreślają, iż gmina do biednych nie należy.

– Dużo ludzi wyjeżdża na studia do Trójmiasta, a potem wracają. Budują się na ziemiach swoich rodziców czy dziadków. Podejrzewam, iż to też ma znaczenie, dlaczego to wszystko tak dobrze się u nas kręci. Do tego pracy jest dużo. U nas jest dużo sklepów i przedsiębiorców. Kto chce, ten pracuje. Tak się u nas mówi – mówi mieszkaniec Sierakowic.

W reportażu Daria Różańska pisała: "Włodarze reklamują Sierakowice jako "krainę miłości", w której "chce się żyć". I do której młodzi chętnie wracają po studiach, budują domy i płodzą potomstwo. Nikogo tu nie dziwi matka, która urodziła dziesięcioro dzieci, ale taka, która wydała na świat tylko jedno".

– Jedno dziecko u nas zdarza się rzadko. Naprawdę sporadycznie – reaguje dziś na to jedna z mieszkanek.

Pytamy o działania prodziecięce. Słychać o różnych warsztatach, kołach zainteresowań, klubach sportowych.

– Jest bardzo dużo dodatkowych zajęć. Koszykówka, siatkówka, zapasy, robotyka, żeglarstwo, piłka nożna... Bardzo dużo jest zajęć bezpłatnych, niektóre są częściowo dofinansowane – reaguje jeden z rozmówców.

Młoda matka dodaje: – Jest bardzo dużo akcji charytatywnych. jeżeli okaże się, iż dziecko z naszego regionu jest chore, szkoły zaraz organizują np. koncert dla tego dziecka. Trzeba oddać hołd i wójtowi, i wszystkim organom gminy, iż się o to starają.

Idź do oryginalnego materiału