Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu „Interia Bliżej Świata” publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Brytyjski, konserwatywny „The Spectator”, z którego pochodzi poniższy artykuł, ukazuje się nieprzerwanie od 1828 r., co czyni go najstarszym tygodnikiem na świecie.
Jak na 88-letniego mężczyznę, który spędził w Stanach Zjednoczonych zaledwie pięć dni i nie mówi po angielsku, papież Franciszek jest zaskakująco stronniczym obserwatorem amerykańskiej polityki. Przez większość swojego życia – niczym typowy Argentyńczyk – był instynktownie antyamerykański.
Zanim Franciszek został papieżem – co miało miejsce w 2013 roku – zarówno on, jak i Partia Demokratyczna przyjęli ideologię globalistycznej lewicy. W taki oto sposób stali się sojusznikami. Trzy lata później Franciszek udzielił błogosławieństwa katolickim organizacjom frontowym w kampanii Hillary Clinton, motywowanym nie tylko wspólną obsesją na punkcie antyrasizmu i zmian klimatycznych, ale także pogardą dla Donalda Trumpa.
20 stycznia 2021 r., tuż przed zaprzysiężeniem Joe Bidena na drugiego katolickiego prezydenta Ameryki, papież publicznie podważył stanowisko arcybiskupa Los Angeles José Gomeza, który jako przewodniczący Konferencji Episkopatu USA przygotował oświadczenie chwalące pobożność i sumienie społeczne Bidena, ale ubolewające nad jego twardym poparciem dla przerywania ciąży. Do czasu zakończenia ceremonii oświadczenie biskupów miało zostać „podrasowane” na polecenie Watykanu.
To oczywiste, iż papież jest przerażony, widząc Trumpa z powrotem w Gabinecie Owalnym. Tym razem jednak Watykan nie próbował zaangażować się w kampanię jego oponenta. Nie miało to większego sensu, biorąc pod uwagę stosunek Kamali Harris do katolickich sędziów, jej poparcie dla gender i decyzję o bojkocie kolacji Ala Smitha, czyli najważniejszego wydarzenia charytatywnego w kalendarzu Kościoła katolickiego w USA. W listopadzie Trump powiększył swoją przewagę wśród katolików z pięciu punktów w 2020 r. do 15.
Zemsta papieża Franciszka. Wszystko przez powrót Trumpa
Ale jeżeli Franciszek nie mógł zrobić nic, aby powstrzymać coraz bardziej konserwatywnych amerykańskich katolików przed wspieraniem jego arcywroga, mógł przynajmniej ich ukarać. I tak 7 stycznia ogłosił, iż ustępujący arcybiskup Waszyngtonu – kadynał Wilton Gregory – zostanie zastąpiony przez obecnego biskupa San Diego (Kalifornia) kardynała Roberta McElroya.
Kardynał Robert McElroy/AP/Associated Press/East News
Obecny papież jest jednym z najbardziej nieustępliwych w całej historii papiestwa. To cecha charakteru – z pewnością nieprzyjemna – którą dzieli z 45. i 47. prezydentem Stanów Zjednoczonych (Donaldem Trumpem – red.). Czasem wręcz trudno zachować kamienną twarz na widok dwóch starszych panów drwiących ze swoich wrogów niczym uczniowie w szkolnej ławie.
Wyniesienie McElroya do godności ukazuje Franciszka w jego najbardziej autorytarnej odsłonie. McElroy jest bowiem najbardziej lewicowym członkiem amerykańskiej hierarchii. Wśród katolickich konserwatystów nazywany jest „złą czarownicą z Zachodu”. Nienawidzi Trumpa, sprzeciwia się reformie imigracyjnej, popiera ordynację kobiet, anuluje msze łacińskie i sprzeciwia się „dzieleniu społeczności LGBT na tych, którzy powstrzymują się od aktywności seksualnej i tych, którzy tego nie robią”. Uważa również, iż Kościół za bardzo skupia się na aborcji.
Jest jednak ostrożny w wyrażaniu swoich opinii. Co zabawne, twierdzi, iż to Harvard nauczył go pisać z „większą jasnością i elegancją”. Aż strach pomyśleć, jaka była jego proza wcześniej, ponieważ jego niedawne wykłady na temat „radykalnej integracji” przypominają opis Księgi Mormona autorstwa Marka Twaina, „chloroform w druku”.
Kulisy decyzji Franciszka. W tle ruch Trumpa
Choć McElroy był zawsze wyraźnie pro-Franciszkowy, omal uniknął waszyngtońskiego awansu.
Według The Pillar – amerykańskiego katolickiego portalu informacyjnego, do którego przeciekają informacje o wysokich rangą duchownych w Rzymie – papież zdecydował się nie mianować McElroya po tym, jak jego nuncjusz w Stanach Zjednoczonych, kardynał Christophe Pierre, podpowiedział mu, iż byłby zbyt „polaryzujący”.
Jednak kiedy w zeszłym miesiącu Trump ogłosił wybór Briana Burcha, założyciela bezkompromisowej organizacji pro-life (i pro-MAGA) CatholicVote, na swojego ambasadora przy Stolicy Apostolskiej – Franciszek dokonał nominacji McElroya do Waszyngtonu.
Zrozumiałym jest, iż według nie-katolików Kościół, wybierając Franciszka na najwyższe stanowisko, może winić tylko siebie. W rzeczywistości istnieje jednak powód, dla którego wszyscy Amerykanie – w tym administracja Trumpa – powinni czuć się nieswojo z powodu nominacji kardynała McElroya.
Haniebna nominacja
Waszyngton jest najbardziej skorumpowaną diecezją w kraju, częściowo dzięki byłemu arcybiskupowi, byłemu kardynałowi Theodore’owi McCarrickowi, który seryjnie wykorzystywał seminarzystów. Po przejściu na emeryturę w 2006 r. Benedykt XVI, słysząc pogłoski o „wujku Tedzie”, nakazał mu nie rzucać się w oczy.
McCarrick został spektakularnie zrehabilitowany przez Franciszka, który wysyłał go w różne miejsca na całym świecie jako swojego nieoficjalnego emisariusza. W tych latach pomagał m.in. negocjować osławiony pakt Watykanu z Pekinem. Dopiero gdy został oskarżony o molestowanie, papież go „zlaicyzował”. Teraz – w wieku 94 lat – McCarrick jest zbyt stary, by stanąć przed sądem.
Wielu biskupów i dwóch papieży zostało poinformowanych o działaniach McCarricka, ale Watykan utrzymywał wszystkie najbardziej wrażliwe szczegóły w tajemnicy. Wiemy natomiast, iż w 2016 r. największy amerykański autorytet w dziedzinie wykorzystywania seksualnego duchownych, nieżyjący już Richard Sipe, napisał do biskupa Roberta McElroya z San Diego, z którym wcześniej rozmawiał na ten temat, informując: „Przeprowadziłem wywiady z 12 seminarzystami i księżmi, którzy zaświadczają o propozycjach, molestowaniu lub stosunkach z McCarrickiem”.
Według „The Pillar”: „Po otrzymaniu tego listu McElroy odmówił ponownego spotkania z Sipem. choćby gdy Sipe wynajął doręczyciela, aby osobiście dostarczył list, McElroy odmówił spotkania. Jak tłumaczył później, desperackie zachowanie Sipe’a miało wskazywać, iż nie jest godny zaufania”.
McElroy powiedział później, iż doniesienia Sipe’a zostały przekazane Rzymowi, ale przez cały czas nie wiadomo czy chodzi o informacje ze wspomnianego listu, ani kto był odpowiedzialny za ich przekazanie. W każdym razie dla ofiar „wuja Teda” nie przewidziano „radykalnej integracji”, dopóki Watykan nie został zmuszony do usunięcia go z publicznej służby w 2018 roku.
Odpowiedzialność kard. McElroya za ten stan rzeczy jest niemożliwa do oceny, ponieważ wyjawił on bardzo niewiele. I właśnie to – nie jakiekolwiek spięcie między Franciszkiem a Trumpem – jest powodem, dla którego jego nominacja do Waszyngtonu jest hańbą.
Tekst przetłumaczony z „The Spectator”. Autor: Damian Thompson
Tłumaczenie: Nina Nowakowska
Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji
Błaszczak w „Graffiti” skonfrontowany ze słowami Kaczyńskiego: To była inna sytuacja/Polsat News/Polsat News