Tak wyglądała Wielkanoc naszych mam. "Babcia robiła maczanki" [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

1 dzień temu
Wielkanoc za pasem, a w wielu domach przy świątecznych stołach chętnie wraca się do przeszłości. Jak wyglądały święta przed laty? Jakie zwyczaje odeszły już w niepamięć? Zapytaliśmy o to babcie i dziadków, przygotowaliśmy także galerię archiwalnych ujęć.
Święta wielkanocne to dla osób wyznania katolickiego najważniejszy czas w roku. - Moja rodzina pochodzi z Kaszub i pamiętam, jak dużą wagę przykładaliśmy nie tylko do samych świąt, ale też do czasu, który je poprzedzał, czyli Wielkiego Postu - mówi Teresa, która dodaje, iż cała rodzina uczestniczyła we wszystkich wielkopostnych nabożeństwach. - Droga krzyżowa, gorzkie żale, no i oczywiście wszystkie liturgie wielkiego tygodnia były obowiązkowe. Zabierało to dużo czasu, ale chodziliśmy wszyscy, więc było wesoło.


REKLAMA


Zobacz wideo Majcher: Przeciętny Polak produkuje ponad 300 kg śmieci rocznie


O uczestnictwie w nabożeństwach mówi również Milena, która pochodzi z Żuław. - U nas było tak, iż ksiądz, który prowadził parafię, chciał "wyjść" z kościoła. I co się tylko dało, organizował na zewnątrz. Mam tu na myśli np. drogę krzyżową ulicami poszczególnych miejscowości, czy duży pochód z dzieckiem w roli Jezusa jadącym na osiołku w Niedzielę Palmową. Dużo osób lubiło się w to angażować. Pamiętam też konkurs na najładniejszą albo najwyższą palmę, miało to swój urok - twierdzi.
Dawne tradycje wspomina także Ela, która uwielbia wracać pamięcią do dzieciństwa. - Moja babcia miała kilka zabawnych zwyczajów. W poniedziałkowy poranek nie oblewała nas wodą, ale przychodziła z wierzbową witką i delikatnie smyrała nas nią po nogach, czyli jak to się tam mówiło - degowała. To taki kaszubski zwyczaj, który pamiętała ze swojej młodości. Miał symbolizować sympatię do danej osoby. Chociaż trudno mówić o sympatii, gdy czasami delikatne smaganie, zamieniało się w regularne okładanie.
- Jak porównam święta z dzieciństwa z tymi obchodzonymi współcześnie, to jestem trochę zniesmaczona. Dawniej w sklepach były pustki, ale było jakoś tak radośnie. Cała wieś szła razem na święcenie pokarmów, a później w niedzielę już po śniadaniu ludzie wychodzili na spacery i dzielili się ciastem, często zrobionym "z niczego". Moja babcia robiła "maczanki", coś w stylu dzisiejszych bułek drożdżowych nadziewanych różnymi farszami. Trochę taki wielkanocny piknik - mówi Beata. - Dzisiaj sklepowe półki są pełne, stoły suto zastawione, ale mnóstwo ludzi, których znam, jest w święta sama, a często też - samotna.


Czytaj także:


Dzieci znęcały się nad szczeniakiem. "Rzucały nim jak zabawką"


Jajko za jajko. "Dziadkowe miały 'wzięcie'"
- U moich dziadków święta trwały w zasadzie od czwartku. Nie było może żadnych wielkich porządków i przygotowań, ale w piątek siadałam z dziadkiem i robiliśmy pisanki. Dziadek był bardzo uzdolniony plastycznie i potrafił wyczarować takie cudeńka, iż wszyscy nam ich później zazdrościli. Skąd to wiem? W sobotę po święceniu pokarmów wymieniało się jajkami ze znajomymi. Dziadkowe miały "wzięcie" - śmieje się Dorota. - Innych zwyczajów nie pamiętam, no może jeszcze kojarzę, iż babcia w Wielki Piątek zasłaniała w domu największe lustro. Nie pytałam, po co, ale kiedyś teraz mnie to frapuje - dodaje.


Oprócz malowania jajek ulubionym zwyczajem wielu jest śmigus-dyngus, czyli oblewanie się wodą w wielkanocny poniedziałek. - Cały rok na to czekaliśmy! - śmieje się Mariusz. - Zbierały się ekipy z różnych osiedli i tak biegaliśmy całą gromadą, oblewając się wodą. Kto był słabszy, lądował w płytkim stawie, nie mieliśmy litości - mówi. - Raz zdarzyło nam się oblać jakiegoś "prominenta", który z rodziną szedł na spotkanie wielkanocne. Uciekliśmy, ale się wydało. Ile było gadania, to pamiętam do tej pory.
A wy drodzy czytelnicy jak wspominacie wielkanocne zwyczaje? Zachęcamy do podzielenia się swoimi historiami: agatagp@agora.pl
Idź do oryginalnego materiału