Emanuela Orlandi w chwili zaginięcia miała zaledwie 15 lat. Mieszkała w Watykanie i jak podawali jej bliscy, nie miała powodów, by uciekać z domu. W dniu jej zaginięcia zadzwoniła jeszcze do siostry. To ostatni namacalny ślad, jaki po sobie zostawiła, bo kiedy nie wróciła domu, rodzice wszczęli alarm. Pomimo usilnych prób nie udało się jej odnaleźć i od ponad 40 lat pozostaje jedną z bardziej intrygujących spośród niewyjaśnionych zagadek w historii Stolicy Apostolskiej.
REKLAMA
Zobacz wideo Nowego papieża wybiorą ludzie zmarłego Franciszka
"Dziewczyna z Watykanu" przepadła na dobre?
Emanuela Orlandi została przez zagraniczne media nazwana "dziewczyną z Watykanu", a jej historia wielokrotnie trafiała na pierwsze strony gazet. Medialny szum jednak nie przyczynił się do odnalezienia zaginionej przed laty 15-latki. 22 czerwca 1983 roku wyszła z zajęć muzycznych, miała chwilę później wykonać telefon do siostry, by poinformować ją o swoim powrocie autobusem i planach na wieczór. Potem ślad się urywał, a Emanuela praktycznie zapadła się pod ziemię.
Przez lata pojawiały się różne teorie – od porwania przez mafię, przez powiązania z niektórymi duchownymi, po przypuszczenia, iż dziewczyna była zbuntowaną nastolatką, która po prostu chciała poczuć nieco więcej wolności. Uciekła, ale czemu nie dała przez tyle lat znaku życia, skoro, jak twierdzą jej bliscy, była bardzo zżyta z rodziną?
Tropów było wiele, ale żaden z nich nigdy nie okazał się prawdą, która doprowadziłaby do rozwiązania tej sprawy. W maju 2012 roku oficjalny egzorcysta watykański – ojciec Gabriele Amorth – stwierdził, iż Emanuela została porwana przez Żandarmerię Watykańską i zmuszona do udziału w grupowych aktach seksualnych. To również nie zostało nigdy oficjalnie potwierdzone, chociaż cała sprawa została opisana przez brytyjski dziennik "The Telegraph", powołujący się na rozmowę z duchownym Amorth.
Przełom w sprawie? Tajemnicza teczka i zeznania świadka
Sprawa "dziewczyny z Watykanu" nabrała tempa, kiedy w 2017 roku okazało się, iż Watykan jest rzekomo w posiadaniu tajemniczej teczki z dokumentami dotyczącymi zaginięcia Emanueli (rodzina zaginionej ponoć już wtedy złożyła wniosek o wgląd do akt, jednak duchowni zaprzeczali, jakoby taki zbiór istniał). W 2023 r. Watykan faktycznie ujawnił istnienie owej teczki. Tę informację przekazał gazecie "Il Messaggero" prokurator Trybunału Państwa Watykańskiego Alessandro Diddi. Nie ujawniono jednak, co skrywa wspomniana teczka, bo jak twierdzą watykańscy urzędnicy, "jej treść jest poufna".
To nie koniec, bo w 2024 roku ponownie powrócono do sprawy. Szkolny kolega Emanueli, niejaki Pierluigiego Magnesio, miał wtedy zeznać, iż w dniu zaginięcia spotkał się z dziewczyną, która powiedziała mu krótkie "żegnam". W wywiadzie dla kanału na YouTube Indagini Aperte, Magnesio zasugerował, iż Orlandi mogła planować wyjazd, ale została oszukana przez kogoś, kogo spotkała.
Pomimo upływu wielu lat, los Emanueli Orlandi wciąż pozostaje zagadką. Nie wiadomo, czy nowe dokumenty Watykanu i utajnione przez Stolicę Apostolską zeznania Pierluigiego Magnesio przybliżą śledczych do rozwiązania tej tajemnicy. Czy prawda wyjdzie na jaw?