Weronika mieszka w Warszawie. Przyznaje, iż to nie ułatwia znalezienia sali na komunię, zwłaszcza gdy ksiądz podaje termin dopiero we wrześniu. - To bardzo późno, bo gdzie indziej data jest podawana choćby rok czy dwa lata wcześniej. W związku z tym, znalezienie sali na przyjęcie graniczy z cudem.
REKLAMA
Rok temu mieliśmy komunię starszego syna. Jak dziś pamiętam, iż ksiądz podał termin o 20:00, a my tego samego dnia do 22 wydzwanialiśmy do restauracji, mieliśmy niesamowite szczęście, iż udało nam się coś znaleźć. Następnego dnia o 10:00 już wpłaciliśmy zaliczkę
- wspominała. Dodała, iż część rodziców nie miała tego szczęścia i zostali "z ręką w nocniku".
Zobacz wideo Aneta Zając: "Jeżeli jeden rodzic obraża drugiego, to tak naprawdę obraża dziecko"
Kobieta nie wybrzydzała ani w kwestii dań, ani wystroju lokalu. I chociaż trafiła jej się restauracja z dobrymi opiniami, przyznała, iż w czasie komunijnym ta "nie podołała". - Było mnóstwo przyjęć komunijnych. Ludzie byli upchnięci jak śledzie w słoiku. Był choćby dodatkowy namiot, gdzie na moje oko powinno być jedno przyjęcie, a był trzy. Miałam wrażenie, iż choćby na korytarzu są ludzie. Do tego płaciliśmy 300 zł, a mieliśmy kiepskie dania, przystawek tyle, co kot napłakał.
Wstydziłam się przed swoimi gośćmi. Dla porównania tydzień później komunię miała córka kuzynki. Wydarzenie było na wsi pod Warszawą, w pięknej sali. Kilka dań gorących, dmuchaniec, jakieś atrakcje. Zapłacili o 100 zł mniej za talerzyk, a imprezę mieli wyborną. Wstydziłam się, porównując do tego, co my zorganizowaliśmy, ale nie mieliśmy wyjścia
- podsumowała.
Matkę czeka "powtórka z rozrywki"
W przyszłym roku do pierwszej komunii przystąpi młodszy syn naszej czytelniczki. Kobieta przyznała, iż ksiądz zafundował wszystkim "powtórkę z rozrywki", podając termin sakramentu zaledwie kilka dni temu.
Ksiądz tłumaczył to tym, iż zmieniły się przepisy, jest jedna religia w szkole, dlatego termin ujawnia tak późno. Nie mam zielonego pojęcia, jaki to ma związek. Nasza szkoła jest mała, dzieci komunijnych nie ma aż tak dużo. Nie wierzę, iż nie można było zaplanować tego wcześniej
- powiedziała rozgoryczona. - Wiedzieliśmy z mężem, iż ciężko będzie znaleźć restaurację na przyjęcie. Już wcześniej zaczęliśmy rozważać zrobienie komunii na działce. Zaczęliśmy choćby oglądać namioty i toalety do wynajęcia - dodała.
Gdzie zorganizować komunię?Komunia, zdjęcie ilustracyjne. Fot. Robert Klinger / Agencja Wyborcza.pl
Kobieta i jej mąż już kilka dni wcześniej spisali wszystkie lokale w okolicy. Gdy tylko proboszcz ogłosił termin - chwycili za telefony. Ku ich zaskoczeniu... udało się znaleźć jeden lokal. - Niestety, to bardzo droga restauracja, więc zapłacimy mnóstwo pieniędzy. Znacznie więcej niż planowaliśmy. Jesteśmy zirytowani, ale nie mamy wyjścia - przyznała.
Rodzice nie mają gdzie zrobić przyjęcia
Nasza czytelniczka stwierdziła, iż często słyszy, iż rodzice robią komunię w stylu "zastaw się, a postaw się", w luksusowych lokalach, a jej zdaniem tak naprawdę większość robi je tam, gdzie jest wolny termin. Bez względu na koszty i warunki. Zwróciła uwagę na to, iż ludzie nie mają możliwości ugoszczenia rodziny w mieszkaniach i jest to trudne do rozwiązania.
A restauracje to wykorzystują, ceny są wysokie, w maju wydaje mi się nawet, iż kilkukrotnie wyższe, niż w innych miesiącach. Ludzie są zdesperowani, biorą, co jest. Mąż w trakcie nerwówki też mówił, iż chyba pójdzie do księdza i zapyta, czy może zrobić przyjęcie na tej wielkiej, pięknej plebanii, bo przecież i tak jest pusta
- przyznała. Dziś wspominają to z rozbawieniem, jednak wtedy nie było im do śmiechu. - Znam osoby, które zrezygnowały z przyjęcia, bo po prostu nie miały, gdzie go zrobić. Niestety, rodziny nie zawsze to rozumieją i wiem, iż dochodzi na tym tle do różnych konfliktów. Moja znajoma musiała zrezygnować z imprezy, bo nie pomieściłaby ludzi w swoim mieszkaniu. Zamiast ze zrozumieniem, spotkała się... ze złością i obrażaniem - podsumowała.
Jak wygląda w tej chwili przygotowanie pierwszej komunii? Czy to duży stres i obciążenie? Czy kiedyś było inaczej? Napisz do nas: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl.