Szczodre Gody, czyli skąd się wzieły nasze świąteczne zwyczaje?

pawellipiec.pl 9 miesięcy temu

Słowianie, jak setki dawnych ludów, wierzyli w wielu bogów. Jak w wielu wyznaniach politeistycznych, poszczególne bóstwa, miały swoja “specjalizację”. Na czele Słowiańskiego panteonu stał Perun – bóg błyskawic, gromu, wojny, oraz patron wojów. Jest też Weles, który pełni różnorodne funkcje – m.in. opiekuje się zmarłymi, prowadzi ich na malownicze pastwiska zaświatów. Weles jest również opiekunem bydła symbolizującym dostatek, ale też patronem artystów ( w szczególności poetów) i magii. Mieliśmy też Daźbóga – od słońca, Dziewannę – od dzikiej przyrody, czy Dolę – od losu i przeznaczenia.

Autor: Konstantin Trutovsky

Co nam zostało z dawnych wierzeń?

Wbrew pozorom po wierzeniach praprzodków zostało w naszej kulturze całkiem dużo. Szczególnie obrządek chrześcijański jest wypełniony naszymi dawnymi zwyczajami. Nasi praojcowie chodzili po kolędzie, kładli siano pod zastawę świąteczną, odchodzili Śmugus-Dyngus, a dzisiejsza choinka ma więcej wspólnego z obrządkami słowiańskimi niż z tymi przyniesionymi przez kościelnych najeźdźców.

Słowianie jako lud rolniczy, żyli w bliskim kontakcie z przyrodą, czy szerzej naturą. Pory roku i dnia wyznaczały rytm prac w polu i gospodarstwie. Również kalendarz świąt i wierzenia były podporządkowane pracy na roli. Mimo braku precyzyjnej wiedzy naukowej, możemy też zakładać, iż nasi przodkowie byli uważnymi obserwatorami nieba. Najprawdopodobniej umieli identyfikować część gwiazdozbiorów czy planet, co pomagało w określeniu pory roku. Dzięki temu określali jakie święta się zbliżają i którym bogom należy składać modły i ofiary.

Image by freepic.diller

Noc przesilenia zimowego była celebrowana jako zwycięstwo światła nad ciemnością, dnia nad nocą, dobra nad złem. Dzień stawał się co raz dłuższy, noce coraz krótsze, a natura budziła się do życia. Ta noc była nazywana Szczodrymi Godami, Godowym Świętem, Szczodruszką czy Świętem Zimowego Stania Słońca.

W mitologii słowiańskiej jest to moment narodzin syna boga słońca – Swarożyca. Ten miał zapewnić obfite plony w nowym roku, to też świętowanie skupia się na zjednaniu sobie jego przychylności.

Noc z 21 na 22 grudnia to Szczodry Wieczór, rozpoczynający obchody. Na świątecznym stole znaleźć można było 12 potraw. Dlaczego akurat tuzin, skoro Słowianie nie znali jeszcze apostołów? Przecież te 12 potraw mamy na pamiątkę jezusowych apostołów. Nic bardziej mylnego – potraw było 12, ponieważ każda symbolizowała kolejny miesiąc w roku. Dzisiaj możemy sobie tę liczbę uzasadniać jak chcemy – choćby apostołami Jezusa – jednak geneza tego zwyczaju jest zdecydowanie bardziej przyziemna. Te obchody poświęcono też Welesowi, wspomnianemu bogowi bogactwa i magii.

Był to też czas wróżb, które czyniono z siana umieszczonego pod nakryciami stołu. Na podstawie długości i ogólnej “kondycji” wyciągniętej słomki wróżono pomyślność na nadchodzący rok. Mówi się też, iż rozkładanie siana pod misami z jedzeniem miało obłaskawić Siema – demona sprawującego pieczę nad rodziną lub Rgieła – bóstwo zboża i pól.

Również zwyczaj wzajemnego obdarowywania się nie był obcy Słowianom. Co prawda najczęściej prezentowano sobie orzechy, jabłka, czy placki zwane “szczodrakami”, ale pamiętajmy, iż możliwości prezentowych szaleństw były ówcześnie raczej ograniczone.

Obchody trwały kilkanaście dni. Dzisiaj kończyły by się prawdopodobnie w okolicy 6 stycznia, czyli – cóż za zbieg okoliczności – Święta Trzech Króli.

Image by YuliiaKa

Jakie zwyczaje zawłaszczyli chrześcijanie?

Już widać, iż pierwotne wierzenia Słowian nie dały się tak łatwo wykorzenić przez innowierstwo tego czy innego władcy. Nie mogąc zwalczyć “chłopskiej ciemnoty” Watykan postanowił zaadoptować lokalne zwyczaje, co w efekcie spowodowało ich całkowite schrystianizowanie i zawłaszczenie.

Prezenty świąteczne

Wspomniałem już o prezentach. Tak, Szczodre Gody były okazją do obdarowywania się – skromnego, na miarę ówczesnych możliwości.

Świąteczna choinka

Choinka to pozostałość po Slowiańskim diduchu. Był to pierwszy zżęty snop żyta dekorowany suszonymi owocami czy orzechami. Diduch był przechowywany aż do wiosny, ponieważ to nasionami z jego kłosów należało rozpocząć przyszłoroczny siew.

W innych regionach, przeważnie na południu Polski, funkcjonowała podłaźniczka – podwieszana pod sufitem gałązka sosny, jodły lub świerku.

Dopiero niedawno – na przełomie XVIII i XIX wieku – naszą podłaźniczkę i diducha wyparła zaimportowana z niemiec choinka! A ta finalnie została symbolem obchodów narzuconego, obcego kulturowo Słowianom “Bożego Narodzenia”.

Dodatkowe nakrycie stołu

Przy świątecznym stole zostawiamy tradycyjnie jedno wolne miejsce. Czy ta tradycja powstała na kanwie, “miłosiernej religii chrystusowej”? Jak lwia większość zwyczajów świątecznych, tak i ten wywodzi się z naszych prasłowiańskich korzeni.

W okresie Szczodroduszki wspominano również dusze zmarłych. Aby zapewnić im ciepło i pożywienie organizowano na cmentarzach ogniska z jedzeniem. Te rytualne uczty z czasem przeniesiono do domów a ich pozostałością jest dodatkowe nakrycie na stole dla duchów przodków.

Łamanie się chlebem

Tak, to też pozostałość po Słowianach. Świąteczną ucztę poprzedzało łamanie się chlebem i składano sobie osobiste życzenia. W ten sposób z jednej strony dziękowano bogom za dotychczasowe plony i a magia świątecznej nocy miała również pomóc w spełnieniu się wszystkich życzeń.

Kolędowanie

Zwyczaj, który wydaje się do cna wywodzić z kultu watykańskiego, również był już w momencie narzucania wiary Słowianom bardzo dobrze znany.

Już w źródłach z XIII wieku można znaleźć wzmianki o zamaskowanych przebierańcach odwiedzających sąsiednie domostwa. Te pierwsze wzmianki, których autorami byli watykańscy okupanci ziem słowiańskich, pełne są krytyki czy wręcz potępienia. Co nie dziwi, ponieważ ówczesna kolęda służyła zaklinaniu urodzaju i płodności Ziemi. Niewykluczone, iż w trakcie takiej kolędy mogło dochodzić do zamawiania (zaklinania), co można wnioskować zarówno ze strojów jak i zachowania czy przyśpiewek. Te miały symbolikę jednoznacznie “płodnościową”. Maski i stroje używane były aby wzmocnić siłę rzucanych “zaklęć”, ponieważ – co oczywiste – zarówno życzenia jak i klątwy mają większą moc, kiedy wypowiadane są przez bogów lub postaci powiązane ze sferą sacrum, niż gdyby miał je rzucać zwykły chłop. Stroje zatem były istotnym elementem tego obrządku ponieważ pozwalały zwykłemu śmiertelnikowi przyjąć postać boską.

Wizyta tych przebierańców była traktowana jako dar i duże szczęście dla domostwa. Aby zwiększyć szanse na realizację życzeń należało się kolędnikom odwdzięczyć, to też kolędnicy wracali do domów najedzeni, napici (a może upici?), a być może choćby z kilkoma groszami w kieszeni.

Kolędowanie odbywało się nie tylko zimą ale również wiosną – na Nowy Rok, który u Słowian przypadał wiosną właśnie. Z czasem chrystianizacja obyczajów zawłaszczyła również ten ceremoniał i ukonstytuował się on jako obrządek zimowy.

Odniesienia do magi, zaklinania i innych tego rodzaju praktyk, musiały powodować alergiczne reakcje w watykanie, który rości sobie wyłączne prawo do rzucania zaklęć i innych obrządków magicznych. To też nie dziwi negatywna ocena ówczesnych kolęd zapisana w ówczesnych zwojach.

Perun – fot.: slawoslaw.pl

Kościół przywłaszczył sobie kulturę Słowian

Jak widać, aby ułatwić sobie podbicie Słowian, Watykan zaanektował rozmaite wierzenia i zwyczaje łącząc je w swoje obchody “Bożego Narodzenia”. Z mniejszymi lub większymi zmianami zagrabiono Słowiańską spuściznę duchową. Jednym z efektów jest odsunięcie duchowego wymiaru naszego życia od Natury i Przyrody. Czego nie udało się zniszczyć i wykorzenić, przechrzczono (sic!) lub nadano inne znaczenia.

Tak jak narodziny Swarożyca, zamieniono w narodziny Jezusa, a Wielkanoc, jako święto wiosny, odrodzenia, budzącej się do życia przyrody, zamieniono na wspomnienie tortur i śmierci, tak dzielenie się chlebem zamieniono na opłatek, a sianko pod obrusem stało się symbolem jezuskowego ubóstwa.

Dlatego właśnie pusty śmiech mnie ogarnia kiedy nieświadomi pochodzenia tych zwyczajów innowiercy twierdzą, iż jeżeli nie przyjąłem doktryny watykanu to nie mam prawa świętować.

Jest wręcz odwrotnie! jeżeli w ogóle chcemy uznać, iż takie pytania mają jakikolwiek sens, to należałoby zapytać chrześcijan, dlaczego kultywują wartości i obrzędy podbitego wieki temu ludu?

Mając wybór, zdecydowanie wolę obchodzić Szczodruszkę, pełną radości, bliskości z naturą, nadziei, optymizmu, niż narzucony “ogniem i mieczem” strach przed mściwym “ojcem” skazującym swoje dzieci na wieczne cierpienie (WTF?!) nie kończące się choćby po śmierci!

Dzisiaj mamy wieczny strach, wyrzuty sumienia, poczucie niedoskonałości i niewystarczalności pielęgnowane od najmłodszych lat przez rozliczne, mniej i bardziej sformalizowane organizacje watykańskie.

A pomyśleć, iż do momentu wprowadzanej gwałtem i terrorem chrystianizacji mieliśmy piękną, przesiąkniętą bliskością przyrody kulturę oraz liczne obrzędy i rytuały zbliżające nas do natury i życia w symbiozie z przyrodą.

Życzę Wam wszelkiego dobra z okazji Święta Zimowego Stania Słońca!

Idź do oryginalnego materiału