ŚWIĘTY BERNARD - Kazanie o dwunastu przywilejach N. M. P.

novusordo-pl.blogspot.com 1 rok temu

ŚWIĘTY BERNARD

Kazanie o dwunastu przywilejach N. M. P.

Za: https://polona.pl/item/kazania-o-najsw-Maryi-pannie,ODI3NjM4NjY/0/#info:metadata [s. 111-123]

Pisownię nieznacznie uwspółcześniono


Z ŁACIŃSKIEGO TŁUM. I ZAOPATRZYŁ SŁOWEM WSTĘPNYM KS. DR. ILDEFONS BOBICZ

NIHIL OBSTAT.

Kielciis, d. 24 Jul. 1924 an.

A. Sobczyński

Censor

IMPRIMATUR.

Kielciis, d. 24 Julii 1924 an.

Nr. 1947. + Augustinus Eppus.

NIEDZIELA W OKTAWIE WNIEBOW. N. M. P.

KAZANIE
O dwunastu przywilejach N. M. P. ze słów Apokalipsy 12, 1: „Ukazał się znak wielki na niebie: niewiasta obleczona w słońce, a księżyc pod Jej nogami, a na głowie Jej korona z gwiazd dwunastu”.

1. Straszliwie, najmilsi, zaszkodził nam wprawdzie mąż jeden i niewiasta jedna; ale dzięki Bogu, przez jednego wszakże męża i jedną niewiastę wszystko się naprawia, i to nie bez wielkiego zysku łask. Bo nie takim jest odpuszczenie, jakim był występek; gdyż dobrodziejstwo swą wielkością przewyższa doniosłość zła. Najmędrszy i najłaskawszy Budowniczy nie zniszczył, co było zepsute, ale z gruntu przerobił na lepsze w ten właśnie sposób, iż utworzył nam nowego Adama ze starego, a Ewę przeobraził w Maryję. Co prawda, mógł wystarczyć Chrystus, boć przecie i teraz z Niego jest cała nasza dostateczność; ale nie dobrze nam było, aby człowiek był sam. adekwatnszym było, aby w naprawie rodzaju ludzkiego wzięły udział obie płci, gdyż żadnej z nich nie zabrakło przy zepsuciu. Bezwzględnie wiernym i przepotężnym jest Pośrednikiem między Bogiem a ludźmi Człowiek Chrystus Jezus, ale ludzie odczuwają świętą bojaźń przed Jego Boskim majestatem. Człowieczeństwo wydaje się być pochłonięte przez Bóstwo nie dlatego, iżby zmieniła się substancja, ale ponieważ ubóstwione zostało całe Jego usposobienie. Nie samo tylko miłosierdzie śpiewa Mu psalmista, ale też i sąd (Ps. 100, 1), albowiem lubo z tego, co przecierpiał, nauczył się współcierpienia, aby stać się miłosiernym, wszakże ma też i władzę sądowniczą. Zresztą Bóg nasz jest ogniem trawiącym (Deut. 4, 24; Żyd. 12, 29). Czyż grzesznik nie będzie się bał przystąpić do Niego, żeby nie zginął od obliczności Bożej tak, jak wosk spływa od oblicza ognia?

2. Ale i sama Niewiasta błogosławiona między niewiastami, nie będzie się zdawała być pozbawiona udziału; znajdzie się bowiem i dla Niej miejsce w dziele Odkupienia. Przecież potrzeba pośrednika do samego Pośrednika, a nikt skuteczniej tego nie spełni od Maryi. Zbyt okrutną była pośredniczką Ewa, przez którą stary wąż wlał również i mężowi śmiertelną truciznę; ale wierną pośredniczką stała się Maryja, która dała lekarstwo zbawienia zarówno mężom jak i niewiastom. Tamta bowiem była mistrzynią uwodzenia, Ta zaś, — zmiłowania; tamta tchnęła w nas przeniewierstwo, Ta zaś przyniosła odkupienie. Dlaczego by miała się bać ułomność ludzka przystąpić do Maryi? Nic w Niej przykrego, nic zastraszającego: wszystka miła, wszystkim przynosząca mleko i wełnę. Baczniej rozwijaj przed oczyma całą opowieść ewangeliczną: jeżelibyś przypadkiem znalazł coś nagannego w Maryi, coś niemiłego, jakiś choćby najmniejszy powód do niezadowolenia, mógłbyś Ją i co do innych rzeczy podejrzewać i obawiać się przystąpić do Niej. Jeżeli zaś — jak rzeczywiście sprawa stoi, wszystko co do Niej się odnosi, znajdziesz pełne raczej miłosierdzia i łaski, pełne słodyczy i łaskawości, dzięki czyń Temu, kto ci łaskawie upatrzyć raczył taką Pośredniczkę, iż w Niej nic nie ma podejrzanego. Wreszcie Maryja stała się wszystkim dla wszystkich, mądrym i głupim stała się dłużniczką w najobfitszej miłości. Wszystkim rozwarła łono miłosierdzia, aby wszyscy mogli czerpać z Jej pełności — niewolnik odkupienie, chory uzdrowienie, smutny pocieszenie, grzesznik przebaczenie, sprawiedliwy łaskę, anioł wesele, w reszcie cała Trójca Św. chwałę, a Osoba Syna substancję ciała ludzkiego, aby nie było nikogo, kto by się mógł zakryć od gorącości Jej (Ps. 18, 7).

3. Czy mniemasz, iż to O na jest niewiastą obleczoną w słońce? Przyznajmy, iż sam kontekst widzenia proroczego wskazuje, iż należy to zrozumieć o obecnym Kościele; ale przy tym zupełnie adekwatnie, zdaje się, może się to stosować do Maryi. Ona to właśnie niejako w drugie przyobleka się słońce. Jak bowiem słońce wschodzi bez różnicy nad dobrymi i złym i, tak i Ona nie roztrząsa zasług minionych, ale staje się dla wszystkich dostępną w ubłaganiu i wielce łaskawą oraz jak najchętniej uwzględnia potrzeby wszystkich. Przy tym i występek wszelki znajduje się pod Nią: i ponad wszelaką ułomnością, czyli zepsuciem Ona więcej od wszystkich stworzeń góruje i triumfuje z powodu najwspanialszego wyniesienia tak, iż słusznie się mówi, iż pod stopami Jej, jest księżyc. Inaczej bowiem nic byśmy nie powiedzieli wielkiego przez to, iż księżyc jest pod Jej nogami, gdyż nie wolno wątpić, iż Ona została wyniesiona ponad wszystkie chóry anielskie, ponad cherubinów i serafinów. Zwykle księżyc oznacza nie tylko brak zepsucia, ale też i głupotę rozumu, a niekiedy - i obecny Kościół; głupotę z powodu zmienności, Kościół zaś z powodu otrzymanego skądinąd blasku. Oba te, iż tak powiem, księżyce umieszczamy dość stosownie pod nogami Marii, wszakże nie w jednakowy sposób. Albowiem: „Człowiek święty w mądrości trwa, jako słońce; bo głupi odmienia się, jako księżyc” (Ekli. 27, 12). W słońcu przecież — i ciepło i stały blask; w księżycu zaś tylko blask, a i ten całkiem zmienny i niepewny i nigdy nie pozostaje w jednym i tym samym stanie. Słusznie przeto mówi się o Maryi, że jest obleczona w słońce, gdyż Ona przeniknęła najgłębszą przepaść mądrości Bożej więcej, niż zdolni jesteśmy wierzyć tak, iż ile na to pozwala natura stworzenia bez zjednoczenia osobowego — została pogrążona w ową światłość niedostępną. Ten to ogień oczyszcza usta proroka (Iz. 6, 7); ten to ogień zapala serafinów. Zgoła zaś inaczej dostąpiła tego zaszczytu Maryja; Ją ten ogień nie jakby powierzchownie dotyka, ale raczej zewsząd otacza, oblewa i niejako w sobie zamyka. Przeczysty jest ubiór tej Niewiasty, ale i nader gorący; wszystko w Niej tak wielkim bije w oczy blaskiem, iż nie wolno podejrzewać w Niej nic, nie powiem — ciemnego, ale choćby tylko przyćmionego czy mniej jasnego, ani też nic letniego czy mniej gorącego.

4. Wszelka zaś głupota głęboko jest pod Jej nogami tak, iż zgoła nie należy do liczby niewiast głupich i zgromadzenia panien niemądrych. Co więcej: choćby ów jedyny głupiec i wszelakiej głupoty książę, który naprawdę jako księżyc się zmienia, utracił mądrość w piękności swej, a podeptany i starty pod stopami Maryi, w nieszczęsną popadł niewolę. Ona to bowiem jest tą Niewiastą niegdyś przez Boga obiecaną, która miała zetrzeć głowę węża starego; na której piętę on czyhał i zasadzał się (Gen. 3, 15), ale bez skutku. Ona bowiem jedna starła wszelaką przewrotność heretycką. Jeden nauczał, iż Maryja nie ze substancji ciała swego wydała Chrystusa na świat; drugi — iż Dzieciątko nie zrodziła, ale iż je znalazła; jeszcze inny bluźnił, iż przynajmniej po porodzeniu była przez męża poznana; kto inny znowuż nie znosząc imienia Bogarodzicy bezbożnie wyszydzał owo wielkie imię „Teotokos”. Ale starci zostali ci, co się zasadzali i podeptani podstępem wojujący, zawstydzeni bluźniercy, a błogosławioną Ją zowią wszystkie narody. Wreszcie i ciągle przez Heroda zasadzał się smok przeciwko Rodzącej, ażeby pożarł Jej Syna, ponieważ nieprzyjaźń położona jest między nasieniem Niewiasty a nasieniem smoka.

5. Jeżeli zaś pod słowem „księżyc” zechcemy rozumieć raczej Kościół dlatego, iż on nie z siebie samego blask wydaje, ale zapożycza go od Tego, który mówi: „Beze mnie nic uczynić nie możecie” (Jan 15, 5), wówczas masz Pośredniczkę, którąś my przed chwilą polecali, najwyraźniej wskazaną. „Niewiasta obleczona w słońce, a księżyc pod Jej nogami”. Wstąpmy bracia moi, w ślady Maryi, z całkowitym oddaniem się i błaganiem rzućmy się do stóp Jej świętych. Trzymajmy, Ją a nie puszczajmy, aż nam pobłogosławi, albowiem jest możną. Runo pośredniczy między rosą a bojowiskiem, niewiasta między słońcem a księżycem, Maryja zaś ustanowiona jest między Kościołem a Chrystusem. Ale na pewno nie tyle podziwiasz runo okryte rosą, ile raczej niewiastę obleczoną w słońce. Wielka wprawdzie zażyłość między słońcem a niewiastą, ale zgoła dziwne ich sąsiedztwo. W jakiż to bowiem sposób wytrzymuje tak wielkie gorąco tak wiotka natura. Nie bez przyczyny podziwiasz, święty Mojżeszu i dokładniej pragniesz się przyjrzeć. Wszakże zzuj obuwie z nóg twoich i włóż pokrowce na myśli cielesne, jeżeli pragniesz przystąpić. „Pójdę - mówi - a oglądam widzenie to wielkie” (Ex. 3, 3). Naprawdę wielkie to widzenie — krzak gorejący, a nie ulegający spaleniu; wielki to znak — Niewiasta obleczona w słońce, a nie doznająca szwanku! Nie leży to w naturze krzaka, aby będąc zewsząd ogniem otoczony, nie podlegał spłonięciu; nie niewiasty to moc — wytrzymać obleczenie słońca. Nie w ludzkiej to mocy i choćby nie w anielskiej: tu mocy wyższej koniecznie potrzeba. Powiedziano: „Duch Św. zstąpi na Cię”. A Ona jakby odpowiadała: Duch jest Bogiem; Bóg zaś nasz jest ogniem trawiącym. Na co odrzekł anioł. „Moc, nie moja, nie Twoja, ale Najwyższego zaćmi Tobie” (Łuk. 1, 35). Nic więc dziwnego, iż pod taką zasłoną daje się wytrzymać takie obleczenie.

6. „Niewiasta obleczona w słońce”. Zaiste obleczona światłością jakby szatą. Człowiek cielesny może tego nie pojmuje; są to bowiem rzeczy duchowe i wydają mu się głupstwem. Nie tak się wydawały Apostołowi, który mówił: „Ale się obleczcie w Pana Jezusa Chrystusa” (Rzym. 13, 14). O, w jakąże zażyłość weszłaś z Nim Pani! Jak bliską Mu się stałaś, co więcej: do jakiej poufałości z Nim zasłużyłaś być dopuszczoną; jakąże znalazłaś łaskę u Niego! On powstaje w Tobie, a Ty w Nim; i sama Go przyoblekasz i przez Niego zostajesz obleczoną! Ty Go przyoblekasz substancją ciała, a On Cię obleka chwałą swego majestatu. Słońce oblekasz obłokiem, Sama zaś oblekasz się w słońce. „Stworzył Pan nowinę na ziemi, iż Białogłowa ogarnie Męża” (Jer. 31, 22), nie innego, jeno Chrystusa, o którym powiedziano: „Oto Mąż, wschód imię Jego” (Zach. 6, 12). Nowinę też stworzył na niebie, iż Niewiasta się ukaże, przyobleczona w słońce. Wreszcie Go ukoronowała i wzajemnie zasłużyła być ukoronowaną przez Niego. „Wynijdźcie a oglądajcie córki Syjońskie króla Salomona w koronie, którą go ukoronowała matka jego” (Pnp. 3, 11). Ale o tym kiedy indziej. Tymczasem lepiej wnijdźcie wewnątrz, a oglądajcie królową w koronie, którą ukoronował Ją Syn Jej.

7. „A na głowie Jej korona z gwiazd dwunastu”. Godnie zaprawdę wieńczą gwiazdy głowę, która daleko jaśniej od nich samych świecąc, więcej je zdobi, niż od nich ozdobę bierze. Dlaczegóż by gwiazdy nie miały wieńczyć Tej, którą przyobleka słońce? Mędrzec powiada, iż jako we dni wiosny otaczały Ją kwiaty róży i lilie, które są nad ciekącą wodą (Ekli. 50, 8). Albowiem lewa ręka oblubieńca pod głową jej, a prawica jego obłapia ją (Pnp. 2, 6), Któż oszacuje te perły? Któż nazwie gwiazdy, z których się składa królewska korona Maryi? Przechodzi siły człowieka wyjaśnienie podstaw tej korony, wytłumaczenie jej układu. My wszakże stosownie do stopnia naszego małego rozumienia, powstrzymując się od ryzykownego dociekania tajemnic, że niezupełnie bezpodstawnie w dwunastu owych gwiazdach chcemy upatrywać dwanaście przywilejów łask, które w sposób szczególny zdobią Maryję. Oto odkrywamy w Maryi przywileje nieba, przywileje ciała, przywileje serca. o ile zaś tę troistą liczbę pomnożymy w czwórnasób będziemy ponoć mieli gwiazd dwanaście, którymi jaśnieje korona naszej Królowej na cały świat. Dla mnie szczególniejszy bije blask, po pierwsze, z narodzenia Maryi; powtóre, z anielskiego pozdrowienia; po trzecie, ze zstąpienia Ducha Św; po czwarte, z niewysłowionego poczęcia Syna Bożego Podobnież i z tego promienieje zgoła świetlana piękność, iż Maryja przoduje w dziewictwie, iż zostaje płodną bez naruszenia panieństwa, ciężarną bez obciążenia, rodzicielką zaś bez boleści. Obok tego szczególnym jaśnieją w Maryi blaskiem łagodność wstydliwości, pobożność pokory, wielkoduszność wierzenia, męczeństwo serca. Poleca się waszej pilności baczniej rozważyć te rzeczy z osobna. My zaś, zdaje się, uczynimy dość, o ile zdołamy pokrótce je wskazać.

8. A zatem co nam przypomina blask gwiazdy w narodzeniu Maryi? To, iż pochodzi z rodu królewskiego, z nasienia Abrahamowego, Z pokolenia Dawida. o ile wydaje się za mało tego, dodaj, iż temu rodowi, jak wiemy z objawienia Bożego, Maryja została dana wskutek szczególnego przywileju świętości; ze na długo przedtem tymże Ojcom została obiecana; iż poprzedzały Ją tajemnicze cuda; iż Ją przepowiadały wyrocznie proroków. Ją to bowiem oznaczały różdżka kapłańska kwitnąca, lubo nie mająca korzenia (Num. 17, 8); runo Gedeona, okrywające się rosą na środku suchego bojowiska (Sęd. 6, 37-38); brama wschodnia która nigdy nikomu otwieraną nie była, w widzeniu Ezechiela (Ez. 44, 1-2). Ją to wreszcie zapowiadał przed innymi Izajasz już to jako różdżkę, mającą powstać z korzenia Jessego (Iz. 11,1); już tez wyraźniej jako Pannę, mającą porodzić. Słusznie napisano, że ukazał się znak wielki na niebie, skoro wiemy, iż aż tak wyraźnie był naprzód z nieba zapowiedziany. Mówi Pan: „Da nam sam Pan znamię: Oto Panna pocznie” (Iz. 7, 14). Zaiste, wielkie dał znamię, albowiem i Ten wielki, który dał. A zatem, komóż nie bije z całą potęgą w oczy blask tego przywileju? Już to jedno ze pozdrawia Ją Archanioł z takim szacunkiem i uległością, iż już naówczas zdawała się być wyniesioną na królewskim tronie ponad wszystkie chóry zastępów niebieskich; iż okazuje Niewieście najwyższą cześć Ten, który dotychczas sam zwykł od ludzi należną cześć odbierać, — przekonywa nas niezbicie o niezwykłej godności i szczególniejszej łasce Dziewicy.

9. Niemniejszą też bije jasnością ów niezwykły sposób poczęcia, iż mianowicie nie w nieprawości, jako wszystkie inne, ale za sprawą Ducha Św. Maryja jedyna i jedynie tylko z uświęcenia, poczęła. Albowiem to, iż porodziła prawdziwego Boga i Syna Bożego tak, iż z Maryi urodził się tenże sam Syn Boga i człowieka, zupełnie jeden Bóg i człowiek, stanowi przepaść światłości; i niebezpodstawnie bym utrzymywał, iż potęga tego blasku choćby anielskie przyćmiewa oko. Dalej jaśnieje i dziewictwo cielesne, i ślub dziewictwa, i samego tego ślubu nowość, gdyż Maryja, prześcigając w wolności ducha przepisy prawa Mojżeszowego, ślubowała Bogu niepokalaną świętość ciała wespół z duchem. Nienaruszoną bowiem podstawę ślubowania swego dowodzi tym, iż aniołowi, zwiastującemu Syna, z taką odpowiada stanowczością: „Jakoż się to stanie, gdyż męża nie znam?” (Łuk. 1, 34). Być może, iż Maryja najpierw dlatego zatrwożyła się na mowę jego i rozmyślała, jakie by to było pozdrowienie, iż usłyszała, iż jest błogosławioną między niewiastami, gdy Ona tymczasem zawsze pragnęła być błogosławioną między dziewicami. I już odtąd rozmyślała, jakie by to było pozdrowienie, ponieważ już zdawała się być podejrzaną. Skoro bowiem w obietnicy Syna wydało się jawne niebezpieczeństwo dla dziewictwa, już dłużej nie mogła ukrywać się i musiała zawołać: „Jakoż się to stanie, gdyż męża nie znam?” Słusznie zatem i tamto zasłużyła błogosławieństwo i tego nie utraciła; daleko też chwalebniejszym się stało dziewictwo przez płodność i płodność przez dziewictwo, te zaś dwa światła zdają się oświecać nawzajem krzyżującymi się promieniami. Wielka to bowiem rzecz być dziewicą, ale być dziewicą-matką — rzecz niezmiernie większa. Słusznie też sama tylko Maryja nie uczuwała owego nader przykrego obrzydzenia, jakie jak wiadomo, znosić muszą wszystkie inne ciężarne niewiasty, ponieważ Ona jedna tylko poczęła bez pożądliwości cielesnej. Dlatego też i w samym początku swego poczęcia, kiedy właśnie inne niewiasty największych doznają cierpień, Maryja. z całą chyżością wstępuje na góry, ażeby służyć Elżbiecie. Ale też i do Betlejem idzie, bezpośrednio przed samem porodzeniem, niosąc brzemię lekkie, niosąc Tego, przez którego sama była niesioną. Również i w samym porodzeniu jaką światłością jaśnieje to iż ku nowej radości nowe wydała potomstwo, jedna wśród niewiast daleką będąc od ogólnego przekleństwa i boleści rodzących! o ile będziemy oceniali rzeczy według ich rzadkości, nie podobna znaleźć nic nadto rzadszego. Przecież w tym wszystkim Maria ani przedtem podobnej sobie nie widziała, ani nie zostawiła podobnej w potomności. Te wszystkie prawdy, o ile tylko dokładnie je rozważymy, bez wątpienia przejmą nas podziwem, co więcej: czcią, pobożnością i pocieszeniem.

10. To zaś co jeszcze pozostaje, domaga się naśladowania. Nie należało się nam, aby nas przed narodzeniem zapowiadano z Bożego natchnienia tak rozmaicie i wielu sposobami; aby z nieba obwieszczano; ani też aby nas Archanioł Gabriel uczcił tak zaszczytnym a niezwykłym pozdrowieniem. Jeszcze mniej dwiema innymi rzeczami Maryja dzieli się z nami: zaiste tajemnica Jej Jej (Iz. 24,16). Ona to bowiem jest jedyna, o której powiedziano. „Albowiem co się z niej narodziło, jest z Ducha Św.” (Mat. 1, 20). i jedyna, której powiedziano: „Co się z Ciebie narodzi święte, będzie nazwane Synem Bożym” (Łuk. 1, 35). Ofiarowują się Królowi dziewice, ale po Niej, albowiem pierwszeństwo Ona sobie samej zastrzega. Tym bardziej Ona sama jedna poczęła bez naruszenia, nosiła bez obciążenia, porodziła Syna bez boleści. Tak więc nic z tego wszystkiego od nas nie jest wymagane; tym niemniej wymaga się naprawdę niejedno. Czyż bowiem niezwykłość darów usprawiedliwi nasze niedbalstwo, jeżeli nam będzie brakowało łagodności wstydu, pokory serca, wielkoduszności wiary, współcierpienia umysłu? Naprawdę najwdzięczniejsza to perła w koronie, błyszcząca gwiazda na głowie, — rumieniec na twarzy człowieka wstydliwego. Czyżby ktoś sądził, iż tej łaski była pozbawiona Ta, która była pełną łaski? Wstydliwą była Maryja; z Ewangelii to udowodnimy. Gdzież bowiem wydaje się Ona kiedykolwiek być wielomówną, gdzie się wydaje być zuchwałą? Przed domem stała, chcąc się rozmówić z Synem (Mat. 12, 46); ani też, korzystając z powagi matczynej, nie przerwała mowy, ani nie wdarła się do domu, w którym Syn przemawiał. Zresztą, o ile sobie dobrze przypominamy, w ciągu całego opowiadania czterech Ewangelii za ledwo cztery razy możemy usłyszeć Maryję mówiącą. Po raz pierwszy — do Anioła i to tylko wówczas, gdy on do Niej po kilkakroć przemówił; drugi raz — do Elżbiety, kiedy to głos Jej pozdrowienia pobudził Jana do podskoczenia w żywocie, przy czym, gdy Elżbieta wielbiła Maryję, Ona sama raczej troszczyła się o wielbienie Boga (Łuk. 1, 34-55). Trzeci raz — do Syna, gdy już był we dwunastu latach, iż Ona i Ojciec Jego z boleścią Go szukali (Łuk. 2,48). Czwarty zaś raz — do Syna i sług na godach (Jan 2, 3-5). I sama ta mowa była też najpewniejszą wskazówką wrodzonej łagodności i wstydliwości dziewiczej. Przykładając bowiem do innych miarę własnej wstydliwości, wytrzymać nie mogła, nie mogła ukrywać braku wina. A gdy Ją skarcił Syn, Ona jako cicha i pokornego serca, ani Mu nie odpowiedziała, ani nie straciła nadziei, nakazując sługom, aby czynili, cokolwiek On rozkaże.

11. Czyż nie czytamy na samym początku, iż przyszli pasterze i znaleźli przed wszystkimi innymi Maryję? „Znaleźli Maryję i Józefa i niemowlątko położone w żłobie” (Łuk. 2, 16). Również i Magowie, jeśli przypominasz, znaleźli Dziecię nie bez Maryi Matki jego (Mat. 2, 11). Ona też do mówienia nierychła, skora do słuchania, — wprowadzając do świątyni Pańskiej Pana świątyni, wiele słyszała od Symeona tak o Nim, jak i o sobie samej, Maryja „wszystkie te słowa zachowała w sercu swym”. (Łuk. 2, 51). Wszakże w tym wszystkim nie znajdziesz ani jednego słowa choćby o samej tajemnicy Wcielenia Pańskiego. Biada nam, iż ducha mamy w nozdrzach! Biada nam, żeśmy całego wypuszczamy ducha, ponieważ — według powiedzenia komika — dookoła obfitujemy w szpary (Terent., in Eunucho I, II, 25). Dalej, ileż to razy Maryja słuchała Syna, nie tylko przemawiającego w przypowieściach do rzesz, ale i objawiającego osobno uczniom tajemnice królestwa Bożego: widziała Go, czyniącego cuda; widziała Go potem, wiszącego na krzyżu umierającego, zmartwychwstającego, wstępującego do nieba; ale w tym wszystkim ileż to razy jest wzmianka o tym, iż słychać było głos Panny najskromniejszej, gołębicy najwstydliwszej? Czytam wreszcie w Dziejach Ap. o tym, iż wracając z góry Oliwnej, jednomyślnie trwali na modlitwie. Kto? o ile przypadkiem była Maryja, niechże będzie wymieniona na pierwszym miejscu, ponieważ jest ponad wszystkich już to ze względu na Syna, już też z własnego przywileju świętości. „Piotr i Jan, Jakób i Andrzej” i reszta Apostołów. „Ci wszyscy trwali jednomyślnie na modlitwie z niewiastami i z Maryją Matką Jezusową” (Dz. Ap. 1,13-14). Czyż więc nie czyniła się ostatnią z niewiast, tak iż na ostatnim kładzie się miejscu? Zaprawdę, cieleśni jeszcze byli uczniowie, którym jeszcze nie był Duch dany, bo Jezus jeszcze nie był uwielbiony (Jan 7, 39), kiedy się między nimi wywiązała sprzeczka o pierwszeństwo (Luk. 22, 24); Maryja zaś, o ile większą była, uniżała siebie nie tylko we wszystkim, ale i przed wszystkimi. Słusznie stała się Panią wszystkich, gdyż sama się podawała za sługę wszystkich. Słusznie wreszcie wyniesioną została ponad aniołów Ta, która się schylała w niewysłowionej łagodności popod wdowy i pokutnice, popod tę, z której wyrzucono siedem diabłów. Zaklinam was, synaczkowie, naśladujcie tę cnotę, o ile miłujecie Maryję; o ile dążycie do przypodobania się Jej, naśladujcie Jej skromność. Nic bowiem tak adekwatnego człowiekowi, nic tak odpowiedniego chrześcijaninowi, a najbardziej nic tak nie przystoi zakonnikowi!

12. Z tejże samej łagodności dość wyraźnie prześwieca w Dziewicy cnota pokory. Albowiem pokrewne są sobie pokora i łagodność i w tym najściślej zjednoczone, który mówił o sobie, „Uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca” (Mat. 11,29). Jak bowiem matką zuchwałości jest pycha, tak prawdziwa łagodność jedynie tylko z rzetelnej pochodzi pokory. I nie w samym tylko zamiłowaniu Maryi do milczenia ujawnia się pokora, lecz widoczniej jeszcze przebija z mowy. Usłyszała: „Co się z ciebie narodzi święte, będzie nazwane Synem Bożym”, a przecież nie co innego odpowiedziała, jedno, iż jest Jego służebnicą. Potem podróż do Elżbiety, przy czym Duch Św. stale Jej objawia szczególniejszą chwałę Dziewicy. Ona też podziwia Osobę przybywającej, mówiąc: „A skądże mnie to, iż przyszła Matka Pana mego do mnie?” Wysławia też i głos pozdrawiającej, dodając: „Jako stał się głos pozdrowienia twego w uszach moich, skoczyło od euforii Dzieciątko w żywocie moim”; a również błogosławiła wiarę wierzącej: „A błogosławionaś — mówiła— któraś uwierzyła, albowiem spełni się to, coć jest powiedziano od Pana” (Łuk. 1,35-48). Zaiste, wielkie to sławienie; ale i Bogu miła pokora, która nic dla siebie nie chciała zatrzymać, ale raczej wszystko przelała na Tego, którego dobrodziejstwa w Niej wywołały pochwałę. Ty — powiada — wielbisz matkę Pana; a przecież: „Wielbi dusza moja Pana”. Powiadasz, iż na głos mój skoczyło dzieciątko od radości, a przecież „rozradował się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim”, duch zaś sam, jako przyjaciel oblubieńca, euforią się raduje na głos oblubieńca. Błogosławiona, nazywasz tę która uwierzyła; ale przyczyną wiary i błogosławieństwa jest wejrzenie najwyższe łaskawości o tyle, iż dlatego najbardziej „odtąd błogosławioną mię zwać będą wszystkie narody”, iż na niską i lichą wejrzał Bóg służebnicę.

13. Ale czyżbyśmy sądzili bracia, iż św. Elżbieta pobłądziła w tym, co mówiła przecież z natchnienia Ducha Św.? Przenigdy! Zaprawdę, błogosławiona Ta, na którą wejrzał Bóg i błogosławiona, która uwierzyła! To bowiem było wielkim owocem wejrzenia Bożego. Mocą niewysłowionego działania Ducha zstępującego do tak wielkiej pokory w tajnikach dziewiczego serca dołączyła się taka wielkoduszność, iż podobnie jak wyżej mówiliśmy o czystości i płodności, tak właśnie i te gwiazdy stają się jaśniejsze skutkiem obopólnego oświetlania się, dlatego mianowicie, iż ani tak wielka pokora nie umniejszyła wielkoduszności, ani wielkoduszność tak potężna nie uszczupliła pokory. Ale chociaż w mniemaniu własnym tak była niską, jednakże w wierze w obietnicę była wielkoduszną o tyle, że lubo za nic innego się miała, jak za służebnicę, przecież bynajmniej nie wątpiła, iż została wyniesioną do tej niezgłębionej tajemnicy, do dzieła podziwu godnego i uwierzyła, iż niedługo się stanie prawdziwą Rodzicielką Boga i człowieka. Jest to mianowicie dziełem przywileju łaski Bożej w sercach wybranych, iż ani pokora nie czyni ich małodusznymi, ani wielkoduszność zarozumiałymi: te cnoty raczej tak współpracują ze sobą, iż wielkoduszność nie tylko wcale nie rodzi pychy, ale potężnie rozwija pokorę, iżby ludzie byli tym bojaźliwsi i wdzięczniejsi względem Dawcy darów. I odwrotnie: pokora wcale nie jest powodem do wciskania się małoduszności; ale im mniej kto zwykł polegać na sobie choćby w najmniejszym, tym więcej ufa w potędze Bożej takoż w rzeczach wielkiej wagi.

14. Męczeństwo zaś Dziewicy (które, jeżeli przypominacie, w koronie Jej oznaczyliśmy gwiazdą dwunastą) uwydatnia się zarówno w proroctwie Symeona, jak i w samej historii Męki Pańskiej. „Oto ten położony jest na znak, któremu sprzeciwiać się będą”, tak mówi starzec o Dziecięciu Jezus; Maryi zaś powiada: „duszę twą własną przeniknie miecz” (Łuk. 2, 34-35). Zaprawdę, o Matko błogosławiona, przeniknie miecz Twą duszę! Tylko Ją bowiem przenikając, zagłębi się w ciele Syna Twojego. A gdy wypuścił ducha ów Twój Jezus (wszystkich wprawdzie, ale Twój w sposób szczególny), Jego przecież duszy nie dosięgła okrutna włócznia, która (nie przepuszczając choćby umarłemu, lubo nie mogła mu szkodzić) otworzyła bok Jego, wszakże Twoją duszę ona przeszyła. Jego bowiem duszy tam już nie było, ale Twoja stamtąd nie mogła się oderwać. Twoją więc duszę przenikła moc boleści tak, iż nie bez słuszności nazywamy Cię więcej niż męczenniczką przeto; iż w Tobie uczucie męczeństwa cielesnego przewyższył skutek współmęczeństwa.

15. A czyż nie wydaje się tobie więcej niż mieczem, owa mowa, naprawdę przenikająca duszę i sięgająca aż do rozdzielenia, duszy i ducha: „Niewiasto! Oto Syn Twój?” (Jan 19,26). O, zamiano! Jan ci się daje zamiast Jezusa, sługa zamiast Pana, uczeń zamiast Mistrza; syn Zebedeusza zamiast Syna Bożego, zwykły człowiek zamiast prawdziwego Boga! Jakżeby słuchanie tego nie miało przeniknąć Twej najczulszej duszy, o ile samo wspomnienie rozdziera choćby nasze lubo kamienne, lubo żelazne serca! Nie dziwcie się, bracia, iż o Maryi mówimy, iż była męczenniczką w duszy. Niech dziwi się ten, kto nie pamięta, iż słyszał, jak Paweł kładł między największymi występkami pogan to, iż byli bez miłości przyrodzonej (Ps. 1, 31). Dalekim to było od wnętrzności Maryi, dalekim niech też będzie od Jej sług! Ale może kto powie: Czyż nie wiedziała naprzód, iż Jezus umrze? Bez wątpienia. Czyż nie spodziewała się ciągle, iż zmartwychwstanie? Z pewnością. I pomimo to bolała nad Ukrzyżowanym? Straszliwie! Bo i któż ty jesteś, bracie, i skąd ci ta mądrość, iż podziwiasz więcej Maryję współcierpiącą niż cierpiącego Syna Maryi? Tamten mógł choćby ciałem umierać, Ta zaś współumierać nie mogła sercem? Tamto sprawiła miłość, nad którą większej nikt nie miał; takoż i to sprawiła miłość, do której podobnej po niej już nie było. Teraz oto, Matko miłosierdzia, przez samo najszczersze Twego ducha uczucie, ścielący się u stóp Twoich księżyc, tj. Kościół, wzywa Cię w pobożnych błaganiach na pośredniczkę między nim a słońcem sprawiedliwości: aby w Twoim świetle ujrzał światło i za Twoim poparciem zasłużył sobie łaskę słońca, bo Cię prawdziwie umiłował ponad wszystkich i przyozdobił, przyoblekając szatą, chwały i kładąc na Twą głowę koronę ozdobną. Pełna jesteś łask, pełnaś rosy niebieskiej, wsparta na umiłowanym, opływająca rozkoszami. Nasyć dziś ubogich Twych, Pani! Przecież szczenięta choćby jedzą z okruszyn i nie samemu tylko słudze Abrahamowemu, ale i wielbłądom jego daj napoju z przepełnionego wiadra Twego (Gen. 24, 15-20), boć Ty naprawdę jesteś Panną z góry wybraną i przygotowaną dla Syna Najwyższego, który jest Bóg ponad wszystko błogosławiony na wieki.

Amen.

* * *

Dla uczczenia wielkości Matki Bożej i Jej dwunastu przywilejów, symbolizowanych przez gwiazdy w koronie na jej głowie odmawia się Małą Koronkę do NMP. Mała Koronka do Najświętszej Maryi Panny jest modlitwą szczególnie zalecaną przez św. Ludwika Marię Grignion de Montfort, wielkiego czciciela Matki Bożej i propagatora jej kultu.

Na początku odmawiamy:

Dozwól mi chwalić Cię, o Panno Przenajświętsza, i daj mi moc przeciw nieprzyjaciołom Twoim. oraz Wierzę w Boga.

Potem odmawiamy trzykrotnie poniższe modlitwy:

Ojcze nasz, 4x Zdrowaś Maryjo (rozważając kolejno należne Matce Bożej przywileje – nieba, ciała i serca), Chwała Ojcu.

Koronkę kończymy odmawiając Pod Twoją Obronę.

Idź do oryginalnego materiału