
Kto kogo wybrał?
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza
Anna Janas
Gdy przed Sakramentem Bierzmowania należało zdecydować którą świętą chcę mieć za patronkę, mój wybór okazał się ściśle związany z obecnością karmelitańskiego kościoła w miasteczku, gdzie osiedlili się moi rodzice. Przyjechaliśmy na południe Polski z okolic Pomorza. Tam wybrałabym może kogoś innego, ale tu moją uwagę zwróciła piękna twarz młodej kobiety o delikatnych rysach, przedstawiona w figurce osoby spoczywającej w grobie, który stanowił część bocznego ołtarza. Widok ten był bardzo intrygujący. Dowiedziałam się, iż tak wyobrażona została św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Dopiero wiele lat później przeczytałam Jej najbardziej znaną książkę pt. „Dzieje duszy”, dzięki której Jan Paweł II mianował św. Teresą od Dzieciątka Jezus Doktorem Kościoła.
Poznając życiorys tej niezwykłej, bardzo wrażliwej i empatycznej osoby, czytając Jej opublikowane w książce listy czy wiersze, nie mogłam uwierzyć w to, iż aż tak można kochać Boga i bliźnich. W swej skromności nazwała siebie „małym kwiatkiem Jezusa”. Pełna pokory potrafiła akceptować swoje ograniczenia, bezgranicznie ufała Bogu, choćby w najtrudniejszych okresach swojego życia, gdy nie mogła pomóc ukochanemu tacie w czasie, kiedy pogrążał się w chorobie psychicznej oraz kiedy sama cierpiała w powodu nieuleczalnej wtedy gruźlicy.
W swej autobiografii napisała, iż po śmierci będzie, jeszcze goręcej niż za życia, wstawiać się za grzesznikami. To Jej misja w Niebie. Jak postanowiła, tak zrobiła. Zsyła „deszcz róż” z Nieba w postaci łaski wiary, nawrócenia czy pokory. Jestem jedną z obdarowanych przez Nią. Czuwała nade mną przez te lata, które upłynęły od momentu Bierzmowania. Długo nie zdawałam sobie z tego sprawy, a przecież św. Teresa opiekowała się mną i moimi Bliskimi, gdy umierał mój Tato, mój Mąż czy moja Mama. Przytoczę jeden znamienny fakt:
W lipcu 2016 roku zaplanowałam dla Mamy i dla mnie wyjazd na turnus rehabilitacyjny do Rabki Zdroju. Czas nam upływał dość przyjemnie na zabiegach z zakresu fizykoterapii czy spacerach w pięknym parku zdrojowym. Pewnego dnia zapytałam Mamę czy może nie chciałaby skorzystać z Sakramentu Pokuty i Pojednania, tym bardziej, iż był to Rok Miłosierdzia. Gdy przystała na tę propozycję zrobiła rachunek sumienia i w kościele pod wezwaniem św. Teresy od Dzieciątka Jezus wyspowiadała się, prawdopodobnie z całego życia i do tego mogła porozmawiać z księdzem w oddzielnym pomieszczeniu, swobodnie głośno mówić, co dla osoby niedosłyszącej było bardzo korzystne. Dobrze też słyszała co mówił ksiądz, a takich komfortowych okoliczności spowiedzi nigdy wcześniej nie miała. Po Komunii św. była bardzo szczęśliwa. Gdy wróciłyśmy do naszego sanatorium, podziękowała mi, iż Ją tam zawiozłam. A ja dziękuję św. Teresie, bo czuwała nad Nią wtedy i gdy przez kilka następnych lat zapadała na zdrowiu coraz bardziej i bardziej, a rok później zmarła.
Św. Teresa jest mi bliska odkąd zaczęłam poznawać duchowość karmelitańską. Myślę, iż mój głód Boga i pragnienie zbliżenia się do Niego zawdzięczam m. in. św. Teresie. Chciałabym kiedyś odbyć pielgrzymkę do Lisieux, gdzie znajduje się Jej prawdziwy grób, nie taki jak w bocznym ołtarzu tamtego kościoła. Jest to całkiem realne, bo mam pewne powiązania z Francją – ojczyzną św. Teresy. Studiowałam Jej język ojczysty, podróżowałam do Francji wiele razy, a za kilka miesięcy mój syn ożeni się z rodaczką św. Teresy.
Nie wątpię, iż „moja” Święta już realizuje swoją kolejną misję z Nieba i żarliwie modli się za nich.
Może to jednak nie ja wypatrzyłam sobie moją patronkę z Bierzmowania, ale Ona mnie?

Anna Janas
jest emerytowaną nauczycielką,
mamą 2 synów,
jej wielką euforią są córeczki starszego syna.
Od ok. 10 lat uczęszcza na warsztaty tańca
w kręgu i liniowego,
a w 2023 roku pokochała również
taniec uwielbienia Boga.















