12-go Października.
ŚWIĘTEGO SERAFINA
Z MONTEGRANARIO.
FRACISZKA ZAKONU BRACI MNIEJSZYCH KAPUCYNÓW.
Ż ył około roku Pańskiego 1604.
(Żywot jego był napisany przez Sylwestra z Medyolanu, tegoż zakonu kapłana).
Święty Serafin był rodem z Granaru, małej wioski we Włoszech w dyecezyi Firmińskiej położonej. Przyszedł na świat roku Pańskiego 1540. Ojciec jego ubogi mularz imieniem Hieronim, a matka Teodora wielce pobożni, wychowywali go jak młodego Tobiasza, ucząc od dzieciństwa aby się brzydził grzechem, a z całego serca miłował Boga i służył Mu jak najwierniej. Gdy podrósł oddany był na usługi pewnemu włościaninowi, który go przeznaczył do paszenia owiec. Pobożny ten pastuszek dnie całe spędzał na modlitwie, niespuszczając jednak z oczu powierzonej mu trzódki. Na korze u drzew wyżłabiał sobie już - to krzyże już imię Maryi, i przed tak skromnymi ołtarzami p rzez długie godziny zatapiał się w bogomyślności. Do Matki Bożej miał szczególne nabożeństwo, i za Jej pośrednictwem wtedy już cudowne swoje łaski Pan Bóg nad nim okazywał, gdyż po dwakroć wezbraną rzekę Potencyą, z podziwieniem na to patrzących, suchą nogą przebył.
Po śmierci ojca, starszy brat który mularkę po ojcu dalej prowadził, wziął go do domu. Był-to człowiek bardzo gwałtowny, od którego nasz Święty wiele wycierpiał. Przeciążał go robotą, a chociaż Feliks (takie bowiem miał imię zanim wstąpił do Zakonu) pracował nad siły, brat go ciągle łajał, a często bił bez miłosierdzia, co wszystko znosił on w milczeniu i z przedziwną cierpliwością.
Zdarzyło się iż gdy razu pewnego był na robocie u pewnej pobożnej pani, słyszał ją głośno czytającą rozmyślania o strasznym sądzie Bożym, na którym każda dusza staje zaraz po śmierci. Wywarło to na nim takie wrażenie, iż rzekł do osoby czytającej: „Gdy tak się rzeczy mają, trzeba iść napuszczę aby zbawienie swoje zabezpieczyć" — „To w dzisiejszych czasach nie łatwo, odrzekła mu ta pobożna pani, ale jeżeli chcesz odsunąć się od świata, wstąp do zakonu Kapucynów, który oto świeżo założony, odznaczał się wielką ścisłością w zachowaniu życia odosobnionego i pokutnego." Niezwłocznie też Feliks udał się do miasta Tolentynu, gdzie był klasztor Kapucynów, z prośbą aby go do zakonu przyjęto. Zrazu robiono mu trudności, z powodu iż był to prostaczek, który ani pisać ani czytać nie umiał; ale po usilnych prośbach przyjęty został na Braciszka, i do nowicyatu w klasztorze w Wiesi odesłany, gdzie przywdział habit przyjmując imię Serafina. Miał wtenczas lat szesnaście. Od chwili wstąpienia do nowicyatu, tak zajaśniał cnotami doskonałego zakonnika, iż dla najstarszych był wzorem do naśladowania. Nie poprzestając na wielkich o ostrościach przepisanych przez Regułę, zadawał sobie jeszcze inne umartwienia, które Magister jego musiał; ciągle miarkować. W pokorze, która główną jest cechą synów świętego Franciszka Patryarchy tego zakonu, nikt mu z braci nie wyrównywał.
Po wykonaniu ślubów uroczystych, jeszcze gorliwiej na tej drodze postępował. Pragnął być przeznaczonym za towarzysza kapłanom wysyłanym na misyą do nie wiernych, wzdychając za koroną męczeńską, ale Pan Bóg nie tą drogą miał go do Nieba poprowadzić. Przełożeni przeznaczyli go na kwestarza klasztoru w Askoli, gdzie na tym obowiązku całe swoje zakonne życie spędził, a miasta tego, chociaż nie był kapłanem, stał się jakby Apostołem: tak zbawienny bowiem wpływ wywierał na wszystkich mieszkańców wysoką świątobliwością, z której powszechnie był znany, a której przydawał Pan Bóg blasku darem cudów jakim zajaśniał.
Prosty ten braciszek zakonny, w tak szczególnym był u wszystkich szacunku, i takiej zażywał powagi, iż każda rozmowa jego z osobami świeckiemi, zbawienniejsze nieraz wywierała na nich skutki, niż najwymowniejsze kazania. W mieście Askoli za czasów jego tam pobytu, prawdziwą plagą dla dusz , była u powszechniona gra w karty, która najzamożniejszych przywodziła do straty majątków, w biedniejszych rozbudzała niepohamowaną chęć zysków, a dla wszystkich stawała się pobudką do kłótni, bitew, bluźnierstw i niesnasków domowych. Serafinowi Pan Bóg podał do serca aby na tę z drożność uderzał. Jako kwestarz klasztoru często bywał w mieście: wtedy zachodził do domów gdzie się na gry zbierano; z początku przypatrywał się temu w milczeniu, a potem zawiązywał z grającymi rozmowę, po której przychodziło zwykle do tego, iż nąjzapamiętalsi gracze oddawali mu karty, które on rozdzierając mówił:
„nie gniewajcie się za to co czynię, gdyż krzywdzę tem nie was ale szatana, który przez wasze ręce temi kartami wygrywa dusze wasze.“ Tak też go powszechnie z tej strony znano, iż niekiedy gracze do kart zasiadłszy, gdy ujrzeli go nadchodzącego, zaniechywali gry mówiąc: „Nie ma rady, porzućmy karty, gdyż oto brat Serafin idzie."
Druga zdrożność na którą ten pokorny braciszek również gorliwie uderzał, był-to niechrześcijański zwyczaj, rozwieszania po ścianach obrazów skromność obrażających. Powstawał Serafin na te wszeteczeństwa z najświętszym zapałem. Po wszystkich domach gdzie tylko bywał, a w których go z największą czcią i uszanowaniem zawsze przyjmowano, jeżeli coś podobnego widział, w najżywszych wyrazach przedstawiał wielkie ztąd dla każdej duszy szkody, i zapowiadał iż noga jego w tym domu nie postanie, jeżeli tego rodzaju zgorszenia nie usuną. Niekiedy gdy uważał to adekwatnem i najskuteczniejszem, sam własną ręką takie obrazy i sztychy niszczył i palił. A gdy je znajdował bogato przyozdobione, mawiał ze slusznem o burzeniem: „Czy godzi się chrześcijaninowi, grzechy śmiertelne w ramy złote oprawiać?" Mnóstwo też tego rodzaju obrzydliwości, za jego wpływem usuniętych zostało z oczów ludzkich na zawsze.
Jak nieskromne obrazy obudzały w nim słuszne oburzenie, tak jeszcze bardziej nieskromne noszenie się niewiast wzniecało w nim litość i nad temi płochemi istotami które się tego dopuszczały, i nad duszami, dla których stawało się to powodem do grzechu. Powstawał więc i przeciw temu Serafin, a iż jak wszystko tak i to czynił z wielką miłością i pokorą, wiele niewiast od podobnego rodzaju strojów na zawsze odwiódł. Z darzyło się iż upominał o to pewną młodą kobietę, która mu szydersko odpowiedziała: „Jak się postarzeję, wtedy za tą radą pójdę, ale pókim młoda trudno mi bez tego się obejść." Na to odpowiedział jej Święty: „Ja zaś radzę ci teraz słuchać głosu Bożego, bo niedługo nie będziesz już miała na to czasu." Co było proroctwem, gdyż lekkomyślna ta kobieta niedługo potem, wiodąc życie bardzo naganne nagle umarła, nie mając czasu pojednać się z Bogiem.
Sam, jak to wspomnieliśmy, nieumiejący czytać, Duchem Świętym oświecony, żywo był przejęty temi znowu niezrównanemi szkodami, jakie odnoszą dusze z czytania złych książek, a najbardziej powieści tak zwanych romansowych. Pojmował on doskonale iż jest-to środek przez który szatan najwięcej dusz pozyskuje. I tej więc równie, już za jego czasów upowszechniającej się, a podobno największej dla serc i umysłów chrześcijańskich pladze, wypowiedział on wojnę. Korzystając z całej swojej powagi, która z latam i wzrastała i uczyniła go już była jakby wyrocznią całego miasta, powstawał przeciw czytaniu złych książek z taką świętą gorliwością, wymową i trafnością, iż je wyrywał z rąk tych nawet, którym zdawało się iż bez tego zabójczego dla dusz pokarmu żyćby już nie mogli.
Także obdarzył go Pan Bóg darem jednania zagniewanych na siebie osób, i często się zdarzało iż gdy długa nienawiść trzymała w ciężkich grzechach powaśnionyeh między sobą, jedno wdanie się w to świętego Serafina, wyrywało z tego nieszczęsnego stanu dusze, i przywracało serdeczną i trwałą zgodę tam, gdzie przedtem panowała nienawiść zawzięta.
Umiał podobnież trafić do najzatwardzialszych grzeszników. W więzieniu w Askoli trzymany był przywódca zabójców, słynny ze swoich okrucieństw , a który śmiertelną chorobą złożony, spowiadać się nie chciał. Gdy na próżno starali się nakłonić go do tego najgorliwsi kapłani, posłano do niego Serafina. Po jednej z nim rozmowie, zbójca ten z największą skruchą wyspowiadał się i przyjął święte Sakramenta.
Dla ubogich okazywał największe miłosierdzie, na jakie tylko, sam będąc ubogim zakonnikiem, mógł się zdobywać. Podczas panującego w Askoli i w okolicach tego miasta głodu, poprzestawał codzień na suchym kawałku chleba, a resztę przeznaczonego dla siebie posiłku, za pozwoleniem przełożonego ubogim rozdawał. Inną razą zdarzyło się, iż gdy był w klasztorze odźwiernym, zauważył przełożony iż Serafin bardzo wiele jarzyny z ogrodu rozdaje biednym. Kiedy chciał mu to zakazać, Święty pokornie mu powiedział: „Dozwólcie Ojcze na tak owe wsparcie biednych, a Pan Bóg wynagrodzi nam to większą urodzajnością ogrodu." Jakoż, dnia każdego w którym Serafin wycinał jarzynę z wieczora dla rozdania ubogim, nazajutrz rano znajdowano ją jeszcze bujniej odrośniętą. Nastał w krótce potem inny Gwardyan to jest przełożony, który wyznaczył Serafinowi małą kwaterę w ogrodzie, aby z niej tylko zbieranemi jarzynami wspierał ubogich. Chociaż sługa Boży niewielkie miał .koło niej staranie, okazało się w końcu iż więcej z niej doczekał się warzywa i owoców, niż to co z całego wielkiego ogrodu, pracowicie uprawionego, zbierano.
Cnoty takie raczył Pan Bóg wynagradzać w nim i uświetnić darem czynienia cudów. Niezliczoną liczbę ciężko chorych samym znakiem krzyża uzdrawiał. Przepowiedział także wiele przyszłych wypadków. Posiadał dar rozpoznawania najskrytszych tajników serc ludzkich, co mu szczególnie ułatwiało wpływ na największych grzeszników, gdy ich nieraz upominał o grzechy, o których według ich przekonania prócz Boga i ich samych nikt wiedzieć nie mógł. A i na modlitwie szczególne odbierał łaski, między innemi i tę, iż przenajświętsza Marya Panna w objawieniach raczyła z nim rozmawiać. Razu pewnego kiedy doznał był od ludzi wielkiej przykrości i zniewagi, modląc się przed przenajświętszym Sakramentem, usłyszał głos z Puszki wychodzący, który zalecał mu jak największą cierpliwość, łagodność i pokorę. W tych też cnotach tak był nie tylko wyćwiczony ale utrwalony, iż pomimo tego iż jako prosty braciszek zakonny często na wielkie nie tylko upokorzenia ale i obelgi bywał wystawiony, nigdy w nim najmniejszego obruszenia się albo zmieszania nie dopatrzono. Zapytany razu pewnego od jednego ze swoich znajomych, podziwiającego w nim niezachwianą łagodność, jakim sposobem takowej dostąpił, odpowiedział: „Ciężko przez lat trzydzieści pracować musiałem na pokonanie w sobie pychy i porywczości; aż na koniec dał mi Pan Bóg tę łaskę, iż na największe upokorzenia najmniejszego oburzenia nie czuję.“
Czterdzieści lat już z górą upływało, jak święty Serafin służył Panu Bogu w Zakonie, kiedy lekko zapadłszy na zdrowiu prosił aby mu ostatnie Sakramenta udzielono. Gdy przełożony opierając się na zdaniu lekarza odpowiedział, iż nic nagłego nie ma. Serafin nie nalegając więcej, gdy Gwardyan odszedł, powiedział do braci: „będziecie musieli potem z wielką skwapliwością udzielać mi Sakramenta święte." Co się też sprawdziło, gdyż nazajutrz wśród gorącej modlitwy na której już trwał ciągle odkąd zachorował, zapadł nagle w konanie , i gdy zaledwie mu z pośpiechem mu dzielono ostatnie Olejem świętym namaszczenie, oddał Bogu ducha 12 października roku Pańskiego 1604. W poczet Świętych wpisany został przez Papieża Klemensa XIII.
POŻYTEK DUCHOWNY.
Podziwiając w Świętych Pańskich wysokie cnoty jakiemi jaśnieli, jeżeli pragniesz stać się im w tem podobnym, naśladujże ich najprzód w pracy, przez którą oni też cnoty nabywali. Chceszli szczerze wykorzenić w sobie jaki zły nałóg, walcz z nim tak wytrwale, tak to czynił święty Serafin z wadą pychy i porywczości, który dla nabycia cnót pokory i łagodności aż lat trzydzieści pracował.
MODLITWA (Kościelna).
Boże, który w sercu błogosławionego Serafina,
przedziwne płomienie miłości Twojej
roznieciłeś; spraw prosimy za jego pośrednictwem,
abyśmy w jego ślady wstępując, takiemiż płomieniami rozpaleni zostali.
abyśmy w jego ślady wstępując, takiemiż płomieniami rozpaleni zostali.
Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna, str. 646-648