Błogosł. GABRYEL FERRETTI,
wyznawca I. Zak. S. O. N. Franciszka. (
14 Listopada).
Bł. Gabryel urodził się w Ankonie, ziemi włoskiej. Od niemowlęcych lat, mając przedziwne wzory przed oczyma, przyzwyczajał się pędzić dni swoje w bogomyślności i bojaźni Bożej. Rwata się gorąca dusza jego do doskonalszego Życia i nieraz marzył o tem, by świata zupełnie się wyprzeć, a Bogu oddać, by serce swoje oderwać od rozkoszy i pociech światowych, a schronić się w zacisze klasztorne, by w niem dowoli mógł przestawać ze Zbawicielem swoim nad wszystko inne mu drogim.
To też skoro tylko mógł, wstąpił do Zakonu Braci mniejszych, których Obserwantami, a u nas Bernardynami zowią, a śluby złożywszy, umiłował jeszcze bardziej owe: cnoty, do których od pierwiosnków życia był przylgnął, przedewszystkiem zaś zajaśniał przedziwną pokorą.
Wieść o jego cnotach rozniosła się daleko i szeroko, dlatego bracia obrali go sobie przełożonym najpierw w klasztorze ankońskim, a następnie w całej prowincyi Piceńskiej, na których to urzędach zawsze czujny, żadną pracą nieustraszony, nie rozkazem, ale przykładem swoim słabych i gnuśnych do doskonałego ćwiczenia i ścisłego zachowywania reguły pobudzał i nakłaniał.
W klasztorze, w którym rządy sprawował najniższe, zwykł był czynić posługi, od domu do domu chodząc, żebrał pożywienia dla braci swoich.
Jako wikaryusz prowincyi wszedł był razu pewnego do kościoła klasztornego w Fulginie bez towarzyszącego mu zwykle brata, a ponieważ nikomu tam nie był jeszcze znany, wezwał go zakrystyan tamtejszy, aby posłużył do mszy św. kapłanowi. Wezwaniu temu chętnie zadość uczynił bł. Gabryel, ciesząc się i radując, iż mógł się zakrystyanowi przysłużyć. A kiedy za przybyciem do klasztoru brata towarzysza dowiedziano się, kim był, począł wymawiać zakrystyana i prosić pokornie, by za to go nie łajano.
W Septemperii ofiarowany sobie przez mieszkańców klasztor odnowił a drugi koło Auximum zbudował, Ankoński zaś rozszerzył, ażeby zakon seraficki więcej mógł mieć synów, a żniwo ewangeliczne więcej robotników.
Naukom świętym i opowiadaniu słowa Bożego oddany, wszystkiego dokładał starania, aby grzeszników na droge prawdy i zbawienia wprowadzić.
Przedziwną miłością ku Bogu, a czcią ku Przenajświętszej Dziewicy pałając, stał się godnym widzieć cielesnemi oczyma Chrystusa Pana i Matkę Jego Maryę.
Cnotami jaśniejący, darem proroctwa i czynienia cudów od Boga obdarzony, umarł w Ankonie wśród otaczającej go braci. Pomiędzy nimi znajdował się Bł. Jakób z Marchii i Jerzy z Albanii, którym umierając przepowiedział: „Cieszcie się i radujcie, bo imiona wasze zapisane są w niebiosach*. Mowe pogrzebowa miał tenże św. Jakob z Marchii, świadek życia jego cnotliwego.
Ciało w kościele, w ubogim, skromnym | grobie pochowane, później za pozwoleniem Innocentego VIII do grobu marmurowego w wspaniałej kaplicy Matki Bożej przeniesionem zostało, gdzie dotąd całe i przyjemną woń wydające i od wielu ludzi czczone się przechowuje.
Jak wspomnieliśmy, Bł. Gabryel odznaczał się w życiu swojem przedziwną pokorą. I nam pokory potrzeba.
Wiele ludzi w błędzie pozostaje, sądząc mylnie, jakoby ta cnota nikomu nie była potrzebną, jak tylko zakonnikom, lub w ogóle samym tylko świętym. Tak sądzą, bo nie wiedzą, na czem adekwatnie zależy pokora.
Pokora tak jest potrzebną w życiu człowiekowi, jak dom każdy potrzebuje fundamentu, a drzewo korzeni, dlatego Ojcowie św., ile razy mówią o pokorze, zawsze ją uważają jako podstawę i strażniczkę cnót wszystkich. I zaiste, nikt nie wzniesie się do Boga, kto się wpierw nie uniży.
Na czemże to uniżenie polega? Przede wszystkiem zależy ono na tem głębokiem i silnem przekonaniu, iż człowiek sam ze siebie nic nie może, iż sam sobie nie nie dał, a wszystko co ma, Bóg mu udzielił. a co dobrego czyni, z łaski Bożej czyni, bo w człowieku nic nie ma prócz nicości i grzechu. Kiedy kto nabierze tego przekonania, pewnie odpowiedniem będzie jego postępowanie i z Panem Bogiem i bliźnim.
W modlitwie uniży się głęboko przed | Bogiem, uczuje sie niegodnym przemawiać do tak strasznego Majestatu Bożego, wiedząc, iż mu się z prawa nic nie należy, | iż jest nędznym żebrakiem, tem niegodniejszym, iż tyle razy Boga ciężko obraził. Człowiek pokorny poddaje zupełnie umysł swój, serce i wolę pod wolę Bożą w tem poddaniu pokornem przyjmuje chętnie z ręki Bożej i szczęście i nieszczęście, bo jest przekonany, iż Bóg najmędrszy wie, co komu jest potrzebnem. Nieszczęścia uważa jako kare za grzechy, w szczęściu nie wynosi się, bo wie, iż na to nie zasłużył, iż w każdej chwili Bóg może odjąć to, co dał.
Stosownem też będzie postępowanie człowieka pokornego z bliźnim. Nad nikogo się nie wynosi, nie uważa się za lepszego. Nie gardzi nikim, choćby grzesznikiem publicznym i wzgardzonym od wszystkich. Grzechem się tylko brzydzi, ale osobę człowieka szanuje, jako obraz Boży, bo wie, iż grzesznik, choćby najzatwardzialszy może się nawrócić za łaską Bożą i pokutę czynić. Pokorny nie chlubi się majątkiem, urodą, zdolnościami, pamiętając na słowa Apostoła Pawła: „Co masz, czegobyś nie wziął“, lub na inne: „Z łaski Bożej jestem tem, czem jestem“.
Na tem zależy pokora. Wszystkim jest ona potrzebną, zwłaszcza, iż Pan mówi: „Zaprawdę powiadam wam, jeżeli nie staniecie się jako dziatki (nie wiekiem, ale pokorą), nie wnijdziecie do Królestwa niebieskiego". O tę cnotę koniecznie trzeba nam się starać, a więc przedewszystkiem unikać pychy, tego szkaradnego grzechu przez szatana przyniesionego na ziemię. Bo jak pokora jest początkiem, podstawą cnót wszystkich, tak pycha jest początkiem |złego. Ona to strąciła aniołów z nieba, ona tyle nieszczęść przyniosła całemu rodzajowi ludzkiemu. Pyszny obrzydliwym jest w oczach Boga, i słusznie Pismo św. nazywa pysznego kłamcą, ślepym i złodziejem, bo przywłaszcza sobie to, co się Bogu należy. Znaną jest przypowieść Pana Jezusa o modlitwie faryzeusza i celnika, Pyszny faryzeusz odtrąconym został od Boga, pokorny celnik wrócił usprawiedliwiony do domu. Jan św. wyraźnie mówi: „Bóg pysznym się| sprzeciwia, a pokornym łaskę dawa“.
Unikajmy więc tego szkaradnego występku, a starajmy się o pokorę, która nas czyni prawdziwymi uczniami Chrystusa, najściślej łączy nas z Bogiem. „Uczcie się odemnie, żem jest cichy i pokornego serca", mówi Pan Jezus, a o ile wszyscy obowiązani są do tego, o ileż więcej my, dzieci ubogiego i tak pokornego Ojca naszego św. Franciszka.
Dzwonek III Zakonu S. O. N. Franciszka Serafickiego. R.11, nr 11 (listopad 1895), str. 322-328
To też skoro tylko mógł, wstąpił do Zakonu Braci mniejszych, których Obserwantami, a u nas Bernardynami zowią, a śluby złożywszy, umiłował jeszcze bardziej owe: cnoty, do których od pierwiosnków życia był przylgnął, przedewszystkiem zaś zajaśniał przedziwną pokorą.
Wieść o jego cnotach rozniosła się daleko i szeroko, dlatego bracia obrali go sobie przełożonym najpierw w klasztorze ankońskim, a następnie w całej prowincyi Piceńskiej, na których to urzędach zawsze czujny, żadną pracą nieustraszony, nie rozkazem, ale przykładem swoim słabych i gnuśnych do doskonałego ćwiczenia i ścisłego zachowywania reguły pobudzał i nakłaniał.
W klasztorze, w którym rządy sprawował najniższe, zwykł był czynić posługi, od domu do domu chodząc, żebrał pożywienia dla braci swoich.
Jako wikaryusz prowincyi wszedł był razu pewnego do kościoła klasztornego w Fulginie bez towarzyszącego mu zwykle brata, a ponieważ nikomu tam nie był jeszcze znany, wezwał go zakrystyan tamtejszy, aby posłużył do mszy św. kapłanowi. Wezwaniu temu chętnie zadość uczynił bł. Gabryel, ciesząc się i radując, iż mógł się zakrystyanowi przysłużyć. A kiedy za przybyciem do klasztoru brata towarzysza dowiedziano się, kim był, począł wymawiać zakrystyana i prosić pokornie, by za to go nie łajano.
W Septemperii ofiarowany sobie przez mieszkańców klasztor odnowił a drugi koło Auximum zbudował, Ankoński zaś rozszerzył, ażeby zakon seraficki więcej mógł mieć synów, a żniwo ewangeliczne więcej robotników.
Naukom świętym i opowiadaniu słowa Bożego oddany, wszystkiego dokładał starania, aby grzeszników na droge prawdy i zbawienia wprowadzić.
Przedziwną miłością ku Bogu, a czcią ku Przenajświętszej Dziewicy pałając, stał się godnym widzieć cielesnemi oczyma Chrystusa Pana i Matkę Jego Maryę.
Cnotami jaśniejący, darem proroctwa i czynienia cudów od Boga obdarzony, umarł w Ankonie wśród otaczającej go braci. Pomiędzy nimi znajdował się Bł. Jakób z Marchii i Jerzy z Albanii, którym umierając przepowiedział: „Cieszcie się i radujcie, bo imiona wasze zapisane są w niebiosach*. Mowe pogrzebowa miał tenże św. Jakob z Marchii, świadek życia jego cnotliwego.
Ciało w kościele, w ubogim, skromnym | grobie pochowane, później za pozwoleniem Innocentego VIII do grobu marmurowego w wspaniałej kaplicy Matki Bożej przeniesionem zostało, gdzie dotąd całe i przyjemną woń wydające i od wielu ludzi czczone się przechowuje.
Uwagi nad żywotem.
Jak wspomnieliśmy, Bł. Gabryel odznaczał się w życiu swojem przedziwną pokorą. I nam pokory potrzeba.
Wiele ludzi w błędzie pozostaje, sądząc mylnie, jakoby ta cnota nikomu nie była potrzebną, jak tylko zakonnikom, lub w ogóle samym tylko świętym. Tak sądzą, bo nie wiedzą, na czem adekwatnie zależy pokora.
Pokora tak jest potrzebną w życiu człowiekowi, jak dom każdy potrzebuje fundamentu, a drzewo korzeni, dlatego Ojcowie św., ile razy mówią o pokorze, zawsze ją uważają jako podstawę i strażniczkę cnót wszystkich. I zaiste, nikt nie wzniesie się do Boga, kto się wpierw nie uniży.
Na czemże to uniżenie polega? Przede wszystkiem zależy ono na tem głębokiem i silnem przekonaniu, iż człowiek sam ze siebie nic nie może, iż sam sobie nie nie dał, a wszystko co ma, Bóg mu udzielił. a co dobrego czyni, z łaski Bożej czyni, bo w człowieku nic nie ma prócz nicości i grzechu. Kiedy kto nabierze tego przekonania, pewnie odpowiedniem będzie jego postępowanie i z Panem Bogiem i bliźnim.
W modlitwie uniży się głęboko przed | Bogiem, uczuje sie niegodnym przemawiać do tak strasznego Majestatu Bożego, wiedząc, iż mu się z prawa nic nie należy, | iż jest nędznym żebrakiem, tem niegodniejszym, iż tyle razy Boga ciężko obraził. Człowiek pokorny poddaje zupełnie umysł swój, serce i wolę pod wolę Bożą w tem poddaniu pokornem przyjmuje chętnie z ręki Bożej i szczęście i nieszczęście, bo jest przekonany, iż Bóg najmędrszy wie, co komu jest potrzebnem. Nieszczęścia uważa jako kare za grzechy, w szczęściu nie wynosi się, bo wie, iż na to nie zasłużył, iż w każdej chwili Bóg może odjąć to, co dał.
Stosownem też będzie postępowanie człowieka pokornego z bliźnim. Nad nikogo się nie wynosi, nie uważa się za lepszego. Nie gardzi nikim, choćby grzesznikiem publicznym i wzgardzonym od wszystkich. Grzechem się tylko brzydzi, ale osobę człowieka szanuje, jako obraz Boży, bo wie, iż grzesznik, choćby najzatwardzialszy może się nawrócić za łaską Bożą i pokutę czynić. Pokorny nie chlubi się majątkiem, urodą, zdolnościami, pamiętając na słowa Apostoła Pawła: „Co masz, czegobyś nie wziął“, lub na inne: „Z łaski Bożej jestem tem, czem jestem“.
Na tem zależy pokora. Wszystkim jest ona potrzebną, zwłaszcza, iż Pan mówi: „Zaprawdę powiadam wam, jeżeli nie staniecie się jako dziatki (nie wiekiem, ale pokorą), nie wnijdziecie do Królestwa niebieskiego". O tę cnotę koniecznie trzeba nam się starać, a więc przedewszystkiem unikać pychy, tego szkaradnego grzechu przez szatana przyniesionego na ziemię. Bo jak pokora jest początkiem, podstawą cnót wszystkich, tak pycha jest początkiem |złego. Ona to strąciła aniołów z nieba, ona tyle nieszczęść przyniosła całemu rodzajowi ludzkiemu. Pyszny obrzydliwym jest w oczach Boga, i słusznie Pismo św. nazywa pysznego kłamcą, ślepym i złodziejem, bo przywłaszcza sobie to, co się Bogu należy. Znaną jest przypowieść Pana Jezusa o modlitwie faryzeusza i celnika, Pyszny faryzeusz odtrąconym został od Boga, pokorny celnik wrócił usprawiedliwiony do domu. Jan św. wyraźnie mówi: „Bóg pysznym się| sprzeciwia, a pokornym łaskę dawa“.
Unikajmy więc tego szkaradnego występku, a starajmy się o pokorę, która nas czyni prawdziwymi uczniami Chrystusa, najściślej łączy nas z Bogiem. „Uczcie się odemnie, żem jest cichy i pokornego serca", mówi Pan Jezus, a o ile wszyscy obowiązani są do tego, o ileż więcej my, dzieci ubogiego i tak pokornego Ojca naszego św. Franciszka.
Dzwonek III Zakonu S. O. N. Franciszka Serafickiego. R.11, nr 11 (listopad 1895), str. 322-328