Św. Daniel i towarzysze, Męczennicy, Franciszkanie (10 października)

mocniwwierzeuplf.blogspot.com 1 miesiąc temu

Gdy bezbożny i okrutny król Antyoch chciał zmusić żydów, aby porzuciwszy wiarę w jednego Boga, oddali się bałw­ochwalstwu, „a przydało się, iż siedm braci pospołu z matką ich, pojmanych od króla przymuszono, aby przeciw prawu mięso jedli, bijąc je biczami bykowym i. A jeden z nich, który był pierwszy, tak mówił: Czegóż się pytasz, albo czego się chcesz od nas dowiedzieć? Gotowiśmy raczej umrzeć, niż Zakon Boży, oj­czysty przestąpić“ (II. Mach. 7, 1. 2). Po tem oświadczeniu tak śmia­ło wypowiedzianem w imieniu swych braci, zostali wszyscy okrut­nie męczeni w obecności biednej matki, która jednakowoż nie upa­dając na duchu, ale pełna męstwa i odwagi wołała: „Nie wiem, jakoście się w żywocie moim ukazali, bo nie jam ducha i duszę wam darowała i żyw ot; ale Stworzyciel świata.“ (Tamże 22 i 23). „A na ostatek po synach i matka koniec wzięła.“ (Tamże 41). — W chrze­ścijaństwie widzimy podobnie szlachetną i mężną matkę w św. Feli­cycie. T a szlachetna Rzymianka była również obecną przy śmierci swych synów i podobnie, jak matka Machabejczyków, zachęcała ich do męstwa i odwagi i wreszcie sam a podała swą głowę pod topór katowski. — Heroiczna zaś Symforoza pierwsza otrzymała palmę męczeńską, a 7 jej synów, idąc za przykładem świętej swej matki, ochotnie złożyło swe życie na ofiarę Bogu. Bóg, co ich stworzył, dał im łaski swoje i ową wielką moc ducha, teraz też chwalą za to Boga nieskończenie w wiecznej szczęśliwości.

Podobnie jak matka Machabejczyków wołała z radością: „Nie wiem, jakoście się w żywocie moim ukazali“, tak również cieszył się św. O. Franciszek, gdy otrzymał wiadomość o męczeńskiej śmierci pięciu jego braci w Zakonie. Byli to pierwsi męczennicy Za­konu Serafickiego. Na tę wiadomość św. Ojciec wesoło zawołał: „Teraz mogę śmiało powiedzieć, iż mam pięciu Braci Mniejszych!“ Jakże wielką musiała być euforia św. Patryarchy, gdy później z nie­ba spoglądał na nieprzeliczone zastępy męczenników swego Zakonu, którzy krew swą przelali dla Imienia Chrystusow ego w Europie, Azyi, Afryce, Ameryce i na wyspach. Ci męczennicy, których w tym miesiącu za Patronów drogim Czytelnikom podaję, poświęcili swe życie Bogu niedługo po śmierci swego Patryarchy, który był rów­nież męczennikiem, ale męczennikiem tęsknoty i miłości Bożej.

Śmierć męczeńska pierw szych Braci Mniejszych w Marocco za­paliła serca dzieci św. O. Franciszka takim ogniem gorliwości, iż prawie każdy Brat Mniejszy pragnął przelać krew swoją dla wiary świętej, zanosząc światło nauki Chrystusowej pomiędzy dzikie na­rody. W śród mężów, którzy pospieszyli do Afryki, aby nawracać pogan, byli nasi Patronowie, tj. Daniel z Belwederu, prow incyał Kalabryi. Mikołaj z Sassoferrato, Donulus z Montalcino i Anioł, Samuel, Leon i Hugolin, których miejsce urodzenia jest nam nieznane. Ci święci mężowie chcieli dostać się aż do Marocco, aby tam krew swoją zmieszać z krwią swych poprzedników, jednakowoż dotarli tylko do miasta Centa w państwie Marocco. Poniew aż dla chrze­ścijan wstęp do tego miasta był wzbroniony, zatrzymali się więc na przedmieściu zamieszkałem przez kupców z Pizy i Genui i zasta­nawiali się nad tem, jakby się dostać do m iasta i opowiadać mahometanom św. Ewangelię. Jednej soboty posiliwszy się św. Sakra­mentami i obmywszy sobie wzajem nie nogi, przepędzili całą noc na modlitwie. Raniutko w niedzielę weszli do miasta i rozpoczęli po ulicach i drogach opowiadać Ewangelię niewiernym. ale natychmiast wpadli na nich Saraceni i zaprowadzili do namiestnika, który widząc ich głowy ogolone i wyraz twarzy całkiem spokojny a na­wet wesoły, kazał ich okuć w kajdany i w trącić do więzienia jako pozbawionych rozumu. W ciągu ośmiu dni, które spędzili w wię­zieniu, napisali list do chrześcijan zamieszkałych na przedmieściu, który tu w krótkości podajemy: „Niech będzie błogosławiony Bóg, Ojciec miłosierdzia i wszelkiego pocieszenia, który nas pociesza w naszych utrapieniach! Zbawiciel powiedział nam: „Idźcie, opowia­dajcie Ewangelię wszemu stworzeniu. Sługa nie może być większy nad mistrza. o ile w as ludzie prześladować będą, wiedzcie, iż Ja byłem pierwszy prześladowany.“ A m y nieużyteczni słudzy Jezusa Chrystusa zachęceni temi słowami, opuściliśmy naszą ojczyznę i przyszliśmy do tego kraju, aby opowiadać słowo Boże na większą cześć i chwałę Jego, dla zbawienia dusz i dla zbudowania wiernych. Poszliśmy do samego króla, nawołując go do wiary św., ale on uznał nas za waryatów i osadził w więzieniu. Niech Bóg będzie błogo­sławiony za to, iż nam pozwala tu ponosić wiele cierpień, niech Mu będą dzięki za słodkie pociechy, których użycza naszym duszom!“ Po 10 dniach rozkazał namiestnik, a raczej król, jak go nasi święci więźniowie w owym liście nazwali, znowu przed sobą stawić świętych mężów, usiłując ich pochlebstwami, obietnicami a następnie groźbami odwieść od prawdziwej wiary, ale wszystkie zabiegi na­miestnika były bezskuteczne; zakonnicy śmiało i nieustraszenie zbi­jali błędy mahometańskie, trwając przy św. wierze katolickiej, za co okrutny tyran skazał ich na śmierć przez ścięcie. Nigdy jeszcze żadna wiadomość nie zabrzmiała tak radosnym dźwiękiem w uszach świętych dzieci Patryarchy Serafickiego, jak ta nowina, iż niedługo staną się męczennikami dla Imienia Jezusowego. Gdy św. mężów znowu zaprowadzono do więzienia, sześciu z nich rzuciło się do nóg O. Daniela, dziękując mu jako przełożonemu, iż ich zaprowadził na tę upragnioną ucztę i prosiło o błogosławieństwo. O. Daniel uścis­nąwszy każdego, w te odezwał się słowa: „Radujmy się dzisiaj w Panu, albowiem nadszedł dzień największego naszego szczęścia, oto aniołowie już się zbliżają, aby towarzyszyć nam w tryumfalnym pochodzie, trzymając w ręku palmy zwycięstwa. Oto niebo otwarte, niedługo staniemy się dziedzicami nieśmiertelnej chwały!“ — Wkrót­ce potem nasi Święci szli już z obnażonemi, w tył związanemi rę­koma na miejsce kaźni; tu padli na kolana, schylili głow y pod miecz katowski i w kilku minutach siedm dusz uniosło się przed tron Boga, aby odebrać koronę chwały wiecznej. Dzikie pospólstwo chciało się jeszcze nasycić, rzucając się na ciała świętych męczenników i wlokąc je po ulicach miasta, tratowało i miażdżyło w barbarzyński sposób te święte szczątki. Pobożni chrześcijanie zebrali ze czcią sponiewierane ciała św. męczenników i pochowali je w jednym ma­gazynie na przedmieściu, następnie przenieśli do Hiszpanii. Przy grobach ich działo się mnóstwo cudów, dlatego też papież Leon X przyznał im cześć ołtarzy.


Na świecie zdarza się często, iż dzieci są podobne do swoich rodziców, z biegiem jednak lat to podobieństwo się zatraca tak, iż trudno się go dopatrzeć, ale i przeciwnie się nieraz dzieje, iż dzie­cię, które w dziecięctwie całkiem nie było podobne do swoich ro­dziców, nabiera tego podobieństwa w późniejszym wieku. Trzeba jednak przyznać, iż czasem jest lepiej, jeżeli dziecię nie jest podobne pod względem moralnym do swych rodziców. W ogóle jednak po­wiadamy: „Jaki ojciec, taki syn; jaka matka, taka córka.“ o ile rodzice pobożni, to i pobożnie wychowują swe dziatki i zaszczepiają w nich cnoty. Nasi Patronowie miesięczni od chwili, kiedy zostali synami św. O. Franciszka, stali się we wszystkiem podobnymi do niego. Św. Patryarcha, pałając żądzą zbawienia dusz i pragnąc dla Jezusa przelać krew swoją, udał się między niewiernych, aby tam opowiadać Ewangelię św., Bóg jednak zamienił mu chwilowe mę­czeństwo na długotrwałe, bo trwające przez całe jego życie, dając mu rany swoje, a tem samem i cierpienia swych ran, do których przydawał jeszcze św. Ojciec surowe pokuty. Podobnie św. nasi Patronowie, naśladując swego Patryarchę, poszli między narody bałwochwalcze, zanosząc im światło wiary i tam złożyli swe życie na ofiarę Bogu, stając się przez to podobnymi nie tylko do swego św. Założyciela, ale do samego Jezusa Chrystusa, który przelał Swą Krew do ostatniej kropelki. Jednak ci waleczni męczennicy nie dla­tego zostali świętym i, iż mieli św. Ojca, ale dlatego, iż dążyli wszelkiemi siłami drogą im w skazaną, iż poszli za przykładem świętego tego Serafina miłości, Franciszka z Asyżu. Dziś dźwięczne te dzwo­neczki brzmią wesoło u stóp Boga Wszechmocnego, wychwalając Jego wielkość, potęgę i dobroć i dziękując Mu za to, iż ich umieścił przy Sobie, a św. Patryarsze, iż ich nauczył świętości. Na zakoń­czenie chciałbym drogim Czytelnikom dać jedną radę, tj. abyście się starali naśladować naszego św. Założyciela i Ojca, a tak drogą cnoty, obowiązku i poświęcenia starali się dojść tam, gdzie ze św. naszymi Patronami będziemy mogli śpiewać nieustanne „Te Deum“, wielbiąc Boga po nieskończone wieki.

„Dobrze, iż tu wiele cierpimy. Patrzcie! niebo już jest Otwarte!"
(Św. Męczennicy)

Modlitwa.

O Boże wielki, użycz nam przez przyczynę św. Męczenników silnej wiary, pozwól nam tę wiarę św. stwierdzić uczynkami i po­ciesz nas w naszych próbach i uciskach. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.


Głos Świętego Franciszka, 1914, R. 7, z. 10, str. 299-303
Idź do oryginalnego materiału