Miasto na styku trzech kontynentów: Europy, Azji i Afryki, zwane w średniowieczu Caput Mundi (głowa świata), ma wielowymiarowy charakter, uważa Bettany Hughes, brytyjska reporterka, która przez czterdzieści lat zafascynowana Stambułem, zajmowała się jego dziejami. Jego, czyli czyimi? Najpierw było rzymskie Byzantion (Bizancjum ok. 670 p.n.e. – 330 n.e.), potem cesarski, turecki i arabski Konstantynopol (330 n.e. – 1930), wreszcie Stambuł (od 1453 roku do dziś). By chronologię uprościć, jego dzieje dzieli się „na odrębne bloki: starożytny, bizantyński, osmański, turecki”.
Skrawek ziemi między Wschodem a Zachodem nazywali swym domem Fenicjanie, Grecy, Rzymianie, Genueńczycy, Wenecjanie, Żydzi, Arabowie, wikingowie, Azerowie, Ormianie, Turcy. Hughes nie ma wątpliwości: „Będąc tu, mamy poczucie, iż jesteśmy w środku świata, bo wchodzimy w kontakt z wieloma światami”. Jesteśmy dłużnikami Stambułu. „Miasta i kultury, którą ono stworzyło, zawdzięczamy mu więcej, niż nam się wydaje, zarówno jeżeli chodzi o rzeczy ważne, jak i drobne: wyrażenie lingua franca, adorację Maryi, nicejskie wyznanie wiary, nazwę grupy etnicznej Romów, paszporty, widelec. Greckie dramaty, rzymska filozofia, teksty chrześcijaństwa, poezja islamu – wiele tekstów klasy światowej ocalało tylko dzięki pracy tutejszych skryptoriów (gdzie kopiowano, tłumaczono i badano rękopisy), bibliotek, madras i klasztorów; Stambuł w znacznym stopniu przyczynił się do stworzenia wspólnego cywilizacyjnego banku pamięci”. Autorka tka porywający wielobarwny gobelin: panoramiczny obraz dziejów niezwykłego miasta.