Skoro każdy dzień przybliża nas do śmierci, to warto przeżyć go sensownie, czyli z uwagą. Z uwagą wobec samego siebie, ale też wobec tych, których kochamy.
Edytorial do wydania tygodnika „Więź co Tydzień” z 1 listopada 2024:
„Wszyscy zdiagnozowani jesteśmy na śmierć. I od tej diagnozy nie ma odwołania” – mawiał ks. Jan Kaczkowski. I równocześnie stworzył miejsce, w którym celebruje i smakuje się życie, czyli Puckie Hospicjum.
Bo w pamiętaniu o przybliżaniu się śmierci własnej czy naszych najbliższych chodzi nie o zadręczanie się tą wizją, zapadnie się w smutek czy beznadzieję. Na pożegnania i żałobę przyjdzie chwila we właściwym czasie.
Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo
i politykę.
Cenisz naszą publicystykę?
Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.
Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:
Nasza śmiertelność może – i chyba powinna – zaostrzać apetyt na życie. Skoro każdy dzień przybliża nas do śmierci, to warto przeżyć go sensownie, czyli z uwagą. Z uwagą wobec samego siebie, ale też wobec tych, których kochamy i tych, których kochamy jeszcze za mało.
Gdyby tak więc włączyć na stałe – a nie jedynie z powodu specjalnych okazji – tryb częstego świętowania siebie nawzajem? A na 1 i 2 listopada oraz następującą po nich niedzielę zaplanować odwiedziny nie tylko na cmentarzu, ale także u tych, których dawno nie wiedzieliśmy, zwłaszcza zmęczonych chorobą czy innym niedomaganiem. jeżeli odwiedziny są niemożliwe, to przecież można zadzwonić i porozmawiać.
Są tacy, którym nie dane było odwiedzić swoich ukochanych chorych i umierających ani choćby być na ich pogrzebie. To doświadczenie Włada Jacenki, ukraińskiego dziennikarza od pięciu lat mieszkającego w Polsce. Nie mógł pożegnać się ze swoją mamą, która nagle zachorowała i zmarła. Opowiada o swoim bólu w tekście „Żałoba, gdy nie możesz się pożegnać”.
Spieszmy się więc, bo…
I jeszcze jedna ważna rzecz: 1 i 2 listopada przy cmentarzach często kwestują wolontariusze na rzecz lokalnych hospicjów. Naprawdę warto wrzucić im datek do puszki. Te pieniądze to podarunek dla ludzi, których droga ku śmierci jest już coraz krótsza. Nasze pieniądze pomogą, by czas, który im pozostał, przeżyli w mniejszym bólu i cierpieniu. To arcyważne, bo wielu hospicjom brakuje funduszy, nie są więc w stanie pomóc tym wszystkim, którzy tego potrzebują.