Sparaliżowany w wieku 23 lat, nauczył się stawiać Boga na 1 miejscu

chrzescijanin.pl 2 godzin temu
Kelvin Burke z żoną Jennie w Izraelu

Po tym, jak dwukrotnie cudem uniknął śmierci w zamachach IRA i był świadkiem ich drastycznych skutków dla swojej ulubionej nauczycielki, Kelvin Burke sam doświadczył tragedii — tym razem w malowniczym Lake District.

Gdy samochód, którym jechał z przyjaciółmi, zgasł na stromym zboczu o nachyleniu 1:3, a następnie zaczął cofać się i stoczył w dół, w końcu przygniatając go w strumieniu poniżej, jedyne, co mógł wtedy zrobić, to wzywać imienia Jezusa, desperacko walcząc o każdy oddech.

Później nazwał wypadek z 1979 roku „koszmarem z Honister”, ponieważ wydarzył się na przerażającej przełęczy u stóp Honister Cragg. Miał wtedy zaledwie 23 lata. W wyniku obrażeń został sparaliżowany, jego sportowe marzenia legły w gruzach, a przyszłość osoby sprawnej fizycznie wydawała się stracona.

Kelvin uprawiał hokej na wysokim poziomie i miał nadzieję na udział w igrzyskach olimpijskich w Moskwie. Zamiast tego musiał zadowolić się kibicowaniem kolegom, którzy ostatecznie zdobyli brązowy medal na igrzyskach w Los Angeles w 1984 roku.

Dorastał na farmie w Armagh, w Irlandii Północnej. Podążył śladem rodziców w dynamicznej wierze chrześcijańskiej — jako dziesięciolatek klęknął przy łóżku i zaprosił Jezusa do swojego życia, o czym pisze w swojej książce Lake of Tears (Jezioro łez, Springfield Publishing 2024).

Jego rodzice byli zaangażowani w ruch Full Gospel Business Men’s Fellowship International, który dążył m.in. do odnowy darów Ducha Świętego – tych samych, które dawały pierwotnemu Kościołowi niezwykłą siłę do wzrostu.

Sam Kelvin doświadczył chrztu w Duchu Świętym jako nastolatek, a jego wiara była szczególnie umacniana przez nauczycielkę matematyki Barbarę Burgess, która została ciężko ranna w zamachu bombowym IRA.

Przyjechał do Anglii, by studiować rachunkowość, z czasem zbudował własny biznes i został liderem młodzieżowym w kościele św. Andrzeja w Wakefield, w hrabstwie Yorkshire.

To właśnie podczas młodzieżowego obozu w Lake District, w maju 1979 roku, doszło do tragicznego wypadku. Na szczęście był wtedy wśród młodych ludzi o silnej wierze, a dzięki kontaktom mamy na całym świecie, już niedługo modlitwy płynące z różnych państw wspierały go w walce o życie na oddziale intensywnej terapii szpitala w Whitehaven.

Później został przetransportowany do specjalistycznego oddziału leczenia urazów kręgosłupa w szpitalu Pinderfields w Wakefield, gdzie spędził kolejne osiem miesięcy, stopniowo dochodząc do siebie i ucząc się życia z niepełnosprawnością. Choć jego wiara nie osłabła, przyszłość momentami jawiła się w czarnych barwach.

Przełom nastąpił, gdy w najgłębszym momencie rozpaczy miał wizję jeziora łez — symbolizującego nie tylko jego osobiste cierpienie, ale także Jezusa, który płacze razem z nim. W tej samej wizji zobaczył też agonię Chrystusa w Ogrodzie Getsemani, gdy przygotowywał się do oddania życia za nas. Od tamtej pory, przez wszystkie lata po wypadku, Kelvin doświadczał prawdziwości Bożej obietnicy: „Jestem z tobą po wszystkie dni”.

Wierząc, iż Bóg powołuje go do posługi duszpasterskiej, sprzedał firmę i niedługo został proboszczem kościoła św. Andrzeja oraz drugiej parafii w Wakefield. Z czasem wyspecjalizował się w duszpasterstwie w szpitalach w ramach NHS w Leeds, choć w tej chwili mieszka na wyspie Wight.

Jego mama, Rita, która prowadziła modlitewną posługę wstawienniczą za chorych, długo zmagała się z faktem, iż jej syn pozostał niepełnosprawny — aż w końcu zrozumiała, iż jako kapelan szpitalny również służy ludziom chorym. I to właśnie w tej roli doprowadził więcej osób do wiary niż przez wszystkie lata posługi jako proboszcz.

„Nie otrzymałem do tej pory fizycznego uzdrowienia, o które tak bardzo proszę – ale dzień po dniu Pan mnie odnawia, zaspokaja moje potrzeby i to On jest wszystkim, czego mi trzeba” – pisze Kelvin.

Jeśli chodzi o dary Ducha Świętego, po wypadku spełniły się przynajmniej dwie osobiste prorocze zapowiedzi – iż będzie posługiwał chorym i iż się ożeni, co wydawało mu się niemożliwe ze względu na jego stan. A jednak — poznał Jennie w Wakefield, pobrali się, a dziś mają trzy dorosłe córki.

Jeden z jego „pacjentów”, Steve, chorował na raka wątroby i uważał, iż sam sobie na to zasłużył przez lata życia w stylu „alkohol, narkotyki i rock’n’roll”. Zaufał jednak Jezusowi, a jakiś czas później, w kościele św. Heleny, poprosił o modlitwę o uzdrowienie.

Podczas modlitwy usłyszał wyraźny głos: „Zostałeś uzdrowiony” — i od tamtej pory jego życie całkowicie się zmieniło. W 2010 roku ożenił się w tym samym kościele i do dziś wytrwale kroczy drogą ucznia Chrystusa – a książka Kelvina trafiła do druku 14 lat później.

Na zakończenie przytoczmy słowa samego Kelvina:

„Odkąd jako dziesięciolatek uklęknąłem, by zaprosić Jezusa Chrystusa do mojego życia, Pismo Święte mnie karmi, Pan mnie prowadzi, a odkąd przemówił do mnie w Honister, zawsze był przy mnie. Nie mogę powiedzieć, jak niektórzy paraolimpijczycy, iż gdybym mógł, zrobiłbym to wszystko jeszcze raz. Nie, nie życzyłbym nikomu paraliżu. Ale jeżeli to jedyny sposób, by być ambasadorem Boga, by On mógł być w moim życiu jak najpełniej uwielbiony, by we wszystkim miał pierwszeństwo – wtedy odpowiem za każdym razem: Nie moja wola, ale Twoja niech się stanie”.

Autor: Charles Gardner
Źródło: God Reports

Idź do oryginalnego materiału