Solary w drodze na placówkę w głębi Amazonii

misjesalezjanie.pl 6 dni temu

Siostra Marzena Kotuła w Caracas skompletowała wszystkie materiały potrzebne do projektu misyjnego – instalacji solarnej w sercu Amazonii.

„To była jedna wielka batalia, ale udało się wszystko zgromadzić i załadować na ciężarówkę” – wspomina. Sprzęt wyruszył w drogę do Puerto Ayacucho, a sama siostra po raz pierwszy pokonała tę trasę ciężarówką. „Zawsze jechałam autobusem albo leciałam samolotem, a tym razem podróż odbywała się ciężarówką.”

Podróż przez Wenezuelę była pełna wyzwań. Na trasie czekały liczne kontrole wojskowe. „Co pięćdziesiąt kilometrów zatrzymywały nas wojskowe patrole drogowe. Sprawdzano dokumenty i zawartość ciężarówki, a żołnierze mieli prawo do przeprowadzania rewizji. Mieliśmy jednak dużo szczęścia – część żołnierzy choćby nie chciała oglądać dokumentów. Kierowca mówił tylko, iż wieziemy pomoc humanitarną, i przepuszczali nas przez kolejne kontrole – w sumie ponad dwadzieścia. Około dziesięciu–piętnastu patroli poprosiło o dokumenty, ale nie otwierali ciężarówki. Największa przygoda zaczęła się dopiero w Amazonii, kiedy zbliżaliśmy się do Orinoko.”

Przeprawy promowe przez Orinoko i przejazd przez zalane tereny Amazonii wymagały ogromnej uwagi. Woda miejscami sięgała ponad pół metra. „Droga była jak rwąca rzeka. W samochodzie w środku cisza, cisza, cisza, bo tylko to nam zostało” – opowiada siostra Marzena.

Po drodze widziała dramat ludzi i zwierząt – koczujących przy szosie mieszkańców i wychudzone krowy stojące w wodzie. „Ludzie mieszkający na tym terenie mają swoje koczowiska na szosie, gdzie było sucho, bo tam nie docierała woda. Z dwóch nitek szosy zrobiła się jedna do przejechania, bo po obu stronach drogi mieszkają ludzie ze wszystkim, z czym uciekli – jakiś garnek, hamak, to, co mieli. Widok okrutny, łamiący serce. Na szosie była też zwierzyna. Wszystkie krowy wychudłe, same kości, bo od maja trwa zalanie i zwierzęta nie mają co jeść.”

Mimo trudności transport dotarł bezpiecznie do celu, gdzie rozładowano prawie trzy tony darów: sprzęt do projektu, żywność, środki czystości i materiały dla kobiet, zakupione dzięki wsparciu z Polski i Austrii. „Był to szok, iż tak gwałtownie dotarliśmy – owoc modlitwy wielu osób” – podkreśla siostra Marzena.

Teraz całość czeka na dalszy transport wojskowym samolotem Herkulesem do Esmeraldy, skąd trafi na misję w Mavaka.

Dziękujemy Wszystkim, dzięki którym zakup paneli solarnych był możliwy!

Idź do oryginalnego materiału