Grzegorz Braun jest agentem lub nikczemnikiem. Takich jak on będzie więcej

7 godzin temu
Zdjęcie: Grzegorz Braun


Braun nie stara się zmienić jednego czy dwóch przypisów w opowieści o Holokauście, tylko uprawia pełnoskalowy rewizjonizm, znany dotychczas z neonazistowskich gazetek.

Otchłanność zła – myśl, iż przez konkretne formy jego przejawiania się w naszym świecie, prześwituje coś, co wymyka się naszemu pojmowaniu: jakaś negatywna nieskończoność – to wielki filozoficzny temat. Te nieczęsto dają się zilustrować sensacyjnymi przykładami z nagłówków gazet. Rewizjonizm Holokaustu Grzegorza Brauna jest tym rzadkim przypadkiem, w którym właśnie to się dzieje: zło pokazuje coś bezdennego – jakieś zapętlające się „to jeszcze nie koniec”, „jeszcze nie dotknęliśmy kresu”.

Chyba wszyscy o tym czytaliśmy: 10 lipca Grzegorz Braun na antenie Radia Wnet, najpierw – w formie mowy zależnej, czyli relacjonując z aprobatą cudze poglądy – użył słów: „mord rytualny to fakt, a dajmy na to Auschwitz z komorami gazowymi, to niestety fake”, a następnie, już we własnym imieniu, tłumaczył, iż komory gazowe w Auschwitz to „przekaz pseudohistoryczny”, a każdy, kto „odważy się o tym mówić, zostanie oskarżony o straszne rzeczy, odsądzony od czci i wiary”.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Te słowa – zdawałoby się niewyobrażalne jeszcze kilka lat temu w ustach polityka, który posiada mandat miliona Polaków – wywołały powszechne oburzenie. – Wypowiedź Grzegorza Brauna to haniebne uderzenie w pamięć o Żydach, Polakach, Romach, jeńcach sowieckich i innych ofiarach Auschwitz. Dla takich słów nie może być miejsca w przestrzeni publicznej – pisał w swoim oświadczeniu Piotr Cywiński, dyrektor Muzeum Auschwitz.

Sofiści z gaśnicami

Mimo to znaleźli się i tacy, którzy słów Brauna bronili. Jedni, jak Robert Mazurek, parafrazowali przypisywane Wolterowi słowa „nie zgadzam się z tym, co mówisz, ale oddam życie, abyś miał prawo to powiedzieć”, inni szli dalej – uprawiając zaawansowaną gimnastykę, wykazywali, iż co do zasady Braun „nie mija się z prawdą”. Jak to możliwe? Tok rozumowania drugich był taki: „Braun kwestionuje istnieje komór gazowych (w liczbie mnogiej) na terenie obozu macierzystego Auschwitz, tzw. Stammlager” – bo przecież głównym miejscem kaźni był obóz w Brzezince, a w Auschwitz istniała tylko jedna, prowizoryczna komora gazowa.

Był jeszcze trzeci, najbardziej egzotyczny głos – Tomasza Sommera, redaktora naczelnego tygodnika „Najwyższy CZAS!”. Ten sugerował, iż skoro komory gazowe przy krematorium i w obozie macierzystym Auschwitz zostały zniszczone jeszcze w 1943 roku, a po wojnie częściowo zrekonstruowane (a więc są według niego „fejkiem” w sensie imitacji, a nie oryginalnym artefaktem), to Braun mógł słusznie powiedzieć, iż „Auschwitz z komorami gazowymi to fejk” – ale tylko w znaczeniu „replika”, a nie jako zaprzeczenie faktu ludobójstwa.

We wszystkich przypadkach mamy do czynienia z patologiczną sofistyką w obliczu czegoś, czego bronić się nie da. Po pierwsze: każde państwo, w tym Polska, sankcjonują wolność wypowiedzi, jeżeli wchodzi ona w konflikt z innymi dobrami – a wszystko wskazuje na to, iż Braun złamał 55. pkt ust. o IPN (zaprzeczanie zbrodniom nazistowskim), którym bronimy się przed remisjami totalitaryzmu.

Promocja!
  • Piotr Matywiecki

Dwa oddechy
OUTLET

10,00 32,00 Do koszyka

Po drugie: mordowanie ludzi w komorach gazowych odbywało się w obu obozach (Auschwitz I i Auschwitz II-Birkenau), które przez historyków traktowane są jako jeden organizm. Fakt, iż w pierwszym z nich działo się to na ograniczoną skalę i „tylko” w jednym pomieszczeniu, nie zmienia rewizjonistycznej wymowy słów Brauna. Trzeci argument jest tak absurdalny, iż przytaczam go jedynie jako ponurą ciekawostkę.

Jeśli linia obrony tzw. gaśniczaków, jak określa się w sieci zwolenników lidera Konfederacji Korony Polskiej, opierała się na argumentach sklejonych na ślinę, to ostatnie wypowiedzi Brauna nie dają im choćby tak ograniczonego poznawczego komfortu. Grzegorz Braun nie tylko nie przeprosił za swoje dotychczasowe słowa, ale zachęcony przez wspierających go w sieci fanów, udowodnił, iż nie stara się zmienić jednego czy dwóch przypisów w opowieści o Holokauście, tylko uprawia pełnoskalowy rewizjonizm Zagłady. Taki, który dotychczas był obecny jedynie w neonazistowskich podziemiu i niszowych bieda-wydawnictwach. Dziś ten ściek trafił do centrum publicznej debaty.

Cyklon B tylko do dezyfnekcji

Pierwsza była wypowiedz, która padła w rozmowie z wspomnianym już Tomaszem Sommerem. Braun powiedział: „Historiografia Holokaustu z punktu warsztatu widzenia historyczno-naukowego jest dalece niezadowalająca i nie spełnia kryteriów tego warsztatu. Krytyka wewnętrzna i kontekstowa dokumentów kanonicznych, weryfikacja historii opowiadanych przez świadków i materiał audio-foto-wideo prowadzi do prostego wniosku. Utrzymująca się jako kanoniczna teza o istnieniu systemu komór gazowych w niemieckich nazistowskich obozach koncentracyjnych jest nieudokumentowana na tyle, żebym uznał ją za przekonującą”.

Niedługo potem polityk był gościem Jana Pospieszalskiego, który dopytał go, czy twierdzi, iż komory gazowe w Auschwitz nie istniały. Odpowiedział: „Stwierdzam, iż hipoteza ich istnienia, w tym i w szeregu innych miejsc, jest hipotezą wątłą, nie opartą na faktach zweryfikowanych zgodnie ze standardami warsztatu historyczno-naukowego i dla mnie osobiście ta hipoteza z biegiem lat jest coraz mniej przekonująca. Jest to przedmiot raczej kultu quasi-religijnego, jest to narracja o charakterze propagandowym, niemająca – powtórzę – umocowania w faktach, które zostałyby potwierdzone badaniem zgodnym z naszym standardem cywilizacyjnym, akademickim”.

Biblia rewizjonizmu

Powyższa rozmowa to plejada popisów, które znamy z długiej historii rewizjonizmu Holokaustu: przedstawia powszechnie znane fakty lub ich interpretacje, które miałyby wpłynąć na wiarygodność konkretnych źródeł wiedzy o Zagładzie (niewyjaśnione samobójstwo Kurta Gersteina, SS-mana i autora szczegółowej relacji z funkcjonowania obozów zagłady), cytuje głosy sceptyków, którzy nie dowierzając relacjom o Holokauście, porównywali je do anglosaskiej antyniemieckiej propagandy z czasów pierwszej wojny światowej (sprawa Victora Cavendish-Bentincka, przewodniczącego brytyjskiego Komitetu Wywiadu Połączonego), czy też wskazuje na geopolityczną grę interesów, która po wojnie zakulisowo wpłynęła na sowiecko-aliancką wersję historii (historię pisali przecież zwycięzcy, którzy mieli do zatuszowania Katyń i bombardowanie Drezna).

Pełne retorycznej wprawy i nasycone argumentami z całej historii ruchu rewizjonistycznego wypowiedzi Brauna mogą brzmieć jak głos eksperta tylko dla niewprawnego ucha

Karol Grabias

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Ta, trwająca niemal dwie godziny rozmowa, to istna cyfrowa „Biblia negacjonizmu Holokaustu”. Byli świadkowie? jeżeli tak, to, jak Pilecki i Borowski, nie widzieli nic na własne oczy. Widzieli? No to wierzono im bezkrytycznie, nikt nie wziął pod uwagę, iż mogli celowo manipulować. Są zeznania nazistów na procesach? Trzeba być naiwnym, by wierzyć, iż nie składali ich pod presją oskarżycieli. Są relacje aliantów i sowietów? I jedni, i drudzy mieli interes w tym, żeby wybielić siebie, a zohydzić Niemców. Są tu wszystkie barwy rewizjonistycznej tęczy.

Pod rozmową na YouTubie aż skrzy się od zachwytów nad erudycją Brauna, jego przenikliwością, znajomością drobnych detali poszczególnych relacji, bezkompromisowością w demaskowaniu iluzji historycznej wiedzy – ta jest przecież tylko sumą perspektyw, które nigdy nie są bezinteresowne i obiektywne. Holokaust to nie historyczny fakt, tylko „dominująca narracja międzynarodowych elit”, które mają interes w utrzymywaniu nas w stanie „dogmatycznej drzemki”. Braun, niczym oświeceniowy filozof, kieruje uciśnionym ludem na Bastylię „religii Holokaust”.

Historyczny analfabetyzm

Przypomnijmy: Grzegorz Braun jest człowiekiem posiadającym wykształcenie polonistyczne. W 1990 r. ukończył filologię polską na Uniwersytecie Wrocławskim. Po uzyskaniu dyplomu związał się z macierzystą uczelnią, gdzie do 2007 r. prowadził zajęcia z dziennikarstwa. W roku 1993 poszerzył swoją edukację o studia podyplomowe na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego, co wpłynęło na jego późniejszą działalność w branży medialnej. Na tym kończy się jego edukacja akademicka.

Nie posiada on wykształcenia historycznego na poziomie licencjatu, magistra czy doktoratu, ani, tym bardziej, żadnego naukowego dorobku w tej dyscyplinie – ten jest zwykle mierzony wystąpieniami na konferencjach naukowych, publikacjami książek w wydawnictwach uniwersyteckich i tekstów w czasopismach spełniających standard „peer-reviewed” – recenzowanych przez niezależnych ekspertów. Jego naukowy autorytet jako recenzenta historiografii Holokaustu – pozycja do oceny wiarygodności źródeł i procedur badawczych historyków – jest absolutnie żaden. Podkreślam: absolutnie żaden.

Pamiętajmy: mówimy cały czas o jednym z najdokładniej przebadanych wydarzeń w historii ludzkości, którego bibliografia liczona jest w milionach stron – oznacza to, iż temu samemu zjawisku od dekad przyglądają się tysiące niezależnych badaczy z setek różnych instytucji naukowych, stosując odmienne perspektywy metodologiczne. Ten poziom naukowego prześwietlenia i dostępnych źródeł na gruncie historii jest zarezerwowany wyłącznie dla najważniejszych wydarzeń z dziejów późnej nowoczesności: upadek Związku Radzieckiego, wojna w Wietnamie czy zbrodnie stalinowskie.

Publicystyczne, pełne retorycznej wprawy i nasycone argumentami z całej historii ruchu rewizjonistycznego wypowiedzi Brauna mogą brzmieć jak głos eksperta tylko dla niewprawnego ucha – kogoś, kto z historią miał do czynienia wyłącznie na nudnych lekcjach w szkole. „Z tego wywiadu dowiedziałem się więcej, niż ze wszystkich lekcji historii”, pisze w komentarzach jeden z internautów pod rozmową u Pospieszalskiego.

Tak jak Nergal mógł niegdyś wydawać się przenikliwym znawcą historii chrześcijaństwa dla nieuformowanych „gimboateistów” (pojęcie już dziś archaiczne), tak Braun może rezonować i pozować na bohatera „nowych szat cesarza”, który demaskuje wielką iluzję, dla historycznych analfabetów. Tych, jak sugerują komentarze pod wspomnianym nagraniem, jest dziś niemało.

Nowy rewizjonizm

Na tym etapie wydaje się, ze Braun powiedzieć może już wszystko. jeżeli jest w stanie zakwestionować istnienie komór gazowych i przedstawić je jako wymagający obalenia dogmat „Hagady Holokaustu”, to sky is the limit. Ważniejsza niż treść wydaje się na tym etapie struktura jego rozumowania, która zaczyna się niebezpiecznie gwałtownie replikować wśród jego zwolenników. To ona stanowi grunt, z którego wyrastać będą kolejne brednie i teorie spiskowe, które na dobre zadomowiły się w nowych mediach – nazwałem ją, jeszcze przed ekscesami Brauna, nowym rewizjonizmem.

Promocja!
  • Krzysztof Bielawski

Zagłada cmentarzy żydowskich

39,98 49,98
Do koszyka
Książka – 39,98 49,98 E-book – 35,98 44,98

Jego praźródłem jest skrajny perspektywizm. To wywodzony od Nietzschego sposób myślenia o ludzkich mechanizmach poznawczych, zgodnie z którym pod każdym roszczeniem do prawdy – wyrażonym w etyce, nauce, historii – skrywa się brutalny interes. Każdą relację świadka Holokaustu, ale również rosyjskich zbrodni w Ukrainie czy przemocy, jaka dotyka dowolną grupę społeczną, da się podważyć jako niewiarygodną – uwikłaną w geopolityczną czy instytucjonalną grę, resentyment, pragnienie zemsty, wyraz kalkulacji interesów.

W świecie kultu podejrzeń nie istnieje wiarygodny świadek, jak przypominał przy okazji rocznicy śmierci Józefa Tischnera Krzysztof Mech. Ta skrajnie relatywistyczna wizja – nie ma prawdy, są tylko perspektywy i interesy – oczywiście w niczym nie przeszkadza, by Grzegorz Braun i jemu podobni pozował na wielkiego obrońcę prawdy ukrytej i represjonowanej.

Jak działa ten perspektywizm w praktyce? Chodzi o skrajnie wybiórcze i instrumentalne operowanie narzędziami metodologii nauk. Poniżej opiszę, jak przebiega ten proces.

Jako osoba uprawiająca skrajny perspektywizm mogę wyrażać najdalej posunięty sceptycyzm metodologiczny wobec źródeł dla mnie niewygodnych, niezależnie od ich nagromadzenia i opracowania (o Holokauście opowiada ziemia, budynki, przedmioty, relacje, dokumenty, zeznania, nagrania, zdjęcia, listy, wspomnienia), a jednocześnie całkowitą bezkrytyczność wobec źródeł „życzliwych” dla mojej wizji świata (krążące od wieków absurdalne pogłoski o „rytualnym mordzie” uprawianym przez Żydów).

Historyczne fakty mogę sprowadzać do parteru jako robocze, ułomne hipotezy, a najbardziej egzotyczne teorie spiskowe przyjmować jako podparte badaniami modele tłumaczenia rzeczywistości, które pozwalają przewidywać nowe fakty, a więc mają wartość heurystyczną. Pojawiać się tu będzie Thomas Kuhn i jego teoria paradygmatów, czy też Karl Popper i jego metoda falsyfikacji – ale tylko tam, gdzie jest to wygodne.

Po trzecie, nowy rewizjonizm widzi i przedstawia siebie jako ruch emancypacyjny – odrzucenie dominującej narracji jest równoznaczne z wyzwoleniem się spod symbolicznej władzy elit (mediów, naukowców, polityków głównego nurtu) i odzyskaniem podmiotowości. „Jego hasło to wielkie «przywracanie» – wolności, wielkości, prawa do swobodnej wypowiedzi i kwestionowania, które zostało skrępowane na tysiąc sposobów przez tajemny sojusz sił głównego nurtu” – pisałem we wspomnianym tekście.

Wasza zdyscyplinowana, zamknięta na uczelniach nauka, to kryptoreligia – ideologia klasy panującej. Obalać ją trzeba nauką „ludową” – prawdziwą, bo każdy może ją uprawiać, bez pośrednictwa „kapłanów”. Rewizjonizm Holokaustu uderza w globalne elity? Doskonale! Samo to wystarczy, by opowiedzieć się po jego stronie. Precz z dogmatami i ich służalczymi strażnikami! Przecież gołym okiem widać, jak jest naprawdę.

2+2 = 4? Udowodnij!

Nowy rewizjonizm – którego demaskatorskie roszczenia sięgają daleko poza granice historii Holokaustu – dopiero pokazuje, na co go stać. Zagłada wydawała się nienaruszalnym punktem orientacyjnym w powojennym świecie – pamięć o nim zdefiniowała międzynarodowe relacje, ideały praw człowieka, to, jak myślimy i opowiadamy historię XX wieku. Dziś wydaje się, iż będziemy coraz częściej zmuszeni tłumaczyć innym, iż ziemia nie jest płaska, 2+2 = 4, a w Auschwitz istniały komory gazowe.

Nadchodzą ponure czasy informacyjnego chaosu i radykalizacji na cyfrowych sterydach. Coraz więcej władzy w naszych przestrzeniach komunikacji cedujemy na rzecz algorytmów, które służą jedynie swoimi panom. A dla technooligarchów rewizjonizm nie stanowi żadnego problemu – fejki i radykalizmy pięknie się przecież monetyzują w epoce mediów społecznościowych bez moderatorów.

Grzegorz Braun jest agentem, szaleńcem lub nikczemnikiem. Możliwe, iż jest całą trójką na raz. Nie zmienia to jednak jednego – takich jak on będzie więcej. I musimy się z tym jakoś oswoić. Ale też umiejętnie im dawać odpór.

Przeczytaj również: Grzegorz Braun uderza w pamięć o ofiarach Auschwitz

Idź do oryginalnego materiału