Sąsiedzki Kościół powszechny

2 godzin temu
Zdjęcie: Marek Kita


Myśl o Kościele budowanym oddolnie kłóci się z klerykalnym stereotypem, ale nie z Nowym Testamentem. Kościół nie kręci się wokół księży, biskupów, papieża czy charyzmatycznych liderów. Ale również żadna mała wspólnota chrześcijan nie może się kręcić wokół samej siebie.

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” jesień 2024. W wolnym dostępie można przeczytać jedynie jego fragment. W całości jest otwarty tylko dla prenumeratorów naszego pisma i osób z wykupionym pakietem cyfrowym. Subskrypcję można kupić TUTAJ.

Każdego dnia trwali zgodnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach,
spożywali posiłek w euforii i prostocie serca – wychwalając Boga
i mając życzliwe relacje z całym ludem (Dz 2,46–47) 1.

W sytuacji kryzysowej pożogi, która trawi (i strawić powinna1) dotychczasową postać Kościoła, wierzący mogą spytać: Czego tak naprawdę „nie przemogą bramy Hadesu” (Mt 16,18) – czyli czego nie zatrzaśnie w sobie otchłań zagłady? Co w Kościele naprawdę stanowi Ekklēsię, Gminę Zwołanych, i na czym ta rzeczywistość faktycznie się buduje i opiera?

Jeśli Kościół nie jest dla mnie dotykalny w bezpośrednich relacjach z osobami, z którymi dzielę euforii i troski, od których doświadczam wsparcia i którym je daję, to nie jest ciałem, ale widmem

Marek Kita

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Zgodnie z myśleniem pierwszych wieków chrześcijaństwa skałą­-fundamentem Ekklēsii jest zawsze najpierw Chrystus (por. 1 Kor 3,11; 10,4), a na drugim miejscu rozpoznający Go i wyznający uczeń (por. Mt 16,18). Rzymscy katolicy przywykli do utożsamiania skały z Piotrem, a Piotra z papieżem. Nie porzucając starożytnej intuicji – w myśl której Kościół trwający w miejscu męczeństwa (a więc radykalnego świadectwa) Piotra ma charyzmat „przewodniczenia miłości” (jak to ujął w II wieku Ignacy z Antiochii) – możemy dopowiedzieć za Orygenesem, Chryzostomem, Augustynem, Ambrożym oraz Leonem Wielkim, iż skałą­-oparciem wspólnoty Chrystusa jest też wiara każdego z nas.

Ambroży z Mediolanu napisał: „szukajcie skały nie na zewnątrz, ale w was. Wasza skała to wasze działanie, wasz umysł […], to wiara, a wiara jest fundamentem Kościoła. o ile będziecie skałą, to będziecie w Kościele, ponieważ Kościół opiera się na skale”2. Oczywiście nikt z nas (nawet biskup Rzymu) nie jest taką skałą sam z siebie – jest nią o tyle, o ile pozwala w sobie pracować objawieniu Chrystusa przez Ojca (por. Mt 16,17–18). jeżeli wierzący nazwany skałą ulegnie myśleniu „nie po Bożemu, ale po ludzku”, to okazuje się dla Chrystusa „szatanem (przeciwnikiem) i przeszkodą” oraz słyszy od Niego: „przejdź za mnie” (hypage opisō Mou, Mt 16,23). To znaczy: daj się prowadzić, idź Moim śladem, nie próbuj Mnie poprawiać.

Jeśli już przeżywanie wiary przez jedną osobę daje punkt oparcia dla wspólnoty doświadczania Boga poprzez Chrystusa, to tym bardziej daje go praktykowanie życia wiarą przez „dwoje lub troje” (por. Mt 18,20). Trzymanie się razem przez kilkoro wierzących, wspieranie się nawzajem i wspólna troska o osoby „z sąsiedztwa” kreuje rzeczywistość kościelną we adekwatnym sensie. Dzięki takim grupkom – którym dobrze zrobi wzajemny kontakt, wymiana doświadczeń i jakieś formy koordynacji, ale które nie muszą tworzyć prężnych struktur, nowego ruchu – Kościół „powraca do pierwszej miłości i pierwszych czynów” (por. Ap 2,4–5).

Pierwsza miłość chrześcijan to Jezus łagodny i pokorny (por. Mt 11,29), a energię do pierwszych czynów wierni czerpali ze spotkań w niewielkich grupach, „po domach” (por. Dz 2,46). Wspólnotowe Ciało Chrystusa, powszechny Kościół „z każdego plemienia, języka, ludu i narodu” (Ap 5,9), opiera się na takich właśnie skromnych ucieleśnieniach „Chrystusa w nas” (por. Kol 1,27). Jak stwierdził w roku 2003 prawosławny teolog Olivier Clément: „Powinny […] powstawać wspólnoty mniejsze, życzliwsze, wspólnoty umiejące przyjmować, wspólnoty, w których nikt nikogo nie osądza”3.

Być „na obraz Boży”, czyli być w relacjach

Właśnie mała grupa, niewielka wspólnota „podstawowa” (Ekklēsia na poziomie gruntu) – a nie oficjalne struktury kościelne – pozwala naprawdę doświadczać tego, czym jest rzeczywistość zrodzona z życia Chrystusa (a dokładnie z Jego życia, śmierci i zmartwychwstania). Kościół rozumiany w sposób głęboki nie został przez Jezusa założony jako sformalizowana instytucja. Bardziej trafne jest stwierdzenie, iż wyłonił się z Jezusowego bycia z nami jako pewien „stan rzeczy”.

To access this content, you must purchase Pakiet cyfrowy, Kwartalnik drukowany + Pakiet cyfrowy, Pakiet Druk+Cyfra or Pakiet druk + cyfra 2021 – Europa.

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” jesień 2024 jako część bloku tematycznego „Kościelna praca u podstaw”.
Pozostałe teksty bloku:
Krzysztof Rogula, „Kościół jak cebula. Latynoamerykańskie wspólnoty podstawowe”

Magdalena Kudełka-Lwowska, „Europejskie sposoby (re)animacji parafii”
Ks. Jacek Kempa, „Parafia bez księdza? Okiem teologa”

Idź do oryginalnego materiału