Przetrwanie wybuchu atomowego, o ile nie jest się w
bezpiecznej odległości i w specjalnym okryciu ochronnym, jest
niemożliwe. Świadczą o tym nie tylko próby tej broni na poligonach
świata, ale jej praktyczne użycie podczas jedynych w dziejach ludzkości
śmiercionośnych uderzeń amerykańskiej armii na Japonię w sierpniu 1945
r. Jednak to, co niemożliwe, stało się realne za przyczyną cudownej
interwencji z Nieba, o czym świadczy historia katolickich zakonników
ocalonych od ognistej śmierci w Hiroszimie i Nagasaki. Dla Boga bowiem
nie ma rzeczy niemożliwych!
Ludzie znajdujący się w pobliżu wybuchu bomby atomowej narażeni
są na skutki emisji promieniowania cieplnego wysyłanego przez kulę
ognistą, która przyczynia się do ogólnego zniszczenia wszystkiego, co
znajduje się w zasięgu jej oddziaływania. Destrukcję powoduje również
towarzysząca wybuchowi powietrznemu fala uderzeniowa. Odbita fala
uderzeniowa, podobnie jak fala pierwotna, może pociągać za sobą odległe
spustoszenia, gdyż wiatry związane z przejściem czoła fali uderzeniowej,
choćby w odległości przekraczającej 10 km od wybuchu bomby
1-megatonowej, mogą wiać z prędkością 110 km/h, niszcząc budynki, mosty,
instalacje, drzewa.
W wyniku wybuchu bomby jądrowej dochodzi również do skażenia
ziemi substancjami promieniotwórczymi. Cechą wybuchu jądrowego jest to,
że oprócz promieniowania cieplnego powstaje niewidzialne promieniowanie
jonizujące. Promieniowanie to poraża tylko organizmy żywe w strefie
działania wybuchu jądrowego, a jego negatywne skutki zależą od
całkowitej dawki pochłoniętego promieniowania, od szybkości
pochłaniania, od tego jaka część ciała i jakie obszary były eksponowane,
a także od ogólnej kondycji organizmu. o ile dawka, jaką otrzymał
ludzki organizm lub najbardziej czułe na promieniowanie organy, jest
zbyt duża, to w następstwie choroby, zwanej popromienną, następuje
śmierć.
Hiroszima…
Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia po jedynych w dziejach
świata bombowych atakach U.S. Army na japońskie miasta: Hiroszimę i
Nagasaki. Ataki poprzedziły prace amerykańskich naukowców nad
konstrukcją bomby atomowej, o zakończeniu których Harry’ego Trumana
poinformowano na Konferencji Poczdamskiej (17 lipca 1945 – 2 sierpnia
1945 r.) Wtedy to bowiem sekretarz wojny Henry Stimson obwieścił
prezydentowi USA możliwość użycia broni jądrowej w najbliższym czasie.
26 lipca 1945 r. Truman ogłosił tzw. Deklarację Poczdamską, wzywającą
Cesarstwo Wielkiej Japonii do bezwarunkowej kapitulacji. Tego też dnia
na wyspę Tinian przybył ciężki krążownik „Indianapolis”, przywożąc
elementy bomby o nazwie „Little Boy”. W tym samym czasie japoński rząd
zdecydował, iż nie zgadza się postawione warunki.
6 sierpnia 1945 r. o godzinie 7.25 pilot amerykańskiego bombowca o
nazwie „Enola Gay” przekazał, iż warunki atmosferyczne and Hiroszimą są
dobre. Pięćdziesiąt minut później po raz pierwszy w dziejach świata
zdetonowano bombę atomową. O godzinie 8.16 (czasu Hiroszima) 508 m nad
dziedzińcem szpitala Shima wybuchł „Little Boy”, zabijając około 30
proc. populacji miasta (70-90 tyś. mieszkańców). Większość znajdujących
się w Hiroszimie budynków zostało zburzonych lub całkowicie
uszkodzonych. Bomba eksplodowała nad miastem z oślepiającym błyskiem.
Ognista kula w jednej chwili zwiększyła swą objętość. Piekielna
temperatura stopiła wszystko w promieniu 300-400 m, w tym także
znajdujących się w pobliżu epicentrum wybuchu ludzi. W odległości
kilometra ciała ludzkie paliły się żywym ogniem. Dotkliwie poparzeni
zostali ludzie znajdujący się choćby 3,5 km od miejsca eksplozji. Później
pojawiła się fala uderzeniowa, zrównując z ziemią wszystko na swej
drodze. Po pewnym czasie, na konające miasto spadł ciężki, czarny,
radioaktywny deszcz. Gigantyczny grzyb dymu i pyłu uniósł się na
wysokość 15 km i był jeszcze długo widoczny z odległości 600 km od
miejsca eksplozji.
Wydawało się, iż najgorsze już nastąpiło, gdy ocalałej ludności
przyszło mierzyć się z późniejszymi skutkami atomowego uderzenia. W
ciągu pięciu lat na chorobę popromienną zmarły dziesiątki tysięcy ludzi.
Jak się jednak okazało, nie wszyscy w ten sposób ucierpieli…
Ludzie Boga
W bezpośredniej bliskości epicentrum wybuchu bomby znalazło się
czterech jezuitów: Hugo Lassalle, Hubert Schiffer, Wilhelm Kleinsorge i
Hubert Cieślik. Zakonnikom nie tylko dane było przeżyć, ale nie
dotknęły ich także śmiercionośne skutki użycia broni jądrowej. Wiele lat
później o. Schiffer na Kongresie Eucharystycznym w Filadelfii (1976 r.)
publicznie opowie o swojej historii, akcentując fakt, iż zarówno on jak
i pozostali duchowni żyją i cieszą się do tego momentu dobrym zdrowiem.
Zgodnie z relacją, 6 sierpnia 1945 r. rankiem, gdy spożywał
posiłek, coś błysnęło. W pierwszym momencie jezuita był przekonany, iż w
miejskim porcie eksplodował tankowiec. Następnie, jak mówił, „Nagle
potężna eksplozja wstrząsnęła powietrzem. Niewidzialna siła uniosła mnie
w górę, wstrząsała mną, rzucała, wirowała niczym liściem podczas
jesiennej zawieruchy”. Gdy ojciec znalazł się na ziemi i otworzył oczy,
zdał sobie sprawę, iż wszystko wokół jego domu zostało zniszczone. On
natomiast miał zaledwie zadrapania z tyłu szyi.
Nieliczna wspólnota jezuitów, do której należał, mieszkała blisko
kościoła parafialnego, oddalonego jedynie o osiem budynków od centrum
wybuchu. Dom, w którym rezydowali, stał na swoim miejscu pośród
zabudowań, które rozleciały się niczym domki z kart. W tym czasie, kiedy
miasto niszczone było przez wybuch, wszyscy jezuici, nietknięci,
oddalili się z miejsca katastrofy. Każda inna osoba, znajdująca się w
tym momencie w odległości 1,5 km od centrum eksplozji, natychmiast
ginęła.
W dniu atomowej zagłady w Hiroszimie o. Schiffer miał trzydzieści
lat. Kolejne lata duchowny przeżył w dobrym zdrowiu, co było
przedmiotem późniejszych licznych badań, w których nie stwierdzono u
niego i współbraci nigdy żadnych efektów ubocznych detonacji bomby
jądrowej.
Cud różańcowy?
Jak można wytłumaczyć ten fenomen? Nie istnieje przecież na
świecie taka broń, od skutków użycia której wolni byliby katoliccy
zakonnicy. Ale jest coś, co sprawia, iż takie sytuacje, jak opisana, są
możliwe. Według relacji duchownych, ich cudowne ocalenie nie było
dziełem przypadku. Mówili: „Jesteśmy przekonani, iż przeżyliśmy,
ponieważ żyliśmy przesłaniem fatimskim. Żyliśmy i codziennie głośno
odmawialiśmy różaniec w naszym domu”. O. Schiffer był zdania, iż od
śmierci i wszystkich negatywnych następstw użycia broni atomowej
uchroniła go Matka Boża. Mając na uwadze ten wręcz nieprawdopodobny
przypadek, trzeba przyznać, iż obecna była tam inna siła, której moc
mogła przemienić energię i materię tak, by były one znośne dla ludzi. A
to przekracza już naukowe wyjaśnienia.
Ekspert w dziedzinie wybuchów jądrowych, dr Steven Rinehart z
Departamentu Obrony USA, miał powiedzieć, iż znajdująca się w obrębie 1
km od epicentrum wybuchu siedziba jezuitów powinna być ponad wszelką
wątpliwość zniszczona i iż takiego naporu ciśnienia, jakie wystąpiło po
eksplozji bomby, nikt nie miał prawa w tej odległości przeżyć. Ludzie
znajdujący się choćby w odległości 15 km od epicentrum wybuchu nie mieli –
zdaniem naukowca – szans na przeżycie. „Rekonesans zdjęć z
panoramicznego widoku z epicentrum wybuchu, gdzie znajdował się kiedyś
szpital (Shima Hospital) w pobliżu domu jezuitów, ujawnił, iż pozostały
dwa budynki nietknięte. Sądzę choćby – mówił – iż w budynkach widoczne
były okna. Jednym z nich był kościół oddalany kilkaset metrów od
pierwszego budynku, którego ściany wciąż stały. Jedynie zniknął dach”.
Historia powtórzy się niebawem w Nagasaki, gdzie w porównywalny sposób
ocaleni zostali inni zakonnicy.
„Czy jest coś, co byłoby niemożliwe dla Pana?” (Rdz 18,14) Z
podobnym cudem możemy spotkać się na kartach Pisma Świętego. W Księdze
Daniela czytamy (Dn 3,19-24):
Na to wpadł Nabuchodonozor w gniew, a wyraz jego twarzy
zmienił się w stosunku do Szadraka, Meszaka i Abed-Nega. Wydał rozkaz,
by rozpalono piec siedem razy bardziej niż było trzeba. Mężom zaś
najsilniejszym spośród swego wojska polecił związać Szadraka, Meszaka i
Abed-Nega i wrzucić ich do rozpalonego pieca. Związano więc tych mężów w
ich płaszczach, obuwiu, tiarach i ubraniach, i wrzucono do rozpalonego
pieca. Ponieważ rozkaz króla był stanowczy, a piec nadmiernie rozpalony,
płomień ognia zabił tych mężów, którzy wrzucili Szadraka, Meszaka i
Abed-Nega. Trzej zaś mężowie, Szadrak, Meszak i Abed-Nego, wpadli
związani do środka rozpalonego pieca. I chodzili wśród płomieni
wysławiając Boga i błogosławiąc Pana.
Niewątpliwie w historiach z Hiroszimy i Nagasaki znajdziemy
jeszcze jedną wskazówkę, którą bardzo dobrze da się streścić w słowach
przekazanych przez wizjonerkę z Fatimy, siostrę Łucję dos Santos,
księdzu Augustínowi Fuentes z meksykańskiej diecezji w Veracruz:
Proszę zauważyć, księże, iż w tym ostatnim czasie, który
przeżywamy, Matka Boża nadała modlitwie różańcowej nową skuteczność.
Dała nam tę skuteczność w taki sposób, iż nie ma takiego problemu,
przejściowego czy duchowego, jak bardzo trudnym by nie był, w naszym
życiu osobistym, w życiu naszych rodzin, świata czy zakonnych wspólnot, a
choćby w dziejach ludów i narodów, których by nie rozwiązał różaniec.Oświadczam,
nie ma tak trudnego problemu, którego by nie rozwiązał różaniec. Dzięki
różańcowi się uratujemy. Uświęcimy. Pocieszymy Pana Jezusa i uzyskamy
zbawienie dla wielu dusz.
Anna Nowogrodzka-Patryarcha
Tekst napisany m.in. w oparciu o treść audiobooka
zamieszczonego na „jutubowym” kanale KU BOGU pt. „Różaniec mocniejszy
niż bomba atomowa”.