Robert Fidura po spotkaniu pokrzywdzonych z biskupami: „Spotkał się człowiek z człowiekiem”

stacja7.pl 2 dni temu

Karolina Hołownia, Stacja7: “To było historyczne spotkanie” – to słowa, które padły z ust Jakuba Pankowiaka na konferencji po spotkaniu z biskupami. Ty powiedziałeś, iż “udało się trochę wziąć biskupów za ręce i zaczynamy iść w jednym kierunku”. Czy rzeczywiście możemy mówić o pewnym przełomie po tym spotkaniu?

Robert Fidura: Odnosiłem się do samego spotkania, natomiast – powiedzmy to wprost i szczerze – co będzie dalej? Zobaczymy.

My wyszliśmy z inicjatywą. Chcieliśmy się – jeżeli mogę tak to nazwać – pokazać, przedstawić, iż my nie jesteśmy ci krwiożerczy, którzy czyhają z siekierą za rogiem i mają zamiar mordować czy cokolwiek… o ile jesteśmy w jednym Kościele, to spróbujmy wspólnie, razem ten Kościół oczyścić ze zbrodni, która się wydarzyła.

Ale, tak jak mówię, decyzje w Kościele podejmują biskupi. A jakie podejmą decyzje? Co zrobią? Tego nie wiemy. Jesteśmy otwarci na współpracę, na kolejne spotkania.

Spotkanie potrwało dwie i pół godziny. Czy przedstawiliście biskupom wszystkie postulaty zawarte w liście do rady stałej Konferencji Episkopatu Polski?

Przedstawiliśmy wszystkie postulaty, co według nas jest ważne, co powinno ulec jakiemuś uszczegółowieniu czy też zmianie. Udało nam się omówić wszystkie punkty i to bez owijania w bawełnę i zbędnej dyplomacji.

Nie było natomiast podejmowania żadnych decyzji. Nie mieliśmy takiego punktu w programie. I też nie liczyliśmy na to, bo wiedzieliśmy, iż to nie jest część zebrania plenarnego, więc biskupi nie będą na przykład głosować. Dlatego konkretne ustalenia nie zostały podjęte.

A jak wyglądało samo spotkanie? Jak wyglądało to na sali?

Siedzieliśmy w takim kółku. Wszyscy byliśmy pod ścianą – to Więź zatytułowała tekst w taki sposób. I rzeczywiście tak było. Nie było mniej równych, bardziej równych, równiejszych itd. Wszyscy byliśmy do siebie przodem. I rozmawialiśmy. Po prostu rozmawialiśmy.

Ilu biskupów przyszło na spotkanie?

Trzech nie było. Przed naszym spotkaniem było zebranie plenarne Konferencji Episkopatu Polski. Z obecnych na tym posiedzeniu biskupów na nasze spotkanie nie przyszło trzech. Jeden usprawiedliwiony musiał pilnie wyjechać do Rzymu i dwóch po prostu nie przyszło. Nie wiemy dlaczego, nie usprawiedliwiali się.

Nie jestem pewien ilu dokładnie przyszło, ale ponad 70.

Na konferencji mówiłeś, iż “przeorało emocje”. A jak zareagowali biskupi obecni na sali? Jakie słowa padły z ich strony?

Kilku biskupów zabrało głos, ale to były bardzo, bardzo osobiste wypowiedzi, wręcz momentami dotykające jakichś ich historii. Oczywiście nie mogę i nie mam żadnego prawa czy możliwości czegokolwiek zacytować, ale to były naprawdę bardzo emocjonujące i bardzo osobiste wypowiedzi. Nie słowa w stylu: otaczamy was duszpasterską troską, pochylamy się z modlitwą. Nie. Ludzie się spotkali i rozmawiali ze sobą. Nie jak biskup z wiernym, tylko jak dwóch facetów czy dwie osoby. Po prostu.

To właśnie Tośka Szewczyk powiedziała, iż “przede wszystkim spotkał się człowiek z człowiekiem”.

Nie biskup przyjmował petenta, ale spotkały się po prostu dwie równe strony. Tak by to trzeba nazwać. Człowiek z człowiekiem, dokładnie.

A któryś z tych postulatów, Twoim zdaniem, powinien być zrealizowany jako pierwszy? Bo wśród nich jest między innymi powołanie rzecznika osób pokrzywdzonych oraz niezależnej komisji, która zbada przestępstwa seksualne popełnione przez duchownych na małoletnich w przeszłości.

Wszystkie postulaty są ważne. I trudno byłoby mi wskazać najważniejszy. Na pewno niezwykle istotną kwestią jest powołanie tej komisji. Nazywam ją historyczną, ale pojawia się też nazwa “interdyscyplinarna”, która zbada to wszystko, co się wcześniej wydarzyło. To jest bardzo wyczekiwane, a przedłużanie momentu powołania komisji bije w biskupów. W czasie spotkania powiedziałem głośno, iż pojawiają się głosy o tym, iż biskupi po prostu idą na przeczekanie.

Przed spotkaniem w rozmowie z KAI, ks. Piotr Studnicki, kierownik biura delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, poinformował, iż prace nad powołaniem komisji są na ukończeniu.

Prymas przedstawił nam ogólny zarys na jakim jest to etapie i co się z tym dzieje, czy powinny być kolejne kroki. Mam nadzieję, iż w pierwszej połowie przyszłego roku ta komisja już nie tylko powstanie na papierze, ale zacznie pracę. I podkreślam, to jest moja nadzieja, a nie żadne ustalenia, żeby to dobrze zrozumieć.

Jakie masz oczekiwania po tym spotkaniu? Bo, miejmy nadzieję, iż to nie koniec, ale początek wspólnej drogi, jak słyszeliśmy na konferencji.

Tak, mam nadzieję. Teraz jest czas na konkretne działania, czyli powołanie komisji, wprowadzenie listy dobrych i złych praktyk w kontakcie z pokrzywdzonymi, ale też czas na zwrócenie uwagi na to wszystko. Teraz jest moment, kiedy zaczniemy realnie to zmieniać.

Planowane są następne spotkania?

My sformułowaliśmy taką propozycję w rozmowach z biskupami, iż możemy się przez cały czas spotykać. Pewnie w różnym gronie, bo niekoniecznie musimy znowu wszyscy razem. Może mógłby powstać jakiś zespół roboczy na przykład do konkretnej sprawy lub specjalna rada przy Konferencji Episkopatu Polski.

Jeśli będzie taka potrzeba to my jesteśmy – chętni to złe słowo – gotowi pomagać biskupom w podejmowaniu konkretnych decyzji. Zawsze się stawimy.

Warto zwrócić uwagę, iż wraz z Tośką Szewczyk i Jakubem Pankowiakiem jesteście przedstawicielami niewielkiej grupy pokrzywdzonych, którzy podpisali się pod listem do rady stałej KEP. A są też inne grupy, które być może mają inne postulaty.

Tak, na pewno. To zresztą expressis verbis poleciało z moich ust, iż my reprezentujemy jakąś część, ale są też inne grupy ludzi, którzy mają inne podejście, a na pewno inne stanowisko wobec Kościoła czy hierarchii.

Są też takie osoby i takie grupy, które są zdecydowanie wrogie Kościołowi. Ich postulat to tak naprawdę zburzyć, zaorać i posypać solą.

Oczywiście, byliśmy czy jesteśmy reprezentantami osób skrzywdzonych, ale tylko pewnej grupy.

Jak się czujesz po tym spotkaniu? Wymagało na pewno dużego przygotowania. Czy było warto?

Uważam, iż było warto, bo chyba obie strony zobaczyły, iż naprzeciwko nie siedzi potwór, ale człowiek i z tym człowiekiem można rozmawiać, można rozmawiać normalnie i spokojnie.

Oczywiście, mamy czasami różne zdania, mamy różne opinie, ale potrafimy o tym na spokojnie rozmawiać, więc samo w sobie to spotkanie było ważne i było potrzebne.

Trochę mam wrażenie, iż było to też takie przełamanie lodów, bo boisz się tego, czego nie znasz, a tu było poznanie. Zobaczyliśmy się, usłyszeliśmy się na żywo.

kh/Stacja7

Źródło

atom
Idź do oryginalnego materiału