Religijna prowokacja niemieckiego władcy Polski. Zniszczyła opinię kraju

news.5v.pl 6 godzin temu

Toruń, 7 grudnia 1724 roku. Na rynku miasta przygotowano specjalną scenę, a zgromadzeni wokół ludzie byli świadkami wykonania jednego z najsurowszych wyroków w historii Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

O wyznaczonej godzinie kat wykonał karę śmierci przez ścięcie. Skazanym był burmistrz Torunia Jan Gotfryd Rösner. W trzy godziny później wyrok wykonano również na dziewięciu innych mieszkańcach – protestantach.

Wizerunkowa tragedia


Wydarzenie na zawsze zmieniło wizerunek Rzeczpospolitej. Król Wielkiej Brytanii Jerzy I Hanowerski opowiadał o fanatyzmie religijnym w Polsce i prześladowaniach religijnych. Francuski pisarz Wolter wskazywał wyroki toruńskie jako przykład nietolerancji religijnej. W niemieckiej historiografii nazwano je Thorner Blutgericht, czyli w dosłownym tłumaczeniu „krwawy sąd toruński”.

„Rzeczpospolitą uznano powszechnie za kraj zaludniony przez dzikich, okrutnych barbarzyńców. Już wtedy nabyła Europa intelektualnego nawyku, za który po dziś dzień płacimy bardzo ciężko. Słowa 'Polak’ i 'fanatyk religijny’ kojarzą się tak dalece, iż znaczą niemal to samo” – pisał Paweł Jasienica w „Dziejach agonii”, książce opublikowanej po raz pierwszy w 1972 roku.

W Polsce wydarzenia w Toruniu przeszły do historii jako „tumult toruński” lub „sprawa toruńska”, która w rzeczywistości była nieudaną prowokacją polityczną króla Augusta II Mocnego. Na zawsze zawarzyła jednak na wizerunku Polaków.

Zamieszki w Toruniu


Wyroki toruńskie były karą za zamieszki między protestantami i katolikami, do których doszło w mieście pięć miesięcy wcześniej, w lipcu 1724. Sprawa zaczęła się od błahego incydentu, który w żaden sposób nie mógł zapowiadać przyszłych wydarzeń.

Podczas katolickiej procesji jeden z przyglądającej się jej ewangelików nie odsłonił głowy. Na to miał zareagować uczeń katolicki – niejaki Stanisław Lisiecki, który zerwał mężczyźnie kapelusz. Doszło do bójki.

Tego samego dnia wieczorem doszło do kolejnej bijatyki, tym razem przed katolicką świątynią. Co warte odnotowania i jak wynika z dokumentów sądowych, w drugim wydarzeniu również uczestniczył Lisiecki. Na polecenie burmistrza Rösnera został zatrzymany jako sprawca całego zamieszania.

Potem było już tylko gorzej. Katolicy domagali się wypuszczenia więźniów, bo aresztowano kolejne osoby. Sami też porwali jedną osobę. Dzień później doszło co prawda do wymiany zatrzymanych, ale rozwścieczony tłum protestantów zdemolował później kolegium jezuickie. Z relacji zakonników wynika, iż spalono wówczas obraz Marii Panny. Do walk ulicznych, byli ranni. Sytuację uspokoił dopiero przybyły na miejsce burmistrz.

Następnie jezuici pozwali miasto za zniszczone kolegium, toruńska rada miejska rozpoczęła powolny proces wyjaśniania sprawy, burmistrz odrzucił propozycję szybkiego ukarania sprawców zamieszek. W Toruniu liczono, iż sprawa, jak to się mówi, rozejdzie się po kościach.

Tak się jednak nie stało. Wydarzenia przybrały dramatyczny charakter i doszło do interwencji najwyższych władz ówczesnej Rzeczpospolitej, w której na tronie zasiadał wtedy August II Mocny, z niemieckiej dynastii Wettynów.

Proces i najsurowsze kary


Jesienią sprawą zajął się sąd kanclerski. Jak zaznacza Jasienica, jego skład wybrano specjalnie za wiedzą i zgodą króla. Intencje członków sądu były podobne do monarchy – jak najsurowszy wyrok.

W wyniku procesu ustalono wyroki śmierci kilkanaście osób odpowiedzialnych za zamieszki, w większości protestantów. Najwyższy wymiar kary otrzymał również burmistrz Torunia. Sąd uznał, iż jest on winny podżegania do zamieszek.

Blisko 40 osób usłyszało wyroki pozbawienia wolności. Były też kary grzywny, a ci, którzy znieważyli święty obraz, mieli mieć odrąbane dłonie.

W Toruniu liczono na królewskie prawo łaski. Podnoszono też, iż komisja badająca sprawę nie jest bezstronna. August II pozostał nieugięty. Co więcej, przyspieszył wykonanie wyroku o dwa tygodnie.

Zrobił to, mimo zagranicznych apeli o powściągliwość. O łagodniejsze potraktowanie skazanych prosił car Piotr Wielki, prosił też nuncjusz apostolski. Monarcha pozostawał niewzruszony.

Polityczna prowokacja


Na koniec pozostaje odpowiedzieć na pytanie, po co królowi była tak surowa rozprawa z protestantami? Zdaniem Jasienicy nie można wątpić w „prowokacyjną grę” z jego strony. Nie chodzi tylko o przyspieszenie wykonania wyroków, ustalenie składu sądu czy „dopilnowanie przez jego ludzi każdego szczegółu masakry”.

Akredytowani przy dworach europejskich dyplomaci sascy otrzymali nakaz wyjaśniania, iż król polski jest bezsilny, nie może powściągnąć fanatyzmu własnych poddanych, więc jedyny sposób zapobieżenia okropnościom polega na zaprowadzeniu w Polsce i na Litwie absolutyzmu


Paweł Jasienica, „Dzieje agonii”

To był główny cel Augusta. Zbudować propagandową narrację do zmiany ustroju w Rzeczpospolitej, wprowadzić wojska saskie pod pozorem zapanowania nad sytuację i siłą zapewnić tron swojemu synowi.

To ostatnie w końcu Augustowi się udało, ale inną drogą i kilka lat później. Natomiast wydarzenia toruńskie żadnej systemowej zmiany nie przyniosły. Za to zszargały opinię o Rzeczpospolitej i Polakach na świecie.

Zobacz również:


Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!


„Co sondzisz?”: Zawrotnie drogie mieszkania. Czy muszą wrócić dopłaty do kredytów?Wiktor Kazanecki, Wiktor KazaneckiINTERIA.PL


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd? Napisz do nas

Dołącz do nas
Idź do oryginalnego materiału