Quo vadis, Lewico?

2 godzin temu
Zdjęcie: Lewica na 11 listopada


Beztroska deklaracja rzeczniczki Nowej Lewicy o przywiązaniu do tradycji rewolucji październikowej wynika z tego, iż część lewicy nie ma na swój temat żadnej głębszej refleksji i poczucia autonomii.

Święty Tomasz z Akwinu nauczał, iż podejmowanie decyzji powinno być oparte na pięciu filarach – racjonalności, pytaniach, przewidywaniu, modlitwie i czasie. Ten ostatni element spajał zresztą wszystkie inne. Fundamentem decyzji miało być przecież danie sobie chwili na uspokojenie emocji, uporządkowanie umysłu i ducha. Czas zmieniał także perspektywę patrzenia, umniejszając wartość jednych problemów, wzmacniając znaczenie innych.

Dla współczesnego świata ta rada Akwinaty jest trudna do zaakceptowania. Media społecznościowe wymagają komentarza natychmiast. Większość z tych wylanych opinii brzydko się starzeje, bo życie ludzkie dzieje się w perspektywach czasowych, a nie w chwili.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

W świecie idealnym polityk zanim coś powie lub napisze, powinien zatem usiąść, chwilę pomyśleć, może choćby przejść się lub coś zjeść, a następnie powrócić z poczuciem pewności, iż myśl swoją chce przelać „na papier”. Wiadomo jednak, iż idealny świat jest osiągalny jedynie w perspektywie wieczności, a na łez padole jego istnienie jest niewykonalne.

Nasi politycy, ale często i publicyści – zwłaszcza ci uzależnieni od funkcjonowania na społecznościówkach – po prostu piszą, wysyłając swoje niebieskie ptaki w świat. Gdzie dotrą, po co i w jakim stanie – to już za bardzo nikogo nie interesuje. Jak mawiał Eduard Bernstein: „ruch jest wszystkim, cel jest niczym”. Dyskusjom internetowym towarzyszy jeszcze jedna zasada, którą można wyciągnąć z przepastnej księgi popkulturowych cytatów: „Jeśli ktoś cię złapie za rękę, to mów, iż to nie twoja ręka”. Siłą argumentu nie jest przecież jego rozumność i stojące przesłanki czy fakty, ale konsekwencja z jakim dany pogląd jest wypowiadany.

Z tych założeń wyszła z pewnością Anna Maria Żukowska, gdy – skądinąd słusznie – broniąc prawa lewicy do używania koloru czerwonego, jednocześnie stwierdziła, iż lewicowe dziedzictwo to rewolucja październikowa. Pomimo uwag, iż właśnie odwołała się do wydarzenia, które było początkiem rosyjskiej wersji komunizmu, mitem założycielskim jednego z najokrutniejszych systemów totalitarnych, rzeczniczka Nowej Lewicy postanowiła iść w zaparte. Jak małe dziecko, które nabroiło, zamyka oczy uważając, iż znika, a wraz z tym również jego wina.

Przez ostatni rok, przez swoją działalność historyczną, próbowałem przekonać mieszkańców Łodzi (choć nie tylko ich), iż ważnym polskim dziedzictwem jest Rewolucja 1905 roku. Była początkiem masowej polityczności, wyrwała z zaborczego letargu, stworzyła marzenie o Polsce „szklanych domów”. W okresie PRL polityka historyczna nakazywała wydarzenia Roku Piątego scalać z rewolucją październikową 1917 roku. Tworzono wrażenie ciągłości tych dwóch zdarzeń, a choćby ich jednolitości. Z tego powodu patriotyczne dziedzictwo 1905 roku zostało niemal zapomniane i z trudem przywracane jest zbiorowej pamięci wraz z całą przeszłością lewicy niepodległościowej.

Lewica uwikłana w lokalne samorządowe układy, nie ma ani tożsamości politycznej, ani historycznej. Jej wolą istnienia jest wyłączny rejestr korzyści

Sebastian Adamkiewicz

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Tymczasem rzeczniczka Nowej Lewicy postanawia – nie wiedzieć czemu – powrócić na stare tory deterministycznego myślenia, wystawiając sobie nie najlepszą laurkę. No chyba, iż całkiem przypadkiem mówi o swoim ugrupowaniu prawdę i uważa je za spadkobiercę ideologicznego ruchu komunistycznego.

Historii Nowej Lewicy (dawnego SLD) oczywiście zmienić się nie da. Ugrupowanie to wyrasta ze szczątek PZPR, czyli dziedziczki tradycji KPP, a wcześniej SDKPiL. Przy czym przez ponad 30 lat wolnej Polski tę część lewicy tworzyć zaczęli młodzi ludzie, dla których komunizm jest już opowieścią o niemal archeologicznej przeszłości. Osoby związane z Nową Lewicą, tacy chociażby jak Michał Syska, zastępca Szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, są niezwykle zasłużeni dla pamięci o demokratycznych korzeniach lewicy i niepodległościowym dziedzictwie.

120. rocznica 1905 roku była dodatkową okazją do przypomnienia, iż polski ruch lewicowy to nie tylko PZPR. Krótki wpis Anny Marii Żukowskiej pokazuje niestety, iż jeszcze wiele wody w Wiśle musi upłynąć, by politycy Lewicy zrozumieli, iż narracja o przeszłości jest rzeczą ważną.

Komentowanie jej słów byłoby jednak pozbawione sensu, gdyby nie problem znacznie głębszy. Ta beztroska deklaracja o przywiązaniu do tradycji rewolucji październikowej wynika z tego, iż część rodzimej lewicy nie ma na swój temat żadnej głębszej refleksji i poczucia autonomii. Uwikłana w lokalne samorządowe układy, gdzie bywa kwiatkiem do kożucha, nie ma ani tożsamości politycznej, ani historycznej. Jej wolą istnienia jest wyłączny rejestr korzyści. Oczywiście, gdzieś podskórnie czuje, iż powinna na czymś budować, iż jednak coś oddziela ją od większości sceny partyjnej. Ale co dokładnie? To ma już mniejsze znaczenie.

Nowa Lewica bywa jak strażnik, który na wieść, iż do pewnej instytucji przywiozłem plenerową ekspozycję, zadzwonił do swojego przełożonego i oznajmił: „Przywieźli już wystawę z tego teatru!”. „Muzeum” – poprawiłem. Zmieszał się, ale po chwili stwierdził: „Muzeum, teatr… – jeden (tu użył wulgarnego słowa)”. Parafrazując owego strażnika: Październikowa… 1905 roku… – jeden…

I może faktycznie mogłoby to nie mieć żadnego znaczenia, gdyby nie było egzemplifikacją ogólnego rozmemłania, jakie towarzyszy Nowej Lewicy. Szkoda tylko tych jej działaczy, którzy historię traktują z całkowitą powagą i chcieliby przypominać o chlubniejszych momentach historii formacji.

Przeczytaj również: Szymon Hołownia kończy marszałkowanie. PZPR-bis przejmuje Sejm?

Idź do oryginalnego materiału