List biskupów polskich do niemieckich to gest w soborowym duchu dialogu. Rozszerzenie kategorii pojednania na relacje między narodami wiąże się jednak z szeregiem wyzwań teologicznych i społecznych.
13 lipca bieżącego roku, podczas pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę, Wiesław Mering, biskup senior diecezji włocławskiej, przytoczył wyrwane z kontekstu słowa XVII-wiecznego poety Wacława Potockiego: „Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem”. Użycie tego cytatu oraz cały fragment przemówienia biskupa Meringa o wydźwięku antyniemieckim wywołał falę oburzenia.
Abp Józef Kupny, metropolita wrocławski i zastępca przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, zareagował wpisem na platformie X: „We Wrocławiu […] wolimy zdecydowanie: «Przebaczamy i prosimy o przebaczenie». Właśnie obchodzimy Rok Pojednania. Jak bardzo aktualne staje się orędzie biskupów polskich do niemieckich, które skonstruował kard. Kominek!”.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
To zderzenie dwóch postaw w polskim episkopacie w przeddzień 60. rocznicy wymiany listów biskupów polskich i niemieckich z roku 1965, powszechnie uważanej za kamień milowy pojednania polsko-niemieckiego po II wojnie światowej, skłania do refleksji nad zasadniczymi pytaniami: Kto adekwatnie pojednał się w roku 1965, i z kim? Jakie to ma znaczenie dzisiaj?
Zbiorowy wymiar pojednania
Pojednanie jest jedną z centralnych kategorii chrześcijaństwa. W rozumieniu teologicznym koncentruje się ono na tym, co wydarza się w relacji między Bogiem a człowiekiem oraz na płaszczyźnie międzyludzkiej w odniesieniu do indywidualnych osób. W procesie pojednania między narodami, a więc także w przypadku pojednania polsko-niemieckiego, dokonuje się rozszerzenie tej kategorii na całe społeczeństwa. Praktyczna realizacja teologicznej idei pojednania w odniesieniu do warunków politycznych i społecznych nie jest zadaniem łatwym. Przed tymi, którzy angażują się na rzecz pojednania, stoi szereg wyzwań.
Po pierwsze, działania na rzecz pojednania w swoim zbiorowym wymiarze funkcjonują nie tylko jako inicjatywy skierowane do przeciwnej strony konfliktu. Muszą one jednocześnie zostać w sposób przekonujący zaprezentowane własnej grupie. Bez tego nie nastąpi trwałe zbliżenie zwaśnionych stron.
Po drugie, rozszerzenie gestu pojednania na zbiorowości sprawia, iż jego zakres wykracza poza bezpośrednią relację między ofiarą a sprawcą. Charakterystyczną cechą pojednania polsko-niemieckiego jest to, iż angażowali się w nie od początku ludzie, którzy nie ponosili osobistej winy za nazistowskie zbrodnie. Ich postawa wynikała z poczucia solidarności z ofiarami, odpowiedzialności za to, co stanie się w przyszłości z relacją obciążoną zaszłościami historycznymi, i wreszcie z chęci zadośćuczynienia za krzywdy wyrządzone innym przez przedstawicieli ich własnego narodu.
Poprzez zadośćuczynienie w formie symbolicznych darów (np. kielichy mszalne, dzwony kościelne), pracy przy porządkowaniu miejsc pamięci w dawnych obozach koncentracyjnych oraz pomocy materialnej dla byłych więźniów pokazywali oni, iż starają się szczerze odbudować stosunki z krajem sąsiadów. Z tego ducha zrodziły się takie niemieckie organizacje jak Akcja Znaku Pokuty, Fundacja „Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość” czy Dzieło im. Maksymiliana Kolbego.
Po trzecie, zastosowanie idei pojednania do kontekstu polityczno-społecznego wykracza poza ramy ściśle religijne. Chrześcijanki i chrześcijanie, angażując się na rzecz pojednania z pobudek religijnych, podejmują jednocześnie działania mające wpływ na społeczeństwo i politykę. Tym samym poruszają się na przecięciu sfery religijnej i politycznej. Dotyczy to także polskich biskupów adresujących do biskupów niemieckich orędzie pojednania, przedstawiające Niemców i relacje polsko-niemieckie w sposób znacznie odbiegający od oficjalnej komunistycznej propagandy, oraz poruszające bardzo drażliwą wówczas kwestię granicy na Odrze i Nysie. W obu przypadkach biskupi wykraczają poza ściśle religijny kontekst pojednania w duchu ewangelicznym i dotykają sfery polityki.

Działania na rzecz pojednania w swoim zbiorowym wymiarze funkcjonują nie tylko jako inicjatywy skierowane do przeciwnej strony konfliktu. Muszą one jednocześnie zostać w sposób przekonujący zaprezentowane własnej grupie
Urszula Pękala
Po czwarte, rozszerzenie pojednania na zbiorowości nasuwa pytanie o podmioty tego procesu oraz o ich mandat do podejmowania gestów pojednawczych. Z konieczności pojawiają się w tym kontekście reprezentanci danej zbiorowości, legitymizujący się na różne sposoby – przykładowo poprzez urząd kościelny (biskupi jako reprezentanci wiernych) albo poprzez demokratyczny wybór (głowy państw jako reprezentanci wspólnoty politycznej, względnie narodowej). Owi reprezentanci mogą podejmować różnorodne działania: wykonywać symboliczne gesty pojednania, publikować deklaracje i memoranda, identyfikować problemy i proponować rozwiązania. Dzięki temu tworzą oni przestrzeń, w której osoby indywidualne mogą odnaleźć inspiracje dla własnej postawy. Są to zatem środki, pozwalające pojedynczemu człowiekowi na udział w działaniach na rzecz pojednania i czyniące go w ten sposób podmiotem pojednania – pod warunkiem, iż podejmuje on osobistą decyzję, iż chce w nim uczestniczyć.
List biskupów z 1965 roku należy rozważać w perspektywie owego bezpośredniego zastosowania teologicznej idei pojednania do kontekstu polityczno-społecznego i związanych z tym wyzwań. Na tym zastosowaniu zasadzała się bowiem przełomowość i historyczna doniosłość ich gestu. Jednocześnie to właśnie z przecięcia się sfery religijnej i polityczno-społecznej w kontekście listu biskupów wynikły gwałtowne reakcje na list w Polsce.
W czyim imieniu?
Gdy treść listu stała się publicznie znana, kontrowersje rozgorzały między innymi wokół pytania, czy biskupi wystąpili w nim jako przedstawiciele całego narodu polskiego, a jeżeli tak, to czy w ogóle mieli do tego prawo. Komuniści zarzucali episkopatowi ingerencję w sprawy polityczne, do której w ich opinii nie miał on mandatu.
Zarzut nieuprawnionej ingerencji w politykę zagraniczną PRL powtarzał się zarówno w oficjalnych pismach rządowych, jak i w listach protestacyjnych, które biskupi otrzymywali od szkół, zakładów pracy i osób indywidualnych. Dziesiątki listów tego rodzaju można dziś znaleźć w archiwach Bolesława Kominka czy Karola Wojtyły; do sekretariatu prymasa Polski wpłynęły ich setki. Niemniej pojawiły się również – w podobnej liczbie – wyrazy solidarności z episkopatem, gratulacje za jego odważny krok oraz deklaracje lojalności księży wobec biskupów.
Problem uznania lub nieuznania mandatu biskupów do podjęcia działań pojednawczych wobec Niemców nie dotyczył jednak wyłącznie styku sfery religijnej i politycznej, ale miał również wymiar wewnątrzkościelny. Biskupi są przedstawicielami Kościoła – z teologicznego i kanonicznego punktu widzenia wydaje się to bezsporne. Mimo to w kontekście pojednania z Niemcami doszło do napięć między wiernymi a członkami episkopatu w kwestii ich mandatu.
Słuchaj też na Youtube, Apple Podcasts i w popularnych aplikacjach podcastowych
Dla wielu polskich katolików list był szokiem. Już samo przebaczenie Niemcom zaledwie 20 lat po wojnie, kiedy wspomnienia doznanych od nich krzywd wciąż były żywe, a niektóre dzielnice Warszawy przez cały czas leżały w gruzach, wydawało się czymś niewyobrażalnym. Prośba o przebaczenie skierowana do Niemców dla wielu była niezrozumiała lub wręcz gorsząca. Nie brakowało zatem ludzi, którzy ze względu na własne traumatyczne doświadczenia wojenne nie akceptowali biskupiego gestu pojednania. Niektórzy wyrażali to otwarcie, także w korespondencji skierowanej bezpośrednio do swoich ordynariuszy. W takich przypadkach mandat biskupów jako reprezentantów polskich katolików w kwestii pojednania był faktycznie kwestionowany.
Na początku lutego 1966 roku, w obliczu komunistycznej nagonki i wzburzenia wśród wiernych, polski episkopat opublikował list pasterski dotyczący orędzia do biskupów niemieckich, w którym obszernie wyjaśniał intencje i znaczenie tego gestu. W liście tym biskupi sami wprost postawili pytanie „W czyim imieniu przemawialiśmy?” i odpowiedzieli na nie następująco:
„Nie występowaliśmy w imieniu społeczeństwa ani w imieniu Narodu w sensie świeckim i politycznym. Chociaż bowiem Naród polski jest w absolutnej większości katolicki […], to jednak my, biskupi, nie uważamy się tym samym za politycznych przywódców Narodu. […] Przemawialiśmy jako przedstawiciele społeczności katolickiej w Narodzie polskim, a prawo do głosu wzięliśmy z naszego posłannictwa od Chrystusa, z posługiwania, jakie spełniamy w Kościele. Prawo do przemawiania wzięliśmy z wiary i wierności Was wszystkich”.
Ochronić kapitał pojednania
List z 1965 roku był gestem prorockim i przełomowym, który otworzył nowe horyzonty w myśleniu o Niemcach i relacjach polsko-niemieckich po II wojnie światowej. Bolesław Kominek – główny autor listu – był wizjonerem. Inni biskupi, z prymasem Wyszyńskim na czele, albo potrafili jego wizję docenić albo przynajmniej uznać ją za strategicznie istotną. Wymiana listów biskupów przyczyniła się do nawiązania ściślejszych kontaktów między Polską, NRD i RFN na płaszczyźnie episkopatów, a także do intensyfikacji inicjatyw zbliżenia polsko-niemieckiego ze strony świeckich – wbrew niesprzyjającym warunkom politycznym i utrudnieniom ze strony władz komunistycznych.
Kościelne inicjatywy pojednania były kontynuowane po roku 1989. Wydaje się jednak, iż w toku przemian systemowych Kościół utracił z czasem swoją pionierską rolę w procesie pojednania. Dziś w codziennym życiu Kościoła w Polsce (a także w Niemczech) temat relacji polsko-niemieckich jest praktycznie nieobecny.

Lud i elity – konflikt nieuchronny? | Wierzący rodzice niewierzących dzieci | Ucieczki i powroty
Utrata pionierskiej roli niekoniecznie jest jednak wynikiem zaniedbań ze strony Kościoła. Należy bowiem zauważyć, iż warunki polityczne i społeczne są w tej chwili inne niż kilkadziesiąt lat temu. Na przestrzeni ostatnich trzech dekad między Niemcami i Polakami rozwinęły się różne formy współpracy w dziedzinie gospodarki, nauki, kultury czy wymiany młodzieży, a we wzajemnych stosunkach nastąpiła daleko posunięta normalizacja. Wraz z przemianami pokoleniowymi akcent w relacjach polsko-niemieckich przesunął się ze zmagań z traumami przeszłości (choć temat ten nie zniknął) na bieżące wyzwania związane z migracją, zmianami klimatycznymi, populizmem, pandemią czy zagrożeniem ze strony putinowskiej Rosji. W tym kontekście pojednanie motywowane religijnie stało się po prostu jednym z wielu aspektów kontaktów polsko-niemieckich – i to wcale nie dominującym.
Wymiana listów z 1965 roku także po przełomie roku 1989 pozostała jednak ważnym punktem odniesienia dla bieżących relacji polsko-niemieckich. Przykładowo w 2005 roku, we wspólnym oświadczeniu z okazji 40. rocznicy soborowej wymiany listów, biskupi niemieccy i polscy wyrazili sprzeciw wobec lekkomyślnego dotykania bolesnych ran przeszłości i wykorzystywania ich do celów osobistych lub politycznych. Kontekstem tej wypowiedzi była wzmożona rewizjonistyczna działalność Eriki Steinbach i niektórych środowisk niemieckich wypędzonych.
Kiedy z kolei w 2017 roku skierowane pod adresem Niemiec przez partię rządzącą Prawo i Sprawiedliwość żądania reparacji wojennych wzbudziły po obu stronach granicy zaniepokojenie co do trwałości polsko-niemieckiego pojednania, polscy biskupi, wchodzący w skład grupy kontaktowej między polskim a niemieckim episkopatem, opublikowali apel, w którym stwierdzono:
„Pojednanie to słowo, które […] określa relacje polsko-niemieckie. To wielka wartość, którą udało się osiągnąć i którą podtrzymujemy dzięki wysiłkowi nie tylko polityków, ale licznych ludzi dobrej woli po obu stronach granicy. Mamy jednak świadomość, iż łatwo można ją utracić przez nieprzemyślane decyzje, a choćby przez zbyt pochopnie wypowiadane słowa. (…) Kapitał pojednania i więzi trzeba chronić, umacniać i pomnażać dla dobra naszych Ojczyzn, które mają misję do spełnienia – jest to misja dawania świadectwa pojednanych wobec niepojednanych w Europie i świecie”.
Te słowa sprzed 8 lat brzmią dziś niezwykle aktualnie. przez cały czas bowiem Niemcy przedstawiani są przez niektóre środowiska polityczne jako największy wróg Polski. W obecnej sytuacji geopolitycznej jest to działanie skrajnie nieodpowiedzialne i niebezpieczne. Co na to polscy biskupi?
Przesłanie na miarę współczesności
60. rocznica listu biskupów skłania do refleksji nie tylko nad stanem relacji polsko-niemieckich, ale też nad rolą polskiego episkopatu i – szerzej – Kościoła wobec wyzwań naszych czasów. Być może ta rocznica jest dla naszych biskupów, księży i dla nas wszystkich jako katoliczek i katolików dobrą okazją do rachunku sumienia w duchu soborowej wizji Kościoła i listu z 1965 roku, który tę wizję realizował?
Chciałabym dziś usłyszeć od biskupów, iż nie ma Niemca, Polaka ani Ukraińca, nie ma wyborcy PiS-u ani Koalicji Obywatelskiej, ale jako chrześcijanki i chrześcijanie wszyscy jesteśmy kimś jednym w Chrystusie
Urszula Pękala
List był gestem w soborowym duchu dialogu ze wszystkimi ludźmi dobrej woli, był owocem czytania znaków czasu, do którego zaprasza Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym „Gadium et spes”. Jak polscy biskupi odczytują dzisiejszą zmieniającą się gwałtownie rzeczywistość, w której wiele zjawisk jest niepokojących, ale gdzie dokonuje się też pozytywny rozwój? Czy, przykładowo, walka z edukacją zdrowotną (oparta na fałszywych przesłankach) naprawdę jest teraz potrzebą czasu? Czy – delikatnie mówiąc – kontrproduktywne działania episkopatu w kwestii komisji do spraw zbadania zjawiska wykorzystania seksualnego w Kościele są wyrazem prawdziwego dialogu wewnątrz Kościoła oraz ze światem?
W Konstytucji dogmatycznej o Kościele „Lumen gentium” sobór uczy, iż Kościół jest sakramentem wewnętrznego zjednoczenia ludzi z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego (por. LG 1). Na ile Kościół jest faktycznie „sakramentem jedności” polskiego społeczeństwa? Po czym poznać, iż wypełnia on „posługę jednania” (2 Kor 5,18) w odniesieniu do wewnętrznych spraw Polski oraz w relacjach z jej sąsiadami?
W 60. rocznicę listu do biskupów niemieckich, w obliczu podziałów wewnątrz polskiego społeczeństwa, nastrojów antyukraińskich, antyniemieckich i antyeuropejskich (wszystkie te zjawiska są generowane na naszym własnym podwórku, a jednocześnie podsycane z zewnątrz przez rosyjską dezinformację), marzę o liście biskupów na temat dialogu, jedności i pojednania.
Św. Paweł pisał: „Wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa. Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie” (Ga 3,28). Zarysowane tu linie podziałów między ludźmi w ówczesnym społeczeństwie były nie do przezwyciężenia. Tymczasem Paweł głosił, iż poprzez chrzest włączający wszystkich wierzących w Chrystusa stają się one nieistotne, gdyż istnieje coś znacznie ważniejszego – sam Chrystus, który czyni jednością wszystkie ochrzczone i wszystkich ochrzczonych.
Chciałabym dziś usłyszeć od polskich biskupów, iż nie ma Niemca, Polaka ani Ukraińca, nie ma wyborcy PiS-u ani Koalicji Obywatelskiej, ale jako chrześcijanki i chrześcijanie wszyscy jesteśmy kimś jednym w Chrystusie. Chciałabym znowu usłyszeć żywą Ewangelię zastosowaną do najgłębszych aktualnych potrzeb naszego społeczeństwa. Chciałabym zobaczyć biskupów, którzy – na wzór swoich poprzedników sprzed 60 lat – mają odwagę wystąpić z przesłaniem przełomowym, radykalnym, choćby jeżeli u niektórych wzbudzą tym sprzeciw lub niechęć.
A ponieważ żyją wśród nas ludzie innego wyznania i światopoglądu, chciałabym usłyszeć biskupów wołających w duchu soboru, iż jako katoliczki i katolicy mamy być dla nich „sakramentem jedności” i szukać dialogu ze wszystkimi ludźmi dobrej woli. Czy nowy list biskupów na miarę obecnego czasu nie mógłby być właśnie o tym?