Ktoś zadrwił nam w oczy
Błazen z szyderczym uśmiechem
Zakpił chyba najboleśniej
Z wszystkiego
Co dla nas jest święte
Błazen cyniczny i podły
Prześmiewca bez trwogi
Co żart jego sprośny
Na ćwierci świętość
Naszą ćwiartuje
On to z waszych bogów
Swawolnie dworuje
Niczego ów błazen
Nie boi
Ni trwogi nie czuje
Gazety i kino
O dziwo go chwalą
Błazna z biskupa pacynką
Trzymaną z pogardą
Pod pachą
Ale niektórzy go znają
Kończył w talmudzie uczelnie
Pieniądz tajemny go wspiera
Może wam wszeto ubliżać
Jak i ile zechce
Bo ma gdzie Icek
Przed wami uciekać