Polskim sądom brakuje wrażliwości wobec osób z chorobami psychicznymi

3 godzin temu
Zdjęcie: Sąd, sprawiedliwość


Gdy przestępstwo wynika z choroby psychicznej, kara sama w sobie nie stanowi rozwiązania. Tym, co powinno działać, jest przede wszystkim leczenie. Niestety, nasz system prawny w tym zakresie kuleje. Z adwokatami Małgorzatą Pyrcak-Górowską i Michałem Królikowskim rozmawia Kacper Mojsa.

Kacper Mojsa: Jak często mieli Państwo jako adwokaci do czynienia z deficytem empatii w polskim sądownictwie wobec oskarżonych, u których stwierdzono chorobę psychiczną?

Małgorzata Pyrcak-Górowska: Niestety często. Trudno powiedzieć, czy wynika to z braku empatii, czy raczej z braku zrozumienia, czym adekwatnie jest choroba psychiczna – ale faktycznie takie sytuacje mają miejsce. Dotyczy to zarówno sposobu zachowania wobec osoby z zaburzeniami psychicznymi na sali sądowej, jak i doboru środków reakcji karnej stosowanych wobec takich osób.

Czyli wpływa to na wyrok.

Pyrcak-Górowska: Stan psychiczny oskarżonego w momencie popełnienia czynu wpływa na ocenę jego odpowiedzialności karnej. Nie można rzecz jasna przyjąć, iż choroba psychiczna jest bez znaczenia. jeżeli mamy do czynienia z osobą, u której zaburzenia psychiczne prowadzą do takiego zakłócenia procesów psychicznych, iż nie wie, co robi, nie potrafi ocenić rzeczywistości ani przewidzieć skutków swojego zachowania, to jej stan zdrowia musi mieć przełożenie na sytuację prawną.

Michał Królikowski: Osoba chora psychicznie trafia przed sąd z różnych powodów. Może to być efekt popełnienia przez nią czynu zabronionego, przy czym choroba psychiczna doprowadziła do zachowań, które – jak wspomniała Gosia – były nie do końca przez sprawcę odpowiednio zrozumiałe czy kontrolowane. Może się też zdarzyć, iż sama choroba psychiczna staje się powodem obecności przed sądem i wtedy sąd musi dostosować swoje rozstrzygnięcie do sposobu funkcjonowania tej osoby.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

W każdej z tych sytuacji sąd musi podjąć interakcję z osobą chorą, nie mając przecież własnej specjalistycznej wiedzy medycznej. Dlatego konieczne jest powołanie biegłych – psychologa, psychiatry, a czasem także seksuologa – aby ocenić stan zdrowia psychicznego tej osoby, zarówno w momencie postępowania sądowego, jak i zdarzenia, które stało się podstawą procesu. To właśnie biegli przekazują sądowi informacje o stanie zdrowia, skali zaburzenia oraz możliwych konsekwencjach tych zaburzeń. Ostatecznie jednak to sąd, dysponując tą wiedzą, musi rozstrzygnąć o skutkach czynu popełnionego w określonych warunkach psychofizycznych.

Właśnie w tym obszarze pojawia się przestrzeń dla zrozumienia znaczenia choroby psychicznej – jej przebiegu, sensu, związanego z nią cierpienia i zagubienia. Choć sędzia otrzymuje od biegłych informacje potwierdzające ograniczoną poczytalność, nie wystarczy tu już sama wiedza specjalistyczna. Potrzebna jest pewna kompetencja ludzkiego spojrzenia – wyobraźnia, empatia, umiejętność dostrzeżenia w podsądnym człowieka, którego choroba istotnie wpływa na zachowanie.

Rodzi się ogromne napięcie – między bezdusznością a współodczuwaniem cierpienia. Możliwe są skrajne postawy: od całkowitego niezrozumienia po pełne współczucie i próbę zrozumienia, jak czuła się osoba chora. Jedni sędziowie mogą dostrzegać w chorobie psychicznej okoliczność łagodzącą, inni natomiast podkreślają, iż choroba nie może stanowić usprawiedliwienia. W tej przestrzeni mieści się szeroki wachlarz ludzkich postaw – od empatii po chłodny formalizm.

W mojej praktyce zawodowej częściej spotykam się z zachowaniami bliskimi tej drugiej. Poza w zasadzie jednym przypadkiem, gdy sędzia naprawdę słuchał i starał się zrozumieć, zwykle widziałem wobec podsądnych z chorobami psychicznymi sztywność, surowość, brak zrozumienia i tendencję do rozliczania ich tak, jak każdego w pełni zdrowego człowieka.

Uporządkujmy sam proces stwierdzania niepoczytalności oraz stanu psychicznego oskarżonych przez biegłych. Co to adekwatnie oznacza dla przebiegu procesu? Czy takie orzeczenie daje sędziom formalne wytyczne, jak powinni postępować wobec osoby oskarżonej?

Pyrcak-Górowska: Gdy biegli stwierdzą, iż sprawca działał w stanie niepoczytalności, postępowanie prowadzone jest inaczej niż w wypadku osoby o ograniczonej poczytalności.

W przypadku pełnej niepoczytalności do sądu nie trafia akt oskarżenia. Prokurator wnosi wtedy jedynie wniosek o umorzenie postępowania oraz ewentualne zastosowanie środków zabezpieczających, najczęściej w formie leczenia – terapii ambulatoryjnej lub pobytu w szpitalu psychiatrycznym. Sąd nie wydaje wyroku skazującego, ale postanowienie o umorzeniu postępowania i ewentualnym zastosowaniu środków zabezpieczających. Oskarżony w takiej sytuacji nie ponosi odpowiedzialności karnej.

W przypadku osoby o znacznie ograniczonej poczytalności prokurator kieruje do sądu akt oskarżenia, a oskarżony podlega zwykłemu postępowaniu. Sąd może wydać wyrok skazujący i jednocześnie zastosować środki zabezpieczające.

Czyli są różne stopnie poczytalności?

Pyrcak-Górowska: Pomiędzy stanem niepoczytalności a pełną poczytalnością rozciąga się szerokie spektrum możliwych sytuacji. Niepoczytalność oznacza wyłączenie winy i brak możliwości ukarania, podczas gdy pełna poczytalność to zdolność do pełnej odpowiedzialności prawnej.

I to spektrum pozostawia również pole do interpretacji dla sądu wydającego wyrok? Mówię oczywiście o sytuacjach mieszczących się między pełną niepoczytalnością a poczytalnością – w tych dwóch przypadkach sytuacja jest jasna.

Pyrcak-Górowska: Tak, ponieważ to biegli w swojej opinii określają, czy poczytalność była ograniczona w stopniu znacznym czy nie. W zależności od tego wskazania sąd powinien odpowiednio ukształtować środki, które zastosuje wobec danej osoby.

Powinien, ale jak rozumiem nie musi? Nie istnieją jednoznaczne wytyczne, które jasno określałyby, jak postępować przy konkretnym stopniu ograniczenia poczytalności?

Pyrcak-Górowska: Wymierzając karę, sąd nigdy nie może przekroczyć stopnia winy takiej osoby, ponieważ byłoby to niehumanitarne. Przepisy kodeksu karnego wskazują wyraźnie, iż gdy sprawca działa w stanie znacznie ograniczonej poczytalności, sąd ma prawo zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary. Oznacza to, iż kara powinna być łagodniejsza. Ale jest to jednak możliwość, a nie obowiązek.

Królikowski: W polskim prawie przy nadzwyczajnym złagodzeniu kary istnieje możliwość nie tylko jej zmniejszenia, ale choćby odstąpienia od jej wymierzenia. Kontynuując to, co powiedziała Gosia, warto podkreślić, iż tzw. stopień winy wyznacza nieprzekraczalną granicę surowości kary.

Stopień winy to prawne określenie na oszacowanie, na ile można było od danej osoby wymagać, iż zachowa się inaczej niż popełniając przestępstwo o określonym ciężarze w konkretnej sytuacji. Innymi słowy, to suma wagi czynu i umiejętności jego uniknięcia, choć jest to pewne uproszczenie. Nie dysponujemy precyzyjnymi miarami tego, ile kary odpowiada konkretnemu stopniowi winy. Teoretycznie im wyższy stopień winy, tym surowsza kara, ale brak tu ścisłych przeliczników.

Z procedur nie wynika to, jak rozmawiać na sali rozpraw z osobą chorą psychicznie – to wymaga zupełnie innych umiejętności, których system szkoleniowy chyba nie do końca uczy

Małgorzata Pyrcak-Górowska

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

W praktyce potrafimy jedynie wyczuć moment, gdy wymierzona kara jest zbyt surowa w stosunku do stopnia winy. Wiemy, iż jest wtedy przesadzona, ale to jedyna miara, jaką dysponujemy, by ocenić, czy kara jest za wysoka.

Jeśli obniżenie stopnia winy jest spowodowane chorobą psychiczną, która zmniejsza poczytalność, sąd, choć może wymierzyć karę, powinien – ale nie musi – ją nadzwyczajnie złagodzić. Jest także zobowiązany do adekwatnej oceny stopnia zmniejszenia winy i konsekwentnego uwzględniania jej przy ustalaniu maksymalnej granicy kary, traktując to jako okoliczność łagodzącą.

Sensem odpowiedzialności karnej jest ponoszenie konsekwencji za wolne wybory – takie, nad którymi sprawujemy kontrolę, których jesteśmy świadomi. Świat jest jednak skomplikowany, a jeżeli ta wolność i samokontrola zostają ograniczone lub zabrane, odpowiedzialność przestaje być efektem świadomego wyboru, a staje się raczej kwestią ryzyka czy niebezpieczeństwa.

Sąd powinien wykazać w takim przypadku szczególną wrażliwość i ostrożność, unikając nadmiernej surowości w wymierzaniu kary. Łatwiej bowiem popełnić błąd przesadzając z surowością niż popełnić błąd niedoszacowania kary. Jednak dostępne instrumenty prawne są wysoce niedoskonałe.

Rzeczywistość jest bowiem płynna, trudna do uchwycenia, zdefiniowania czy dokładnego zmierzenia. Próby przełożenia intuicji na twarde rozwiązania prawne napotykają granice.

Mówimy tutaj o braku wrażliwości, ale także o pewnym nieprzygotowaniu. Czy w polskim systemie sądowym istnieją jakiekolwiek programy szkoleniowe lub wytyczne, które przygotowują sędziów do prowadzenia spraw z udziałem osób chorych psychicznie?

Pyrcak-Górowska: Mam wrażenie, iż kształcenie przyszłych sędziów nie zawsze wystarczająco uwzględnia rozwijanie umiejętności miękkich. To, o czym mówi Michał, to jeden aspekt problemu, ale ważnym elementem jest również reakcja samego sędziego na osobę chorą psychicznie na sali rozpraw.

Osoba z zaburzeniami psychicznymi może zachowywać się różnie – czasem w sposób nieadekwatny, a choćby budzący u sędziego poczucie zagrożenia, choć jego realność to inna kwestia. Mam wrażenie, iż sędziowie często nie wiedzą, jak postępować z taką osobą, jak się z nią komunikować i jak przekazywać jej informacje.

W efekcie często wolą unikać zadawania pytań osobie, która na podstawie opinii biegłych została uznana za niepoczytalną, choć jest obecna na sali rozpraw. Często traktuje się ją nie jako pełnoprawnego uczestnika postępowania, ale raczej jako kłopotliwego świadka – dobrze by było, gdyby się nie odzywała, nie zabierała głosu, a odpowiedzi udzielał obrońca.

Tak więc, obok ograniczeń prawnych, o których mówił Michał, mamy też niekiedy problem związany z brakiem kompetencji społecznych sędziów. Z procedur nie wynika to, jak rozmawiać na sali rozpraw z osobą chorą psychicznie – to wymaga zupełnie innych umiejętności, których system szkoleniowy chyba nie do końca uczy.

Jakiegoś ludzkiego przygotowania?

Pyrcak-Górowska: Tak. Mam wrażenie, iż często przyczyną jest brak doświadczenia w kontaktach z osobami chorymi psychicznie. Czasem winny jest też strach lub poczucie dyskomfortu, które mogą wynikać z różnych okoliczności.

Jednak żadna procedura ani przepis nie rozwiąże tego problemu. To już nie kwestia kształtowania prawa czy procedur, ale po prostu kwestia człowieczeństwa.

Królikowski: Wyobraźmy sobie tego sędziego na sali rozpraw. Z jednej strony stoi przed nim opis poważnej krzywdy wyrządzonej pokrzywdzonemu. Wydając wyrok, powinien nie tylko ukarać sprawcę, ale też rozpoznać krzywdę poszkodowanego, zapewnić mu zadośćuczynienie oraz potwierdzić, iż doszło do przestępstwa.

Tymczasem obecność osoby chorej psychicznie o ograniczonej poczytalności zakłóca ten proces. Czyn popełniony przez nią przez cały czas przecież miał miejsce, a krzywda pokrzywdzonego jest jak najbardziej realna. Osoba chora psychicznie nie może uniknąć odpowiedzialności za wyrządzone zło, ale odpowiedzialność ta powinna uwzględniać realne warunki, w jakich osoba działała.

Mam wrażenie, iż sędziowie z czasem pełnienia urzędu coraz łatwiej wydają wyroki skazujące. Okoliczności łagodzące bywają ignorowane. Wszystko, co mówi oskarżony, traktowane jest jako linia obrony, bez nastawienia wyjściowego, iż w rzeczywistości może być to prawda albo iż rzeczy osobiste mają znaczenie.

Prawo karne, niestety, jest podłe w tym sensie, iż nie uwzględnia wielu okoliczności naszego życia codziennego. Każdego dnia podejmujemy setki decyzji i wykonujemy wiele czynności, ale gdy jedna z nich pociąga za sobą negatywne konsekwencje rozpoznawane w procesie karnym, to ta konkretna decyzja jest traktowana jakby w oderwaniu od kontekstu. Nie bierze się pod uwagę, czy byliśmy zmęczeni, zabiegani, czy dziecko nam chorowało – liczy się tylko ta jedna, odseparowana akcja, nic poza nią. Sąd nie uwzględnia tych wszystkich czynników, które mogą wpływać na to, iż czasem decyzje bywają pochopne lub są potknięciami – niekiedy brzemiennymi w skutkach. Projektuje wyobrażenia o sytuacji sprawcy na swoją miarę.

Jeśli do tego dodamy brak zrozumienia choroby psychicznej – kwestii cierpienia, zagubienia, nieracjonalności czy życia wewnętrznego odmiennego od tego, co uznajemy za racjonalne – otrzymamy jako podstawę rozstrzygnięcia sądu nieadekwatny obraz zdarzeń. Z opinii biegłych będzie wynikać konkluzja o ograniczeniu poczytalności, ale nie uzyska się z niej wyobrażenia o rzeczywistych okolicznościach wewnętrznych, w jakich działała dana osoba. Nie chodzi choćby o to, iż nie mogła uniknąć popełnienia czynu, ale o to, iż miała tak zaburzony świat i ograniczoną kontrolę, iż postrzegała rzeczywistość w sposób zmienny i subiektywny, nie pojmując obiektywnego wymiaru swojego czynu.

Promocja!
  • Irena Namysłowska
  • Cezary Gawryś
  • Katarzyna Jabłońska

Od rodziny nie można uciec

39,98 49,98
Do koszyka
Książka – 39,98 49,98 E-book – 36,00 44,98

Porównując to do codziennych sytuacji, jak kłótnie z bliskimi, często widzimy tę samą rzeczywistość z zupełnie innej perspektywy. Staramy się wtedy nawzajem zrozumieć, dojść do porozumienia, wyjaśnić sprawy tak, by nie rozliczać się z błędów zbyt surowo – w przeciwnym razie bycie razem nie ma sensu. W procesie karnym jednak brak jest tej czułości czy wyrozumiałości, tego dialogu nakierowanego na zrozumienie.

Pyrcak-Górowska: Moim zdaniem warto zwrócić uwagę na jeszcze dwie kwestie. Po pierwsze, gdy mamy do czynienia ze sprawą, w której ucierpiała osoba pokrzywdzona przez działanie osoby chorej psychicznie, sąd musi wykazać się umiejętnościami komunikacyjnymi. Powinien jasno przekazać pokrzywdzonemu, dlaczego kara wymierzona oskarżonemu może z jego perspektywy wydawać się zbyt łagodna. To wymaga od sądu dużej wagi przywiązywanej do równowagi między stronami i ich emocjami.

Po drugie, w naszej rozmowie nie padło jeszcze pytanie o cel, jaki chcemy osiągnąć poprzez postępowanie karne wobec osoby chorej psychicznie, u której stwierdzono znaczny stopień ograniczonej poczytalności. Jak powiedział Michał, doszło do wyrządzenia zła, jednak moim zdaniem nie ma osoby chorej psychicznie, wobec której kara mogłaby skutecznie zapobiec powtórzeniu się tej sytuacji w przyszłości.

Dlatego właśnie kara nie jest adekwatnym narzędziem w takich przypadkach – sąd dysponuje innymi środkami, które powinny być stosowane wobec osób z ograniczoną poczytalnością.

Inną kwestią jest to, iż brak wrażliwości wobec osób z chorobą psychiczną podczas postępowania sądowego może prowadzić do pogorszenia ich stanu zdrowia.

Królikowski: Każde postępowanie karne, zarówno przygotowawcze, jak i sądowe, jest ogromnym obciążeniem emocjonalnym. Zarzuty, proces, wszystko to uruchamia ogromny lęk. Nie znam osoby, która mierzy się z takimi zarzutami i nie odczuwa strachu.

Postawienie zarzutów oraz samo postępowanie karne często wywołują u takich osób depresję, co obserwuję u wielu klientów opuszczających areszt. W takich sytuacjach rekomenduję konsultację psychiatryczną, biorąc pod uwagę ich stan. Wspomniany lęk jest trudny do zniesienia dla osoby zdrowej psychicznie, ale dla osoby z zaburzeniami psychicznymi jest on przecież nieporównanie cięższy.

Choroby psychiczne, które towarzyszą osobom popełniającym przestępstwa, często mają silną ekspresję. Mówimy o zaburzeniach, które poważnie modyfikują procesy poznawcze i decyzyjne. Może to być na przykład faza maniakalna – wtedy decyzje są podejmowane w przekonaniu o własnej wielkości. To są psychozy, czyli jakaś deformacja rzeczywistości, w której żyjemy – świat wygląda dla nich zupełnie inaczej.

Przypomnijmy sobie film „Piękny umysł”, który oglądany po raz pierwszy różni się diametralnie od drugiego seansu. Przy pierwszym odbiorze nie zauważamy przykładowo, iż przyjaciele głównego bohatera nie starzeją się wraz z nim, iż nie są realni, a dopiero za drugim razem dostrzegamy, co w tym obrazie nie gra. Dopiero gdy bohater trafia do zakładu psychiatrycznego, okazuje się, iż świat, w którym uczestniczyliśmy jako widzowie, w rzeczywistości nie istnieje. Czy można więc rozliczać osobę tkwiącą w tym świecie za konsekwencje jej zachowań?

Prawo karne, niestety, jest podłe w tym sensie, iż nie uwzględnia wielu okoliczności naszego życia codziennego.

Michał Królikowski

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Proces karny rodzi ogromny niepokój, dlatego czasem najlepszą strategią (która niekoniecznie jest formą obrony procesowej, ale ochrony osoby chorej psychicznie) jest unikanie długotrwałego i stresującego procesu. Często nie mamy wyboru, ponieważ niemal na samym końcu wiemy, iż orzeczona zostanie niepoczytalność lub ograniczona poczytalność. Proces nie służy wtedy uświadomieniu, ale jest latami i miesiącami dodatkowego obciążenia, które może nasilać dolegliwości psychiczne.

Czasem więc rezygnacja z dalszego procesu, choćby za pewną cenę, i zamknięcie sprawy mogą być rozwiązaniem holistycznym i bardziej korzystnym dla chorego niż przeciąganie procesu w celu udowadniania niewinności.

Co zatem powinno się zmienić? A może lepiej spytać: czy zmiana jest możliwa?

Pyrcak-Górowska: Często mam wrażenie, iż sędziowie, prowadząc sprawy dotyczące osób chorych psychicznie, czują również, iż ich działania nie rozwiązują adekwatnie problemu.

Moje przekonanie jest takie, iż w sytuacji, gdy przestępstwo wynika z choroby psychicznej, kara sama w sobie nie stanowi żadnego skutecznego rozwiązania. To, co powinno działać, to przede wszystkim oddziaływanie lecznicze na taką osobę. Niestety, nasz system prawny w tym zakresie kuleje – dostępne rozwiązania są niewystarczające, a przyczyną tego jest także olbrzymie niedofinansowanie całego systemu psychiatrii sądowej.

Gdyby sąd karny miał pewność, iż może zastosować skuteczne środki lecznicze obok kary, cały proces wymierzania reakcji karnej wyglądałby inaczej. Jednak obecne alternatywy lecznicze względem kary, z uwagi na problemy z ich praktyczną skutecznością, nie zawsze są realną opcją.

Gdybym mogła coś zmieniać, postawiłabym na dwa obszary – po pierwsze, na rozwój i poprawę szkoleń dla sędziów, a po drugie, na stworzenie dobrze działającego i dobrze finansowanego systemu psychiatrii sądowej. Powinien to być system obejmujący zarówno leczenie zamknięte w szpitalach psychiatrycznych, jak i – co równie ważne – skuteczną psychiatrię sądową w warunkach środowiskowych, której w tej chwili w Polsce praktycznie nie ma.

Królikowski: w tej chwili system, jaki mamy, jest raczej zautomatyzowany, zestandaryzowany i mało wrażliwy na indywidualne zmienne u sprawcy.

Choć w ciągu ostatnich dwudziestu-dwudziestu pięciu lat dużo zmieniło się w rozumieniu chorób psychicznych, to nie dostrzegam, by wzrosła choćby w podobnym stopniu wrażliwość systemu na te zaburzenia w kontekście odpowiedzialności.

Uważam, iż problem jest znacznie głębszy i sięga kultury. Chodzi o personalistyczną Uważam, iż problem jest znacznie głębszy i sięga kultury etycznej. Sędzia działa w systemie ułomnym, dysponując ograniczonymi środkami. Ma adekwatnie tylko jeden zestaw narzędzi – karę, która może przyjmować formę surowego wymiaru, bez cienia subtelności. Dopiero, gdy zachowa równowagę personalistycznej perspektywy wobec pokrzywdzonego i sprawcy, będzie potrafił dostrzec krzywdę i jej znaczenie, a jednocześnie rozliczyć sprawcę mającego rzeczywistą zdolność do podejmowania świadomych działań.

Takiej kompetencji nie zdobywa się w prosty sposób. Co więcej, ten sposób postrzegania sali sądowej sprawia, iż każda z decyzji orzeczniczych jest trudniejsza.

Małgorzata Pyrcak-Górowska – doktor nauk prawnych, adiunkt w Katedrze Prawa Karnego, Zakładzie Bioetyki i Prawa Medycznego na Wydziale Prawa i Administracji UJ, adwokatka. Ekspertka Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego, członkini Zespołu problemowego dot. systemu środków zabezpieczających i ich wykonywania przy Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego. W pracy naukowej zajmuje się problematyką szeroko rozumianych środków zabezpieczających. Autorka monografii dotyczącej detencji psychiatrycznej osoby niepoczytalnej.

Michał Królikowski – doktor habilitowany nauk prawnych, profesor prawa karnego na Uniwersytecie Warszawskim, adwokat. W latach 2006–2011 był dyrektorem Biura Analiz Sejmowych, w latach 2011–2014 wiceministrem sprawiedliwości, a w latach 2009–2015 członkiem Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego przy ministrze sprawiedliwości. Oblat benedyktyński, członek Zespołu Laboratorium „Więzi”. Mieszka w Warszawie-Falenicy.

Idź do oryginalnego materiału