
Szymon Piegza, Onet: Jak w ogóle zaczęła się ta niemiecka przygoda w pani życiu?
W 1998 r. będąc na urlopie u babci, poznałam mojego przyszłego męża. W 2001 r. skończyłam studia polonistyczne i pomyślałam, iż to dobry moment na zmianę. A iż jestem zodiakalnym rakiem, a więc uczuciowym, niepoprawnym romantykiem, to przede wszystkim wyjechałam za miłością.
I co zabawne, wróciłam do Polski też za miłością (śmiech).
Jak to?
Mając 24 lata, wyjechałam do Niemiec za partnerem. Niestety moje pierwsze małżeństwo w Niemczech nie przetrwało. W 2019 r. rozwiedliśmy się, a już rok później poznałam kogoś, kto na stałe mieszka w Polsce. Przez pięć lat jeździliśmy do siebie, by spędzić razem jak najwięcej czasu. Wiem, iż ten mężczyzna za bardzo kocha nasz kraj, by z niego wyjeżdżać na stałe i poza Polską byłby po prostu nieszczęśliwy. Dla mnie to wystarczający powód, by się tu przeprowadzić.
Poza tym tęskniłam też za rodzicami, chciałam być z nimi bliżej, więc tutaj też zaważyła miłość. Moje dziecko jest już dorosłe, studiuje, wyprowadziło się, ma własne życie. Zapytałam je, czy da sobie radę beze mnie. Córka odpowiedziała wtedy: „mamo, dziś to nie jest istotne, czy będziesz w Polsce, w Holandii, we Francji, czy we Włoszech, bo wystarczy, iż wsiądziesz w samolot i za dwie godziny jesteś u mnie”.
W końcu doszłam do wniosku, iż zamiast wracać do pustego mieszkania w Niemczech, warto spróbować innego życia i innego miejsca, gdzie będę szczęśliwa.
Po 24 latach wyprowadziła się z Niemiec. Mówi o tym, co ją zaskoczyło w Polsce
Jakie są największe różnice w codziennym życiu między Niemcami a Polską?
Ostatnie 24 lata spędziłam w Niemczech. Po powrocie do Polski wydaje mi się, iż u nas jednak więcej jest tej biurokratyzacji i tzw. papierkowej roboty.
Od 2007 r. w Niemczech pracowałam jako nauczyciel i pedagog, a w Polsce dowiedziałam się, iż moja licencja nauczycielska wygasła, bo nie podjęłam przez ostatnich 15 lat tutaj pracy. Musiałam rozpocząć kolejne studia, przygotowanie pedagogiczne, żeby móc w ogóle wejść do placówki oświaty. Dodatkowo zaczęłam studia podyplomowe z logopedii.
Żeby było mało, ostatnio dowiedziałam się, iż moich 17 lat pracy w Niemczech nie będę mogła wpisać sobie do praktyki zawodowej, więc muszę zrobić dodatkowe 150 godzin.

Barbara pracowała jako nauczycielka w Niemczech, fot. ilustracyjna
Jak to się przełoży na emeryturę? Czy tutaj też są jakieś komplikacje?
Nie. Mam już wypracowaną swoją emeryturę w Niemczech i z tym nie powinno być problemu. Przez ten cały czas mieszkania za granicą myślałam o tym, żeby zabezpieczyć sobie przyszłość, więc udało mi się kupić i spłacić mieszkanie. W razie czego mam dokąd wracać.
Wróćmy do różnic: po pierwsze – biurokratyzacja. Po drugie?
Muszę powiedzieć, iż niemieckie urzędy mają bardziej ludzką twarz. To znaczy, tam pracownicy są bardziej uprzejmi, pomocni, elastyczni. Mam wrażenie, iż w Polsce ciągle się czegoś nie da. W Niemczech bez żadnego problemu można przesunąć wizytę, umówić się na inny termin, gdy coś nam wypadnie innego lub po prostu zapomnimy. Tutaj jest inaczej.
Ostatnio odbyłam niemiłą rozmowę z panią z urzędu pracy, która najpierw zwróciła mi uwagę, iż miałam przyjść wczoraj i w związku z tym ona nie będzie mi podpowiadać, co mam teraz zrobić. Od zawsze w swojej drodze zawodowej pracuję z ludźmi i chyba nigdy jeszcze z czymś takim się nie spotkałam. Prawie dwa tygodnie czekałam, aż urząd wyznaczy kolejny termin wizyty. W Niemczech można by było to załatwić jednym mailem lub telefonem.
Ta różnica jest widoczna tylko w urzędach, czy w codziennych kontaktach między ludźmi również?
Mam wrażenie, iż Niemcy częściej się do siebie uśmiechają i zagadują do siebie choćby podczas spaceru w parku lub w sklepie. Oni naprawdę próbują nawiązać jakieś relacje.
Polacy ciągle są zamyśleni, zabiegani, nie mają na to czasu. Każdy pędzi we własną stronę. Niedawno w Żabce młody sprzedawca powiedział mi: „Dziękuję za zakupy. Miłego dnia”. To było zaskakujące, bo rzadko u nas można spotkać się z taką reakcją. Z pewnością małe, osiedlowe sklepy, funkcjonują inaczej, niż wielkie dyskonty.
Uważam też, iż w Polsce rodzice przesadzają czasem z dodatkowymi zajęciami dla dzieci.

„Uważam, iż w Polsce rodzice przesadzają czasem z dodatkowymi zajęciami dla dzieci”
W Niemczech nie ma ich tak dużo?
Tam liczba dodatkowych zajęć często uzależniona jest od wieku dziecka. Mniejsze dzieciaki nie są tak obciążone. Wydaje mi się, iż w Polsce już małe dzieci mają zajęć po kokardę i rodzice ciągle czegoś od nich wymagają. Rozumiem, iż chcą dla nich jak najlepiej, iż chcą zapewnić im świetny start, ale ten wyścig szczurów często mija się z celem.
Jako pedagog uważam, iż trzeba dać też dziecku czas i przestrzeń, by się twórczo ponudziło. Pamiętam zresztą swoją młodość, iż nie było takich możliwości, telefonów, ani internetu, a i tak myśmy się wcale nie nudzili, bo większość czasu spędzaliśmy na świeżym powietrzu.
Zdaje się, iż Niemcy dość aktywnie spędzają weekendy?
Zdecydowanie. Weekend to przede wszystkim czas dla siebie i dla rodziny. Często zaczyna się dość leniwie, bo na przykład u mnie w domu ten, kto wstaje pierwszy, idzie po bułki, ale na pewno nie jest to 6, czy 7 rano. Wszystko robi się na luzie, nie musimy się z niczym spieszyć.
Po śniadaniu organizujemy sobie dzień. Jak mamy ochotę na wycieczkę, to jedziemy na przykład zwiedzać zamek lub chodzić po górach albo jeździć na rowerze. Staramy się spędzić jak najwięcej czasu razem i wcale nie jest tak, iż to niemieckie życie jest takie perfekcyjne, jak od linijki. To jedynie stereotyp. Kolejne moje wielkie zaskoczenie, to niemiecki Kościół katolicki.
Dlaczego?
Kościół w Niemczech jest dla ludzi, a nie ludzie dla Kościoła. Ksiądz rozumie, iż powinien posługiwać innym. Można do niego przyjść i poprosić o poświęcenie czegoś i on nie wyznacza terminu, nie wymaga jakichś podpisów albo odsyła na dyżur, kiedy kancelaria parafialna jest otwarta. Po prostu zakłada stułę i święci. Nie ma żadnych ceregieli, jakie można spotkać w Polsce.

„Kościół w Niemczech jest dla ludzi, a nie ludzie dla Kościoła”
Inny przykład: moja córka chodziła do katolickiego przedszkola, które było obok kościoła. Proszę uwierzyć, iż ksiądz nie robił żadnego problemu, żeby dzieci z przedszkola kopały sobie piłkę o kościół. Po prostu raz w miesiącu przychodził kościelny i zrzucał im piłki z rynny. Nie było żadnych problemów, iż te dzieci komuś przeszkadzają albo iż coś niszczą. Trudno mi sobie wyobrazić takie sytuacje w Polsce.
Pamiętam jeszcze jedną sytuację w Wielką Sobotę, gdy ktoś z naszej parafii zapytał mnie, czy zostanę na ognisko. Parafianie razem z księżmi palili palmy z zeszłego roku i czuwali całą noc, aż Jezus Chrystus zmartwychwstanie w Niedzielę Wielkanocną. Niektórzy przynieśli jedzenie, inni picie, jeszcze inni pełnili wartę przy ognisku. To całonocne czuwanie było niesamowite.

„Jeśli chodzi o takie sprawy, jak internet, banki, płatności, ale też recepty, czy wizyty online u lekarza, to Polska jest znacznie dalej, niż Niemcy”
Niemiecki Kościół kojarzy nam się też mocno z niemiecką drogą synodalną, czyli tak daleko idącymi zmianami w Kościele katolickim, iż krytykował je choćby sam papież Franciszek.
Mam wielu znajomych, którym źle jest z tym, iż Kościół katolicki z różnych powodów ich odrzuca. Mnie też jest niezmiernie przykro, iż jako rozwódka nie mogę przyjmować komunii świętej i zalegalizować swojego drugiego związku.
Wydaje mi się, iż w Polsce też wiele osób jest otwartych na tę inność, bo choćby tutaj coraz więcej osób żyje w związkach partnerskich. Uważam, iż prawo w takich przypadkach powinno być bardziej po stronie tych ludzi.
„W Polsce poznałam wspaniałych ludzi”
Jak po tych 24 latach odnajduje się pani w Polsce?
Może odpowiem anegdotą: moje pierwsze święta wielkanocne po powrocie były wielkim zaskoczeniem. Tradycyjnie zaplanowałam je po swojemu, czyli w Wielką Sobotę trochę pospałam, poszłam pobiegać i pospacerować, a na koniec zmęczona wylądowałam pod jakimś Carrefourem, by zrobić zakupy na święta. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, iż sklep był otwarty tylko do godz. 14. Chciałam też zaprosić moich bliskich na obiad na mieście, ale wszystkie restauracje w naszej okolicy były pozamykane. W Niemczech jest taki zwyczaj, iż w trakcie świąt ludzie właśnie chcą odpocząć i choćby nie gotują, tylko wychodzą do restauracji.
Mam to szczęście, iż poznałam w Polsce wspaniałych ludzi. To przyjaciele i znajomi mojego partnera. Razem spędzamy dużo czasu, biegamy po górach, jeździmy na różnego rodzaju festiwale i bardzo dbamy o siebie. To wcale nie są jakieś drogie wyjazdy all inclusive. Każdy z nas kocha góry i czasem spontanicznie wyskoczymy w Karpaty lub Sudety. Jemy paprykarz szczeciński, ale i tak jest wspaniale. Dopiero teraz widzę, jakie to ważne być w grupie, która cię akceptuje, docenia i uważa, iż jesteś wyjątkowa właśnie taka, jaka jesteś.

„Zwykła paczka kawy w Aldi kosztuje 69 zł, a w Niemczech za to samo płaciłam 12 euro”
Wspomniała pani o zakupach w supermarketach. Jaka jest różnica w cenach i w jakości produktów w tych samych marketach w Polsce i Niemczech?
Bardzo dziwi mnie to, iż niektóre produkty u nas są choćby droższe, niż za granicą. Na przykład zwykła paczka kawy w Aldi kosztuje 69 zł, a w Niemczech za to samo płaciłam 12 euro. Za jogurt płaciłam 99 centów, a tu kosztuje ponad 6 zł. Droższe są też produkty wegetariańskie. Mam wrażenie, iż w ogóle jedzenie w Polsce jest dużo droższe.
Z kolei nie powiedziałabym, iż Polacy dostają gorsze produkty. W tych rzeczach, które ja kupuję, nie widzę żadnej różnicy.
W Polsce życie jest droższe?
Na pewno są takie rzeczy, które są droższe, a przecież Polacy wcale nie zarabiają więcej od Niemców. Niedawno musiałam ubezpieczyć samochód i na polskie realia wyszło mi prawie 1 tys. 800 zł więcej niż tam. Nie mogłam w to uwierzyć.
Zastanawiam się czasem, jak Polacy to robią, iż zarabiając mniej, niż przeciętny członek Unii Europejskiej, są w stanie pozwolić sobie na tak dużo rzeczy?
Po prostu jesteśmy kreatywnym narodem. I Polska też w ostatnich 20 latach bardzo się zmieniła na plus.
Oczywiście, iż tak! jeżeli chodzi o takie sprawy, jak internet, banki, płatności, ale też recepty, czy wizyty online u lekarza, to Polska jest znacznie dalej, niż Niemcy. Dla mnie to było bardzo duże i pozytywne zaskoczenie. Sama zresztą musiałam się nauczyć np. płatności BLIK.
Wydaje mi się, iż już mało kto jeździ po samochody do Niemiec, ponieważ Polacy nierzadko kupują dużo lepsze samochody, niż widziałam tam. Bardzo dużo pięknych aut jest na polskich ulicach.
Polacy dużą wagę przykładają do renowacji starych kamienic, starych miast. Byłam niedawno w Katowicach, czy Bytomiu i nie mogłam uwierzyć, jak wspaniale to wszystko jest odnowione. Polska niesamowicie rozwinęła się również pod względem turystycznym. Tyle nowych hoteli, pensjonatów, domków do wynajęcia. To wszystko robi wielkie wrażenie.

Centrum Katowic
Polska to jest miejsce, w którym już pani zostanie, czy nie zamyka sobie pani szans na powrót do Niemiec?
Nie wiem, co przyniesie ten rok i jak będzie z moją pracą. Mam nadzieję, iż wiele rzeczy nie przygniecie mnie mentalnie, bo rzeczywiście dużo się ostatnio dzieje.
Codziennie się przyzwyczajam i czegoś się uczę. Choćby tego, jak wyposażone są sklepy w Polsce i gdzie co leży w marketach na moim osiedlu. Muszę przyznać, iż dalej jeszcze w moim domu mam wszystko podpisane w języku niemieckim, co doprowadza czasem mojego partnera do szału. Albo na przykład mamy dwa konta na Netflixie: on ogląda po polsku, a ja po niemiecku (śmiech).
Udaje się znaleźć kompromis.
Kiedyś powiedzieliśmy sobie, iż obojętnie gdzie, ale najważniejsze, żeby być we dwoje. Niekoniecznie to muszą być Niemcy, czy Polska. Ja zakochałam się w Czarnogórze. Uważam, iż to najpiękniejsze miejsce, jakie dotąd odwiedziłam. Bardzo bym też chciała być blisko moich przyjaciół, których kocham ponad życie.
Czyli wcale nie jest najważniejsze gdzie, a przede wszystkim z kim?
Zdecydowanie to ludzie tworzą te wyjątkowe miejsca.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: szymon.piegza@redakcjaonet.pl
Czytaj inne artykuły tego autora tutaj.