Przemoc zaprasza do przemocy. Zaprzeczyłbym swojej duchowej drodze, gdybym poddał się tej logice.
Publikujemy oświadczenie o. Mateusza Filipowskiego OCD, które ukazało się na jego profilu na Facebooku.
Śródtytuły pochodzą od redakcji Więź.pl.
Po wieczne i najważniejsze: kocham Cię!
Co robi z człowiekiem hejt? Co próbuje ze mną zrobić fala przemocy?
Po pierwsze, chce podważyć całe dotychczasowe moje działanie. Zdyskredytować – nie tylko to, czego podjąłem się w imię Ewangelii, ale również całą moją posługę duchową i duszpasterską, jaką do tej pory czyniłem i czynię, jako karmelita bosy oraz prezbiter.
I choć na poziomie racjonalnym mam świadomość, iż to nie jest prawda, to jednak przemoc i nienawiść (hejt) tak działają. Próbują wciągnąć człowieka w ciemność, która pochłania i obezwładnia działania oraz tożsamość ludzką.
WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
W tym miejscu chciałbym podziękować rzeszy ludzi, którzy ofiarowali mi mnóstwo wsparcia oraz stanęli w mojej obronie, zarówno publicznie, jak i prywatnie. Dziękuję moim braciom, przyjaciołom, wielu ludziom dobrej woli. Dziękuję publicystom katolickim, teologom, księżom, również biskupom. Ludziom, którzy od lat służą Kościołowi i ten Kościół współtworzą, zgodnie z tym, co rzeczywiście jest ewangeliczne i katolickie.
W momencie, w którym człowiek podważa sam siebie oraz swoje działania, niezwykle ważne było usłyszeć z samego wnętrza Kościoła: twoje posługiwanie jest dobre, jest potrzebne, jest również zgodne z tym, co głosi Chrystus oraz w tej chwili Kościół.
Choć przemoc słowna jest krzykliwa i próbuje człowieka ściągnąć ku różnym przepaściom, to jednak te setki prywatnych i cichych wiadomości – na które, wybaczcie, ale nie jestem w stanie dziś odpowiedzieć – są pełne światła i nadziei, które podnoszą człowieka w chwili zwątpienia.
Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna, niezależnie od tego, czy wspierał mnie publicznie czy prywatnie, słowem czy modlitwą. Dziękuję.
Przemoc zaprasza do przemocy
Po drugie, przemoc zaprasza do przemocy. Próbuje wciągnąć człowieka do tego, aby odpowiedzieć tą samą logiką. Nie zamierzam się jednak poddawać tej logice w swoim życiu. Nie chcę uczestniczyć w żadnej przemocowej narracji. Zarówno względem osób, które spotykam w moim codziennym życiu, jak również względem osób, które publicznie oraz prywatnie mnie atakowały.
Chciałbym tu odnieść się do Pani Kai Godek, która publicznie i dwukrotnie zasugerowała moje skłonności pedofilskie, w związku z organizowanymi rekolekcjami.
Szanowna Pani,
zaprzeczyłbym całej swojej duchowej drodze, gdybym poddał się jakiejkolwiek logice przemocy. Osobiste spotkanie z Ewangelią zaprasza mnie dziś do tego, aby powiedzieć Pani szczere: wybaczam. Naprawdę wybaczam! Mam głęboką nadzieję, iż dobry i miłosierny Bóg nigdy nie wypomni Pani tego składanego fałszywego świadectwa przeciwko mojej osobie.
Wiele osób, sugerowało mi również wszczęcie procesu cywilnego o zniesławienie. Kiedy zacząłem się nad tym zastanawiać, przyszło do mnie, iż trwa w tej chwili Rok Jubileuszowy, w którym jesteśmy również zaproszeni do tego, aby darować sobie winy, aby wchodzić w przestrzeń pojednania – również w to pojednanie, które dokonuje się w drodze do sądu (Mt 5,25). Wierzę, iż miłosierdzie odnosi triumf nad sądem. Podkreślam przy tym, iż jest to moja decyzja dotycząca moich tzw. „dóbr osobistych”, a nie ogólna zachęta do rezygnowania z rozstrzygania spraw na drodze sądowej, co często jest niezbędne i w pełni uzasadnione.
Szanowna Pani,
Ostatecznie Pani, tak jak ja, jesteśmy zarówno ukochanymi dziećmi Miłującego Boga, jak i dobrymi łotrami starającymi się żyć Ewangelią. Wobec tego nie chcę przestać widzieć w Pani siostry, skoro mamy wspólnego Ojca w niebie.
Proszę jednak również Panią o zastanowienie się nad tym wszystkim, co Pani pisze. Pani język oraz sposób postrzegania rzeczywistości jest niezwykle raniący. W swoich postach dotknęła Pani i zraniła zarówno osoby homoseksualne, biseksualne, transpłciowe, jak i ich rodziców, do których są skierowane rekolekcje.
Pośrednio uderzyła Pani również w osoby skrzywdzone seksualnie, dla których jestem duszpasterzem. Liczne osoby, którym posługuję – wobec bezpodstawnych zarzutów, które mi Pani uczyniła – poczuły się również zranione. To są ich odczucia, które przekazuję. Proszę więc mieć świadomość, iż pewne Pani wypowiedzi są jak fala tsunami. Pozostawiają po sobie potężne zniszczenia. Proszę na przyszłość postarać się dojrzeć po drugiej stronie sporu żyjącego człowieka.
Chcę wierzyć, iż to wszystko, co Pani pisze, nie wynika ze złej woli, ale z jakichś lęków i ograniczeń, które ostatecznie w sobie wszyscy nosimy.
Chciałbym również wyrazić moje współczucie oraz zapewnić o mojej solidarności w tym, iż i Pani doświadczyła w ostatnim czasie – jak sama się Pani dzieli – przemocy. Powodem jest to, iż wychowuje Pani dziecko z niepełnosprawnością. Nie ma we mnie również zgody, aby traktować w tak przemocowy sposób jakąkolwiek matkę podejmującą trud wychowawczy.
Noszę w sobie głęboką nadzieję, iż obudzimy się któregoś dnia w Polsce, w której żadna osoba nie będzie doświadczała przemocy. Przemocy, która ostatecznie zawsze niszczy i poniża godność człowieka.
Nie rezygnujmy z braterskiej relacji
Chciałbym się również zwrócić do Pana redaktora Pawła Chmielewskiego. Gdyby kiedykolwiek chciał Pan ze mną porozmawiać, to proszę mieć świadomość mojej otwartości. Możemy się w wielu sprawach nie zgadzać, jednak nie chcę nigdy rezygnować z braterskiej relacji, która jest pierwsza i wyjściowa dla budowania Królestwa Bożego, bo o to, zarówno mnie, jak i Panu chodzi.
Myślę, iż po szczerej rozmowie – choćby gdybyśmy nie we wszystkim się dalej zgadzali – to na pewno byłoby więcej braterskiego zrozumienia dla swoich stanowisk. Uprzedzające założenia niczemu nie służą, co najwyżej pokusie podpadnięcia w manipulującą narrację.
Rodzicielstwo w centrum
Odnośnie całej dyskusji, która przez cały czas przetacza się przez internet, chciałbym jedynie przypomnieć, iż organizuję rekolekcje dla rodziców dzieci homoseksualnych, biseksualnych, transpłciowych. Podkreślam, iż są to rekolekcje dla rodziców. Ich rodzicielstwo, ich relacja z własnymi dziećmi jest tu postawiona w centrum.
Po drugie, chciałbym podkreślić, iż będą to rekolekcje, a nie debata akademicka, sympozjum naukowe czy też panel dyskusyjny. Rekolekcje to czas modlitwy, stworzenia bezpiecznej wspólnoty, otulenia swoich ran i bólu, otwarcia się na Bożą miłość, która również będzie mogła się dalej rozlewać na relacje rodzinne. We wszystkim i zawsze chodzi o miłość.
W związku z tym, iż rekolekcje są czasem, w którym bezpieczeństwo jest fundamentalne dla uczestników, podjąłem decyzję o zmianie ich miejsca. Nowe miejsce rekolekcji będzie znane tylko ich uczestnikom.
Jako iż na rekolekcje zapisało się już kilkadziesiąt osób i zgłoszenia wciąż napływają, szukam ośrodka rekolekcyjnego, który w jednej, bądź dwóch/trzech turach (w zależności od ilości miejsc, jak i ilości zgłoszeń), przyjmie nas i zapewni nam bezpieczną przestrzeń w tym rekolekcyjnym czasie. W tej sprawie proszę do mnie pisać prywatnie.
Po pierwsze: człowiek
Odnoszę się też do kwestii użytego przeze mnie akronimu oraz tęczowej flagi przy plakacie rekolekcyjnym. Rozumiem krytykę, zarzuty oraz lęki wielu ludzi. W żaden sposób nie chcę wchodzić w debatę, która tak bardzo rozpala opinię publiczną.
Ze swej strony mogę powiedzieć, iż ja sam pod tymi symbolami dostrzegam po pierwsze człowieka i zawsze człowieka będę chciał widzieć. Moją zaś logiką życia zawsze (mam nadzieję) pozostanie logika Ewangelii. o ile zaś inni odczytują pod tymi symbolami coś innego, to możemy o tym rozmawiać, jednak nie zgadzam się na przypisywanie mi tysiąca różnych rzeczy, które do mnie nie przynależą.
Tym, co sprawiło, iż chciałem pozostać w Kościele, nie był nienawistny język i przemocowa narracja, ale naprawdę ojcowskie, pełne przyjęcia i miłości towarzyszenie i świadectwo pewnego zakonnika
o. Mateusz Filipowski OCD
Przyjmuję, iż popełniłem prawdopodobnie jakiś błąd komunikacyjny, który wzbudził w wielu ludziach różnego rodzaju odczucia, niepokoje, obawy. O tych obawach, lękach, niepokojach oraz różnych innych rozwiązaniach możemy i powinniśmy rozmawiać.
Proszę mi jednak pozwolić stać na stanowisku, iż zawsze chcę widzieć przede wszystkim człowieka. Żywego, stworzonego na obraz i podobieństwo Boże, podarowanego na drodze życia, z niezmywalną godnością, osobistą historią i wszystkim tym, co przynależy do człowieczeństwa.
Nadzieja
I na koniec wyznam, iż osobiście upatruję dopust Boży zarówno w tej całej dyskusji, która się przetoczyła, jak również w tym, co mnie osobiście spotkało.
W jakieś mierze ta sytuacja obnażyła „zamysły serc wielu”. Pokazała to, co tak pięknie dzisiaj napisał Dominik Dubiel SJ, a co pozostaje mi jedynie zacytować, bo nie znajdę słów, które lepiej oddałyby to, co również i we mnie jest:
„Przede wszystkim internet obnaża pewną prawdę, która przed erą mediów społecznościowych nie rzucała się tak w oczy: Ewangelia przyniesiona przez Jezusa Chrystusa słabo przyjęła się na szerszą skalę. Nauczanie Chrystusa o bezwarunkowej miłości Boga, który sprawia, iż słońce wschodzi nad złymi i nad dobrymi i deszcz pada na dobrych i złych, jak gorszyło słuchaczy rabbiego z Nazaretu dwa tysiące lat temu, tak gorszy i dzisiaj.
Powiew nadziei, iż w naszej skomplikowanej słabości nie jesteśmy skazani na zbawianie się własnymi siłami, bo Bóg już nas zbawił, schodząc do poziomu naszej ludzkiej biedy (której każdy ma wystarczająco), jest zwalczany jako myśl niebezpieczna, szkodliwa i wywrotowa. Przecież «tamci» uznają, iż nie muszą się nawracać, gdy usłyszą coś takiego.
Radość, iż wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Ojca, iż wszyscy jesteśmy przez Niego tak samo kochani, musi zostać szybciutko stłamszona. Przecież «tamci» będą chcieli coś zmienić albo dorwać się do władzy. I wszystko się rozwali. Już nie mówiąc o tych, którzy są poza Kościołem.
Może to ja jestem w błędzie. Może to te wszystkie osoby, które tłumaczą mi, iż wyznaję fajnokatolicyzm, pluszowe chrześcijaństwo i modernizm, mają rację. Może faktycznie w chrześcijaństwie chodzi o to, żeby wszystkich zmusić do tego, żeby wierzyli tak, jak mówi Kościół. Żeby zaorać, ośmieszyć tych, którzy myślą inaczej. «Obronić prawdę».
Może faktycznie świadectwo życia nakierowanego na bezwarunkową miłość i niesienie nadziei dla wszystkich – zwłaszcza dla ubogich, wykluczonych, osamotnionych, niepewnych swojego jutra – jest niewystarczające. Być może.
Ale na ten moment nie wierzę w inny Kościół. Kościół inny, niż żyjący prawdą o miłości Boga do każdego człowieka i wzywający do miłości, pokoju i pojednania, staje się smutną karykaturą. Już nie sakramentem zbawienia, zaczynem nadziei i wolności, już nie ziarenkiem Królestwa Niebieskiego wśród nas, ale kolejną instytucją, kolejną ideologią walczącą o swoje wpływy.
Wątpię w globalną zmianę przy tak dużych i fundamentalnych różnicach.
Ale też choćby nie tyle wierzę, co doświadczam Kościoła, który w różnych miejscach żyje Ewangelią. Raz lepiej, raz gorzej, ale próbuje. Wcale nie odrzucając hierarchii i Tradycji (a choćby wielu tradycji przez małe t), ale skupiając się na tym, co do znudzenia powtarzał Pan Jezus: «Abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem». Tak zwyczajnie. W relacjach z konkretnymi ludźmi. W bliskości z tymi, którzy czują się zapomniani i odrzucani. W prostocie liturgii, pacierza, medytacji, adoracji. W normalności pachnącej Bogiem. Tyle jest w naszym zasięgu. To mi daję nadzieję”.
Dziękuję, Dominiku!
Nie przemoc, ale towarzyszenie pełne miłości
Jeśli zaś chodzi o moje osobiste doświadczenie, mam jedną refleksję wypływającą z duchowego przeżycia. Nie jest fajnie być w centrum zainteresowania; nie jest również niczym fajnym doświadczać tego, czego się doświadcza; nie jest fajne cierpieć i zmagać się z natłokiem myśli oraz najróżniejszymi, często skrajnymi emocjami.
Wobec doświadczanej przemocy doszło do mnie w całej namacalności osobistego przeżycia, jak niezwykle trudne musi być codzienne życie osób homoseksualnych, biseksualnych, transpłciowych oraz ich rodziców, którzy doświadczają tego wszystkiego w swojej codzienności. Gdybym miał czegoś takiego doświadczać nieustannie w Kościele, myślę iż nigdy w tym Kościele bym nie chciał pozostać.
Zresztą, ja również posiadam swoje doświadczenie przemocowości w Kościele z lat nastoletnich. Tym, co sprawiło, iż chciałem pozostać w Kościele, nie był nienawistny język i przemocowa narracja, ale naprawdę ojcowskie, pełne przyjęcia i miłości towarzyszenie i świadectwo pewnego zakonnika, o którym już tu kiedyś pisałem. To zaś moje współodczuwanie w bólu i doświadczonej przemocy, pozostaje mi jedynie ofiarować Dobremu Bogu w intencji tych rodziców, którzy się zapisali na rekolekcje oraz w intencji błogosławionych owoców tego duchowego spotkania.
Wiele podmiotów medialnych – zarówno kościelnych, jak i świeckich – pisze, iż pragną ze mną porozmawiać na temat wspomnianych rekolekcji. Nie mam żadnych obiekcji co do tego, żeby z mediami rozmawiać, niezależnie, którą stronę one reprezentują, ponieważ osobiście uważam, iż rozmowa jest czymś, co rzeczywiście buduje i poszerza horyzonty.
Jednak ze względu na ochronę mojego osobistego dobra na dzień dzisiejszy nie będę w sprawie rekolekcji udzielał jakichkolwiek wywiadów. Mam zamiar całkowicie skupić się na rodzicach oraz rekolekcjach, które dla nich przygotowuję.

4 godzin temu




![[FOTO] Nowy magazyn Caritas Diecezji Kieleckiej](https://www.emkielce.pl/media/k2/items/cache/066da897368242869c7877d607c01654_XL.jpg)


![Bp Radosław Zmitrowicz: matki poległych ukraińskich żołnierzy dają mi lekcję nadziei [ROZMOWA]](https://misyjne.pl/wp-content/uploads/2022/10/mid-epa10244149_2.jpg)


