
„Skutki brania chemii odeszły, wszystko się unormowało w moim organizmie, dostałam apetyt” – to opis rzekomego uzdrowienia z raka piersi, którego miał dokonać ks. Łukasz Prausa. Kilka miesięcy po jego śmierci, dzięki modlitwom kierowanym do nieba, gdzie zmarły kapłan, według czcicieli duchownego, przebywa.

Ks. Łukasz Prausa zmarł w marcu 2025 r. – fot. screen z kanału You Tube Archidiecezji Łódzkiej
Kolejne relacje o uzdrowieniach z nieba zamieszcza facebookowy profil sympatyków ojca Łukasza – bo w ten sposób kapłana suspendowanego przez Kościół nazywają jego wyznawcy. A w miejscu, w którym ks. Prausa odprawiał masowe „msze o uzdrowienie”, wciąż pojawiają się świeże kwiaty.
Czy jednak wiązanki są hołdem dla ojca Łukasza? Czy może dla Matki Bożej, która na polanie pod Sieradzem miała objawiać się już od lat osiemdziesiątych?
Kontrowersyjne życie ks. Łukasza Prausy
Historię rzekomego cudotwórcy opisaliśmy w Onecie ze szczegółami. W 2015 r. wyświęcił go na kapłana warszawski kardynał Kazimierz Nycz. Młody ksiądz najpierw pełnił posługę w jednej z poznańskich parafii. Potem ks. Prausa przeprowadził się do Łodzi, gdzie zaczął prowadzić „modlitwy o uzdrowienie i uwolnienie”. W końcu miejscem tych spotkań – choćby dla tysiąca zgromadzonych – stała się polana pod Sieradzem.
Jednak rzekomych uzdrowień ks. Prausy nie uznał Kościół. Co więcej, suspendował kapłana, czyli zakazał mu wykonywania aktów władzy święceń kapłańskich, a także noszenia stroju duchownego. Zakazu ksiądz, działający w woj. łódzkim, nie przestrzegał. W stanie takiej „niełaski” 40-letni ojciec Łukasz w marcu 2025 r. przegrał walkę z nowotworem, zabierając do grobu kilka tajemnic: m.in. związanych z pieniędzmi, które gromadził jako „cegiełki”, będące formą wdzięczności wiernych za udział w spotkaniach na polanie (tej sprawie przyglądała się Izba Administracji Skarbowej w Łodzi).
Wciąż świeże kwiaty na „polanie cudów”. Dla Matki Bożej czy dla ojca Łukasza?
Pod koniec lata 2025 r. pod figurą Maryi pachną świeże kwiaty, trawa jest skoszona, a ławki w równych rzędach odmalowane. Kto teraz dba o polanę, na której ks. Prausa gromadził tłumy jeszcze w zeszłym roku?

Polana w Rudzie pod Sieradzem
– Pomagają ci, co przyjeżdżają z Łodzi, ale i z dalszych miast – opowiada senior, który siedzi pod wiatą w pobliżu figury Matki Boskiej na polanie we wsi Ruda pod Sieradzem. Jest czwartek, sierpniowe popołudnie. Senior przedstawia się jako Zygmunt Oganiaczyk, 92-latek, zaglądający na polanę codziennie. Pochodzi z sąsiedniej miejscowości, ale w tej chwili mieszka w Rudzie u córki.
– Modlę się o zdrowie i żeby jeszcze nasza Matuchna tutaj ze mną była. Czuję jej obecność – mówi Oganiaczyk.

Zygmunt Oganiaczyk, codziennie odwiedzający „polanę cudów”
Bowiem senior należy do grupy wierzącej w prawdziwość objawień Matki Boskiej w Rudzie, które miały rozpocząć się 13 listopada 1985 r. Maryja – według przekazów rolnika Stanisława Ślipka, podającego się za świadka objawień – nakazała w Rudzie m.in. odmawianie modlitw w intencji powodzenia kolejnych pielgrzymek Jana Pawła II oraz zapobieżenia nowej wojnie światowej.
Ślipka zmarł w 2006 r., Matka Boska nikomu innemu w Rudzie już się nie objawiała.
– A czemu Stanisław miałby zmyślać? – pyta Oganiaczyk. – Był, jak ja, prostym i mało zamożnym rolnikiem, który dorabiał przy budowie drogi przez wieś w latach osiemdziesiątych, zresztą przy tej budowie pracowaliśmy razem i tak się zaczęła nasza przyjaźń – dodaje.

Fragment „polany cudów”
Chociaż Ślipka opisywał każde z objawień w dzienniczku, Kościół ich nie uznał.
– W kościele są księża, a tutaj są ludzie. Ale ja się modlę do Matuchny i na polanie i w naszej parafialnej świątyni – kończy Oganiaczyk. W „uzdrowieńczych mszach” na polanie z ks. Prausą senior nie uczestniczył, ale słyszał o nich i nie ocenia tego człowieka. 92-latkowi zależy przede wszystkim na tym, żeby jak najwięcej chrześcijan dowiedziało się o maryjnych objawieniach jego zmarłego przyjaciela.
Jest już sukcesor ks. Prausy?
W Rudzie żyje kilka rodzin wierzących w maryjne objawienia w ich wsi (w tym spokrewnieni ze zmarłym Ślipką). Lokalny Kościół raczej zbywa ich milczeniem.
– To nie jest temat kazań naszego proboszcza – mówi dziewczyna spotkana pod remizą OSP, na oko 20-latka. – Ja wierzę w objawienia, bo taką wiarę przekazała mi w domu mama – dodaje.

Figura na polanie w Rudzie pod Sieradzem
Młoda mieszkanka wsi zdradza, iż wierzący w objawienia spotykają się na polanie w wybrane niedziele. Wtedy obchodzą oni polanę trzykrotnie, śpiewając maryjne pieśni (w Rudzie można usłyszeć, iż polana należy w tej chwili do mieszkańca nieodległej Wielkopolski, przychylnego krewnym Ślipki).
A bywa, iż do modlitw „lokalsów” dołączają, ci, którzy przyjeżdżają, aby powspominać w Rudzie „uzdrowieńcze msze” ojca Łukasza. W połowie czerwca – czyli trzy miesiące po śmierci ks. Prausy – takie spotkanie miał choćby prowadzić inny kapłan, spoza miejscowej parafii.
Kontakt z autorem: maciej.kalach@redakcjaonet.pl