Papież – wyborczy nabój PiS

1 rok temu

Jana Pawła II zaczął bronić trzeci sort polityków: Mejza, Czarnecki, Tarczyński… Widocznie tak musi być

Papież wiecznie żywy. Jan Paweł II zmarł 2 kwietnia 2005 r., czyli 18 lat temu. A i tak wciąż jest kluczową postacią na polskiej scenie politycznej. o ile ktoś w to wątpi, teraz ma okazję się przekonać. Bo PiS testuje jego siłę – wierząc, iż taka postać jako główne hasło wyborcze da tej formacji trzecią kadencję.

Oto coś niewyobrażalnego, z tamtego świata. W 2015 r. PiS wygrało, bo Polska była w ruinie, a w powietrzu wisiała smoleńska atmosfera, w 2019 r. – bo straszyło inwazją osób LGBT, a teraz ma wygrać, żeby obronić Jana Pawła II. Czy tak się stanie?

Wszyscy choć trochę interesujący się sprawami publicznymi wiedzą, iż w stacji TVN 24 wyemitowany został reportaż „Franciszkańska 3”, z którego mogliśmy się dowiedzieć, iż Karol Wojtyła, jeszcze jako biskup krakowski, tuszował przypadki pedofilii, przenosząc skompromitowanych księży do innych parafii.

I się zaczęło. PiS rzuciło wszystko, co miało, by bronić Jana Pawła II. To on rozgrzewa emocje, to on wyznacza nowe linie politycznych podziałów. Linie, które – wreszcie! – służą ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego. Tu nikt nie ma wątpliwości – większość Polaków jest za obroną dobrej pamięci o Janie Pawle II, gorszy się, gdy jest on atakowany. Ba! Czuje się zobligowana do jego obrony.

Nie dziwmy się zatem, iż prawicowi publicyści dmą w surmy zwycięstwa. Bracia Karnowscy już ogłosili, iż sprawa Jana Pawła II zadecydowała o wyniku jesiennych wyborów, iż PiS zwycięstwo ma w kieszeni. Bo dla wielu Polaków nieprzychylne słowo na temat Wojtyły to świętokradztwo. To atak na Polskę.

Błyskawicznie reagując na reportaż w TVN 24, PiS przejęło polityczną inicjatywę. Narzuciło innym pole gry i własne zasady. Jego liderzy machali w Sejmie portretami papieża. Tych obrońców pamięci Jana Pawła II obrodziło zresztą więcej. I pewnie nie jest to dobra wiadomość dla PiS. Bo w szeregu obrońców świętości możemy dojrzeć takie autorytety jak Łukasz Mejza („73% Polaków deklaruje, iż św. Jan Paweł II jest istotną postacią w ich życiu! Ja się do nich zaliczam, a Ty?” – to jego pytanie), Dominik Tarczyński czy Ryszard Czarnecki, który dramatycznie woła: „Ciekawe, iż ci sami, którzy chcą szukać w papieskim stogu siana pedofilskiej igły, milczą o pedofilii w środowiskach artystów, polityków czy dziennikarzy. Podłość kontra wielkość. Czy wygramy tę batalię o prawdę, o wizerunek świętego (sic!) Jana Pawła II – polskiego papieża, tak naprawdę zależy głównie od Twojej i mojej, nas wszystkich, mobilizacji!”.

Owszem, Mejzie odpowiadają kolejni oburzeni jego bezczelnością, m.in. Stockton Diabeł: „Ten bydlak, oszust i naciągacz stojący z wizerunkiem Jana Pawła II to hańba i największa krzywda, jaką @pisorgpl mógł uczynić Polakom”. Ale dysproporcja sił jest widoczna. I możemy tylko się przyglądać, jak inni uczestnicy politycznego meczu wiją się w niewygodnej sytuacji.

Spójrzmy na nich. Władysław Kosiniak-Kamysz, lider PSL. Jego wyborcy są szczególnie wyczuleni na pamięć o Janie Pawle II, więc Kosiniak-Kamysz woła gromko: ręce precz od papieża! I pisze na Twitterze: „Święty Jan Paweł II jest wielkim autorytetem dla Polaków i całego świata. Nie dajmy zniszczyć wszystkiego dobrego, co niósł: świadectwa wiary i patriotyzmu. Dziś przed Krzyżem Papieskim wyraziliśmy wdzięczność wobec Papieża Polaka za wolność, niepodległość oraz obudzenie narodu”. Tak grzmi Kosiniak-Kamysz, ale chyba wie, iż kilka mu to da. Bo PiS nie przebije, co najwyżej może do PiS się zapisać. I obserwować, jak Kaczyński zagarnia mu resztki wyborców, hula na jego polu.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 12/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Fot. Krzysztof Żuczkowski

Idź do oryginalnego materiału