Papież miłosierdzia

7 godzin temu
Czy Ksiądz Profesor miał okazję spotkać osobiście Ojca Świętego Franciszka?
– Tak, miałem taką łaskę. To było tuż po Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie – przywieźliśmy do Rzymu płytę „Dekalog”, jako rodzaj duchowej pamiątki tego wydarzenia. Chcieliśmy, by Ojciec Święty otrzymał coś symbolicznego, coś, co zostanie z nami jako pamięć o tamtym czasie. Wręczyliśmy mu tę płytę, uśmiechnął się, podziękował i pobłogosławił mnie – zrobił znak krzyża na moim czole, jakby zostawił coś więcej niż tylko gest. I już miał przejść do kolejnej osoby, gdy nagle… zatrzymał się. Dosłownie kilka kroków dalej spojrzał przez chwilę gdzieś przed siebie, po czym niespodziewanie wrócił. Patrzył mi prosto w oczy. Zastygłem – człowiek odruchowo zaczyna robić błyskawiczny rachunek sumienia, bo nie wie, czy czegoś nie przeoczył, czy nie powiedział czegoś niewłaściwego. I wtedy on powiedział to jedno, krótkie zdanie: „Módl się za mnie”. To było poruszające. Z jednej strony proste, niemal codzienne słowa, a jednak wypowiedziane przez Papieża – człowieka, którego miliony ludzi proszą o modlitwę. A on… zwraca się do ciebie, zwykłego księdza, z prośbą o duchowe wsparcie. Te słowa – „módl się za mnie” – były jak grom z jasnego nieba. Właśnie wtedy, na placu Świętego Piotra, zrozumiałem, jak bardzo ten człowiek był prawdziwy. Skromny. I jak głęboko przeżywał swoją misję. Dla mnie to było jedno z najbardziej przejmujących doświadczeń w kapłańskim życiu.
Idź do oryginalnego materiału