Papież Franciszek i odnowa Kościoła

1 dzień temu
Zdjęcie: Franciszek


Dzięki pontyfikatowi Franciszka Kościół już jest inny. Papież uruchomił procesy pozytywnych przemian, nie mając wcale ambicji, iż je dokończy – ale wierząc, iż mogą one na trwałe zmienić kościelny dyskurs.

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” wiosna 2025 jako część bloku tematycznego „Jak zabrać się za odnowę Kościoła”.

Myśląc o odnowie Kościoła pod koniec dwunastego roku pontyfikatu pierwszego w historii papieża z Ameryki Łacińskiej, nie sposób oderwać się od podsumowań. Zwłaszcza trwająca ciężka choroba 88-letniego dziś biskupa Rzymu skłania ku refleksji nad trwałością jego dziedzictwa. Życząc papieżowi powrotu do pełni sił fizycznych, chciałbym zatem rozważyć jego wkład we współczesną odnowę Kościoła.

Po 12-letnich rządach Franciszka I (tak będzie się o nim mówiło w przyszłości, choć sam nie chciał używać liczby porządkowej przy swym imieniu) Kościół już jest inny. choćby jeżeli efektem tych zmian jest wysoka nieprzewidywalność wydarzeń, jakie będą miały miejsce w kaplicy Sykstyńskiej, gdzie odbędzie się – prędzej czy później – kolejne konklawe, to jestem przekonany, iż świeżość pontyfikatu papieża Bergoglia odciśnie trwały ślad na życiu, praktyce i doktrynie Kościoła.

Mam na myśli zwłaszcza kilka procesów, które Franciszek zainicjował, nie mając wcale ambicji, iż je dokończy – ale wierząc, iż mogą one na trwałe zmienić kościelny dyskurs. Pomijam tu bardziej dyskusyjne aspekty tego pontyfikatu, jak: polityka wschodnia Stolicy Apostolskiej (równie mylna, co nieskuteczna); nadmiernie naiwne miłosierdzie wobec niektórych wpływowych przyjaciół (a może raczej: „przyjaciół”?) podejrzewanych o poważne przestępstwa; niezrozumiałe podtrzymywanie w procesach kanonicznych skandalicznego braku upodmiotowienia osób wykorzystanych seksualnie; ponowne spychanie do kościelnego „podziemia” miłośników liturgii trydenckiej. W tych dziedzinach kontynuacja linii Franciszka zdecydowanie nie jest wskazana.

Chcę skupić się na kilku wymiarach kościelnej odnowy, w których procesy rozpoczęte przez obecnego papieża są pozytywne i tak wielkiej wagi, iż choćby gdyby jego sukcesor przyjął kurs przeciwny niż on, to nie da się odwołać faktu, iż te interpretacje pojawiły się z papieskim błogosławieństwem. Niezależnie zatem od tego, jakie imię wybierze kolejny biskup Rzymu – Piusa XIII, Jana XXIV, Jana Pawła III, Benedykta XVII, Franciszka II czy jakiekolwiek inne – nieodwołalne dziedzictwo latynoskiego papieża pozostanie w Kościele znaczącym punktem odniesienia. Rzecz jasna, niektórzy nie uważają tych zmian za pozytywne, a wręcz przeciwnie – ale tym akurat nie będę się tu zajmował.

Zmiana epoki, nie tylko epoka zmian

Podstawowy kłopot ze współczesną sytuacją Kościoła jest taki, iż mamy do czynienia z wielkim przesileniem. Można wręcz mówić o multikryzysie, czyli sytuacji, w której różne przemiany i kryzysy szczegółowe współistnieją równocześnie, występują na bardzo wielu płaszczyznach i ujawniają się w bardzo różnych wymiarach oraz wzajemnie na siebie oddziałują (czasem używa się też, nie tylko w odniesieniu do Kościoła, określeń: polikryzys i wielokryzys)1.

Wpływy tych wszystkich kryzysów kumulują się. W efekcie mamy sytuację o wiele trudniejszą, niż gdyby każdy z nich występował z osobna. Gdy kardynał z Buenos Aires został papieżem, miał świadomość skomplikowania tych procesów. Nie szukał jednak czarodziejskiej różdżki, która zdoła gwałtownie odnowić Kościół – wiedział, iż to niemożliwe. Inicjował za to procesy, które mogą (choć nie muszą) zaowocować taką głęboką odnową w długiej perspektywie.

Sprawa jest choćby jeszcze bardziej skomplikowana, ponieważ w sytuacji multikryzysu znajduje się także świat, do którego Kościół jest posłany. Tempo zmian w każdej dziedzinie życia jest coraz szybsze, a kierunek zmian (zauważalny chociażby w wynikach wyborów w wielu krajach) – bardzo niepokojący. Odchodzi do przeszłości świat, który wydawał się stabilny i bezpieczny. Coraz silniejsze stają się lęki i niepokoje o przyszłość.

Franciszek przenikliwie dostrzegł, iż przeżywamy w tej chwili schyłek pewnej epoki ludzkich dziejów, iż żyjemy w historycznym czasie przejściowym, w jakiejś międzyepoce. Trafnie wyraził to, mówiąc do biskupów brazylijskich w lipcu 2014 r.: „Dziś jesteśmy w nowym momencie. […] nie jest to epoka zmian, ale jest to zmiana epoki”2. Później słowa te były wielokrotnie przez papieża powtarzane – tak jakby chciał, żeby zostały dobrze zapamiętane.

Pontyfikat Franciszka pokazuje, iż wbrew pozorom zmiana w Kościele jest możliwa. Warto więc znaleźć w tym procesie miejsce dla siebie i działać – krok po kroku

Zbigniew Nosowski

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Diagnoza ta w odniesieniu do odnowy Kościoła to apel o spojrzenie w przyszłość, a nie do powtarzania wzorców z przeszłości. To zachęta do szycia nowych bukłaków, do których wlane będzie nowe „wino” nieznanej jeszcze nowej epoki. Z takiej diagnozy wynika też Franciszkowe przekonanie, iż choć niezbędne są zmiany punktowe i nowe rozwiązania szczegółowe (on sam je w wielu miejscach wprowadza), to najważniejsze staje się nie „zawłaszczanie przestrzeni” już tu i teraz, ale właśnie uruchomienie procesów, które mogą zaowocować w przyszłości.

Uzasadniając takie podejście, papież przywoływał postać Jana Chrzciciela, który „wiedział, iż jego misją jest wskazywanie drogi, inicjowanie procesów, otwieranie przestrzeni, ogłaszanie, iż Inny był tym, który przynosił Ducha Bożego”3. Wśród tych Franciszkowych procesów chciałbym niżej wskazać pięć, które wydają mi się najważniejsze z punktu widzenia odnowy Kościoła.

1. Więcej synodalności, mniej hierarchiczności

Proces synodalny zainicjowany przez Franciszka już doprowadził do głębokiego przeobrażenia Synodu Biskupów, a w przyszłości może zaowocować nowym rozumieniem władzy w Kościele i bardziej ewangelicznymi strukturami eklezjalnymi.

Na własne oczy, jako świecki audytor Synodu Biskupów w latach 2001 i 2005, widziałem, jak bardzo instytucja ta była wówczas scentralizowana. Benedykt XVI wzbudził w 2005 r. entuzjazm wśród ojców synodalnych, wprowadzając jedną godzinę dziennie na swobodną dyskusję (wcześniej wszystkie wypowiedzi musiały być z odpowiednim wyprzedzeniem dostarczone na piśmie). Franciszek natomiast z otwartej dyskusji uczynił serce synodalności.

Ale to dopiero początek – nie zmieniając kościelnego prawa, papież zaczął stopniowo przekształcać zgromadzenie (tylko) biskupów w synod Kościoła. Brali w nim udział, jako pełnoprawni członkowie, nie tylko hierarchowie, ale także zwykli duchowni, osoby zakonne, świeccy – kobiety i mężczyźni. Także osoby bardzo młode, jak Julia Osęka (ur. 2001), która w tym numerze „Więzi” zabiera głos w dyskusji o dwudziestolatkach w Kościele (szkoda tylko, iż – choć wychowana na Mazowszu – reprezentowała Kościół z USA, choć z drugiej strony: gdyby studiowała w Polsce, to na synodzie by się nie znalazła).

Synodalność ma także aspekt teologiczny, i to kluczowy. Została przez papieża ukazana – i w teorii, i w praktyce – jako wymiar konstytutywny Kościoła. Mało tego, jak stwierdzili profesorowie katowickiego wydziału teologicznego, księża Jan Słomka i Grzegorz Strzelczyk, dokument końcowy synodu pozwala postawić tezę, iż w przyszłości jako ustrój Kościoła będzie przedstawiana właśnie jego synodalność, a nie hierarchiczność4.

Zmiana ta powinna pozwolić (za wiele lat, jak przypuszczam) na utworzenie nowych struktur eklezjalnych, także struktur władzy – już nie na wzór feudalno-monarchiczny, ale takich, które bardziej odzwierciedlać będą specyfikę i powołanie Kościoła. Kto wie, być może w ramach rozwoju doktryny Kościoła zostanie wypracowana także nowa odklerykalizowana teologiczna wizja diakonatu i prezbiteratu, w której możliwe staną się nowe rozwiązania dotyczące celibatu czy dopuszczenia kobiet do święceń (wydaje mi się, iż bez takiej nowej, synodalnie wypracowanej wizji wprowadzanie zmian w tym zakresie zaowocowałoby wieloma awanturami i podziałami).

2. Kobiety na czele kościelnych instytucji

Przez znaczną część pontyfikatu Franciszka promocja kobiet w Kościele pozostawała bardziej w sferze słownych deklaracji niż decyzji. W ostatnich latach, a zwłaszcza miesiącach, rzeczywistość nabrała jednak przyspieszenia. Kobiety zostały nie tylko uczestniczkami synodu czy wysokimi urzędniczkami w Kurii rzymskiej. W 2025 r. papież podpisał nominacje personalne, które już na zawsze zmienią sytuację kobiet w instytucjach kościelnych.

Dwie zakonnice objęły w tym roku kierownicze funkcje w strukturach kościelnych: najpierw s. Simona Brambilla została prefektką Dykasterii ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego (jej zastępcą jest kardynał!), a niedługo potem s. Raffaela Petrini stanęła na czele Gubernatoratu Państwa Watykańskiego.

Niezależnie, jakie imię wybierze kolejny biskup Rzymu – Piusa XIII, Jana XXIV, Jana Pawła III, Benedykta XVII czy Franciszka II – dziedzictwo latynoskiego papieża pozostanie znaczącym punktem odniesienia

Zbigniew Nosowski

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Sytuacja ta z pewnością wywrze wpływ na decyzje personalne w diecezjach. Niektórzy biskupi zaczną dostrzegać, iż choćby obowiązujące w tej chwili prawo kanoniczne nie wiąże nierozerwalnie pewnych urzędów ze święceniami prezbiteratu ani płcią męską. Stopniowo – za przykładem Watykanu – kobiety będą więc obejmowały niektóre decyzyjne stanowiska w strukturze Kościoła. Wiadomo, iż najtrudniej reformować mentalność, więc nie ulega wątpliwości, iż w tej dziedzinie przed nami długa droga, ale nie ma już z niej odwrotu.

Rzecz jasna, samo sprawowanie urzędów kościelnych przez kobiety nie gwarantuje bezbłędności podejmowanych decyzji czy sprawności działania instytucji. Ale nie tylko o administracyjną skuteczność tu chodzi. Wprowadzanie nowych standardów w tym zakresie przede wszystkim trafniej i czytelniej odzwierciedla w życiu Kościoła słowa św. Pawła: „nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie” (Ga 3,28).

3. Moralność mniej kodeksowa, a bardziej oparta na rozeznawaniu

Franciszek w swoim pontyfikacie zawraca Kościół z drogi nadmiernego moralizatorstwa, kazuistyki, myślenia normatywnego, które szuka rozwiązań opartych na schematach czarne–białe, wolno – nie wolno. W zamian za to proponuje wąską i trudną ścieżkę rozeznawania, opartego na dialogu sumienia i norm moralnych5.

Papież niejako mówi nam, iż czas kryzysów powinien być także okresem szczególnie uważnego wsłuchiwania się w sumienie i rozeznawania duchowego. Łatwo bowiem stać się niewrażliwym na zło, ale też łatwo przeoczyć dobro, które może pojawiać się w sposób nieoczywisty. Dlatego tak gorąco apeluje o otwieranie drzwi Kościoła dla wszystkich, co symbolicznie wyrażał np. poprzez obiad z osobami transpłciowymi czy szczerą rozmowę z młodzieżą przed kamerami Disney+.

W najbardziej czytelny sposób zmianę tę widać przez pryzmat dwóch najbardziej kontestowanych dokumentów Franciszka. Adhortacja Amoris laetitia otworzyła możliwość – po odpowiednim rozeznaniu – rozgrzeszania, a tym samym dostępu do Komunii Świętej dla osób rozwiedzionych, żyjących w powtórnych związkach małżeńskich. Natomiast deklaracja doktrynalna Fiducia supplicans umożliwia – również po odpowiednim rozeznaniu – udzielanie błogosławieństw (nieliturgicznie i bez naśladowania sakramentu małżeństwa) parom żyjącym w związkach niesakramentalnych, w tym w związkach jednopłciowych.

W wielu miejscach, w tym w Polsce, lokalne episkopaty schowały w tych sprawach głowę w piasek, np. nie wydając własnych instrukcji aplikujących zalecenia Amoris laetitia do sytuacji w swoim kraju. Wydaje się, iż ze strony KEP wyraźnie chodziło o przeczekanie pontyfikatu Franciszka w tej dziedzinie. Papież z kolei nie wymuszał lokalnych decyzji, choć do nich zachęcał – wyraźnie wierzył w nieuchronność rozpoczętego procesu.

Sądzę, iż dla Franciszka długofalowym celem tego procesu jest Kościół, który będzie bardziej duchowy, a mniej moralizatorski; który zakłada, iż norma (moralna) jest dla człowieka, a nie człowiek dla normy6; który za najważniejsze w wierze uważa duchowe spotkanie z Osobą, a moralność chrześcijańską widzi jako konsekwencję bliskiej relacji z Bogiem.

4. Wiara uspołeczniona

Papież z Argentyny zapisze się w historii Kościoła także jako pasterz konsekwentnie wskazujący na społeczne konsekwencje wiary. Rzecz jasna, już na długo przed Franciszkiem biskupi Rzymu rozwijali nauczanie społeczne Kościoła, także np. w dziedzinie ekologii czy stosunku do uchodźców, jednak to obecny papież poszedł najdalej, poświęcając trosce o wspólny dom (jak nazywa Ziemię) kilka wysokiej rangi dokumentów, zwłaszcza: encykliki Laudato si’ (2015) i Fratelli tutti (2020) oraz adhortację Laudate Deum (2023).

Sporo czasu upłynie, zanim takie podejście pojawi się powszechnie w świadomości katolików. Nie ulega jednak wątpliwości, iż tak silne zwrócenie uwagi na moralność społeczną jest wielkim wkładem papieża Bergoglia w formowanie humanizmu nowej epoki. Franciszek potrafi personalistycznie powiązać kryzysy ekologiczny i klimatyczny (jako globalne problemy społeczne) z godnością życia ludzkiego.

Promocja!
  • Zbigniew Nosowski

Krytyczna wierność

28,39 35,49 Do koszyka

Wyrzutem sumienia dla polityków, społeczników i zwykłych obywateli pozostaną jego wezwania do tworzenia ekologii integralnej i do budowania świata jako wspólnego gościnnego domu dla wszystkich. Ze stosunku do uchodźców uczynił wręcz jeden z papierków lakmusowych chrześcijaństwa i człowieczeństwa. Franciszek poszerzył rozumienie dobra wspólnego. Myśli w kategoriach całej planety i całego stworzenia, a jednocześnie potrafi przekładać tę świadomość na drobne gesty dostępne dla każdej i każdego, np. mówiąc o nawróceniu ekologicznym czy stosunku do ubogich i migrantów.

W polskich realiach pójście za tym nurtem myślenia oznacza troskę o uspołecznienie wiary, o tworzenie Kościoła zwracającego uwagę nie przede wszystkim na rozwiązania prawne, ale także na społeczną świadomość, obyczaje i praktykę. Innymi słowy – Kościoła bardziej społecznego, a mniej politycznego. Nie chodzi tu, rzecz jasna, o negowanie działalności politycznej jako takiej, ale o odejście od politycznej stronniczości Kościoła instytucjonalnego i dostrzeżenie palących realnych problemów społecznych.

5. Kościół zjednoczony, ale zdecentralizowany

Ten aspekt wiąże się ściśle z synodalnością. Pontyfikat Franciszka i w praktyce, i w nominacjach personalnych, i w teologii zmierza ku poszerzaniu kompetencji Kościołów lokalnych.

Papież kontynuował zwłaszcza deitalianizację i deeuropeizację kolegium kardynalskiego. Nie zostali przez niego mianowani kardynałami metropolici diecezji, które tradycyjnie ten tytuł posiadały (w Polsce zwłaszcza Kraków), zaś powoływał do tego grona biskupów z państw dla Europejczyka bardzo odległych i peryferyjnych, jak Mongolia, Bangladesz, Brunei, Laos, Mjanma, Albania, Benin, Lesoto, Timor Wschodni czy Republika Zielonego Przylądka.

Nie chodzi tu jednak tylko o likwidację europejskiego kolonializmu eklezjalnego. Głębszym uzasadnieniem dla takiego podejścia jest świadoma akceptacja różnorodności w Kościele. Wiąże się to z myślą papieża, iż łaska buduje nie tylko na naturze, ale także na kulturze7, co ma daleko idące konsekwencje eklezjologiczne, liturgiczne i duszpasterskie.

Nie wiem, czy Franciszek zna rozróżnienie, o którym od kilkunastu lat mówi ks. Tomáš Halík, na katolicyzm i katolickość8. Papież wydaje się jednak do tego właśnie zachęcać – by skupić się na odradzaniu katolickości (otwartości, uniwersalności, powszechności) myślenia i praktyki eklezjalnej, a nie na ratowaniu katolicyzmu jako światopoglądu czy ideologicznego fundamentu.

W praktyce oznacza to, iż – na wszystkich szczeblach życia Kościoła – nie należy absolutyzować swojego punktu widzenia. choćby najmądrzejsi z nas prawdopodobnie nie dostrzegają pewnych aspektów multikryzysu, które widzą inni (czasem ich wewnątrzkościelni oponenci). Dążenie do jednolitości to przejaw katolicyzmu ideologicznego – katolickość dąży natomiast do jedności w różnorodności.

Słuszności tej zasady nie podważa fakt, iż sam Franciszek sprawuje rządy mocno autorytarnie. Żyjemy wszak w świecie (także w Kościele) po grzechu pierworodnym, więc trudno, żeby akurat on był pod tym względem wolny od wszelkich błędów. Zresztą nie ukrywam, iż wezwanie do nieabsolutyzowania swojego punktu widzenia dotyczy również mnie samego i wiem, iż mam z tym kłopot.

Długofalowym celem tego procesu jest nowa organizacja życia Kościoła powszechnego. Trudno dziś przewidzieć, jak to będzie wyglądało. Na pewno wprowadzone zostaną jakieś formy decentralizacji, aby struktura Kościoła nie była zwykłą piramidą. Będzie też miejsce na więcej różnorodności form liturgicznych czy kontekstualnych wrażliwości teologicznych. Może katolicy zaczerpną jakąś inspirację od anglikanów, gdzie obok siebie współistnieją nurty High Church, Low Church i Broad Church?

Zacząć, a potem?

Swoimi decyzjami i działaniami Franciszek dąży zatem do zbudowania takiego Kościoła, który będzie bardziej synodalny niż hierarchiczny; który włączy kobiety do procesów decyzyjnych i postawi je na czele instytucji eklezjalnych; który będzie bardziej duchowy, a mniej moralizatorski; który będzie bardziej społeczny, a mniej upolityczniony; który będzie zjednoczony i jednocześnie zróżnicowany.

To dobry kierunek na nową epokę. jeżeli Kościół stanie się właśnie taki, to będzie nie tylko bardziej Franciszkowy, ale po prostu bardziej ewangeliczny – będzie skuteczniejszym sakramentem zbawienia.

Procesowe podejście obecnego papieża do odnowy Kościoła wydaje się także istotną wskazówką dla wszystkich, którzy szukają miejsca i sposobu zaangażowania w Kościele. Myślę o ludziach, którzy wierzą w Boga po chrześcijańsku (a jeszcze bardziej o tych, którzy starają się wierzyć Bogu); którym zależy na Kościele rzymskokatolickim, bo się z nim utożsamiają; zwłaszcza o tych, którzy wielokrotnie próbowali coś w tym Kościele zmienić na lepsze, ale często prowadziło to do rozczarowania i zniechęcenia; którzy wciąż by chcieli coś dla Kościoła zrobić, ale czasem już nie mają pomysłu albo siły, albo jednego i drugiego.

Myślę zarówno o tych, którzy sądzą, iż wiedzą, jak się zabrać za odnowę Kościoła (jedni chcą zaczynać od struktur, drudzy od duchowości, trzeci od ewangelizacji, kolejni od wspólnot podstawowych, jeszcze inni od liturgii, a następni od praktykowania miłosierdzia), jak i o tych, którzy nie wiedzą, od czego zacząć (więc albo tylko dyskutują, albo się wycofują, albo obojętnieją, albo zaciskają zęby, żeby przetrwać).

Pontyfikat Franciszka mówi tym wszystkim ludziom sześć rzeczy. Po pierwsze: wbrew pozorom zmiana w Kościele jest możliwa. Po drugie: znajdź więc w tym procesie miejsce dla siebie. Po trzecie: nie działaj sam, bo wiara to nie jest sprawa tylko prywatna (choć najgłębiej osobista). Po czwarte, pozwól innym na zaczynanie od innej strony. Po piąte, pamiętaj, iż ideału nigdy się nie osiągnie, więc działaj krok po kroku.

A najważniejsze jest po szóste: odnowy Kościoła najpierw trzeba chcieć, potem trzeba ją zacząć, następnie zaś kontynuować, kontynuować i nigdy nie kończyć, ale stale kontynuować. Jak to ujął francuski teolog Henri de Lubac (jezuita – tak jak Jorge Mario Bergoglio), tylko wrogowie Kościoła chcą, żeby on się nie zmieniał.

1 Por. Z. Nosowski, Bóg mówi przez kryzysy. Pytania na długą „wielką sobotę” Kościoła, „Więź” 2022, nr 4. Przedstawiłem tam 10 (tylko wewnątrzkościelnych) wymiarów głębokiego procesu niezbędnej odnowy, który wtedy nazwaliśmy „nowym soborem trydenckim”, czyli rewitalizacją chrześcijaństwa (a nie tylko reformowaniem Kościoła jako instytucji).
2 Papież do biskupów Brazylii: Kościół musi towarzyszyć także ludziom zagubionym, deon.pl, 27.07.2013.
3 Franciszek w Peru, spotkanie z duchownymi, zakonnikami i seminarzystami w Trujillo, vatican.va, 20.01.2018.
4 Zob. #21 synodalność i dokument końcowy Synodu (Słomka & Strzelczyk), podcast z cyklu Teologia z Katowic.
5 Zob. mało w Polsce znaną książkę Franciszka Rozeznawanie. Boży głos w sercu, Kraków 2023.
6 Zob. moją rozmowę z ks. Krzysztofem Grzywoczem, Norma dla człowieka, nie człowiek dla normy, „Więź” 2016, nr 4.
7 Zob. adhortacja Ewangelii gaudium, 115.
8 Zob. T. Halík, Popołudnie chrześcijaństwa. Odwaga do zmiany, tłum. T. Maćkowiak, Kraków 2022.

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” wiosna 2025 jako część bloku tematycznego „Jak zabrać się za odnowę Kościoła”.
Pozostałe teksty bloku:
Wybór nonkonformistyczny. Dwudziestolatki w Kościele, dyskutują Magdalena Kadziak, Julia Osęka, Bartosz Wesół oraz Kacper Mojsa
Agata Kulczycka, Janie Kowalski, odbuduj mój Kościół
Ks. Andrzej Draguła, Przekształcanie katedry, przekształcanie Kościoła”

Idź do oryginalnego materiału