Oświetlać, nie oślepiać. Jak dziś mówić o Karolinie Kózkównie?

2 godzin temu
Zdjęcie: Agata Rujner


Czystości można się uczyć od Karoliny niezależnie od sposobu, w jaki umarła. Cnota ta nie polega bowiem na uniknięciu przemocy i okiełznaniu cudzych namiętności.

„Świętość jest najpiękniejszym obliczem Kościoła”[1] – pisał papież Franciszek w „Gaudete et exsultate”. Ten właśnie Kościół przypomina, iż „osoba ludzka jest jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego” oraz iż od poczęcia człowiek jest przeznaczony do szczęścia wiecznego (KKK 1703). Niekiedy jednak narracja dotycząca konkretnych przejawów świętości bywa zaprzeczeniem tego obrazu, stając się powodem potencjalnej krzywdy. Nie wystarczy wzywać do świętości. Ważne jest także, jak się o niej mówi.

Konsekwencje posługiwania się językiem zauważyć można na przykładzie bł. Karoliny Kózkówny. W dużym uproszczeniu język można postrzegać w sposób dwojaki: z jednej strony jako narzędzie opisu, z drugiej zaś – działania (w związku z jego performatywną funkcją). W pierwszym przypadku bada się język pod kątem prawdziwości wypowiedzi; w drugim – w perspektywie skutków, które przynosi.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Pewnego wysiłku intelektualnego wymaga prowadzenie takiej refleksji dotyczącej sposobu opowiadania o życiu i śmierci bł. Karoliny, która jednocześnie nie neguje jej świętości oraz nie odrzuca cnoty czystości. Uważam jednak, iż jest to możliwe i konieczne. Innymi słowy: można uznać świętość Kózkówny, równocześnie dostrzegając, iż sposób, w jaki się o niej opowiada, może przynosić negatywne skutki.

Redukcja życia

Choć Karolina w momencie śmierci była zaledwie szesnastolatką, miała za sobą bardzo bogate życie. Opiekowała się rodzeństwem, towarzyszyła chorym i starszym. Tak jak potrafiła, katechizowała dzieci ze swojej wsi, promując czytelnictwo. Wspierała rodziców w pracy w gospodarstwie. Pomagała wujkowi prowadzić bibliotekę i świetlicę. Należała do Towarzystwa Wstrzemięźliwości, Apostolstwa Modlitwy oraz Arcybractwa Wiecznej Adoracji Najświętszego Sakramentu. Jej życie można stawiać za wzór do naśladowania – chętnie się uczyła, angażowała się w działania na rzecz parafii i lokalnej społeczności, robiła wiele prostego, codziennego dobra.

Z jakiegoś jednak powodu, zwykle gdy mówi się o Karolinie, podkreśla się głównie (a czasem jedynie) moment jej śmierci, tym samym redukując jej życie do tego dramatycznego wydarzenia. Co więcej, momentowi jej śmierci nadaje się znaczenie, które staje się źródłem krzywdy dla wielu osób, w tym – w pewnym sensie – także dla samej Karoliny.

Błogosławione „nie wiem”

Karolina została zamordowana 18 listopada 1914 roku, w czasie I wojny światowej, uprowadzona wcześniej z rodzinnego domu przez niezidentyfikowanego, prawdopodobnie kozackiego, żołnierza. Co dokładnie wydarzyło się między uprowadzeniem a śmiercią? Nie wiadomo.

W wielu źródłach pojawia się informacja, iż Karolina została „zamordowana, gdy broniła się, pragnąc zachować dziewictwo” lub „broniąc swojej czystości”. Czy ktokolwiek ma prawo do takiej interpretacji? Co się stanie, gdy z „nie wiemy, jak było”, zbuduje się teorię o obronie przed grzechem, przed obrazą Boga, przed utratą cnoty? Choć zrozumiałe są przyczyny pojawienia się takiej teorii 100 lat temu, czy nie należałoby w kontekście współczesnej wiedzy psychologicznej zmienić sposobu opowiadania o śmierci Karoliny? Aż w końcu: czy nie byłoby cenne mówić więcej o jej wartościowym, pełnym chrześcijańskich cnót życiu?

Momentowi śmierci Karoliny nadaje się znaczenie, które staje się źródłem krzywdy dla wielu osób, w tym – w pewnym sensie – także dla niej samej

Agata Rujner

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Na stronie internetowej sanktuarium w Zabawie znajduje się szczegółowy opis zadanych Kózkównie ran (osoby wrażliwe serdecznie ostrzegam):

Gdy ją wreszcie odnaleziono, nie żyła już od dwóch tygodni. Leżała na wznak z otwartymi oczami zwróconymi ku niebu (…). Na twarzy zastygło cierpienie – niemy świadek stoczonej walki. Na szyi pod brodą widniał czarny skrzep, a od lewego obojczyka ku prawej piersi ciągnęła się głęboka rana. Bose, ubłocone nogi były podrapane kolcami ostrężyn i głogów, przez które się przedzierała uciekając. (…) Odniesione rany były świadectwem dzikości napastnika, który nie mogąc jej zniewolić, szalał z szablą w ręku, rąbiąc, gdzie popadło. Gdy upadła martwa, zbrodniarz schował szablę i dołączył do swoich. Nigdy go nie odnaleziono[2].

W innym źródle przeczytać można także o czynnościach, które podjęto tuż po znalezieniu ciała: „Pierwsze oględziny zwłok Karoliny odbyły się zaraz po znalezieniu ciała. Nie można było sprowadzić lekarza, więc dokonali ich wezwani przez proboszcza: miejscowa akuszerka Rozalia Łazarz, Jan Baran i Franciszek Borzęcki. Jednomyślnie stwierdzili, iż Karolina obroniła swoje dziewictwo”[3].

Na stronie sanktuarium napisano: „W rezultacie dokładnych oględzin zwłok nie stwierdzono zgwałcenia. Ceną stało się życie”. Opis faktów miesza się z wyobrażeniami dotyczącymi tego, co się wydarzyło oraz z przekonaniami dotyczącymi postawy Karoliny. Kościół uznał ją za męczennicę. W czasie beatyfikacji Jan Paweł II mówił wiele uniwersalnych słów m.in. o zbawczym wstydzie, o tym, iż Kózkówna może zachęcać do odkrywania adekwatnej hierarchii wartości. Jednak papież twierdził także, iż Karolina świadoma powołania „oddała” swoje życie, „aby obronić swą kobiecą godność”[4]. Można by zapytać retorycznie, czy gdyby przeżyła gwałt, to straciłaby tę godność?

„Byle nie zgadzała się wewnętrznie”

Podobną narrację znaleźć można w artykule naukowym z 1972 roku „Nieszczęśliwy przypadek czy męczeństwo: (refleksje kanonisty nad śmiercią Karoliny Kózkówny)”. Autorzy piszą: „Napastnik okazał dużą zawziętość, bo chociaż Karolina broniła się i chciała ratować się ucieczką, on jej nie chciał wypuścić z rąk, użył broni, aby wymusić jej zgodę; a gdy ona nie pozwoliła na grzeszny czyn i dalej się broniła, zadał jej śmiertelne razy”[5]. Ci sami autorzy dochodzą w analizach do następujących wniosków: „Mogła Karolina uniknąć śmierci przez wyrażenie zgody na żądanie napastnika widząc, iż nie ma dla niej ratunku. Tego jednak nie uczyniła, nie zgodziła się, nie ulękła się śmierci, poświęciła swe życie w obronie ukochanej cnoty, jedynie z miłości dla P. Boga”[6].

Słuchaj też na Youtube, Apple Podcasts i w popularnych aplikacjach podcastowych

W artykule pojawia się także refleksja odnośnie do skutków przemocy seksualnej, która z perspektywy dzisiejszej wiedzy naukowej jest bardzo dyskusyjna. Autorzy podkreślają, iż w zgodnej opinii moralistów gwałt jest nie tylko „ciężkim wykroczeniem przeciwko czystości”, ale zarazem poważnym grzechem przeciw sprawiedliwości, bo zadaje kobiecie „dotkliwą krzywdę”. Następnie zaznaczają, iż „brutalny akt gwałtu jest dla kobiety zazwyczaj bolesnym, a niekiedy wstrząsającym przeżyciem, pozostawiającym w jej duszy ślad w formie urazu” [pogr. AR].

Gwałciciel – piszą autorzy – lekceważy prawo Boże i głos rozumu, liczy się wyłącznie z własną żądzą. o ile w „wymuszaniu zgody na zły czyn” posuwa się aż do zabicia broniącej się kobiety, śmierć ta jest skutkiem świadomego wystąpienia przeciw Bożemu prawu. W odniesieniu do Karoliny autorzy zaznaczają, iż napastnik nie znał jej wcześniej, nie miał innych motywów morderstwa, „chciał jedynie na niej wymusić zgodę na grzech”[7].

Po opisie działania sprawcy pojawia się komentarz na temat roli osoby krzywdzonej:

Według zgodnej opinii moralistów każda kobieta ma moralne prawo do obrony przed napastnikiem usiłującym wymusić na niej stosunek cielesny. To prawo daje jej tytuł do zastosowania skutecznych w tym kierunku środków, choćby z pozbawieniem w ostateczności życia agresora. W obronie przed gwałtem nie ma jednak obowiązku narażać się na śmierć lub na wielką krzywdę. Gdyby aktywna obrona, wołanie o pomoc bezpośrednio zagroziło jej życiu, może napadnięta zachować się biernie, byle nie zgadzała się wewnętrznie. Z tego wynika, iż gdy kobieta w takich okolicznościach broni swej czystości z narażeniem życia, spełnia akt heroiczny. Doświadczenie uczy, iż do spełnienia takiego aktu heroicznego dojdzie dziewczyna czy kobieta tylko wtedy, gdy stara się prowadzić życie pobożne i kocha cnotę czystości[8].

Nowość Promocja!
  • Tośka Szewczyk

Nie umarłam. Od krzywdy do wolności

31,20 39,00
Do koszyka
Książka – 31,20 39,00 E-book – 28,08 35,10

Te słowa napisane pod koniec XX wieku są świadectwem sposobu myślenia w konkretnym momencie dziejów. Brakuje w nim pełnej perspektywy antropologii teologicznej (człowiek to nie tylko dusza), psychologii czy seksuologii, dlatego słowa te domagają się uzupełnienia i uaktualnienia. Prowadzenie pobożnego życia i umiłowanie cnoty czystości nie gwarantuje podjęcia działania w przypadku napaści seksualnej. Zamrożenie i bierność w sytuacji przemocy seksualnej (i każdej innej, dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn) nie jest dowodem na brak prowadzenia pobożnego życia. Nie jest to także argument za tym, iż ktoś nie kocha cnoty czystości. Brak śmierci w wyniku gwałtu nie oznacza, iż ktoś wolał zachować swoje życie bez uwzględnienia wieczności.

Trudno też w kontekście obecnej wiedzy o człowieku rozstrzygać, czy ktoś „wewnętrznie zgadza się” na przemoc. Ponadto należy przypomnieć, iż ciało osoby wykorzystywanej i krzywdzonej może reagować pobudzeniem i nie jest to równoznaczne ze zgodą (ani wewnętrzną, ani zewnętrzną) na czyn napastnika. Jasne są powody, dla których w ubiegłych stuleciach te kwestie nie były oczywiste. Są jednak miejsca, w których współczesna narracja dotycząca Karoliny nie została uaktualniona o osiągnięcia nauki. Brak tej aktualizacji jest szczególnie widoczny na poziomie wrażliwości na język przekazu.

Przemoc nie odbiera czystości

Należy też podkreślać z całą mocą, iż osoba wykorzystana nie ponosi odpowiedzialności moralnej za krzywdę i nie ma mowy o tym, iż to ona zgrzeszyła. Osobą odpowiedzialną za przemoc jest jej sprawca (ewentualnie można mówić o poszerzonej odpowiedzialności otoczenia, które mogło reagować, ale tego nie zrobiło). Gwałt jest zawsze czynem wewnętrznie złym. Kiedy wprowadza się jakąkolwiek niejednoznaczność w tę kwestię, staje się to krzywdzące dla osób z doświadczeniem przemocy. jeżeli w kontekście śmierci Karoliny wypowiada się zdania: „wolała umrzeć niż zgrzeszyć”, trzeba mieć świadomość konsekwencji w postaci dodatkowej krzywdy względem osób dotkniętych przemocą.

Gabriela Lisowska w tekście o bł. Karolinie pisze: „Szkoda, iż Kościół Katolicki w swojej narracji na temat tak bolesnej straty młodej, wartościowej dla lokalnej społeczności osoby w pierwszej kolejności skupił się na zachowaniu przez nią dziewictwa w obliczu próby gwałtu”[9].

Z kolei Tośka Szewczyk w jednym z postów na swoim profilu na Instagramie napisała:

Będę się upierać przy swoim: te dobre i wspaniałe dziewczyny, Karolina Kózkówna i Maria Goretti (i wiele innych), nie chcąc „dać się zgwałcić”, wcale nie walczyły o czystość. Nie piszę tu o tym, jak one tę walkę przeżywały (nie mamy dostępu do ich serc i przekonań), ale o tym, jak my o tej walce mówimy. Ani Maria, ani Karolina, nie broniły czystości, bo żadna z nich w wyniku gwałtu by tej czystości nie straciła (…). Przy okazji uważam, iż wielką krzywdę robimy tym dziewczynom, sprowadzając mówienie o nich tylko do tego, jak i dlaczego zginęły. Wolałabym słuchać i mówić o tym, jak żyły[10].

Trudno nie przyznać racji obu autorkom. We wspomnienie Karoliny Kościół modli się: „Wszechmogący i miłosierny Boże, Ty w błogosławionej Karolinie, dziewicy i męczennicy, zostawiłeś nam świetlany przykład umiłowania modlitwy, czystości i pracy, spraw przez jej wstawiennictwo, abyśmy na ziemi naśladowali jej cnoty i razem z nią radowali się wieczną nagrodą w niebie”. Patronka Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży i Ruchu Czystych Serc może inspirować – zarówno gdy chodzi o więź z Bogiem, jak i o sposób życia. Może być punktem odniesienia także w kontekście cnoty czystości, jednak nie z powodu uniknięcia gwałtu (gwałt by jej tej cnoty nie odebrał!).

Prowadzenie pobożnego życia i umiłowanie cnoty czystości nie gwarantuje podjęcia działania w przypadku napaści seksualnej. Zamrożenie i bierność w sytuacji przemocy nie jest dowodem na brak prowadzenia pobożnego życia

Agata Rujner

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Cnota czystości oznacza według Katechizmu „osiągniętą integrację płciowości w osobie, a w konsekwencji wewnętrzną jedność człowieka w jego bycie cielesnym i duchowym. Osoba żyjąca w czystości zachowuje integralność obecnych w niej sił życia i miłości. Czystość domaga się osiągnięcia panowania nad sobą, które jest pedagogią ludzkiej wolności. Alternatywa jest oczywista: albo człowiek panuje nad swoimi namiętnościami i osiąga pokój, albo pozwala zniewolić się przez nie i staje się nieszczęśliwy” (p. 2337-2339) [pogr. AR]. Tego wszystkiego można się uczyć od Karoliny niezależnie od sposobu, w jaki umarła. Czystość nie polega bowiem na uniknięciu przemocy i okiełznaniu cudzych namiętności.

Przykład Karoliny ma wierzących oświetlać, a nie oślepiać. Ma inspirować, a nie wywoływać nieadekwatne poczucie winy. Sprowadzanie jej postawy do zdania „nie dała się zgwałcić” jest nieuprawnione i niesprawiedliwe (nie tylko dlatego, iż nie istnieje coś takiego jak „pozwolenie na gwałt”). Taka narracja dokrzywdza osoby skrzywdzone – w tym sensie „oślepia” najsłabszych.

Jest to równocześnie wypaczenie powołania do świętości, do której zaproszeni są wszyscy. Jak pisał Franciszek: „Pozwól, by łaska twego chrztu owocowała na drodze świętości. Pozwól, aby wszystko było otwarte na Boga i dlatego wybierz Jego, wybieraj Boga wciąż na nowo. Nie zniechęcaj się, ponieważ masz moc Ducha Świętego do tego, by świętość była możliwa”[11]. Karolina pozwoliła Bogu, by w niej działał. To wystarczyło.

[1] Franciszek, „Gaudete et exsultate”, nr 9.
[2] ŻYWOT – Sanktuarium Zabawa [dostęp: 14.11.2025].
[3] „Drogami bł. Karoliny. Przewodnik po Zabawie i okolicy”, Tarnów 2017, s. 27 i 28. Same oględziny zwłok nie muszą być od razu kontrowersyjne – ustalenie tego, co Karolinie zrobiono mogłoby być przydatne przy ewentualnym procesie, gdyby odnaleziono mordercę.
[4] Jan Paweł II, Homilia w czasie Mszy Św. beatyfikacyjnej Karoliny Kózkówny | eKAI [dostęp: 14.11.2025].
[5] J.R. Bar, J. Białobok, „Nieszczęśliwy przypadek czy męczeństwo: (refleksje kanonisty nad śmiercią Karoliny Kózkówny)”, „Prawo Kanoniczne: kwartalnik prawno-historyczny”, 15/1-2 (1972), s. 154.
[6] J.R. Bar, J. Białobok, „Nieszczęśliwy przypadek czy męczeństwo: (refleksje kanonisty nad śmiercią Karoliny Kózkówny)”, „Prawo Kanoniczne: kwartalnik prawno-historyczny”, 15/1-2 (1972), s. 157.
[7] Por. J.R. Bar, J. Białobok, „Nieszczęśliwy przypadek czy męczeństwo: (refleksje kanonisty nad śmiercią Karoliny Kózkówny)”, „Prawo Kanoniczne: kwartalnik prawno-historyczny”, 15/1-2 (1972), s. 154.
[8] J.R. Bar, J. Białobok, „Nieszczęśliwy przypadek czy męczeństwo: (refleksje kanonisty nad śmiercią Karoliny Kózkówny)”, „Prawo Kanoniczne: kwartalnik prawno-historyczny”, 15/1-2 (1972), s. 155.
[9] G. Lisowska, „Bł. Karolina Kózkówna – „męczennica w obronie panieństwa”. Jak katolicy retraumatyzują osoby skrzywdzone seksualnie – Paryżewo[dostęp: 14.11.2025].
[10] T. Szewczyk,

[dostęp: 14.11.2025].
[11] Franciszek, „Gaudete et exsultate”, nr 15.

Przeczytaj też: Czystość jest atrakcyjna

Idź do oryginalnego materiału