
Mohsen Khaleghi dorastał w muzułmańskiej, bardzo religijnej rodzinie w Teheranie. Od szóstego–siódmego roku życia ojciec i dziadek zabierali go na liczne wydarzenia religijne.
„Myślałem, iż znajdę euforia i spełnienie w posłuszeństwie Allahowi. Mówiono nam, iż jest miłosiernym Bogiem, Bogiem euforii i szczęścia” – opowiedział Mohsen portalowi God Reports.
Jednak im więcej obserwował muzułmanów w Teheranie, tym bardziej czuł rozczarowanie. „Gdy patrzyłem na zachowanie ludzi, w mojej głowie pojawił się ogromny znak zapytania. Mówicie o dobrych rzeczach, ale ich nie robicie. To wielka sprzeczność między słowami a czynami” – stwierdził.
W wieku 14 lat Mohsen zaczął czytać o historii islamu. „Znalazłem mnóstwo sprzeczności i problemów. Nie mogłem uwierzyć, iż ci sami ludzie, którzy mówią, iż Bóg jest dobry i miłosierny, jednocześnie nakazują zabijać, torturować i stosować przemoc wobec innych.”
Według irańskich mułłów tylko jedna gałąź islamu była uznawana za adekwatną. „Uważają oni sunnitów za niewiernych. Wierzą, iż jeżeli zabiją niewinnych ludzi, trafią do nieba.”
Po ukończeniu 16 lat Mohsen popadł w konflikt z ojcem, który zauważył, iż syn nie pości, nie modli się i nie chodzi do meczetu. „Postanowiłem tego nie praktykować” – powiedział zaskoczonemu ojcu. „Wolę żyć w piekle niż w niebie otoczony ludźmi, którzy gwałcą i zabijają.”
„W takim razie jesteś niewiernym!” – wykrzyknął ojciec.
„Nie ma sprawy. Wolę piekło niż niebo z nimi” – odpowiedział Mohsen.
W wieku 18 lat wyjechał z domu i rozpoczął pracę w Dubaju. W ciągu kolejnej dekady zbudował odnoszącą sukcesy firmę budowlaną. Większość projektów realizował w Maskacie, stolicy Omanu. „Zarabiałem bardzo dobrze, zwłaszcza na dostarczaniu materiałów budowlanych z Chin” – wspominał.
„Myślałem, iż odnajdę szczęście w dobrach materialnych – samochodach, kobietach, hazardzie – bo przecież miałem mnóstwo pieniędzy.”
Stał się hazardzistą grającym na wysokie stawki, podróżował po Europie, Afryce Północnej i Azji. Jego ulubionym miejscem był klubowy raj – wyspa Ibiza u wybrzeży Hiszpanii. Niekiedy wynajmował cały klub na noc, wydając po 5 tysięcy dolarów lub więcej na narkotyki i alkohol dla swoich gości.
W wieku 25 lat Mohsen uświadomił sobie, iż wszystkie ziemskie przyjemności pozostawiają po sobie pustkę. „W wieku 27 lat sięgnąłem dna; nic już nie dawało mi radości. Gdy próbujesz cieszyć się rzeczami tego świata, pierwsze doświadczenie jest dobre, ale za drugim czy trzecim razem musisz zwiększać intensywność, inaczej nie sprawia to przyjemności. To jak z każdym narkotykiem.”
Z zewnątrz wyglądało, jakby miał idealne życie i błyskotliwą karierę. „Każdy chciałby tak żyć, ale w środku byłem zrujnowany. Byłem jak balon – na zewnątrz duży, a w środku pusty.”
Z czasem uwikłał się w konflikt o kontrolę nad firmą. „Zatrudniłem prawnika, by odzyskać swój udział. Po roku okazało się, iż wziął od nich pieniądze, ale mi ich nie przekazał. To było około 9 milionów dolarów.”
Drugi prawnik uświadomił mu, iż został oszukany – udzielił pierwszemu pełnomocnictwa, które umożliwiło mu kradzież pieniędzy. „Straciłem te pieniądze dwa razy.”
Przytłoczony pustką i rozpaczą, w wieku 31 lat podjął próbę samobójczą, chcąc powiesić się na haku od żyrandola. „Byłem sam w domu, nikt nie miał klucza.”
Założył pętlę na szyję i zeskoczył z krzesła. „Po dwóch minutach znalazłem się na ziemi.”
Mohsen przeżył. Gdy obejrzał linę, zauważył, iż nie była przetarta – wyglądała tak, jakby została równo przecięta ostrym nożem lub mieczem.
„Nie znałem Boga, ale wiedziałem, iż wtedy mnie uratował. Powiedziałem sobie: to niemożliwe, choćby sam nie potrafię się zabić. To był cud – nie rozumiałem, co się stało.”
Po powrocie do Teheranu Mohsen zgłosił się jako wolontariusz do szkoły prowadzonej przez jego matkę. Chciał zostać tam na stałe, ale matka powiedziała, iż musi mieć tytuł magistra. Złożył więc podania do szkół w Kanadzie, Niemczech i USA. Jedna z uczelni w San Francisco przyznała mu stypendium, więc wyjechał do Ameryki.
Jego stan emocjonalny nie był jednak w pełni ustabilizowany po próbie samobójczej. Pewnego wieczoru przytłoczyło go poczucie pustki i samotności. Wyszedł na zewnątrz, spojrzał w niebo i modlił się do nieznanego Boga:
„Wiem, iż istniejesz. Wiem, iż tam jesteś. Pokaż mi się. Jestem zdruzgotany. Nic na tym świecie nie potrafi mnie nasycić. Wiem, iż Cię potrzebuję, ale nie znam Twojego imienia. Nie mogę uwierzyć, iż cała złożoność stworzenia powstała z niczego.”
Po modlitwie wrócił do środka i zasnął. Wtedy wydarzyło się coś niezwykłego.
„Miałem bardzo wyraźną wizję. Była niezwykle realistyczna. We śnie zobaczyłem wysokiego, starszego, białego mężczyznę.”
„Jestem Randy” – powiedział mężczyzna.
Mohsen wyznał: „Jestem zdruzgotany. Potrzebuję pomocy.”
„Szukaj światła” – odpowiedział Randy.
„Jestem zagubiony. Gdzie mam szukać tego światła?”
„Mariners. Szukaj światła, a znajdziesz pokój.”
Po przebudzeniu Mohsen był zlany potem. „To było jak zagadka w mojej głowie. Co znaczy Randy… Mariners?”
Jako inżynier IT natychmiast zaczął szukać w internecie. Pojawiła się nazwa Mariners Church w Irvine w Kalifornii. „Nie miałem pojęcia o chrześcijaństwie, o Południowej Kalifornii, o Irvine. Dopiero co przyjechałem do San Francisco i nigdy stamtąd nie wyjeżdżałem.”
„Muszę tam pojechać” – zdecydował. Wsiadł do samochodu i wyruszył w dziewięciogodzinną podróż do Irvine, gdzie zatrzymał się w Airbnb.
Na rozległym kampusie kościoła wszedł do sklepu z używanymi rzeczami. „Szukam mężczyzny o imieniu Randy. Czy macie tu Randy’ego?” – zapytał.
Skierowano go do globalnej kawiarni, a potem do biura duszpasterskiego.
„Szukam człowieka o imieniu Randy” – powtórzył z mocnym akcentem.
„Poczekaj tutaj” – usłyszał. – „Wyślemy kogoś, by z tobą porozmawiał.”
Biuro wezwało ochronę. „Przyszedł najwyższy rangą ochroniarz, bo wyglądałem na człowieka z Bliskiego Wschodu, byłem spocony i wyczerpany po dziewięciu godzinach jazdy.”
Gdy ochroniarz się przedstawił, Mohsen poczuł się zrozpaczony. „Pomyślałem, iż uważa mnie za zagrożenie.”
Tymczasem ochroniarz wysłuchał jego historii, pomodlił się z nim i obiecał, iż pomogą mu znaleźć Randy’ego.
Zaprosił go też na spotkanie dla młodych dorosłych. Tam Mohsen był poruszony muzyką. „Spotkanie rozpoczęło się piękną pieśnią. Nie wiedziałem, iż to chrześcijańskie uwielbienie. W islamie nie ma muzyki podczas modlitwy, tylko powtarzanie słów po arabsku. Byłem zachwycony – to było piękne i poruszające.”
W swoim kazaniu pastor Dallas Viva powiedział: „Jezus jest światłem świata. Pokona ciemność. jeżeli pójdziesz za Nim, znajdziesz pokój.”
Te trzy zdania uderzyły Mohsena – odpowiadały na pierwszą część zagadki z wizji. „Randy powiedział: szukaj światła, a znajdziesz pokój.”
Zastanawiał się nad tym. jeżeli Jezus jest światłem świata, muszę szukać Jezusa, pomyślał. On pokona ciemność, mój smutek. A jeżeli pójdę za Nim, znajdę pokój.
Po nabożeństwie podszedł do pastora Dallasa i zapytał: „Czy zawsze mówicie to zdanie – iż Jezus jest światłem świata?”
„Nie” – odpowiedział pastor, dodając, iż ostatni raz mówił o tym dwa lata temu.
„Byłem oszołomiony” – wspomina Mohsen. Układał w głowie wszystkie elementy: wizję, długą podróż, zaproszenie na spotkanie dla młodych dorosłych i kazanie, które idealnie odpowiadało na jego pytania – choć pastor nic nie wiedział o jego śnie.
Zafascynowany wspólnotą i możliwościami służby, Mohsen przeprowadził się w okolice kościoła i zaczął działać jako wolontariusz w posłudze bezdomnym.
Po kilku miesiącach kobieta koordynująca wolontariuszy, Sharie Morse, powiedziała: „Znaleźliśmy twojego Randy’ego!”
„Jak go znaleźliście?” – spytał z niedowierzaniem.
„To jeden ze starszych kościoła. Nazywa się Randy McDougal.” Mohsen dowiedział się, iż często podróżował do Teksasu, ale niedawno wrócił.
Gdy spotkali się po raz pierwszy, Mohsen od razu go rozpoznał – to był ten sam mężczyzna z jego snu. Uściskał Randy’ego i powiedział: „Jesteś aniołem, którego Bóg do mnie posłał.”
„Słyszałem twoje świadectwo” – odpowiedział Randy.
„Muszę wiedzieć jedno” – powiedział Mohsen. – „Jak mnie znalazłeś? Byłem muzułmaninem w San Francisco, nie miałem pojęcia o kościele, Południowej Kalifornii ani Mariners. Jak mogłeś pojawić się w moim śnie? Twój obraz wciąż mam w pamięci.”
„To nie ja cię znalazłem, Mohsen. To Pan cię znalazł. W swojej pracy mam kontakt z wieloma muzułmanami i co noc modlę się za nich, by poznali Chrystusa.”
Mohsen był zdumiony kreatywnym sposobem, w jaki Bóg odpowiedział na modlitwę Randy’ego.
Od tego czasu był prowadzony duchowo przez jednego z pastorów Mariners, służył bezdomnym, działał w ośrodkach odwykowych i prowadził własną grupę domową. „Postanowiłem poświęcić całe życie Jezusowi i głoszeniu Ewangelii” – powiedział.
„Całe życie szukałem euforii – i znalazłem ją w służbie. To radość, której pragnąłem, radość, która naprawdę mnie napełnia. Nie muszę jej intensyfikować, by trwała.”
Autor: Mark Ellis
Źródło: God Reports